Co jest nie tak w stwierdzeniu, że tworzymy podziały, które istnieją tylko po to, by każdy z nas miał powód, by toczyć pianę z ust i pluć sobie na ryj? Cóż, nie mija się z prawdą.
– Katolicy to ciemnogród i banda idiotów, a my jesteśmy światli i postępowi. Naukowi. Jestem tolerancyjny i nie życzę sobie, by w moim towarzystwie drwiono z gejów oraz murzynów. Jako feministka domagam się praw i szacunku dla rzeczy, o które wałczę z tym przeklętym, kołtuńskim, konserwatywnym patriarchatem!
– Żydowskie i chciwe ropuchy kradną nasze pieniądze, sodomici i rozpustnicy na paradach równości to rak na zdrowej tkance cywilizacji. Niech zdechną. Jestem pobożnym chrześcijaninem i nie chcę, by drwiono z moich przekonań. Domagam się estymy i szacunku, Wy tępe lewackie ścierwa! Tfu.
I tak obydwie grupy udzielają sobie dyspensy na epatowanie wartościami, których przestrzegają tylko, gdy jest to na rękę. W świecie hipokryzji i podwójnych standardów przyjemnie jest czasem poudawać kogoś, kto ceni i podkreśla przywiązanie do swych wartości. I jedno i drugie nigdy nie wyzna otwarcie swego zakłamania i niespójności, bo w naszej naturze leży agresja i konfliktowość w połączenia z małpim instynktem stadnym. Zabójcza kombinacja.
Dlatego cenię naukę a w szczególnosci neuronauki które między innymi o tym mówią.
Odróżniałbym jednak tych, którzy mając jakąś tam wizję rzeczywistości gotowi są w jej imię krzywdzić, od tych, którzy reagują na zagrożenie, nawet jeśli sami stają się agresywni. Jest jednak zasadnicza różnica pomiędzy tym, który domaga się pewnych praw posiadanych przez innych, a tym, który próbuje je odbierać lub stawiać się w pozycji uprzywilejowanej, pomiędzy tym, który narzuca swój światopogląd przemocą lub środkami prawnymi a tym, który sie przeciw temu buntuje. Wrzucanie wszystkich do jednego wora to zdecydowanie przesada.
To prawda.
Gdybym był zaangażowanym w debatę publiczną gejem lub feministką (te przykłady miałeś na myśli?) jeśli tylko nie byłbym dość tchórzliwy, czułbym moralny obowiązek, by walczyć o sprawę, która mi służy.
Na użtek tekstu skrajnie rzecz uprościłem.
"Co jest nie tak w stwierdzeniu, że tworzymy podziały, które istnieją tylko po to, by każdy z nas miał powód, by toczyć pianę z ust i pluć sobie na ryj?"
To jest w nim nie tak, że to stwierdzenie jest nieprawdziwe.
Mam nadzieję, że masz rację. Dlaczego tak sądzisz?
To pewnie arcyprotekcjonalność, ale podejrzewam, że tarcia pomiędzy ludźmi wywołuje sam fakt przynależności do konkretnych grup, zgromadzeń, społeczeństw, te stadne i małpie instynkty, a nie jakiś światły, trzeźwy, zdroworozsądkowy dyskurs.
Konfrontujesz sobie sytuację, którą opisało, nie wiem, naTemat, a w kontrze znajduje się Żelazna Logika. Stukasz się w głowie zastanawiając się czy Staruszka, o której piszą, została brutalnie obrabowana, czy też sprowokowała na ulicy wrogą i histeryczną krucjatę w imię Rydzyka.
Nie mówiąc o uwarunkowaniach społecznych, bo sam skonfrotowany z grupą dokrorantów politologii albo – co gorsze, bo bardziej banalne – dwójką rosłych to, cóż, osiłków szybko wiedziałbym, kiedy zmienić zdanie (oraz na jakie), by zacumować ego blisko przystani i nie wypływać z nim w rejs. xD Czasami wybieram nihilizm niż bycie zwodzonym przez zmysły, uprzedzenia, dezinformacje i w końcu instynkt samozachowawczy 🙂