Ludzi którzy w Polsce piszą o USA podzielił bym na trzy grupy. Pierwsza i największa to ci, którzy w ogóle nie znają USA i utożsamiają je z jakąś ideologią lub popkulturą, tak jakby nie bylo popkultury nieamerykanskiej. Drudzy znają USA, ale piszą tak naprawdę o Polsce i jej pretensjach i kompleksach typu: wizy, sojusz północnoatlantycki itd. Trzecia to ci, co znają USA i mają choć odrobinę zdolności do spojrzenia także z amerykańskiego punktu widzenia. Poza wyjadaczami, którzy byli bardzo długo w Stanach jak Lubowski czy Wałkuski, którzy w sumie są Amerykanami, pozytywnie wyróżnia się Piotr Kraśko, który często broni USA przed kalumniami, choć nie identyfikuje się z Ameryka. Lubię go za tą uczciwość właśnie. Odrębna kwestia to mylenie wolności z samowolką jak to się zdarza nawet bardzo inteligentnym ludziom, np. Andrzejowi Dominiczakowi, który lubi USA ale nie podoba mu się, że nie wolno pić piwa z odkrytą etykietą lub kanapki tu czy tam. To akurat cecha także np. Szwecji. Jak widać, jest to duch prawa i porządku, który raczej wspiera wolność niż jej zagraża.
http://www.youtube.com/watch?v=GNhOzZDQrds
Ja sam, jako liberał i wielbiciel Nowego Jorku, który kiedyś jednak widziałem na własne oczy, i wiem, że z tym miastem nic w Europie nie może się równać, zupełnie nie rozumiem jak można nie lubić USA, kraju zbudowanego na chwałę ludzkiego rodzaju. Co najwyżej pojmuję, że może drażnić na przykład patos amerykańskich filmów, ale na przykład patos rosyjski jest jeszcze trudniejszy do zniesienia i to nie tylko dlatego, że ideały są bardziej liche, bo tradycja to coś przypadkowego a wolność nie. O wolność trzeba walczyć i jej strzec. W USA nie ma tak wiele pseudowartości, które zaciemniają ten obraz. Pisać źle o polityce USA jest ok, jeśli ma się argumenty, ale źle oceniać USA jako kraj i projekt może tylko tyran lub homo sovieticus…
Bardzo dobra klasyfikacja. Co do znajomości tematu w grupie drugiej to bym polemizował, różnie bywa. W każdym razie USA to jeden z większych tematów na którym Polacy (zdecydowana większość) myślą tylko, że się znają. Jak wiadomo z praktyki w zderzeniu z tamtejszą rzeczywistością ich niby-wiedza najczęściej zostaje brutalnie potraktowana, co dla nielicznych jest inspiracją a dla większości dodatkowym źródłem frustracji.
Tak myślą że znają dokladnie
Dobra obserwacja co do samowolki. Od strony prawnej Europa systematycznie spada a Polska ma jeszcze większy problem (jeśli ktoś ma znajomych lub krewnych prawników znających amerykański common law to proszę sprawdzić). Zamiast jednak zająć się tym, co na własnym podwórku aż woła o ratunek „lud” kupuje durne artykuły np. o seksie oralnym na Florydzie z coraz głupszych mediów, nie zdających nawet często sobie sprawy z efektów tej propagandy i w ten sposób daje się systematycznie okradać, oszukiwać i poniewierać. Amerykański system jest daleki od ideału, ale etykietki na butelkach to bzdury w kraju, w którym np. trybunał powołany do obrony konstytucji poniewiera samą konstytucją z powodów politycznych.
Bardzo dobra analiza przedstawiona w ciekawy i elegancki sposób.
Dzięki
Szczególnie nagranie bardzo ciekawe i wiele wyjaśniające jeśli chodzi o wpływ (dzisiejszy i dawniejszy) USA na Europę.
USA jest zbyt dużym krajem i zbyt różnorodnym żeby nie można było wywieść o nim dwu różnych i całkowicie przeciwstawnych opinii. Dlatego też wiele osób fascynuje.
USA prowadzi mnóstwo dziwacznych „policy” i też wzajemnie ze sobą sprzecznych. Purytańska dbałość o przyzwoitość która zakazuje popijania piwa z puszki a jednocześnie oburza się do czerwoności jeśli ktoś sprzeciwia się paradowaniu z bronią w miejscu publicznym. Kiedyś któraś żeńska senator skwitowała to że kiedy wchodzi do budynku senatu to jej torebka z tamponami za każdym razem jest skrupulatnie przeglądana ale nigdy jej koledzy senatorzy którzy mają broń przytroczoną do paska spodni mogą ją wnosić bez najmniejszego problemu.
/Kiedyś któraś żeńska senator skwitowała to że kiedy wchodzi do budynku senatu to jej torebka z tamponami za każdym razem jest skrupulatnie przeglądana ale nigdy jej koledzy senatorzy którzy mają broń przytroczoną do paska spodni mogą ją wnosić bez najmniejszego problemu./ To taki właśnie przykład odbierania sarkazmów jako rzeczowej informacji z daleka. @BENBENEK Nie wiem jakie masz doświadczenia z USA ale o wchodzeniu do budynków administracji publicznej w USA przez ostatnie 20 lat chyba nie wiesz za wiele.
A nie zapytasz jakie mam doświadczenie w noszeniu broni?
Może ja spytam…
Nie, bo wiem że nie masz, przynajmniej w USA.
Nie dokuczajcie sobie wzajem. To jak to jest z tymi kontrolami Krzysztof?
Bramki antymetalowe we wszelakich ważniejszych urzędach są już od dawna (o ile dobrze pamiętam od lat 90′ a po ataku 9/11 jeszcze ich przybyło). Być może południe kultywuje jeszcze swoje tradycje w tej kwestii, wszystkiego nie wiem, to duży kraj, ale to East Coast jest motorem standardów cywilizacji (mam nadzieję że p. Janusz nie ma mi tego zdania za złe) a Senate Chamber to Washington D,C.
Nieporozumienie w kwestii broni postu pana B bierze się stąd, że broń która masz ze sobą i masz pozwolenie jest legalna a wszelkie torby (łącznie z tymi, które niosą również „uzbrojeni” senatorzy podlegają przeszukaniu. Poza tym broń idzie do depozytu. Dlatego takie zestawienie „grzebania w podpaskach” z noszeniem broni ma wydźwięk sarkastyczny ale daje mylny obraz rzeczywistości.
Podejrzewam, że nie masz wielkiego doświadczenia z dostępem do publicznych budynków z paczką podpasek Krzysztofie. Ja też nie. Dlatego cytowałem wypowiedź pani senator, o której też powinieneś słyszeć. Bo sprawa była głośna kilka lat temu. No i wg niej strażnicy na capitolu zatrzymywali podpaski i tampony a senatorowie z bronią do budynku wchodzili i w depozycie jej nie zostawiali.
Masz duże doświadczenie z bycia Polakiem w USA, Krzysztofie. I to widać. /s
I po co te złośliwości??
>/Masz duże doświadczenie z bycia Polakiem w USA, Krzysztofie. I to widać/. I tak się na ogół kończą dyskusje z ekspertami internetowymi. Zgryźliwości, frustracje, bezpodstawne oceny, infantylne komentarze. Z tym się nie da rozmawiać.
Nawet jeśli to ja bym się chętnie dowiedział jak jest z tymi kontrolami a benbenek nie jest taki zły może miał ciężki dzień .
Moja wypowiedź jest przytoczeniem faktu znanego mi z mediów a o prawdziwości którego można się przekonać samemu używając np google. Więc nie rozumiem skąd Krzysztof domniemał, że to na podstawie „własnego doświadczenia” skoro było to jasne od początku kto to mówi. Polemika o przytoczonych faktach nie powinna mieć więc miejsca ze mną a z osobą cytowaną. Proszę jeszcze raz przeczytać moją oryginalną wypowiedź i jeśli doszukacie się tam jakiejkolwiek złośliwości w stosunku do kogokolwiek a szczególnie Krzysztofa to za to bez warunkowo jestem gotowy przeprosić. Jeśli jednak tego tam nie znajdziecie to nie domagajcie się ode mnie deklaracji winy za coś czego tam nie ma.
A jednocześnie to Krzysztof nie dalej jak w tym wątku tak bardzo narzeka na jakość komunikacji Polaków i ich zajadłość i ignorancję.
Pewnie nie, ale mam sporo obowiązków i nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie złośliwości. Co do meritum: 1. To że było o tym głośno w Polsce nie znaczy że wszyscy w USA o tym wiedzą. Polskie media uwielbiają nagłaśniać wszelkie najmniejsze usterki i wady jakie tylko o USA się pojawią. 2. W budynkach administracji publicznych w Tri-State area są bramki od dawna, jak pisałem. W budynkach rządowych Washington DC jest dużo ostrzej ale ludzie, jak to ludzie czasem mogą na pewne rzeczy przymykać oko i stąd pewnie wzięła się ta „sensacyjna wiadomość’ Fakt, w Senacie nie bywam ale znając Amerykę mogę się założyć że po takim anonsie wzięto wszystko pod linijkę, o ile ktoś nie poleciał z pracy. Jeżeli uznamy to za sensowne to mogę się skontaktować z Senatem lub zadzwonić do nich w imieniu Racjonalisty z prośbą o komentarz ? A może lepiej zrobi to Pan BENBENEK żeby nie zostać posądzonym o stronniczość ? 3. Nie lubię wyciągać swojego życia publicznie, ale skoro o tym mówimy – należę do tego nielicznego promila imigrantów z Polski który z Polakami w USA pracował zaledwie parę tygodni i już nigdy potem. 3. Prowadziłem w USA trzy firmy, obecna jest korporacją o skomplikowanych licencjach finansowych więc czy chcę nie chcę musiałem przez te lata pobywać i w sądach i w IRS i najprzeróżniejszych organizacjach, miejscach, agencjach, biurach etc. Jeżeli dodać do tego ponad 10 lat pracy w NYC w części powiązanej z obsługą firm nowojorskich i mogąc nawet wyrecytować z pamięci conajmniej kilkadziesiąt adresów, miejsc, biur etc. w których musiałem być to ten komentarz jest po prostu płytki. Może p. BENBENEK opowie trochę o swoich doświadczeniach z USA to być może łatwiej będzie nam się porozumieć. Nie wierzę jednak że mieszka tam długo i że się zasymilował. Choćby dlatego że takie „podsumowania” czyjegoś doświadczenia życiowego są (no może poza Greenpointem którego nie znam) są w USA szczytem chamstwa.
Spokojnie Krzysztofie nie denerwuj się. Może fajnie byłoby jakbyś tam zadzwonił ale może z USA a nie z warszawy ze względu na rachunki. Jeśli chcemy polepszyć stan wiedzy o usa na pewno nie zaszkodzi.
Marzy mi się sytuacja, w której rozwiniemy się na tyle, aby prosić amerykański senat o komentarze, bo to ważny cel – walka z europejską amerykanofobią. Na razie musimy się jeszcze porozwijać, aby być „live” i nie tylko w Polsce (choć mamy też materiały, wywiady i reportaże z Niemiec, Grecji etc. – ale nie jest to jeszcze pełna swoboda lokacji).
> /Moja wypowiedź jest przytoczeniem faktu znanego mi z mediów a o prawdziwości którego można się przekonać samemu używając np google./ Wiem. W USA mówi się na to „Google University” i jak zapewne się Pan domyśla nie ze względu na szacunek dla tego źródła.
„Straw man argument” Krzysztofie. Jeśli źródło informacji czasem się myli lub zniekształca informację to nie znaczy że wszystkie informacje pochodzące z niego są zawsze złe i nieprawdziwe. Poza tym informowały o tym media amerykańskie a o polskich nic nie wiem. Masz oczywiście prawo o tym nie wiedzieć ale nie musisz się od razu zżymać i zarzucać mi złej woli lub wręcz kłamstwa i ignorancji w ich cytowaniu. Jeśli się mylę co do faktów w tej konkretnej sprawie to chętnie się dowiem od ciebie jak jest naprawdę. Nie widzę jednak związku „własnego doświadczenia” z tą konkretną sprawą. Skoro już ustaliliśmy że USA są ogromnie zróżnicowanym krajem i wszelkie doświadczenie własne nie uprawnia do rozciągania osądów na cały kraj. Tak samo pewnie znajdzie się niejedna osoba która powie, że w USA piła piwo z butelki w miejscu publicznym i dlatego „ma doświadczenie” że ta cała legenda o piciu z papierowej torby to mit. Mnie jedynie chodziło o zderzenie faktu zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego jaki uprawnia delegalizację picia alkoholu publicznie z jednoczesnym przyzwoleniem społecznym dla broni też w miejscach publicznych. Myślałem że to jest jasne i nie sądziłem że trzeba będzie się z tego tłumaczyć dowodząc własnego doświadczenia czy to z picia alkoholu w miejscach publicznych, noszenia broni czy używania podpasek. To argumenty z grupy „ad hominem”
@BENBENEK Jasne. Jeszcze raz ponawiam propozycję bo uważam, że wniosłoby to nową jakość do dyskusji internetowych. Proponuję wyjaśnić całość u źródła – nie ma Pan nic przeciwko temu, żeby skontaktować się bezpośrednio z senatem USA telefonicznie w tej sprawie ? Wiem z praktyki że to najszybsza i najbardziej wiarygodna forma.
Ale po co? Jakiś wywód przyczynowo skutkowy by się przydał. Zadziwiająco wiele wysiłku wkładasz w próby zdyskredytowania mnie zupełnie pomijając treść mojego oryginalnego postu i przytoczonej relacji. Zamiast odnoszenia się wprost do faktów i argumentów w celu uzasadnienia swojego stanowiska, którego do tej pory jasno nie przedstawiłeś. To dziwaczny sposób dyskutowania jak dla mnie. Jaki masz w tym cel?
@Jacek. Nie wydaje mi się żeby to był problem już teraz. To nie jest jakiś nadęty urząd w którym się zdziwią że dzwonisz. Tam jest zawsze jakaś reprezentacja która zajmuje się informowaniem. Co więcej robią to profesjonalnie i tak,żebyś miał odczucie że się cieszą że dzwonisz. Dlatego jeden taki telefon działa lepiej niż megabajty internetowych „mądrości” na polskich forach. Robiłem to z moimi podopiecznymi/szkolonymi, zawsze z dobrym skutkiem. Problem polega tutaj na czym innym – najbardziej zaciekli dyskutanci i „znawcy” USA panicznie boją się wykonania takiego telefonu bo jest to mały test na ich wiedzę. I nie chodzi tu nawet o język. To strach przed konfrontacją własnej mitologii z rzeczywistością.
Taki strach jest istotą dogmatyzmu. Z kolei jednym z głównych zadań racjonalizmu jest rozbrajanie wszelkich dogmatów.
Chcę jedynie zauważyć że to dogmatyczna wiara w określoną mitologię nie dopuszcza przypadków które tej mitologii zaprzeczają. Stąd też ten atak na osoby zamiast próba zmierzenia się z przytaczanymi faktami.
Dobry poczatek i rozsadna analiza.
Pisac o Ameryce jest trudno bo jest ona szalenie zroznicowana.Jako Amerykanin polskiego pochodzenia czesto bronie Amerykmi w Europie a Polski w USA.
Bardzo piekna czescia USA jest jeszcze dosc nieznany Zachod. Inni ludzie i troche inna kultura niz NY lub Chicago.Jest tu piekna przyroda i mniejsze zageszczenie miast i ludzi.Lecac malym samolotem z Seattle do San Diego w Kaliforni mozna ujrzec setki kilometrow pustki bez zadnych osiedli.To niemal tak jak w Australii podrozujac na zachod od Sydney i Melbourne.
Ale najwazniejsza roanica miedzy wschodem a zachodem USA to ludzie. Tu jest jeszcze troche kultury Dzikiego Zachodu gdzied ludzie sobie piomagali aby przezyc ciezkie warunki. Na ulicy w Seattle gdzie mieszkam od 1967 roku spotyka sie mnostwo Azjatow.
Moim lekarzem by,l Hindus i Tybetanczy, Dentysta Hinduska a lekarz oczu Chinka.
Wszyscy tu wyksztalceni. Na uniwresytecie dwaj koledzy to Japonczycy ale 2gie pokolenie .Dla Japonczykow drugiego pokolenia jest nawet spdecjalnza nazwa nisei.
Slowo to pochodzi od liczby ni ktora cnaczy dwa.
> /Jako Amerykanin polskiego pochodzenia czesto bronie Ameryki w Europie a Polski w USA./ No to witamy w klubie. Dodam że w Europie zachodniej też mi się to zdarza że nieco bronię USA najczęściej z powodu nieporozumień, ale tam po podaniu sensownych argumentów zawsze do czegoś dochodzimy. Natomiast w Polsce skala zajadłości i ignorancji w temacie jest tak wielka, że często trudno dyskutować. Polacy maja wielki problem z komunikacją, ale to już osobny rozdział.
Kiedy jestem w Warszawie dzwonię tam również dość często, nie ma to naprawdę znaczenia. Co do kosztów – jest skype, viber etc. Wolałbym jednak żeby zrobił to mój oponent w tej dyskusji z wielu względów. Proszę pamiętać że w Polsce przez długie lata prowadziłem trening/szkolenia dla menadżerów korporacyjnych, więc mam w tym swój cel i swoje obserwacje.