Bashoboryzacji Polski ciąg dalszy (część II)

Jak to się dzieje, że na spotkania z jawnym szamanem, magiem, pospolitym czarnoksiężnikiem oprócz tych tłumów – o których wspomniano w I części tekstu o bashoboryzacji naszego kraju – udają się także specjalnymi autobusami (jak to podobno miało miejsce w Licheniu, sierpień AD’2014) grupy lekarzy, farmaceutów, nauczycieli ? Ja to możliwe – to pytanie ciśnie się samo na usta.

Gdyby w naszej przestrzeni publicznej
istniało jakieś życie umysłowe, sam

druk Golgoty Picnic byłby zarzewiem
do dyskusji o prawie sztuki do karnawałowego
rozigrania i śmiechu bez żadnych ograniczeń.

Jan Kurowicki

Zasadniczym  elementem  jawi się postępująca w szybkim tempie irracjonalizacja polskiej przestrzeni – publicznej, artystycznej (sprawa inscenizacji GOLGOTY PICNIC argentyńskiego reżysera Rodrigo Garcii w Poznaniu oraz niebywały skandal wywołany przez środowiska religiantów i fundamentalistów religijnych w związku z tym przedstawieniem),  naukowej, medialnej, estetycznej etc.  Permanentne wizyty Johna Bashobory w Polsce i  tłumy na spotkaniach z nim  (dla porównania – w jednej z parafii w Pradze, stolicy Czech, miasta na wskroś europejskiego, na spotkanie z ugandyjskim showmanem przyszło onegdaj kilkanaście osób) , atmosfera uniesienia, egzaltacji, powszechnej szczęśliwości, podkreślanie wartości doznań niesionych przez udział w tych mitingach świadczą naprawdę o głębokim upadku idei racjonalizmu w polskim społeczeństwie. Racjonalizm mimo zaklęć i apeli jest w Polsce w głębokim odwrocie. Obserwuje się dramatyczne pękniecie kraju w sferze mentalności, świadomości, w przestrzeni pojmowania tzw. wartości i sposobu spojrzenia na otaczający nas świat (i ludzi w nim funkcjonujących). Racjonalizm, pragmatyzm, chłodne spojrzenie na procesy wokół nas przebiegające i kształtujące nasz świat są w naszym kraju głęboko passe. Oświecenie się kłania w pas. Oświecenie i historia.

Skandal wokół odwołania przedstawienia teatralnego pt. Golgota Picnic które miało się odbyć w ramach poznańskiego Festiwalu Malta 2014 w Poznaniu z tytułu rzekomej obrazy uczuć religijnych części środowiska poznańskich religiantów oraz postawa Prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego (jego konflikt z dyrektorem eksperymentalnego Teatru Dnia Ósmego Ewą Wójciak jest dowodem niezbitym na takie określenie) to kolejne przykłady jawnego lekceważenia zasad demokracji, wolności wypowiedzi (a tym samym i sumienia), deptania norm państwa prawa i konstytucji. To właśnie przykłady bashoboryzacji myślenia znacznej części polskiego plemienia, pogłębiającej się mitologizacji i irracjonalizacji, rozszerzania się na coraz to nowe przestrzenie życia publicznego religianctwa, taniego mistycyzmu, łatwego (bo popularyzowanego przez ogół mediów) uduchowienia i spirytualizacji. To po prostu efekt (kolejny w naszym kraju) i przykład, że permanentna klerykalizacja życia publicznego, edukacji, przekazu medialnego powoduje zmianę paradygmatu  jakim winien kierować się nowocześnie myślący i postępujący człowiek w życiu codziennym: realizm, racjonalizm, chłodna analiza, pragmatyzm zastępowane są irracjonalizmem, magią, przesądami i uprzedzeniami, a bajecznie argumentowane,  pro-religianckie decyzje władz różnych szczebli w tych sferach (uzależnione li tylko od subiektywnych, emocjonalnych i afektywnych przesłanek decydującego) pogłębiają tylko ten stan. Rośnie wówczas rola i znaczenie – tak w życiu indywidualnym jak i publicznym, zbiorowym (co jest w dwójnasób szkodliwe i niebezpieczne) – właśnie takich charyzmatycznych postaci jak J.B.Bashobora, T.Rydzyk, J.Manjackal. Jest to jednak nie podyktowane jakimkolwiek porządkiem prawnym, racjonalnym spojrzeniem na rzeczywistość, doświadczeniem dekad modernizmu zachodnio-europejskiego czy zasadami państwa prawa. Wpływ na mentalność, odbiór rzeczywistości i interpretacja zjawisk zachodzących w dzisiejszym świecie przez takich „charyzmatyków” – przy jak widać rosnącym zapotrzebowaniu w Polsce na tego typu mitingi, na tego typu doznania, na tego typu doświadczenie –  będzie się moim zdaniem wzmagał, co dodatkowo pogłębiać będzie rozdźwięk między świadomością tak wewnątrz polskiego społeczeństwa (już mówi się o dwóch narodach znad Wisły i Odry) jak i w konfrontacji Polaków pozostających w objęciach owych kuglarzy zmysłów i uczuć z nowoczesną, modernistyczną i zlaicyzowaną Europą.

Sądzę, że antidotum na owo zagrożenie, na ten zmasowany atak irracjonalizmu i religianctwa, na zagrożenia dla zbiorowej świadomości społeczeństwa leży tylko w konsekwentnej, świeckiej i obiektywnej edukacji dzieci i młodzieży, a także w permanentnym poszerzaniu przestrzeni medialnej dla myślenia nie-religijnego. Tym samym tworzy się możliwości prowadzenia multi-światopoglądowego dialogu publicznego, celem m.in.  prezentowania myśli racjonalnej, realistycznej, ateistycznej i sceptyczno-agnostycznej. To długi marsz, a efekt niepewny i kiepsko (na dziś) widoczny. Ale innej drogi w demokratycznym państwie prawa nie ma.

Jeden z głównych bohaterów słynnej powieści Umberto Eco Imię róży franciszkanin (i były inkwizytor) Wilhelm z Baskerville mówi do swego podopiecznego Adso z Melku w kontekście stosunku do życia i ludzi jaki preferują zazwyczaj fanatycy, jednostki o umysłowości fundamentalistycznej, obsesjonaci religijni, purytańsko usposobieni mistycy w oparciu o swoje uniesienia czy wizje: „….Lękaj się Adso proroków i tych, którzy gotowi są umrzeć  za prawdę gdyż zwykle pociągają za sobą na śmierć licznych, często przed sobą, często zamiast siebie”.  Ich prawda, ich przekonania, ich światopogląd stają się aksjomatem i niepodważalnym tabu. Uświeconym rytuałem, ceremoniałem, komunią – doczesną i intelektualną. Przywoływany już Jan Kurowicki uważa, iż umiejętność  i wiedza na temat uwolnienia się od tych namiętności oraz prawd to z jednej strony metoda na obalanie kolejnego tabu, a z drugiej – do desakralizacji rzeczywistości, jej odczarowania, co z kolei prowadzi do konkluzji, iż owe rytuały, owe prawdy są w zasadzie szkodliwe dla egzystencji, dla swobody myślenia, intelektu człowieka wolnego. A w dalszej kolejności obnaża się je, dokonując dekonstrukcji, prezentując jako coś skarlałego, nierzeczywistego, wreszcie  – śmiesznego.

Śmiech, żart, happening są  formą jednocześnie ataku i samoobrony, w systemie, w sytuacjach opresji administracyjno-jurydycznej i ze strony wspólnoty (gdy mentalność zbiorowości jest tak silnie poddana indoktrynacji religijno-bigoteryjnemu  sposobowi opisu rzeczywistości, że samo zaprezentowanie innej wizji świata naraża występującego z takim stanowiskiem na różne szykany czy ostracyzm).

Na kanwie skandalu wokoło spektaklu Golgota Picnic warto zwrócić uwagę na teatralną i medialno-happeningową w sumie reakcję polskiego mainstreamu: środowiska teatralne, gremia uważające się za liberalne a związane ze sztuką, dziennikarstwem, publicystyką, mediami itd. wydały z siebie coś na kształt ataku w stylu Don Kichota  na symboliczne wiatraki. Maksimum formy, minimum treści.

Te czytania fragmentów Golgoty, załamywanie rąk nad opresją rosnących w siłę gremiów religiantów to typowe jaja: jaja wg młodzieżowej terminologii. Przykład  esencji polskiego „słomianego zapału”. Proweniencji made in inteligencja znad Wisły …… Czyli z wielkiej chmury mały deszcz.

Nie przewaliła się przez nasz kraj w związku z owym skandalem żadna pogłębiona dysputa intelektualna nad granicami wolności: czy one w ogóle istnieją w sztuce, w kulturze, w języku, w społecznym przekazie – a jeżeli istnieją to dlaczego, czym się je motywuje, dlaczego człowiek mówiący i wielbiący wolność jest jednocześnie cenzorem tych idei, tych pomysłów, tych wizji które mu się nie podobają (z różnych względów, z którymi mu nie po drodze intelektualnej itd.). Zamiast przeprowadzić dogłębną analizę zasadniczych przyczyn tego skandalu, publicznie dokonać egzegezy tekstu i zastanowić się co takiego w nim jest obrazoburczego dla owych religiantów, w jakim momencie sztuki uniwersalne sacrum (albo to co może za nie być uznane) zostaje dotkliwie zaatakowane i sprofanowane – w formie artystycznej, literackiej, teatralnej prezentacji –  nadwiślański mainstream wydał jedynie cieniutki pisk, w postaci deklamowania czy odczytywania tekstu Golgoty. Jedynie Ewa Wójciak próbuje podejmować jakieś kontrakcje ……

Bo w Polsce po ogniu oburzenia, płomieniach afektu, żarze protestu wszystko musi powrócić do bezruchu, do skarlenia, do pochylenia głowy i przyjęcia pozycji „na kolanach”. To jest też nasze przywiązanie do tradycji, nasz konserwatyzm wszczepiony i zadekretowany przez taką a nie inną obecność nauki Kościoła katolickiego w polskiej przestrzeni publicznej (najszerzej pojmowanej). Tu niestandardowych zachowań, inności, prowokacji (choćby artystycznej) się nigdy nie tolerowało i nie było na nią powszechnej zgody (czy choćby zrozumienia). To jest też wymiar stosowanego przeze mnie pojęcia bashoboryzacji polskiego umysłu.

Dziś mamy do czynienia – może w innym wymiarze, może w innym entourage, może w innej skali – z podobną (jak z kazusem Golgoty Picnic) sytuacją zawierającą się z dwóch słowach: Darski (Nergal) i Behemot.

To jest właśnie istota i zasadnicze źródło tzw. dyktatury ciemniaków  –  szlagwort Kisiela o „dyktaturze ciemniaków” (jaki wyraziłOn po niesławnych wydarzeniach AD marzec 1968) – który mimo upływu lat po raz kolejny ukazuje swoją uniwersalność i immanentność  oceny wobec praktyki polskiego życia publicznego. Bez względu na ustrój.

Jak zauważył jeszcze w latach międzywojennych proroczo Witkacy „Urodzić się garbatym Polakiem to wielki pech. Ale urodzić się do tego jeszcze artystą w Polsce to już pech największy”. Bo autentyczny artysta, nie rzemieślnik, nie chałturnik, nie „na kolanach” jest z gruntu rzeczy podejrzany. Bo artysta to w Polsce człowiek niestandardowy, nie zapleśniały intelektualnie bigot, nie konserwatywno-tradycjonalistyczny dewot i wielbiciel cnót sarmackich, nie zapatrzony w przeszłość prawdziwy-Polak-katolik, nonkonformista i heretyk, po prostu – człowiek (bez dodatkowych ozdobników, określeń czy stygmatów). Trochę clown, trochę prestidigitator, trochę kuglarz, na pewno prowokator i sybaryta intelektualny. To ktośkto  za Norwidem musi „kalać gniazdo” narodowo-patriotycznej swojskości, przaśności i konserwatywnego grajdołka. Bo cechy tego społeczeństwa wychodzą na tle przypadku Bashobory jaskrawo i czytelnie: jak mówi reżyser Władysław Pasikowski charakteryzując naród polski (choć w opisywanym przypadku nie wszystkie określenia Pasikowskiego tu są akurat adekwatne)główne elementy owego charakteru to: „Ksenofobia, antysemityzm, pijaństwo, lenistwo intelektualne, chamstwo, brud, tandeta, głupota polityczna, analfabetyzm, rusofobia…….”.

 

 

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

osiemnaście − dziesięć =