O źródłach ciemnogrodu

Eschatologia – w teologii i filozofii to traktat lub dział mówiący o rzeczach ostatecznych, jednoznacznych  (czyli pośmiertnych w życiu człowieka) – uniwersalnych, stałych, niezmiennych. To dogmatyczność rozważań o bycie, życiu i trwaniu osoby ludzkiej.

Eschatologia nie  zaczyna się bynajmniej
na końcu świata – zaczyna  się już teraz,
przewija się w faktach historycznych……

Leonardo Boff

     O atakach Ciemnogrodu w Polsce było (i jest) ostatnio głośno. Zresztą – jaki koń jest każdy widzi. Nasuwa się jednocześnie jednak pytanie – co jest przyczyną, dlaczego tak się dzieje, jakim trendom przypisać takie właśnie tendencje ? To tak jakby Immanuel Kant – jeden z największych filozofów i myślicieli europejskiego (kulturowo-cywilizacyjnego) orbis terrarum – zadał ponownie swe zasadnicze pytanie-dylemat: Co mogę wiedzieć ? Co powinienem czynić ? Czego mogę się spodziewać ? Tego pytania w Polsce na razie nie widać, nie słychać, nawet – nie czuć (w powietrzu – intelektualnym).

     A interlokutorzy, przeciwnicy – ba często zdecydowani wrogowie (choć to winno być w demokracji nieuprawnione pojęcie i podejście do Innego) – społeczeństwa otwartego, modernizmu, postępu chcieliby tak jak wszyscy fundamentaliści, fanatycy, purytanie i ortodoksi swego nieprzyjaciela zniszczyć, wykarczować idee przeciwstawne ich poglądom, zdeptać to co obraża ich wiarę, ich poglądy, ich wizerunek świata.

Niech zginą wszyscy wrogowie Izraela
rabin Haim Drukman

     Cytowany rabin reprezentuje w ortodoksyjnym judaizmie taki właśnie typ świadomości, ale jego przesłanie jest na tyle uniwersalne dla opisu owego sposobu myślenia, dla owego obrazu świata, że mógłby ten passus wygłosić każdy fundamentalista (oczywiście z odpowiednią supozycją zgodną z miejscem, kulturą, czasem, sytuacją polityczną, gospodarczą czy religijną na danym terenie etc.) bez względu na rejon świata, cywilizacyjną proweniencję, wiarę religijną czy polityczne przekonania.

Kiedy więc spotkacie tych którzy nie wierzą – to  uderzcie  ich  mieczem po szyi,
a  kiedy ich całkiem rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta. A potem albo
ich  ułaskawcie, albo żądajcie okupu.

Koran XLVIII, 4 / 15

     Co świadczy o wzroście tendencji umownie zwanych  Ciemnogrodem ? Wszystko. Ot, choćby fakt, że w okresie przedświątecznym w wielu – państwowych przecież – placówkach poczty polskiej kartki świąteczne są jedynie o charakterze religijnym. A przecież Święta Wielkiej Nocy są obchodzone nie tylko przez ludzi religijnie zaangażowanych. To przecież część obyczaju i tradycji już „na-wpół-świeckiego”. A co np. z obywatelami innych wyznań religijnych, dla których skojarzenie krzyża, Jezusa-człowieka, i jego męczeńskiej śmierci są co najmniej nie do przyjęcia (o ateistach czy agnostykach nie wspominając).

     Nie jest to problem błahy w społeczeństwie multi-kulturowym, pluralistycznym, wolnym i demokratycznym, czego dowodem jest przykład niemieckiego orientalisty perskiego pochodzenia Navida Kermaniego, który w 2009 na łamach szacownego Neue Zuericher Zeitungw publikacji religioznawczej odniósł się krytycznie (jako zeuropeizowany Pers, acz wychowany w tradycji muzułmańskiej-szyickiej, współcześnie – agnostyk) do centralnego symbolu wiary chrześcijańskiej: do krzyża. Jego zdaniem  adoracja krzyża oraz męki Jezusa przez chrześcijan jest formą idolatrii i graniczy z pornografią. Powstały na tym tle olbrzymie reperkusje w europejskich krajach niemieckojęzycznych.

     Podstawową przyczyną wzrostu tendencji fundamentalistycznych, obskuranckich, fanatyczno-purytańskich na świecie (i w Polsce), co przekłada się automatycznie na owe ataki Ciemnogrodu na zdobycze nauki, postępu, wolności, wyzwalania się jednostki z okopów magii, zabobonu, nieświadomości, niewolnictwa mentalnego, jest mieszanie porządków: doczesnego i niebiańskiego (o ile zakładamy jego istnienie, o czym jednak świadczą tłumy ludzi w kościołach, cerkwiach, meczetach, synagogach, pagodach czy aśramach). I przypisywanie sobie – to wynika z samej istoty każdej wiary religijnej – wszelkich atrybutów prawdy, dobra, piękna, sprawiedliwości, wzniosłości itd. przez duchowieństwo danej religii (a za nimi czynią to w większości wypadków bezkrytyczni i zniewoleni mentalnie wyznawcy). I fascynacja oraz ukazywanie wierzeń religijnych jako fenomenu i niebywałego zjawiska, clou rozwoju ludzkiej kultury, przez media.

Nie ma dla ciebie lepszego zajęcia niż walka według religijnych zasad
Bhavagad-gita 2.31(tekst 31)

     Źródłem triumfalnego marszu Ciemnogrodu przez współczesny świat jest też m.in. zmęczenie zwykłych ludzi, niewiara w sprawczą moc polityki, alienacja elit rządzących, zanik racjonalnego i wspólnotowego myślenia, komercjalizacja i infantylizacja mediów (ich wpływ na świadomość odbiorców jest obecnie gigantyczny, a kultura obrazkowa i przekaz medialny kształtują nie tylko mody, ale i poglądy czy interpretacje określonych zjawisk – zanika tym samym zdolność samodzielnego czyli też i krytycznego myślenia, podstawa społeczeństwa obywatelskiego i wykształconego). Symbioza religii i jej instytucji ze sprawami publicznymi staje się tym samym jedynym wyjściem dla wielu, szarych, strudzonych (często odrzuconych) ludzi, nie umiejących poradzić sobie z niezrozumiałymi zagrożeniami codziennego życia. Wracają więc stare, przebrzmiałe zdawałoby się, demony.

Oddaje ów problem doskonale prof. Jan Hartman kiedy mówi:
Właśnie z powodu skojarzeń z uciążliwym i hałaśliwym nacjonalizmem religia
zdaje się nowoczesnym społeczeństwom tak samo anachroniczna i zacofana
jak manifestujące swą nacjonalistycznie zabarwioną religijność radykalne ruchy  polityczne.
Jan Hartman                    

     Religia zazwyczaj była i jest przeciwnikiem postępu, modernizmu, tolerancji, zmian, samodzielności myślenia wyznawców, otwartości na Innego (upolityczniona religia jest tym w dwójnasób, gdyż za nią stoją zawsze określone siły polityczne, żerujące utylitarnie na owej, naturalnej symbiozie nacjonalizmu, ksenofobii, wrogości wobec wolności jednostki i jej samodzielnym, racjonalnym wyborom). Przez takie traktowanie wspólnoty religijnej jako opozycji wobec całego społeczeństwa – nie uznawanie pluralizmu –  jednocześnie narzuca się ostrą cezurę podziału całej zbiorowości: lud wybrany przez naszego boga czyli my, jego wyznawcy vs cała reszta: poganie, barbarzyńcy, libertyni, ateiści, po prostu – Inni.         

     Wierzenia religijne połączone z polityczną, bieżącą działalnością i agitacją, wypadają szczególnie mizernie w kontekście moralnych, etycznych, sakralnych i duchowych wartości jakie się im a priori przypisuje. Symbole polityczne, stanowiące zawsze zarzewie konfliktów i zaciekłych sporów (czysto utylitarnych, a często podyktowanych niskimi pobudkami) konserwują to co społeczeństwo obywatelskie, nowoczesne, XXI-wieczne traktuje za Ciemnogród, a religię uważa za sprawę indywidualnego sumienia, światopoglądu, wyboru człowieka i nic jej do sfery publicznej, która winna być zdecydowanie agnostyczną w swym wymiarze. Bo niech ktoś powie, iż wkomponowanie w tzw. Grób Pański wystawiony na Wielkanoc AD’2011 w kościele p/w NMP Wspomożenia Wiernych w Rumi (woj. pomorskie) elementów związanych z katastrofą smoleńską jest wyrazem religijnych, duchowych i „wewnętrznie wyciszających” obserwatora przeżyć. Podtekst – w kontekście tego co siły konserwatywno-nacjonalistyczne w Polsce twierdzą na ten temat (a jak wiadomo zdecydowana część polskiego duchowieństwa katolickiego sprzyja owym środowiskom) – jest jasny i klarowny.

     Proboszcz kościoła NMP Wspomożenia Wiernych z Rumi tak tłumaczy wystrój owej prezentacji:    

Chcieliśmy pokazać, że tragedia smoleńska nie kończy niczego. Pozostała po niej jednak pustka i tylko Jezus Chrystus może tę pustkę zapełnić. Ważne, żeby groby miały wymiar narodowy, mówiły o ważnych wydarzeniach w kontekście społecznym. Najgorzej jest wtedy, gdy grób nie budzi żadnej refleksji.

                                                         ksiądz Kazimierz Chudzicki

      Czy więc chodzi o refleksję dla samej refleksji ? Czy nie jest obojętne jaką refleksję owe symbole budzą ? Czy nie jest owa prezentacja przykładem plemiennego, trybalistycznego punktu widzenia zbiorowości ludzkich na zasadzie: my – oni ?

     Kolejnym elementem sprzyjającym nawrotowi Ciemnogrodu, zarówno do sfery życia publicznego jak i zagarniania przezeń pokładów świadomości społecznej jest nadmierny konsumeryzm (by nie rzec – chciwość) i tempo życia. Prof. Noam Chomsky zauważa, iż przy dzisiejszym przepracowaniu zwykłych, szarych ludzi, wraz ze zwiększającymi się ciągle obowiązkami i zmianami w charakterze pracy (wymogi nowoczesnego biznesu oraz wzrastająca konkurencyjność), pogonią za dobrami materialnymi upada etos obywatelskości, zainteresowania sprawami publicznymi, zwija się w człowieku zainteresowanie nowinkami i chęć do jakichkolwiek zmian. Nie mówiąc już o debatach i rozważaniach na tematy abstrakcyjne, uniwersalne, poza-lokalne i poza-jednostkowe. Dotykamy tu także jakości pracy oraz mentalności dziennikarzy, publicystów, literatów, ludzi sztuki itd. – elita kultury – czyli tzw. mainstreamu.

Ludzie którzy pracują 50-60 godzin tygodniowo i walczą o przetrwanie nie mają siły  ni czasu. Tym większa odpowiedzialność spoczywa na dziennikarzach, intelektualistach  i  akademikach.

Noam Chomsky      

     Kolejnym elementem potwierdzającym ataki (i to skuteczne) Ciemnogrodu na nowoczesność, modernizm, zdobycze współczesnej cywilizacji jest najszerzej pojęta nauka, edukacja, zdobycze tego co zwiemy Oświeceniem.

     Trzeba tu zacząć od treści jawnie obskuranckich, filisterskich, wstecznych i ignoranckich sączonych wbrew stanowisku przyjętemu przez naukę światową oraz jej doświadczenia bądź odkrycia (z różnych dziedzin) do świadomości dzieci i młodzieży. Jeżeli w podręczniku dopuszczonym (i zalecanym przez polskie Ministerstwo Edukacji Narodowej) do użytku w polskich szkołach  znajdują się sugestie podważające naukowość dorobku Karola Darwina, mogące zrównywać teorię doboru naturalnego gatunków z koncepcjami tzw. kreacjonizmu jest to delikatnie mówiąc grube nieporozumienie by nie rzec: skandal. Wracamy do czasów sprzed „małpiego procesu” (czyli roku  1925).

Wielki uczony angielski Darwin, twórca teorii ewolucji gatunków, myślał, że zaprzeczył biblijnemu obrazowi stworzenia. Darwin odkrył, że gatunki tworzyły się przez całe wieki. Jedne udoskonalały się, inne ulegały zagładzie. Płód ludzki w łonie matki przechodzi wszystkie stadia rozwoju, jest podobny do małego jednokomórkowego żyjątka, potem do ryby, potem do ptaka, aż wreszcie się staje ssakiem – człowiekiem. Darwin inaczej pojmował czas. Czas Stworzenia nie musi mieć nic wspólnego z naszym czasem, który mierzymy naparstkiem ludzkiego życia. A jaki jest  czas  jaszczurki, czas motyla, wężów, słonia ? Przecież motyl musi w ciągu kilku godzin przeżyć całe swoje życie.   

                                              z podręcznika j.polskiego dla I klasy gimnazjum

                                                    autorzy: J.Konopalska, S.Mateja, I.Mokrzan

      Potem następuje test (4 odpowiedzi do wyboru, które autorzy tegoż podręcznika stawiają odbiorcom) gdzie uczeń ma stwierdzić, który z sądów wyrażonych w tekście jest jedynie opinią:

1/ Darwin odkrył, że gatunki tworzyły się przez wieki

2/ Płód ludzki w łonie matki przechodzi wszystkie stadia rozwoju

3/ Jedne gatunki udoskonalały się, inne ulegały zagładzie

4/ Czas Stworzenia nie musi mieć nic wspólnego z naszym czasem

     Następnym ogniwem owej ofensywy sił wrogich postępowi, anty-modernizacyjnych, wstecznych – coraz brutalniejszej i mającej coraz szerszy zasięg – są próby wybielenia, a nawet uznania za szczyt ewolucji cywilizacji europejskiej (jako hierarchii i struktury boskiej) tego co zwiemy i rozumiemy pod pojęciem Średniowiecza. Przede wszystkim odnosi się to do idei wypraw krzyżowych oraz istoty i roli św. Inkwizycji czyli dwóch podstawowych (oprócz feudalnych porządków społecznych i charakteru sprawowania władzy) determinant tego okresu w historii.

     Ostatnimi czasy takich prób dokonywali m.in. prof. Bartyzel, dr Konik, dr Terlikowski czy red. Ziemkiewicz. Także Janusz J. Skoczylas z Wrocławia dał się poznać onegdaj jako oryginalny agitator promujący osobliwy wzorzec osobowego postępowania odpowiedni dla współczesnego, młodego Polaka: ma to być rycerz krzyżowy mieczem zabijający Saracena (w Ziemi Świętej podczas krucjaty).   

     Próby te idą utartym, wiadomym od dekad i wieków szlakiem, znanym z historii papizmu, chrześcijaństwa, wszystkich bez mała religii – mającym miejsce w różnorodnych regionach świata i różnych czasach. Puentuje ten model myślenia o świecie i o tym co się w nim dzieje w doskonały sposób powiedzenie po-trydenckiego (czyli „barokowego”) papieża Fabio Chigi:

Zły katolik jest zawsze lepszy od dobrego heretyka.

                                                              papież Aleksander VII (1655-1667)

     Szturm sił nieprzyjaznych, wręcz wrogich modernizmowi, pospolitej „dulszczyzny” i ordynarnego kołtuństwa, manifestacyjnej bigoterii i  zwyczajnej zaściankowości zachodzi w zasadzie od ponad 30 laty. I tak się dzieje w Polsce i Europie (u nas widzimy to z opóźnieniem, szczególnie jest to znamienne na tle sytuacji w XXI wieku). Zaczął się od niewinnie skierowanej krytyki i dekonstrukcji uznanego dorobku Wielkiej Rewolucji Francuskiej – jako nieodrodnego dziecka francuskiej wersji Oświecenia i jego monumentalnych (z racji spuścizny) reprezentantów takich jak: Wolter, Jean J. Rousseau, Gabriel Mably, Jean d’Alambert, Paul Holbach, Jean A. de’Condorcet, Denis Diderot i innych. Zainicjowało ją grono konserwatywnych i prawicowo-liberalnie zorientowanych badaczy francuskich (przeważnie historyków i politologów) takich jak Aron, Furet, Besancon, Gueniffey czy Rouvillois (i ich następcy). Tę formę oceny Rewolucji Francuskiej poprowadzono z pozycji moralnych, etyczno-uniwersalnych, często – tradycyjno-chrześcijańskich, wplatając w nią elementy Oświecenia anglosaskiego, tak różnego od myśli kontynentalnej (zwłaszcza francuskiej). Ale ta krytyka była w zasadzie ostrzem wymierzonym właśnie w podstawowe idee oświeceniowe: zwłaszcza triadę rewolucyjną (ale jakże bliską Wolterowi, Rousseau, Condorcetowi etc. wywiedzioną wprost z rudymentów Oświecenia): liberte – fraternite – egalite. A na tym zasadza się przecież cała epopeja europejskiego modernizmu.

Kto mną gardzi, gardzi tym który mnie posłał

                                                                 Ewangelia wg św. Łukasza 10, 16

     Do tego ataku na Oświecenie podpięły się środowiska liczące nie tylko na rzeczową dyskusję o osiągnięciach i dorobku tego niezwykłego (i decydującego w historii nowożytnej Europy) okresu, nie zdolne do konstruktywnej i twórczej krytyki oraz poważnego dyskursu o uniwersalnych sprawach publicznych (gdzie  zmiany zainicjowało i akcelerowało właśnie Oświecenie rozpoczynając erę modernizacji stosunków społecznych i upodmiotowienia jednostki), ale starające się odwrócić bieg historii, dokonać restauracji znaczenia i rangi religii – w zasadzie idzie o katolicyzm i papiestwo (bo głównie dotyczy to środowisk tzw. wojującego katolicyzmu i fundamentalizmu religijnego) – liczące na rekonstrukcję średniowiecznych porządków i takiego modelu życia oraz narzucenia opinii publicznej jednolitych, monistycznych i anty-pluralistycznych form myślenia.  

     Szermowanie powrotem do tradycji, przywracaniem dawnych wartości, hołdem dawnemu dziedzictwu to dla tych środowisk nic innego jak sposób na ponowne otwarcie się świata na Ciemnogród, licząc na odtworzenie (jak za czasów Średniowiecza) tzw. czasu eschatologicznego.

     W Polsce mamy tego liczne dowody, zwłaszcza po roku 1989, gdy na bazie demokratyzacji, liberalizacji i zmian porządku prawnego właśnie te siły zawłaszczają coraz potężniejsze obszary życia publicznego i świadomości społecznej. I w zasadzie nie ma siły polityczno-społecznej, która by tę powódź zahamowała.     

     Czas otwartości religii na Innego minął. Nie do pomyślenia jest dziś, w czasach nowych krzyżowców AD’XXI wieku taki oto schlagwort, wierzącego intelektualisty katolickiego sprzed kilku dekad.  

Afirmacja Boga  jest  w pewnym  znaczeniu  relatywną  negacją  świata.

                                                                                                  Jean  Lacroix

     Bo tak naprawdę każda absolutna afirmacja – obojętnie czegokolwiek dotyczy – jest jednocześnie zaprzeczeniem, deprecjacją, obniżeniem rangi innych wartości, cnót czy zalet. Zwieńczeniem tego właśnie procesu jest konkluzja, iż afirmacja boga to jednocześnie negacja sprawczej, samodzielnej, odpowiedzialnej, a tym samym – godnej, pozycji i roli człowieka jako osoby ludzkiej.         

     Gdy prof. historii Roberto de Matei (akademik z Włoch), mówi o karze bożej jaka spotyka rodzaj ludzki w związku z szerzącym się homoseksualizmem w kontekście naturalnego, naukowo wyjaśnionego i dokładnie opisanego (przyczyny, geneza, model powstawania tego zjawiska etc.) katastrofalnego trzęsienia ziemi i tsunami w Japonii (można tu dorzucić huragany w USA, powódź w Australii, suszę w Chinach czy pandemię AIDS w Afryce) – nawiasem mówiąc podobnie czynił to w V w.n.e. czyli u progu tzw. „wieków ciemnych” Salwian z Marsylii w dziele O rządzach bożych – to naprawdę nie wiadomo czy śmiać się czy płakać.

     I jak tu przyjąć w takim razie za dobrą monetę odwieczne zapewnienia chrześcijaństwa, iż w odróżnienia od „starozakonnych” (którzy czcili gniewnego, mściwego, plemiennego bożka Jahwe) bóg chrześcijański jest miłosierny, dobrotliwy, sprawiedliwy i współczujący człowiekowi. Tak kochał (i kocha) człowieka, że swego syna posłał pośród ludzi, aby on swoją męczeńską śmiercią odkupił ów świat.

     Więc może klasyk liberalnej myśli anglosaskiej John Stuart Mill miał rację gdy pisał w XIX wieku:

Albo Bóg jest wszechmocny, a wtedy nie jest dobrotliwy, albo jest dobrotliwy,
a wtedy nie jest wszechmocny.

                                                                John Stuart Mill

      Tłum wyznawców zawsze się znajdzie, bez względu na bzdurę głoszoną przez duchownych różnych wyznań, czyli macherów od ludzkiej podświadomości (pod pozorem religijnych kazań, wykładów, homilii czy fatw przemycają treści wrogie, nienawistne, ksenofobiczne nietolerancyjne; często uczą czy namawiają w tych swoich wystąpieniach do zabijania Innego – duchowo i docześnie); ile razy w historii świata już tak było ?

     A im mniej wykształcenia, im mniej edukacji (bądź bardziej jest ona powierzchowna), a myślenie mniej samodzielne, tym Ciemnogród ma większe pole do działania.

     Gustaw Le Bon, słynny psycholog i socjolog francuski doskonale opisuje takie perełki zachowań tłumu, gawiedzi, masy ludzkiej, na dodatek emocjonalnie rozchwianej i podnieconej religijnymi frazesami:

Od  zarania cywilizacji tłum ulegał złudzeniom, a twórcom tych złudzeń budowano świątynie, pomniki i ołtarze.

Gustaw Le Bon

      Jak pisze znany historyk religii, pisarz i eseista Georges Corm (zeuropeizowany Libańczyk, maronita i wnikliwy obserwator tendencji we współczesnych religiach – zwłaszcza monoteistycznych) te procesy są symptomem kryzysu zarówno władzy jak i – przede wszystkim – samych religii powstałego w wyniku działań idei nowożytnych. Jego zdaniem w świecie judeo-chrześcijańsko-islamskim (to wbrew pozorom bardzo podobne w swej istocie wierzenia, wyrastające z tej samej gleby intelektualnej i kultury) następuje scalanie wartości religijno-politycznych, próbujące wyjaśnić w taki właśnie sposób panujące współcześnie chaos, dezintegrację, osłabienie władzy politycznej, kruszenie monolitu religijno-eschatologicznego itd. Warto też przypomnieć w tym miejscu argument, że we wszystkich tych religiach coraz silniej jest akcentowany powrót do tzw. złotego wieku (oczywiście interpretowany przez różnych rabinów, imamów, mułłów, księży, pastorów, popów, kaznodziei etc. – w zależności od religijnej proweniencji – w specyficzny, typowych dla danego wyznania, sposób), czasów harmonii, spokoju, rozwoju człowieka, bez konfliktowego i nie-pluralistycznych dziejów (oczywiście – na czele hierarchii społecznej stali wówczas kapłani realizujący tzw. wolę bożą, egzegeci myśli i doktryny podanej wyznawcom przez bóstwo).       

Nie my decydujemy o naszych celach i dążeniach. Nie naszą rzeczą jest określenie granic naszej doczesnej władzy. Nikt inny nie jest uprawniony by podejmować decyzje  za nas. Tylko Bóg jest wszechwładny, a jego przykazania stanowią prawo islamu. I nie tylko islamu.

                                                                                  Syed Abul a’la Maududi

     Ktoś mi zarzuci zapewne, że mówiąc o Ciemnogrodzie obrażam, postponuję, stygmatyzuję, potępiam. Nie, idę jedynie tropem myśli tych właśnie ludzi, którym się wydaje iż posiedli jedyną, absolutną prawdę i na dodatek chcą tą prawdą (dla mego dobra i zbawienia) mnie uszczęśliwić. I to jest właśnie Ciemnogród.
Na koniec wystarczy przytoczyć jedynie myśl Marka Aureliusza, stoika i cesarza, myśliciela i imperatora, wodza armii rzymskiej i człowieka niebywale refleksyjnego (o czym świadczą jego Rozmyślania).   

Hipokrates, który wiele chorób wyleczył,  sam zachorował i umarł

Marek Aureliusz

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

2 Odpowiedzi na “O źródłach ciemnogrodu”

  1. Dużo tematow. nie zgadzam sie z paroma stwierdzeniami. np z zaliczeniem Arona i Fureta do przeciwnikow rew fr. to byli liberałowie doceniający rew., choc potępiający jakobinizm, który sam mial formę idolatrii. konserwatysta katolikiem atakującym całość rew. byl np pierre gaxotte.

  2. Ja wcale nie mam wrazenia ze pistepuje ta ofensywa. W colorado legalizuja marihuanę, w UK nie ma finansowania kreacjonistycznych szkol, conchita wurst wygrywa eurowizje, w Izraelu ortodoksów zmuszono do sluzby wojskowej, putin grzmi przeciw islamizmowi. Nie ma ofensywy jest walka jak zawsze. Oświecenie nigdy nie wygrali, projekt jest niedokończony jak mówi Habermas. A ten podrexznikowy gimnazjalny przyklad to tylko akomodacjonizm, a nie żaden kreacjonizm

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

piętnaście + dziewiętnaście =