Longin Pastusiak autor poważany i w PRL i w III RP napisał swoją książkę o Chicago w 1997 roku. Chicago leży na południowym brzegu Michigan, u ujścia rzeki Chicago, która łączy je kanałami z Zatoką Meksykańską. Kanał Michigan-Illinois otwarty w 1848 roku dał potężnego rozwojowego kopa. Rolnicze zaplecze dawało nieograniczone możliwości przyboru liczby mieszkańców. W 1834 roku według Harriet Martineau było to najruchliwsze miasto na ziemi (s.6). W 1857 i 1939 roku Chicago Tribune nazwała miasto stolicą zbrodni. Hermann Alexander Keyserling: „Chicago jest przerażające, całe życie jest w nim podporządkowane maszynie”, Kipling był zachwycony wszystkim prócz manier. W XVII wieku rejon kontrolowali Francuzi, w 1795 roku gen Wayne zmusił Indian do oddania go USA (s. 15). W 1804 roku John Kinzie przybył do Ch i zaczął handel z Indianami. W tym czasie droga do Detroit zajmowała dwa tygodnie.
W 1812 roku Kinzie i Jean La Lime bili się na noże o handel (s. 20). Drugi został ranny, pierwszy zwiał do Indian (s. 20). Tecumseh atakował osadę w ramach sojuszu z Brytjczykami w 1812 roku. W 1809 roku na terytorium Illinois żyło ok 9.000 osadników i 2 razy tyle Indian. W 1815 USA odzyskały kontrolę. Do 1833 roku Ch nie miało urzędników z wyjątkiem policjantów powiatowych. 1827 – wielki pożar, 1831 – poczta, te lata to kolejne potyczki z Indianami. Manifest Destiny (1845) choć opublikowany w NY, w Chicago miał większy sens. 1833 – status town, kościół, 1834 – zwodzony most. 1833-350 mieszkańców, 1835-3265! (s. 35). 1834 gazeta: „Chicago Democrat”. William Ogden (D) pierwszy burmistrz, ale i tak rządzi oligarchia (s. 41) Whigów. 1857 – 8 tys wsporników pod domy na Lake Street, bagno – najkrótsza droga do Chin (żart z epoki). W 1860 roku burmistrz Wentworth podejmuje księcia Walii Edka (s. 44). Jak się panu siedziało obok przyszłego króla? „To książę siedział obok mnie” (s. 45). 1850 – gazowe lampy, w tym czasie purytanie ograniczają sprzedaż alkoholu (s. 49). Przeciwnicy prohibicji próbowali odbić 200 aresztowanych za chlanie. Strzelanina. 1855 – 80.000 mieszkańców, ale brak kanalizacji. W 1843 roku z 7580 mieszkańców, 2256 nie-Brytyjczycy (np. 816 Niemców i Norwegów). Niemcy przybyli w 1826 roku. Robert Hoeffgen założył w 1846 roku gazetę: „Chicago Volksfreund” (s. 52). Zysk zbyt jednak mały i szybko przestała wychodzić. W1850 roku Niemcy to 17% mieszkańców (głównie reńscy). Ziemi dużo konkurencja mała. Zarówno Wigowie jak Demokraci w 1836 roku oskarżali się o oligarchizację (s. 53). GOP to w dużym stopniu twór Chicagoski z typowym dla Chicago abolicjonizmem. Ksenofobiczny Know Nothing Movement rządzi w połowie XIX wieku miastem, choć polowa to obcy. Niemcy najpierw sprowadzali sobie piwo z Milwaukke, a potem Adolf Mueller zbudował browar lokalny. To głównie dzielni Niemcy walczyli z prohibicjonistami. Ich piwo wyparło whisky jako pierwszy alkohol w mieście. W 1864 roku miasto zaatakowali zbiegli jeńcy konfederaccy (s. 62). Wojna domowa to rozkwit Ch, tu szyto mundury produkowano wagony, żywność, siodła… 1878 roku Sienkiewicz nie lubi NY, lub Chicago (s. 179).
1851 rok i Northwestern University. 1865 – opera. W 1871 roku wielki pożar. John Drake kupił tanio hotel, któremu zagrażała łuna ognia – cena była korzystna (s. 73). 300 ofiar żywiołu. 29 państw dało pomoc charytatywną, w tym Japonia i Chiny! (s. 81). 1873 rok to kryzys, bezrobocie i związkowcy. „Arbeire Zeitung” popierał strajki, Uriah Stephens – nie, ale chciał 8h pracy dziennie (s. 88). Była też prasa liberalna, jak abolicjonistyczny „Spectator” Alberta Parsonsa, urodzonego wMontgomery (Alabama). Pod koniec XIX wieku działał tu Eugene Debs. Geirge Pullman i wagony to też Chicago (s. 99), był też prezydentem YMCA. Strajk w jego zakładach, choć stłumiony, wprowadził więcej dobrej woli w rokowania pracownicze. Oscar Wilde lubił Ch, ale nie podobał mu się brak francuskich papierochów (s. 111). Miasto chwaliło się rzeźnią, Kipling wydziwiał na materializm. W 1890 roku Chicago było II miastem w USA (do 1980s). Wystawa światowa 1881 roku – stolica architektury, w 1905 roku Rotary Club. 1903 pożar The Iroquois Theatre. Miasto podupada, miejsce pisarzy zajmują jazzmani (s. 125). W 1917 roku, wojna z Niemcami i Habsburgami, ale już z Turkami tylko zerwanie stosunków, a z Bułgarią nawet nie to (s. 128), Chicago ma wszystkich Niemców za szpiegów (s. 128). Centrala American Red Cross właśnie w Chicago. Burmistrz William Hale Thompson, izolacjoista, odmawia zaproszenia na party u marszałka Joffre’a, w końcu Chicago to szóste największe miasto niemieckie (s. 129). Thompson zalegalizował hasyna, ale prawdziwa granda to dopiero 1920 rok i prohibicja (s. 131). John Torrio, Dion O’Banion, Hymie Weiss, no i Al. Capone – 200 napadów na dobę (s. 143).
Przy okazji nasz filmik o prohibicji:
1923 burmistrz Dever i nieśmiałe próby kontrataku. Sally Rand jako lady Godiva kontra purytanie. 1933 roku zabójstwo burmistrza Cermaka. Chicago Daily Tribune (900 tys egz.) zwala winę za 1 września 1939 roku na Polskę i prześladowanie Niemców oraz incydenty graniczne (s. 162). America First Comitee i izolacjonizm: „to nie nasza wojna”. Agent niemiecki Wiereck i japoński Ralph Townshend wykorzystywali AFC (s. 165). Generał Wood uważał, że UK da sobie radę z nazi, a Lindbergh, ze odwrotnie, niezależnie co zrobi USA (s. 166). Charles D Dewey uznał, że FDR stosuje metody gestapowskie (s. 172), gdy prezydent zakał zając Montgomery Ward. Polacy to 4% mieszkańców USA w 1944 roku, ale aż 8,5% US Army (s. 196).
1949 program urban renewal. Carter i Clinton stawiają na zaniedbane duże miasta (s. 217).1945 roku i rposperity, złote lata Loop. Suburbia Park Forest 50 km od centrum, to ostatnie podupada (s. 228). Siedziba Greyhound Corp. W 1994 O’Hare to największe lotnisko świat, przed Atlantą, Dallas, Hethrow-Londyn, LA i Frankfurtem (s. 240). Stolica bluesa; Muddy Waters, James Cotton etc. Jazz żyje tu nadal. 60 wyższych uczelni! Miasto najbardziej zakochane w swojej fladze.
1931 rok to narodziny maszyny partyjnej (s. 260). Związki robią co chcą ale mają by lojalne. Maszyna jest Demokratyczna. Republikanie (Anglosasi, Niemcy, Skandynawowie) wolą GOP i są w mniejszości (s. 263). Zajścia 1968 i upadek miasta. Jane Byrne – kobieta-burmistrz. Harold Washington – negro-burmistrz. Richard Daley: niech rząd federalny zatroszczy się o miasta USA choćby tak jak o nowe demokracje w Europie wschodniej (s. 313). Ostre zimy i upalne lata – miasto kontrastów (s. 328). Siedziba McDonald’s jest w Chicago. 11 mln turystów w mieście w 1994 roku (s. 339). 70 konsulatów.
W 1860 roku połowa ludności to obcy, w tym najliczniejsi Niemcy, w 1920 roku Niemców i Polaków nieco ponad 100 tysięcy. W 1970 50 tys Polaków, 33 tys Niemców (s. 379). Prasa niemiecka jak Chicago Arbeitszeitung w 1884 roku, lubiła zawyżać liczbę Niemców. Arogancja Niemców (kluby jak Harugari, Hermann’s Sons) wkurzała innych. W 1855 roku sprowadzenie piwa przez Niemców wywołało zamieszki, w 1873 roku z Irlandczykami, w 1893 z Włchami. 1871 rok i świętowanie zjednoczenia Niemiec, musiało być nieco stonowane, bo wielu wolało Francję (s. 388). Pierwsza fala 1848. 1936 Friends of New Germany-German-America Bund. Dziś Niemcy są zwykle nieco starsi, bardziej GOPowi i bogatsi na tle średniej miasta. Po hiszpańsku mówi w domach 440 tys. osób, po polsku 83 tys, po włosku 17 tys, po niemiecku 16 ty.s (s. 406). Voellig assimiliert. Ciekawe, prawda?
Pierwsze lata na emigracji często wspominaliśmy Pastusiaka, PRL-owskiego amerykanistę. Bo doszło do nas wtedy, że podczas gdy 30 miliionowy naród go słuchał, to w praktyce nasz ekspert miałby problem żeby w USA znaleść zajęcie przy miotle, To, że w 1997 roku jeszcze coś wydał w Polsce pokazuje potransformacyjną strukturę obłędu.
a próbował znaleźć jakąś fuchę w USA? Bo z tego co wiem to nie. Jak na komucha całkiem fajnie pisał/pisze
To miało być takie porównanie, pokazujące pozorną wartość tej pseudowiedzy, nawet jeśli dobrze się to czyta. To właśnie z tego gatunku pochdzą wojowniczy „amerykańscy wszystkowiedze” internetowi. Łagodnieją dopiero kiedy tu przylatują, bo większość trzeba za rączkę prowadzać.
Mieszkałeś tam kiedyś? W Chicago?
Nie. Życie za krótkie, żeby to wszystko obmieszkać. Zresztą jak się już dobrze czujesz w Nowym Jorku i znajdziesz fajne miejsce obok, to Chicago nie jest alternatywą, choć przyznaję, ma swój (kapryśny często) klimat. Pastusiak (z tego, co wiem) nie mieszkał nigdzie poza krajem. I to się daje poznać zaledwie po kilku jego zdaniach.
Jestem ciekaw jak Amerykanie z east coast znają rejon w jezior i midwest
East Coast to my (smile) A tak poważniej to East Coast też jest niejednorodny, zatem pewnie chodzi Ci o Northeast ? Jakoś Nie wybrażam sobie stanu Jawjah jako wzoru poznawczego…
Midwest jest blisko. Porównując do Polski odległość mentalna Warszawa-Kraków, co chyba wiele tłumaczy. Dużo ludzi stamtad przyjeżdża dla pracy i karier tu, prawie każdy stąd tam był wiele razy, niektórzy nawet mieszkają tu a tam pracują (i odwrotnie), słowem niewiele tajemnic, stereotypy w ilościach śladowych. Jeżeli moja odpowiedź chybiona to spytaj dokładniej w detalach.
Chicago jest ważnym ośrodkiem ale przecież są w Stanach miasta bez których wybrzeżanie mogą się obejść Np Wichita. Zastanawiam się czy Np stan Kolorado nie jest bardziej egzotyczny niż Francja…
W US nie ma wielkiego sentymentu do miast (jak słusznie wspominaliście z Jackiem w innym video). Motto naczelne „there is nothing like New York” wszystko w zasadzie tłumaczy. Chyba z tym tematem nie zmieszczę się tutaj, więc może będzie coś więcej. W Europie patrzymy miasto i zaraz myślimy skąd się wzięło, historia etc. W US to jakieś miejsce, biura, traffic, miejsce do pracy i tyle. Może tam nie być prawie życia nocnego (jak Richmond, VA), może być puste po pracy (jak dolny Manhattan – Wall Street), nieważne. Jeśli Wichita czy Kansas City nie ma nic, co je wyróżnia to tylko miejsce do lądowania i pracowania. Powiesz „jutro mam delegacje do Wichita” i będą Ci współczuć (smile). Natomiast podziwia się regiony i przyrodę, która naprawdę jest wspaniała. Widać to zwłaszcza po długim pobycie w Europie. Kawał pięknej ziemi.
Eee tam Krzysztof napisz może coś ciekawego o Chicago. Mieszkałeś tam? Pozdrawiam