Jak można być jednocześnie w Londynie i we Wrocławiu? Nic prostszego. Wystarczy być kompozytorem, najlepiej wybitnym. Józef Haydn wykazywał obie te cechy i dlatego to, co skomponował dla wchodzących w XIX wieku londyńczyków zagrali wrocławianie w XXI wieku.
Wielka Brytania była szczęśliwym miejscem dla twórczości Haydna. To Brytyjczycy swoim uznaniem pomogli zyskać wolność kompozytorowi, który wyrastał jeszcze z epoki feudalizmu, w której kompozytor bywał traktowany jako jeszcze jeden członek służby. Brytyjczykom spodobały się u Haydna umiar, równowaga w prowadzeniu wielowymiarowych symfonii, oraz skłonność do prostoty i poczucia humoru. Był też inny Haydn dla Londynu, idący śladami Haendla, monumentalny i oratoryjny. Nim też zajmowali się wrocławianie, lecz teraz nie o tym, gdyż słucham właśnie po raz któryś z rzędu Symfonii D-dur Londyńskiej „Salomon” nr.104 i Es-dur „Z werblem na kotłach” nr.103 w wykonaniu NFM Filharmonii Wrocławskiej pod batutą Zbigniewa Pilcha. Wielokrotnie słuchanie to u mnie nie tak częsta sprawa, ale ta płyta zdecydowanie na to zasługuje. Mamy tu Haydna lekkiego, błyskotliwego, nastrojowego w sposób jasny, poranny.
Haydna symfonicznego we Wrocławiu można słuchać na wiele sposobów i z różnych źródeł. Prezentuje go, tak jak ostatnio na Wratislavii Cantans, Giovanni Antonini kontynuując swój Haydnowski projekt. Gra go Wrocławska Orkiestra Barokowa, nagrodzona już za nagrania innych kompozytorów z epoki klasycyzmu. Biorąc do recenzji płytę Symfonie Londyńskie spodziewałem się właśnie WOB, a tu tymczasem otrzymałem owoc pracy Wrocławskich Filharmoników. I nie rozczarowałem się. Ta płyta wnosi wiele wdzięku w rozumienie muzyki Haydna, którego muzyka jest ukazana tutaj nie tylko z polotem, ale też z ogromną dbałością o detale i smaczki, które Haydn umieszczał w swoich dziełach, licząc na inteligencję słuchacza.
Tu jeszcze warto wyjaśnić, o co chodzi z owym Salomonem z symfonii. Nie był to biblijny siłacz od zabijania lwów gołymi pięściami, ale impresario i świetny skrzypek, którego zasługą jest tak owocna współpraca Haydna z Brytyjczykami przełomu XVIII i XIX wieku. Rozmach Londynu skłonił austriackiego kompozytora do cyklu najbardziej dojrzałych i nowatorskich symfonii w jego dorobku. Wrocławscy Filharmonicy zabrzmieli wspaniale również dzięki historycznej pasji Zbigniewa Pilcha, który zadał sobie trud analizy możliwości akustycznych sal, gdzie grano te dzieła po raz pierwszy, oraz zastąpił nowoczesne instrumenty dęte ich historycznie poinformowanymi przodkami. Tę samą praktykę stosował niedawne niestety zmarły Harnoncourt, uzyskując w ten sposób doskonałe rezultaty.
Cieszę się, że jest na rynku coraz więcej nagrań Wrocławskich Filharmoników. W czasach PRL wrocławska orkiestra nie była zbyt hołubiona, teraz to się zmienia i polska fonografia zyskuje coraz więcej doskonałych interpretacji symfonicznych ze Stolicy Dolnego Śląska. Jedną z nowszych płyt wrocławian są symfonie Arvo Pärta zrealizowane dla prestiżowego ECM, ale i to, dawniejsze o kilka lat nagranie zasługuje na uwagę.