Należę do tych melomanów, którzy uważają że największym kompozytorem był Bachaendel. Dwóch geniuszy późnego baroku. Oczywiście ich muzyka jest bardzo różna. Haendel był ekstrawertykiem, jego muzyka jest często prostsza technicznie, bywa jednak trudniejsza wykonawczo, nie znosi bowiem chwiejności i nieśmiałości. Haendel był przede wszystkim kompozytorem oper. Chodziło mu o efekt. Ten efekt podziwiali Beethoven i Haydn a nawet Mozart, który wolał styl Glucka. Mozart porównywał muzykę Haendla do grzmotu, który uderza z niespotykaną siłą. Mawiał, że przy Haendlu wszyscy kompozytorzy są trochę jak zagubione dzieci. Niektórzy kompozytorzy brytyjscy mają do Haendla pretensję o przyćmienie Arne’a czy Boyce’a, inni widzą w nim brytyjskiego magistra musicae i następcę Purcella. Haendel mistrz efektu zwłaszcza wokalnego osiągnął znakomitą równowagę między godziwą rozrywką a wzruszającym pięknem:
Tu Haendel w bardziej lirycznej wersji:
http://www.youtube.com/watch?v=4zb4emUogFQ
Kiedy myślę o Bachu przychodzi mi na myśl nie muzyka wokalna lecz klawiszowa. Bach był introwertykiem. Jego muzyka jest bardziej spójna i konsekwentnie kontrapunktowana. Był on bardziej naukowcem muzycznym jak Rameau niż aranżerem wspanialej muzycznej fety jak Haendel czy Rossini. Bachowskie wolne kawałki inspirowaly niemieckich romantykówz Mendelssohnem na czele. Kiedy myślę o Bachu na myśl przychodzi mi m.in. ten utwór:
U Bacha nawet wokal jest traktowany jak dodatkowy instrument:
http://www.youtube.com/watch?v=0iI1rQ1f8N4
Bach i Haendel przez to że reprezentują jakby inne strony muzyki i myśli muzycznej są bardzo trudni do porównania. W pewien sposób są bowiem komplementarni. Obaj reprezentują włoski barokowy styl commuovente połączony, jak to u Niemców z elementami stylu francuskiego a la Lully-Campra (Vermischter Geschmack). Obaj są optymistycznymi oświeceniowcami mimo swej religijnej żarliwości. Obaj są nowocześni – ich muzyka jest ponadczasowa. Od Haendla da się wywodzić nawet pop a od Bacha jazz. Moim zdaniem późny barok jest osobną rewolucją muzyczną bazująca na pojedynczych impulsach Purcella, Corellego i Lully’ego, a nie kontynuacją tego co wcześniej.
Na koniec przypomnę nasz filmik o fikcyjnym spotkaniu obu geniuszy:
Pozdrawiam muzycznie z Poznania!