Bóg a nowoczesność (część XIX): religianctwo i cenzura

W sobotę 21.11.2015 okolice Teatru Polskiego we Wrocławiu, od późnego popołudnia, były świadkami kolejnego ataku agresywnego i nietolerancyjnego, a przede wszystkim – kołtuńskiego, religianctwa na wolność przekazu, wolność ekspresji artystycznej i wolność wyboru widza (nota bene – odbiór sztuki za którą on indywidualnie zapłacił). Chodzi o skandalizującą noblistkę austriacką Elfride Jelinek i wystawienie przez teatr kierowany przez Krzysztofa Mieszkowskiego, aktualnie już posła na Sejm RP, jej sztuki pt. „Śmierć i dziewczyna” (w reżyserii Eweliny Marciniak) . Mówi ona jak najsprawniej zadać człowiekowi torturę i z jaką kulturą można to uczynić (tak aby to trafiło do jednostki i najbardziej bolało). By go najskuteczniej uderzyć. To jeden z dylematów sztuki od dawien dawna: relacja kata i ofiary.

Kult religijny nigdy nie pozbędzie się
przyrodzonej skłonności do degradowania świeckich
wartości życia, do uznania ich za względne
i pochodne, jeśli wręcz nie wrogie,
prawdziwemu powołaniu człowieka.

Leszek KOŁAKOWSKI

Głównie w proteście chodziło, iż jest to przedstawienie skandalizujące i niemoralne (chodzi o scenę aktu seksualnego odgrywanego publicznie przez aktorów pornobiznesu – sprowadzonych w tym celu z Czech – na scenie teatru). Jednak nie o tym chcę pisać. Nie na ten – chyba najmniej ważny aspekt całego zamieszania – element zwracam uwagę w kontekście sytuacji pod Teatrem Polskim we Wrocławiu. Po raz kolejny przy tego typu zajściach – bo takie miały miejsce – stawiane jest pytanie o granice sztuki, opinie o moralności oraz uniwersalność tzw. wartości przypisywanych człowiekowi (czyli – o ewolucję wszystkiego co nas otacza). Czyli o nowoczesność – czym ona jest, jakie ma barwy i co sobą winna nieść (i co niesie).
Na początku wyrażę opinię, jaką przedstawiłem jednej ze stacji telewizji związanej z protestującymi (stacji TV i radiowych było bardzo dużo, filmowano całe zajście, robiono wywiady i czyniono notatki): sztuka jest m.in. po to aby łamać kolejne tabu, aby pokazywać to co jest istotne dla człowieka, czym on żyje, co go porusza i „kręci” (często w formie zawoalowanej, ukrytej, zakamuflowanej właśnie przez mentalne bariery przeważnie religijnej proweniencji, przez moralność, przez konserwatywne przywiązanie do tego co przekazały nam poprzednie pokolenia, rodzice, szkoła, kościoły itd.). Żeby zmusić nas do nieszablonowego, niestandardowego myślenia.
Żądania zdjęcia sztuki z desek teatru są w zasadzie wprowadzenia na powrót cenzury prewencyjnej. Czyli ul. Mysia żyje i ma się dobrze. Tym razem tkwi ona w głowach ludzi mieniących się obrońcami publicznej moralności. Tak było przy filmie „Ostatnie kuszenie Chrystusa”, przy „I bóg stworzył kobietę”, „Matce Joannie od aniołów” (tu sam Prymas Stefan Wyszyński napisał osobisty list do Władysława Gomułki o wycofanie tego obrazu z kin – film Kawalerowicza był pokazywany potem jedynie w DKF-ach). Różne kraje, różne środowiska, różne kultury, a przede wszystkim – różne czasy. Ale źródła i mechanizmy owych protestów – te same. Najjaskrawszym przykładem takiej mentalności, takiego podejścia do problemów kontrowersji na linii sztuka – moralność (za którą stoi zawsze religia ex cathedra lub w sposób zawoalowany) jest zburzenie pomników Buddy w afgańskim Bamian przez talibów lub spalenie wczesnośredniowiecznych manuskryptów po zdobyciu starożytnego miasta Timbuktu (Mali) przez terrorystów z miejscowego odłamu al-Kaidy. Wszędzie jest ten sam argument – obraza obowiązującej moralności i tradycji wyznawanej przez tych samorodnych cenzorów.
Warto jeszcze przypomnieć w tym miejscu jakie zgorszenie siał onegdaj banan Andy Warhola i jakie wywoływał skojarzenia (i jak dziś jest on traktowany), jak reagowano na teksty oraz oprawę koncertów Rolling Stones (a dziś to klasyka scen i fonografii światowej) czy w minionej dekadzie – scenografia podczas krakowskiego koncertu black-metalowej grupy norweskiej Gorgoroth.
Środowiska patriotyczno-narodowo-katolickie jakie zorganizowały ów protest – vis a vis teatru na chodniku stało około 100 – 150 osób z flagami narodowymi, banerem „Krucjata różańcowa za ojczyznę”, samochód dostawczy służący za trybunę z napisem „Bóg – Honor – Ojczyzna” – odmawiały różaniec, śpiewały pieśni religijne i recytowały fragmenty nabożnych tekstów. Blokady wejść do budynku (uniemożliwiając tym samym widzom przekroczenie progów Teatru Polskiego) dokonywali młodzi, ogoleni najczęściej na łyso reprezentanci kiboli miejscowej drużyny piłkarskiej, znani ze swoich chuligańskich, rasistowskich i nie mających w związku z tym jakichkolwiek odniesień do ogólnie przyjętych zasad współżycia społecznego. O moralności nie wspominając. Interwencja zwartego oddziału Policji rozerwała w końcu ową blokadę, a dane personalne uczestników blokady trafiły do policyjnych notatników.
To kuriozalna i groteskowa koniec końcem sytuacja gdy o moralności społeczeństwa, dobrych obyczajach i zgodności z tym co uważa się za tradycję narodową chcą (i mają zamiary) decydować pospolici chuligani i „zadymiarze”. Zresztą jednym z play-makerów całego protestu, owiniętym w biało-czerwony szalik, był jegomość w którym wiele osób rozpoznało tego, który kilka dni temu na wrocławskim Rynku spalił publicznie podczas demonstracji kukłę symbolizującą Żyda. Wśród protestujących widniały także flagi oraz baner Ruchu KORWIN.
Scena (ponoć) pornograficzna – jaka jest udziałem tej sztuki i jaką odgrywają na scenie wspomniani aktorzy porno-biznesu z Czech – jest najmniej ważna w całym tym ambarasie. Nikt z protestujących nie wiedział czy ów akt kopulacji jest elementem prowokacji i „samym w sobie i dla siebie” (jak to ma miejsce In situ w produkcjach nazywanych pornografią) czy jest on jedynie dopełnieniem kontekstu sztuki, pełniąc tym samym jako określony środek wyrazu (przedstawiającym realia naszego życia) rolę wzmacniającą. Nikt z nich nie zna twórczości Jelinek, nikt nie wie jak akcja w tej sztuce przebiega. Oni wiedzą, że to a priori gorszy, jest niemoralne, niezgodne z polską tradycją (a co z uniwersalnością sztuki, co z ogólnoludzkimi i pluralistycznymi spojrzeniami na kulturę, na tabu, na tzw. wartości ?). Oni wiedzą lepiej niż inaczej myślący, których może i trapią obiekcje w tym względzie, może i mają zastrzeżenia, ale kierują się przede wszystkim wolnością wyboru widza i odbioru przez niego osobiście konkretnych kontekstów przedstawienia.
Pojęcie pornografii jest zresztą niesłychanie pojemnym, trudnym do jednoznacznego określenia pojęciem. Z płaszczyzny estetycznej jest to niesłychanie subiektywne. Bo gdy dla jednych mini-spódniczka jest już pół-pornografią zachęcającą do seksu , dla innego to normalność. Nie tak dawno jeszcze – 100 – 120 lat temu – odsłonięta kobieca kostka czy łydka były uznawane przez tzw. mainstream za obscenę i wyuzdanie. Panta rhei – jak rzekł Heraklit z Efezu 500 lat przed Jezusem z Nazaretu.
Narzeka się publicznie – i czynią to właśnie owe religiancko-narodowo-patriotyczne (jak się zwą) środowiska – na deprecjację polskiej flagi, wartości narodowych i tradycji. Ale do tego przyczyniają się m.in. nagminne nadużywanie tych elementów polskiej tożsamości przede wszystkim do tego typu hucp. Hucp związanych wyłącznie z wymiarem kościelno-katolickim oraz dla uzasadniania – może i słusznym (nie wiem) – owych protestów. Nie uzyskałem odpowiedzi na te dylematy.
Jedna z młodziutkich reporterek, jak się okazało później zwolenniczka cenzury prewencyjnej i odcięcia ludzi od tego co nie moralne i nie zgodne z nauką Kościoła, nagrywająca mnie na dyktafon dla jakiejś stacji radiowej (zapewne) na moje dictum, że w takim razie trzeba zniszczyć świątynie z Khajuharo (Indie) gdyż płaskorzeźby tam widniejące niosą w sobie już nie tyle zgorszenie i niemoralność, co wysoką dawkę perwersji i zoofilii, odpowiedziała: przecież jesteśmy w Polsce, możemy się odciąć …….
Czym się jest wpierw – zapytałem ją więc – człowiekiem czy Polakiem ? Co za tym określeniem, Polak, jakie pojawiło się na określonym etapie rozwoju i historii, się kryje ? Czym owo pojęcie jest dla każdego z nas ? Nie umiała na te dylematy dać sensownej odpowiedzi.
Nota bene musiałem jej wytłumaczyć czym jest Khajuharo i co tam się znajduje. Była potwornie zgorszona dając do zrozumienia, że takie pozostałości barbarzyństwa nie pasujące do chrześcijańskiej nauki należałoby zniszczyć.
Koronnym argumentem szermowanym przez organizatorów protestu były publiczne – w domyśle ich – pieniądze przeznaczane na szerzenie (w tym wypadku) pornografii. Na co z ich strony, porządnych, statecznych, bogobojnych – prawdziwych Polaków – obywateli nie może być zgody. Dziwne, iż takich obiekcji nie mają, ba – wręcz uważają to za wyraz normalności – kiedy pieniądze z podatków ateistów i niewierzących są przeznaczane na funkcjonowanie ich Kościoła. Kościoła katolickiego.
Społeczny klimat w naszym kraju wyraźnie gęstnieje. Ludzie ze wspomnianych środowisk chcą pełnić nie tylko rolę Daniele da Volterra (zwanego pogardliwie „majtkarzem”), który na polecenie papieża Pawła IV zamalowywał w Kaplicy Sykstyńskiej intymne części ciała figur uwiecznionych tam wcześniej przez Michała Anioła. W oczach wielu uczestników sobotniej pikiety (o blokujących wejście do teatru kibolach nie wspominam) widziałem nienawiść, zacietrzewienie, agresję i impregnację na racje Innego, wszystkiego co nie mieści się w ich oglądzie rzeczywistości. To groźny syndrom zważywszy na polityczną atmosferę w kraju.
Myślę, że to wszystko źle wróży na przyszłość dla pluralizmu (najszerzej pojmowanego) i wolności obywatelskich

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

28 Odpowiedź na “Bóg a nowoczesność (część XIX): religianctwo i cenzura”

        1. Filmu w którym żołnierze giną po to by oficer mógł zrobić sobie film używając ich ciał jako stopklatki. Dali to dla mnie taki Beksiński z mózgiem. Beksiński to Dali bez mózgu niestety bo anarchizm to tylko ładne słowo na obojętność i głupotę

          1. Zaklęcia, zaklęcia. A ja bym chciał wiedzieć, na jakiej podstawie piszesz iż Beksa był anarchistą…
            Konkrety, konkrety…

          2. No i się nie dowiedziałem dlaczego Beksa był anarchistą….. hehehehehehe
            Ale Piotr już tak ma, że rzuca określeniami jak ”se widzi”.

          3. Po prostu wypowiadaj się w tematach w których masz jakaś wiedzę, a te na których się nie znasz, to zostaw…

          4. Panie Piotrze, wydaje mi się, że film „Sztuka Latania” nakręcił Bagiński, a nie Beksiński (malarz).

  1. Dla mnie to raczej forma odegrania sie na prawiczkach. Nie wiadomo jak ich ugryzc, to poprzez tzw. sztuke. To nie jest zadna pornografia, bo jak ktos dzis chce porno to jest tysiac innych form prornograficznego zaspokojenia. Piepszenie sie na wizji nie nalezy do sztuki ani pornografii, tylko bardziej do klubow erotycznych. Dla mnie obydwie strony tego konfliktu sa „popiepszone”. Zreszta, tu nie chodzi o sztuke, tylko kto to finansuje. Wg prawiczkow takie sztuki mozna wystawiac, ale bez panstwowych dotacji.
    Dla mnie jest to przejecie akcji z klubow erotycznych pod płaszczykiem sztuki. Od piepszenia sie na zywo sa kluby erotyczne a nie teatry. Jak ktos twierdzi ze piepszenie sie w teatrze to swoboda obywatelska, to jest to jakas paranoja. Jesli tak to własciwie mozna zorganizowac takie sztuki w kosciołach. Skoro sa koncerty organowe to mozna i zrobic koncerty orgiowe, w imie wolnosci obywatelskich i pluralizmu.

  2. Racja. Tutaj chodzi o swobodę artystycznej ekspresji. Czy Jedlinek jest erotomanką, albo czy miała trudne dzieciństwo są kwestiami bez znaczenia. Ocena artystyczna również. Jest swoboda wypowiedzi artystycznej, albo jej nie ma.

    1. Dokładnie. Ocena dzieła sztuki zależy tylko od tego, kto chce je podziwiać lub nie. A nie od cenzury prewencyjnej ministra i milicji obyczajowej konserwatywnych religiantów

  3. Wolność tzw. wyrazu artystycznego to bardziej wartość liberalna niż lewicowa, a już na pewno nie lewacka. Tzw. lewaków sztuka nie obchodzi na ogół. Pełna zgoda z główną tezą rzecz jasna. Dobrze, ze zwróciłeś im uwagę na to, ze ich cele są z kolei finansowane z naszych pieniędzy. Tak to jest w demokracji, ze rząd lub władze lokalne decydują na co wydawać środki z podatków i innych dochodów i tak powinno być – w granicach prawa oczywiście. Gdyby każdy decydował o tym, na co można, a na co nie można wydawać płaconych przez niego podatków, bylibyśmy kolejnym w świecie, a drugim w Europie państwem upadłym. Tymczasem się tylko mocno chwiejemy i nie ma cudów – tak być musi w kraju, w którym oświecenie, i to kulawe, objęło ledwie garstkę szlachty i paru mieszczan, i nie przeorało – jak pisał chyba Siemek – świadomości społecznej.

  4. Dla mnie jest załosne to chowanie sie za „swobodą wypowiedzi artystycznej”. To tylko w Polsce takie chowanie sie, bo gdzie indziej decydują obyczaje, a nie strach przed moherami.
    Np w Japonii pewne zachowania seksualne są na porządku dziennym i nikogo nie razą, a w Polsce panują inne obyczaje. I np. symulowanie ostrego seksu czy gwałtu na zywo (teatr) nie jest na razie akceptowane. Juz lece napisac artystyczną nowele gdzie ksiądz (niekatolicki, zeby nie podpasc o obraze uczuc) gwałci kalekie dziewczeta, i zatrudnie kilku super-gołych aby wyglądało super-naturalnie. Do tego dorzuce grupe gosci w czarnych sukienkach ktora sie artystycznie onanizuje. Czy to jest sztuka? To jest raczej uzywanie „normalnego” teatru do rzeczy ktorych nie akceptujemy oglądac grupowo. Ksiądz sie moze onanizowac, ale jak nikt nie widzi chyba.
    Teza, ze to artyzm jest naciągana, to tylko badanie barier, co dzis mozna pokazac na deskach zwykłego teatru zamiast na deskach klubu porno.

  5. Jeśli jakiejś sceny nie chcieli zagrać zawodowi aktorzy, tylko musieli to zrobić pornograjkowie (i to z Czech) to znaczy, że nie ma ta scena nic wspólnego ze sztuką. Zapewne można ją było pokazać inaczej.
    Teatr Polski we Wrocławiu nie obawiał się nigdy nagości aktorów i aktorek – jeszcze z lat 80-tych pamiętam inscenizacje „Transatlantyka” z takimi scenami. Ale grali je prawdziwi aktorzy.

  6. PACYFIZM (odwołuje się do niego ikona artykuły) jest głosem sumienia, nie zawsze praktycznie jest nim się kierować, ale warto słyszeć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

fourteen + 7 =