„Leniwi, konformistyczni, siedzący tylko przed komputerem, materialistyczni, nieczytający, niezainteresowani niczym oprócz własnych spraw”. Ileż to się słyszało narzekania, ileż zmarszczonych czół i głów kiwających z dezaprobatą nad „okropną współczesną młodzieżą”.
Problem w tym, że każde pokolenie może budzić w nas zdziwienie, lub niechęć, jeżeli tylko będziemy zamykać się w kręgu własnej grupy wiekowej, jeżeli będziemy budować mentalne mury między nami. Oczywiście, że każde pokolenie jest inne, ponieważ dorasta w innych czasach, ponieważ każde pokolenie rodziców przekazuje swoim dzieciom nieco inne doświadczenie życiowe. Oczywiście, że pomiędzy pokoleniami mogą pojawiać się nieporozumienia i zatargi. Mam jednak wrażenie, że ostatnimi czasy całkiem niepotrzebnie różnice zostały zdemonizowane. Może to przez fakt dostępu do technologii, która dla całkiem młodych ludzi ma już charakter normalnego narzędzia zarówno pracy jak i rozrywki, w przeciwieństwie do ich rodziców. Może to za sprawą zmiany obyczajowości, gdyż dla młodych ludzi wiele rzeczy przestało być tabu tak jak jeszcze dla ich rodziców pewne sfery pozostały w strefie niewypowiadanego (jak choćby kwestie seksualności i cielesności). Może… ważne jest, że pomimo tych różnic, nowych aspektów naszej codzienności, wciąż nie różnimy się tak bardzo od siebie. Czasami mam wręcz wrażenie, że przez dostrzeganie innych warunków kulturowych i innych sposobów myślenia nie dostrzega się tego, co wszystkim nam wspólne.
A to, co nam wspólne to potrzeba wolności, samorealizacji, stanowienia o sobie, tak samo jak niepewności jutra, marzenia i oczekiwania. Niezależnie od wieku dążymy do naszych wyśnionych celów, mamy marzenia, potrzebujemy przyjaźni, szacunku, potrzebujemy wiedzieć, że są ludzie dookoła nas, którzy nam sprzyjają, potrzebujemy mieć miejsca oswojone i nasze. Niezależnie od wieku i nastawienia do świata potrzebujemy tak samo spokoju (przynajmniej niekiedy), kolorowych wydarzeń, bezpieczeństwa, chcemy mieć tak samo świadomość, że jutro, ani pojutrze nikt nie będzie nam groził, terroryzował nas czy próbował pozbawić nas wolności tylko dlatego, że inaczej myślimy, czy inaczej się zachowujemy.
W protestach w obronie sądownictwa biorą udział młodzi ludzie. Wczoraj (23.07.17) w Krakowie jak i w wielu innych miastach Polski przemawiali studenci, licealiści, doktoranci. Dla mnie nie jest to dziwne (może dlatego, że znam moich studentów i licealistów, nieraz z nimi rozmawiałam i nie raz poznałam ciekawe osobowości). Wbrew obiegowym opinią współcześni młodzi ludzie mają świadomość społeczną, kulturową niezwykle wyrobioną. Przede wszystkim posiadając o wiele większy dostęp do ludzi z innych kultur przez co mogą mieć wyrobione szersze horyzonty. Używając w sposób naturalny narzędzi technologicznych mają większe możliwości uczestniczenia nie tylko w Polskich ale i zagranicznych debatach, problemach, wydarzeniach. Czując presję mobilności współczesnej kultury łatwiej przychodzi im działanie i inicjowanie zmiany. Kreatywność jest tym, czemu musza podołać na co dzień. Jak w każdym pokoleniu znajdą się i ci o wąskich horyzontach, leniwi czy niczym nie zainteresowani. Jednak gdy tylko chcą się zaangażować współczesna kultura wymaga od nich więcej i więcej im oferuje.
Wczoraj na Rynku w Krakowie przemawiali młodzi. Z pewnością swoich racji, mówili o równości, konieczności przestrzegania konstytucji, o demokracji. Pewnie w ich głowach inna jest wizja przyszłości niż ich rodziców, pewnie nieco inne rozumienie kultury i jej instytucji. Jedno pozostało dla tych młodych ludzi jasne: prawo jest po to, aby zagwarantować każdemu człowiekowi sprawiedliwość, godne życie pomimo różnić w światopoglądach czy sposobach postępowania. Protest przeciwko bezprawnemu procedowaniu w sejmie, wdrażaniu niekonstytucyjnych ustaw, był dla tych młodych polityków i polityczek oczywistym złem. Bez debaty, bez uwzględniania potrzeb wszystkich grup społecznych, bez ochrony mniejszości, nie może być mowy o praworządnej zmianie, czy jakiejkolwiek modyfikacji prawa.
Zaangażowanie młodego pokolenia w politykę, w obywatelski sprzeciw moim zdaniem wniosło jeden znaczący aspekt obecnych protestów: równouprawnienie. Polityczki i politycy, obywatele i obywatelki stali się jednością. Każdy z młodych podkreślał równoprawność płci, co było widać zarówno w sposobie wyrażania się jak i w sposobie formułowania myśli. Każdy i każda z przemawiających wypowiadał/a się ze świadomością współdziałania, współistnienia i współrozumienia świata przez płeć przeciwną. W tych przemowach sprawa kobiet nie miała charakteru ani marginalnego, ani dodanego do ogólnej kwestii, a stanowiła integralną z całością walki o równouprawnienia względem prawa. Młode dziewczyny mówiły tak samo jasno i pewnie jak i młodzi mężczyźni. Nie były już dodatkiem do męskiego świata, nie wdarły się przemocą na scenę jako społeczne kuriozum, lub wyjątek w świecie męskim. One tam były na takich samych prawach jak ich koledzy, one tam były równie ważne, miały tyle samo do powiedzenia, one tam były na miejscu.
I tu wchodzi zmiana pokoleniowa najważniejsza. Obecne małe dziewczynki i nastolatki mają szansę jaką jeszcze moje pokolenie (40+) nie miało – nie tyle walczyć o siebie, co w świecie społecznym być na równi z innymi. Być częścią społeczeństwa jako norma, a nie jako walcząca frakcja.
I tu zaczyna się piękna zmiana. Dlatego młodzi chodźcie do polityki, bądźcie z nami! Równi!
Wczoraj w Warszawie byly dwie demonstracje. W jednej (pod palacem prezydenta) przewazali wzglednie mlodzi dorosli (25-40 na oko), a w drugiej dorosli niekoniecznie mlodzi. Potem w telewizji slyszalem znowu, ze to mlodzi demonstrują. Moim zdaniem jest tak, ze do protestow przylaczyli sie ludzie wzglednie mlodzi i tak naprawde teraz demonstruja ludzie ddorosli po prosu. Jednoczesnie badania pokazuja, ze zamacowi na niezależnośc sądów sprzeciwia sie najbardziej grupa 40-59 – juz nie taka bardzo mloda. A przy okazji, bardzo mnie dziwi, ze media (zwlaszca TVN) wciąż podkreślają i pochwalają rzekomą apolitycznosc tych demonstracji, ze niby ci legendarni mlodzi wręcz nie chca brac udzialu, gdy wystepuja politycy.Nie wiem, czy tak jest, ale nawet gdyby, to raczej niedobrze, bo caly ten potencjal nie nabierze przez to zadnego trwałego, politycznego kształtu, nie przełoży sie na wynik wyborczy, obawiam sie.