W teorii psychologii społecznej istnieją dwie teorie wyjaśniające w sposób precyzyjny nierozumne i irracjonalne (w końcowym efekcie) odrzucenie przez pewien zbiór osób prawd oczywistych i dowiedzionych, skądinąd ugruntowanych w cywilizowanym świecie i takich też ludzi, które są często kompatybilne z ich własną (choć nie dostatecznie uświadomioną) retoryką i emploi. To teoria umysłu zamkniętego (tzw. closed mind) i teoria dysonansu poznawczego (tzw. cognitive dissonance). Wedle tej pierwszej teorii istnieją ludzie mający postawę – przynajmniej w pewnych sprawach – dogmatyczną (choć deklarujący się liberałami i demokratami). W pewnych sprawach – bo nic w życiu nie jest zero-jedynkowe. Kto tak myśli jest a priori dogmatykiem i irracjonalistą. Takich przekonać do czegokolwiek nie można. Bo oni wierzą, nie kierując się chłodnym rozumowaniem, a emocjami, afektami, fumami i fobiami, często narcystycznym zapatrzeniem w lustro swojego EGO. Tu zasadza się istota wierzeń religijnych i ich dogmatów. Niektórzy – np. Milton Rokeach (twórca tej teorii) czy Adam Schaff (filozof) – traktują to jako objaw zaburzenia psychicznego bądź osobowego (wg mnie lepiej jest chyba mówić o jakiejś skazie osobowości). Rzecz nie w tym jednak, lecz w uświadomieniu sobie, że takie sytuacje mają miejsca w życiu częściej niźli nam się wydaje. Z racji ich pospolitości nawet ich bowiem nie zauważamy.
Nieodłącznym rysem konserwatyzmu jest
przekonanie, że społeczeństwo się dzieli na
światłą elitę i masy nad którymi te pierwsze
muszą sprawować kontrolę intelektualną.
prof. Jan SOWA
Przykład: Gdy Galileusz zaprosił swych oponentów (a zarazem kolegów) z obozu arystotelików by oglądnęli eksperyment przemawiający za jego tezą dot. Wszechświata, po prostu odmówili uczestnictwa w eksperymencie. Ich zdaniem byłoby to sprzeczne z ich uwielbieniem wobec tez Mistrza ze Stagiry oraz atencji jaką go darzyli. De facto – to miłość własna, fanatyzm idący zawsze w parze z dogmatyzmem oraz bojaźń wobec nieznanego (które mogłoby obalając ich przekonania i burząc malutkie, subiektywne, „ciepełko” ich świata spowodować zmianę ich przekonań, a tym samym co „by świat na ten temat powiedział” ?) nie pozwoliła im iść do Galileusza zmierzyć się z nieznanym.
Fenomen dysonansu poznawczego jest o wiele bardziej skomplikowany w swym jestestwie. Kiedy człowiek znajduje się w sytuacji, gdy jego poglądy i postawy popadają w sprzeczność, w konflikt z obiektywną rzeczywistością, to ma on do dyspozycji następujące sposoby działania:
– zmienić rewolucyjnie istniejącą rzeczywistość, ale to wymaga nie lada heroiczności, determinacji, posiadania odpowiednich środków, możliwości i chęci działania: nie strojenia min przed lustrem czy pospolitego tchórzostwa
– zmienić swe poglądy i postawy w całości lub w jakimś elemencie, choć to wymaga z kolei odwagi zarówno wobec otoczenia jaki i wobec siebie (mało kogo jest na to stać, zwłaszcza różnego rodzaju fundamentalistów czy fanatyków)
– uzasadnienie własnego zachowania (niekoherentnego do rzeczywistości) poprzez dodawanie nowych elementów tłumaczących takie zachowanie, powodując przez to zbliżenie swego JA do otaczającego świata
To wszystko czyni się po to aby zredukować dysonans poznawczy, który wywołuje przykry stan emocjonalny, motywujący jednostkę do jego usunięcia tym silniej, im silniejszy jest konflikt w którym znalazły się przekonania istniejące z informacjami odbieranymi z zewnątrz. W tym oczywiście stanie partycypują afekty, wybujałe EGO, zaburzenia emocjonalne oraz defekty osobowości (np. ADHD, które stymuluje takie postawy).
Jest jeszcze czwarta droga do osiągnięcia niwelacji owego dysonansu – buddyści powiedzieliby: nirwana, racjonalista mówi raczej o spokoju, życzliwej akceptacji przez nieobecność w świecie, który nas nie rozumie, nie chce, wyśmiewa nas, atakuje. Często czujemy się przez to poniżeni, wyobcowani, samotni. To wycofanie, alienacja, syndrom „ślimaka” z jednoczesną – jak wspomniano – obojętnością i w jakimś sensie akceptacją tego z czym się stykamy. Na zasadzie „Acta est fabula” *.
Dylemat dysonansu poznawczego zamyka się także w aspekcie, iż nie wszytko co niesie nam rzeczywistość jest dla nas możliwe do akceptacji – właśnie z punktu widzenia owego „zamknięcia” umysłu, ignorancji, intelektualnych uchybień, ale także z racji emocjonalnych (nadmierna miłość własnego JA) i narcystycznych felerów w osobowości. Fanatyzm i fundamentalizm z kolei nie pozwalają przekonać się do faktu, że nie ma (i nigdy nie było) jednej Prawdy. Zwłaszcza w sferze polityczno-społeczno-kulturowych przekonań. Tacy ludzie po prostu innej Prawdy, niż ich ugruntowany światopogląd, Weltanschauung (jak mówią Niemcy), niż ich dotychczasowe poglądy po prostu nie przyjmują do wiadomości. Jak owi arystotelicy, interlokutorzy Galileusza.
Jak to wszystko pogodzić z racjonalnością i realizmem, który towarzyszy bezpośrednio temu pojęciu ? No i oczywiście z humanizmem nieodłącznym elementem Oświecenia (matki i ojca racjonalizmu). Przede wszystkim to auto-sceptycyzm. A ponadto – wynikająca stąd – świadomość swoich personalnych uchybień, skaz w osobowości, ułomności w patrzeniu na świat (choćby to, że wszystko jest bardziej subiektywne niż obiektywne bo indywidualne doświadczenie ma tu decydujące znaczenie) winne być immanencją jednostki mieniącej się reprezentantem racjonalizmu i wszystkiego co się z tym wiąże.
Na zakończenie tej krótkiej, filozoficznej rozprawki i refleksji nad naszym bytem, który niesie nam wiele zaskakujących wydarzeń i sytuacji (pobudzających określone przemyślenia na ich temat) pozwolę sobie zacytować wiersz Marii Jasnorzewskiej – Pawlikowskiej pod tytułem „NARCYZ”, który w jakimś sensie egzemplifikuje tematykę tych rozważań:
Nad sadzawką oprawną w modre rozmaryny
klęczałem, zapatrzony w moją twarz młodzieńczą
by się w niej doszukać przyczyny,
czemu mnie nie kochają i za co mnie męczą?
Acta est fabula (łac.) – sztuka odegrana (słowa przypisywane cesarzowi Oktawianowi Augustowi leżącemu na łożu śmierci)
Fajny tekst. Niemcy mówią: Ein Schelm, wer Böses dabei denkt.