Mój kolega redaktor Piotr Napierała wywołał mnie do tablicy swoim artykułem zatytułowanym „Dlaczego nie lubię Zjednoczonej Lewicy”. Jako, że od dawna nawołuję Polaków i Polki do politycznej aktywności, aby nie być gołosłownym przyjąłem propozycję bycia wpisanym jako kandydat Zjednoczonej Lewicy. Ta polityczna aktywność Polaków i Polek, której brakuje, jest czymś niezmiernie istotnym. Moim zdaniem to jeden z największych problemów naszego społeczeństwa, który łatwo wytłumaczyć tym, że od czasów rozbiorów dominowały u nas narzucone rządy i narzuceni nam politycy. Okresy, gdy Polska miała własne rządy, wciąż stanowią mniejszość na przestrzeni ostatnich 200 lat, kiedy de facto wykuwała się nowoczesna europejska idea państwowości, demokracji, wyborów i polityki. Oczywiście nie jestem członkiem żadnej partii politycznej. Przynależności do partii nie umiałbym póki co połączyć z działalnością pozarządową i działalnością dziennikarską.
Moja kampania odbywa się pod nieco przekornym hasłem: „Najbardziej centrowy kandydat lewicy”. Jest to hasło przekorne, ale też prawdziwe. Na listach ZL są osoby bardzo racjonalne, ale są też pewnie takie, które są zbyt radykalnie lewicowe. Uważam, że radykalna lewicowość i prawicowość są szkodliwe, dlatego mam nadzieję, że mój skromny udział w kampanii wyborczej pomoże choć trochę socliberałom a zaszkodzi zwolennikom jakiejś nowej czerwonej rewolucji.
[divider] [/divider]
[divider] [/divider]
Wbrew podsycanym wyborczym emocjom uważam, że polityka polska w ostatnich kilku latach była całkiem niezła. Jak wiecie, lubię Ewę Kopacz i mam nadzieję na koalicję PO – ZL – Nowoczesna (lub PSL). PSL mnie trochę rozbraja. Znam bardzo inteligentne i sympatyczne osoby z tej partii, ale w głosowaniach często blokują to, na czym mi naprawdę zależy jako Polakowi i wyborcy. Chodzi głównie o kwestie światopoglądowe i obyczajowe.
Gdybym został posłem chciałbym oczywiście osłabiać wpływy radykalnej prawicowości i lewicowości na nasze życie. Jeszcze bardziej zaś chciałbym stopować radykalny katolicyzm sporej części polskiego kościoła i wpływy radykalnego islamu na Europę. Jeszcze raz wspomnę – uchodźcom należy pomagać, ale z głową, a nie z udawaniem, że radykalny islam jest pożyteczny dla rozwoju Europy. Nie jest, jest setki razy groźniejszy od chrześcijaństwa pod każdą postacią. Moim zdaniem powinniśmy przyjmować na stałe tylko liberalnych muzułmanów, którzy podobnie jak europejscy chrześcijanie uważają, że europejskie prawo jest ważniejsze od ich wierzeń. Innych można ratować przed śmiercią, przed rzeczywistym zagrożeniem, ale nie nadawać obywatelstwa! To co się dzieje obecnie zagraża najbardziej liberalnym muzułmanom żyjącym w Europie od pokoleń. Ich protesty, o podobnej treści jak moje, są silnie widoczne i nie należy ich ignorować.
[divider] [/divider]
[divider] [/divider]
W Zjednoczonej Lewicy lubię to, że ma ona szansę stać się czymś ważnym i potrzebnym na naszej scenie politycznej. To, że wchodzą w jej skład różne ugrupowania i różne indywidualności daje szansę na stworzenie wyważonej linii ideowej, bez popadania w utopijne skrajności, bardzo szkodliwe dla Polski. Oczywiście obecnie niektórzy politycy związani z ZL sypią obietnicami wyborczymi, z których część ma nikły sens, ale to robią wszystkie partie na scenie. Przydałoby się, aby nasi wyborcy byli po prostu bardziej krytyczni wobec smaku kiełbasy wyborczej, tymczasem politycy mają wrażenie, że rozważne analizowanie problemów państwa jest mało atrakcyjne dla przeciętnego Kowalskiego. A przecież walczą o głosy. Walczymy – ja w sumie też chwilowo…
W normalnej demokracji liberalna lewica jest bardzo potrzebna, tak samo jak liberalna prawica. Obecnie krucho z tym. Mamy tylko trochę liberalnego centrum, najbardziej aktywnego w PO. Czyli środek już jest, ale co z brzegami naszej sceny politycznej? PiS to jakiś horror – nie dość, że bazujący na teoriach spiskowych populiści, dążący do władzy kosztem mechanizmów państwa (Smoleńsk, „sfałszowane wybory”), to jeszcze żadna z nich prawica pod względem gospodarki i polityki zagranicznej. Są tylko ultraklerykalni. Warto zatem wspierać liberalne centrum w PO, warto sprzyjać wykluwaniu się liberalnej lewicy w ZL i warto szukać liberalnych prawicowców.
Sprawa jest poważna, bo Unia Europejska, która potencjalnie jest jedynym gwarantem siły i znaczenia Europy, a wraz z nią Polski, przeżywa obecnie potężny kryzys. Nasi politycy wcale nie są tak źli na tle tych, którzy pchają ideę Unii Europejskiej w przepaść. Dlatego tym bardziej potrzeba racjonalnych polityków u sterów Polski. Ja póki co zająłem się czynnie wspieraniem racjonalnych lewicowców, a w publicystyce często wspieram racjonalnych centrowców. W tekstach otwieram się też na głosy racjonalnych prawicowców, szukam ich, osób wolnych od Kaczyńskiego i Korwina, o co w Polsce niełatwo. Proszę Was o pomoc w tym! Polityka może nas irytować, nawet brzydzić, ale ktoś musi rządzić tym krajem, no i jesteśmy też teraz bardzo potrzebni UE. Merkel popełnia moim zdaniem tragiczne błędy, Hollande jest na wylocie, Włochy są w ogóle pozbawione politycznego głosu na własne życzenie (Berlusconi). Zatem ktoś musi! Polska to duży europejski kraj, mający lepszych polityków od wielu innych. Mimo wszystko.
Przywalę teraz małą propaganda polityczną – ja głosuje na Zjednoczoną Lewicę właśnie. Zresztą pisałem już o tyn w lipcu, że to dla mnie jedyny sensowny ruch.
Wiem wiem pamiętam: )
WoW! Nie wiedziałem że szef PSR kandyduje z listy ZL. Jestem zdziwiony. Raczej bym się startu z PO spodziewał. A tu takie miłe zaskoczenie. Może pan doktor by się jeszcze nawrócił?
PSR nie kandyduje z żadnej listy. To są indywidualne decyzje polityczne.
Ja lubię Basię Nowacką i Palikota ale nie lubię SLD
Gdybym został posłem, to bym […] A gdyby babcia miała wąsy…
.
Bez obrazy, ale ja to odczytuję jako takie typowe obiecanki wyborcze z cyklu: „co CHCIELIBYŚMY zrobić (ale i tak pewnie nie zrobimy, bo jest to poza naszym realnym zasięgiem) po dojściu do władzy”.
.
Tak, rozumiem intencję (i nawet wierzę w jej szczerość), ale zwyczajnie mam alergię na takie populistyczne deklaracje (pewnie dlatego, że polska polityka już od lat składa się głównie z nich…) i sam ich widok mnie drażni.
.
Moim zdaniem obietnice wyborcze powinno się składać NIEROZŁĄCZNIE ze sposobami i pomysłami (byle konkretnymi i realnymi) na ich realizację… albo wcale.
.
A może się mylę i inaczej się po prostu nie da? Może polityk (przynajmniej w Polsce) nie jest w stanie zaistnieć, a potem funkcjonować w tej „branży”, bez wciskania ciemnoty i składania pustych obietnic naiwnemu ludowi?
Moim zdaniem się mylisz. Trzeba pisać, co się będzie próbowało zmienić, jeśli się będzie mogło. Nawet wejście do sejmu nie daje oczywiście pewności możliwości działania. Staranne omawianie planów może znużyć czytelnika, niestety. Artykuł miał być krótki i strawny do czytania, ale zawiera sporo dość konkretnych spostrzeżeń, na przykład na temat UE. Więc komentarz taki trochę złośliwy… Może w imię innej strony sceny politycznej, może dla rozrywki, może z powodu takiego, a nie innego charakteru…? Nie ważne, każdy jest jaki jest i używa sieci tak, jak potrafi.
„Trzeba pisać, co się będzie próbowało zmienić, jeśli się będzie mogło”
.
A będzie Pan mógł? Bo ja – jako wyborca – tego nie wiem i mogę jedynie wierzyć na słowo… Słyszę deklaracje, powiedźmy, że nawet w nie wierzę (a konkretniej w to, że składający faktycznie ma intencję ich spełnienia), tylko zupełnie nie widzę szans na ich realizację. Nie wierzę, że jedna osoba – z całym szacunkiem – znikąd (pod względem politycznym), będzie potrafiła cokolwiek zmienić i że znajdzie ku temu odpowiednie środki i metody.
.
Czasem oczywiście jest to możliwe. Czasem trafiają się takie wybitne jednostki, które potrafią dosłownie zrobić coś z niczego i poderwać ludzi do działania. No ale one stanowią raczej wyjątek a nie regułę. Proszę mnie więc – jako wyborcę – przekonać, że Pana słowa mają jakiś pokrycie w rzeczywistości i stanowią coś więcej, niż tylko zapewnienie lub godną pochwały intencję.
.
To trochę tak, jak z obiecywaniem np. likwidacji ZUSu. Niby można, niby brzmi fajnie w uszach przeciętnego Kowalskiego, ale co w zamian? ZUS – czy nam się to podoba czy nie – jest ważną częścią naszego systemu emerytalnego i ubezpieczeniowego. O ile więc faktycznie popieram jego likwidację (lub gruntowną restrukturyzację), zdaję sobie sprawę, że nie można tego zrobić ot tak. Dlatego też każdy polityk, który zaproponuje „rozbiórkę” ZUSu, ale nie zaproponuje jak sensownie wypełnić systemową lukę po nim, będzie w moich oczach zwyczajnym populistą.
.
Zasłanianie się formą „krótkiego artykułu, który nie może znudzić czytelnika”, jest w mojej opinii zupełnie nie na miejscu (zwłaszcza tutaj, na portalu racjonalistów). Tak jak pisałem wcześniej, moim zdaniem pustych deklaracji lepiej nie składać wcale, tak samo, jak lepiej nie pisać pustych artykułów…
.
Proszę także nie traktować ani tego, ani poprzedniego komentarza, jako złośliwości. Jestem Panu życzliwy i przychylny, bo cieszy mnie fakt, że ktoś z „naszych” (ateista, racjonalista, liberał) ma szansę stanąć u steru władzy, nawet jeżeli nie we wszystkim się z Panem zgadzam i nie popieram Zjednoczonej Lewicy jako takiej. Niemniej uważam, że gdzie jak gdzie, ale tutaj nie powinno się robić populistycznej polityki w wydaniu dla „mas”. Długim i merytorycznym artykułem na pewno Pan racjonalistów nie zanudzi, to w końcu nie Onet ;). Natomiast pisanie czegoś takiego jedynie razi.
Niesłusznie Pana razi. Jakbym wszedł do sejmu, dopiero wtedy mógłbym zrobić cokolwiek w tym kontekście. To co robię nie będąc w sejmie jest dobrze widoczne. Na przykład o problemach uchodźców i imigrantów, skrajnej lewicy i skrajnej prawicy napisałem wiele artykułów. Potencjalny wyborca może zobaczyć kim jestem i jeśli nie chce poprzestawać na krótkich informacjach, spokojnie może zapoznać się z analizami z moich artykułów. Wymaga to dużo czasu, zaangażowania i cierpliwości. Jak widać nie za bardzo można na to liczyć. W sejmie można być w bloku rządzącym, albo w opozycji – od tego również zależy możliwość działania, podobnie jak od tego, kto będzie ogólnie w składzie sejmu, jakie frakcje i osoby (przykładowo z PO może wejść w przeważającej części albo skrzydło liberalne, albo skrzydło konserwatywne, w ZL tak samo, z Nowoczesnej mogą wejść osoby nie stawiające tak mocno na gospodarkę jak Petru etc.).
Źle mnie Pan rozumie. Ja nie chcę wiedzieć kim Pan jest, bo to – jak sam Pan pisze – mogę sobie wywnioskować np. na podstawie Pana działalności publicystycznej. Nie interesuje mnie także, co CHCIAŁBY Pan zrobić po wejściu do sejmu. Interesuje mnie tylko to, co realnie MOŻE Pan tam robić, kiedy, jak, z kim, jakimi środkami itd.
.
Gdybym ja miał możliwość dojścia do władzy, to też CHCIAŁBYM:
.
1. Oddzielić całkowicie religię od państwa,
2. Zmniejszyć ilość i uciążliwość danin publicznych,
3. Uprościć prawo (zwłaszcza podatkowe i administracyjne),
4. Zreformować służbę zdrowia i system ubezpieczeń społecznych,
itp.
.
Problem w tym, że NIE WIEM jak, z kim i jakimi środkami miałbym o to walczyć. Nie mam gotowych rozwiązań systemowych, projektów ustaw, realnych pomysłów, ani konkretnych planów… mam tylko zapał i dobre chęci – wystarczy? Moim zdaniem nie.
Dlatego gdyby ktoś zaproponował mi rządzenie (nawet z pominięciem całej tej demokratycznej machiny, po prostu gwarantowany „stołek” od zaraz), to bym zwyczajnie odmówił[1]. Wiem, że to pewnie niepoprawny idealizm i że niewielu myśli tak jak ja. No ale może właśnie dlatego jest jak jest? Może w polityce brakuje takich ideałów? Może za dużo jest ludzi którzy by CHCIELI, a za mało takich, którzy POTRAFIĄ i MOGĄ?
.
Jako, że posądza mnie Pan – sam nie wiem czemu – o złośliwość i nieprzychylność Pana osobie, od razu tłumaczę: Nie, nie uważam, że nie powinien Pan kandydować. Wręcz przeciwnie – jak pisałem wcześniej – sądzę, że ktoś taki jak Pan przydałby się u władzy (racjonalista, ateista, liberał, świeża krew w polityce). Jestem jednak zdania, że powinien Pan – jako racjonalista i intelektualista – mieć odrobinę wyższe standardy w ramach kampanii wyborczej i nie karmić ludzi „tradycyjną” kiełbasą wyborczą, albo przynajmniej nie karmić nią innych racjonalistów, ze swej natury mniej naiwnych, bardziej podejrzliwych i wyczulonych na takie zagrywki.
Doceniam fakt, że nie są to jakieś gruszki na wierzbie, całkowicie nierealne i oderwane od rzeczywistości obiecanki (to już świadczy o jakimś szacunku dla intelektu wyborcy). Niemniej nadal są to obietnice – na ten moment – bez pokrycia.
===
[1] Mógłbym ewentualnie podjąć próbę współtworzenia reformy prawa, bo akurat na to mam kilka pomysłów i – z racji wykształcenia – wiem jak się za to zabrać od strony praktycznej.
1. Zajmuję się tematyką bliskowschodnią i znam się na niej lepiej niż większość kandydatów i kandydatek. Stąd byłbym pomocny w debatach sejmowych o obecnym kryzysie migracyjnym. Moja wiedza orientalistyczna jest dostępna w sieci.
2. Zajmuję się tematyką i działalnością dotyczącą świeckości. Też oferuję tu wiedzę, doświadczenie, kontakty i projekty.
I tak dalej… Piszę o tym, na czym się znam. Moja wiedza i doświadczenie mogą się przydać przy realizacji różnych projektów. Na dzień dzisiejszy nie wiem, kto będzie rządził, a kto będzie w opozycji. Nawet, gdybym się znalazł w sejmie i gdybym się znalazł w bloku rządzącym, niewiadomą jest skład tego bloku i możliwość blokowania jego działań przez na pewno silną w tym wypadku opozycję, wspartą głosem Prezydenta Wszystkich Pisowców.
Anarchia jest jeszcze gorsza! Wtedy każdy jest królem, a tak naprawdę to ten, kto lepiej strzela z kałacha…
Prawdziwa anarchia to brak zorganizowanego społeczeństwa, życie w rozproszeniu, od czasu do czasu spotykają się osobniki płci przeciwnej w celu przedłużenia gatunku.
W naszym życiu anarchia stała się narzędziem walki politycznej, sposobem na osłabienie przeciwnika. Po umocnieniu się nowej władzy anarchiści są niepotrzebni i niszczeni.
„Anarchia jest jeszcze gorsza! Wtedy każdy jest królem, a tak naprawdę to ten, kto lepiej strzela z kałacha…”
Ideowi anarchiści nie walczą miedzy sobą. Jeżeli ktoś chwyta za kałacha, to chce przejąć władzę, innych podburza głosząc hasła anarchiczne, im większy chaos, to jestem silniejszy…
Gdzie tam anarchia! Dyktatura, monarchia, rzady jednej partii. Zeby tylko byla kara smierci, chlosta i zeby nie kusili nierobow spoza Europy! Wiele mi nie trzeba, ale czuje, ze demokracja mi tego nie przyniesie, lewica jest po prostu w Europie zbyt silna!
W dyktaturze można źle skończyć bez powodu, z kaprysu dyktatora…
W „demokracji” ludzie tez zle koncza, np ida do wiezienia za mowe nienawisci, a poza tym lepiej zeby ucierpialo paru niz calu narod sie zdegenerowal. Dla mnie dyktatura to tylko forma przejsciowa, cos co sie przydaje w czasie najwiekszego kryzysu i to nie gospodarczego, ale przede wszystkim w wymiarze moralnym. Monarchia jest najdoskonalsza, ale zachodnia swolocz tego nie kupi, oni wola dupokracje.
Nie znam normalnego człowieka, który widząc i słysząc Ewę Kopacz nie wpada w tzw. wkurw, a już tym bardziej nie ogarniam istnienia takiej osoby z partii, której premierką ma być takie przeciwieństwo „wk…jącej baby” jak p.Basia Nowacka. A tu pierwsze co czytam, to Jacek pisze, że lubi (sic!?) Kopacz. Jacku, co z tobą ?! Te chorobę trzeba leczyć.
Włochy to obecnie matteo renzi już tak bardzo na wylocie nie są a jeśli już to raczej z powodów sytuacji ekonomicznej