Niedawno miałam szczęście i przyjemność obejrzenia programu na Netflixie zatytułowanego „The Mars Generation”. Pokazuje on grupę nastolatków, która bierze udział w programie NASA przygotowującym ich do podróży na Marsa. Dzieciaki wręcz fanatycznie chcą znaleźć się na Czerwonej Planecie, niektórzy podkreślają – „marzę o tym, choćbym miał zginąć”, inni zaś stwierdzają „jestem nerdem nad nerdy”. Super fajne jest też to, że w tej grupie są nader zdolne dziewczyny i dziewczynki, które także chcą lecieć na Marsa.
Treningi są bardzo ciężkie. W jednym z nich daje się młodym do zrobienia małe rakiety z jakichś gumek, plastelin i wstążek (ciąć koszty – to idea tego zadania). Dolecieć na kilkukilometrową wysokość i wrócić nierozbite ma jajko. Jajko jest też bohaterem ćwiczeń na zbudowanie z tanich materiałów osłony termicznej – ma wytrzymać kilkanaście minut ekspozycji na 2000 stopni Celsjusza. Okazuje się bowiem, że podróżując w przestrzeni międzyplanetarnej narażeni jesteśmy nie tylko na chłód kosmicznej pustki, ale i na świecące na część pokładu stale Słońce, nie moderowane przez ochronny wpływ atmosfery. Innym ćwiczeniem jest uzdatnianie moczu, przekształcanie go w wodę pitną również za pomocą doraźnie zebranych materiałów (musielibyście zobaczyć miny tej młodzieży, zwłaszcza dziewczyn!).
Dzieci i młodzież poddawane są też wojskowemu treningowi kosmonautów. Pływanie w wodzie symuluje warunki nieważkości, wirówki uczą orientacji w poruszającej się niezbyt przyjaźnie wobec naszych głów i żołądków kapsule. Trzeba się wspinać, zwalczać lęk wysokości, być niczym żołnierz sprawnym fizycznie.
Świetna sprawa taki obóz. Sama bym się zapisała. Lecz nad programem ciąży też ponura refleksja. Pokazany jest prezydent Trump, gdy dziennikarz pyta go o wspieranie programu kosmicznego. Uśmiecha się po Trumpowsku i mówi – „wpierw pomyślmy o infrastrukturze tu, na Ziemi”. Ale to nie Trump namieszał w amerykańskim programie kosmicznym.
Pierwszym grabarzem podboju kosmosu przez człowieka był Nixon. On to, przy aplauzie ówczesnych (hańba!) senatorów zamknął rozpędzoną machinę NASA. Naprawdę już w początku lat 70ych szykowano się do podboju Marsa. Całkiem możliwe, że gdyby nie Nixon, już teraz ludzie mieliby ośrodki na Marsie zamieszkiwane od dwóch dekad! Pomyślcie tylko!
Drugim, nie mniej tragicznym grabarzem programu kosmicznego USA był prezydent Obama. Jak się okazuje, nie tylko jego polityka zagraniczna była tragiczna… W tym drugim aspekcie pomyślcie na przykład o bezmyślnym wsparciu dla Arabskiej Wiosny i powtarzaniu co rusz, że „islam jest religią pokoju”. Obama był niedorzeczny w kwestiach oceny islamu do tego stopnia, że całkiem wielu Amerykanów sądzi, iż jest kryptomuzułmaninem.
Jeśli chodzi o program kosmiczny Obama zrezygnował z wahadłowców (których rozwój Nixon wsparł mimo wszystko), nie dając nic w zamian. USA nie miało żadnych urządzeń do wynoszenia ludzi w kosmos, musiało płacić za to Rosjanom. Teraz, gdy stosunki na linii Putin – Zachód są napięte za sprawą tego pierwszego, sami pomyślcie co się dzieje z amerykańskim programem kosmicznym? Wielu Amerykanów uważa, nie bez pewnej racji, że w zasadzie całkiem dano sobie spokój z kosmosem.
Pomyślcie zatem, gdy prasa i TV ponownie będzie tworzyć dychotomię zło – dobro, populista Trump – mądrzy i odpowiedzialni Hilary i Obama, że to nie takie proste. Obama i Hilary byli katastrofą dla polityki zagranicznej USA i Zachodu, przyczynili się też do technologicznego zastoju i kroku wstecz. Wyprawy człowieka w kosmos są bowiem drogie, ale zwracają się dzięki nowym technologiom, jakie trzeba wynajdować, aby stawić czoła nowym wyzwaniom.
Kilka dni temu gadałam z moją koleżanką Susane. Powiedziała mi, że zawsze będzie za Hilary i Obamą, gdyż kończyła uniwersytet i Obama był jej człowiekiem. Mówił, jak człowiek z uniwersytetu – elegancko, wiedzowo. A Trump to przecież wieśniak… – zapewniła. No cóż, takie oceny nie wystarczą, aby wybrać dobrego polityka. Prawdopodobnie Trump niestety nie jest wiele lepszy od Obamy, ale z pewnością nie jest gorszy… O to bowiem trudno.
A i jeszcze jedno – mówi się, że Obama dał się wykazać prywatnym firmom jeśli chodzi o wynoszenie ładunków w kosmos. Może słownie dał. Ale ograniczył budżet USA na badania kosmosu. Za Kennedy’ego wynosił on 4% PKB, obecnie zaś 0,4% PKB. Zatem ładne „wsparcie”…
Ps.: Pod moim artykułem pojawiły się komentarze, niektóre dość dziwne. Otóż chwali się Obamę, że tak mądrze oszczędził. No cóż, mógł oszczędzić na innych rzeczach. Doprowadził do sytuacji, w której USA nie miało żadnej rakiety nośnej mogącej wynieść człowieka w kosmos, nie tylko na Marsa, ale nawet na niską orbitę. Zgodzicie się chyba, że Indie są biedniejsze od USA? (Zresztą USA z 2014 były znacznie bogatsze niż USA z czasów Kennedy'ego…).Przytaczam więc pierwszą z brzegu informacje na temat żałośnie biednych przy USA Obamy Indii. Wpis pochodzi z samego końca 2014 roku z TVN:
Bez większego rozgłosu Indie dokonały skoku w swoim programie kosmicznym. Udało się wystrzelić ciężką rakietę GSLV Mk.3, która ma w przyszłości wynieść w kosmos pierwszego indyjskiego astronautę. Równolegle Chiny biją swoje rekordy w ilości wystrzelonych rakiet. Zanosi się na to, że azjatyckie potęgi rozpoczną swój kosmiczny wyścig, wnosząc do eksploracji kosmosu zapał, którego na Zachodzie już dawno brakuje. (http://www.tvn24.pl)
Poniżej załączam indyjską rakietę, coś, o czym NASA mogło tylko pomażyć po decyzji "mądrego i oszczędnego", "nie-waż-się-oceniać-go" Obamy:
To oczywiście nie wszystko, bo po roku 2014 Indie odniosły kolejne sukcesy w dziedzinie budowy rakiet i w projektach eksploracji kosmosu. Ale tu chciałabym Was prosić o własne poszukiwania, bo może w ten sposób pomyślicie raz jeszcze o tym, na czym warto oszczędzać, a na czym oszczędzać nie warto…
Drugim, nie mniej tragicznym grabarzem programu kosmicznego USA był prezydent Obama. Jak się okazuje, nie tylko jego polityka zagraniczna była tragiczna… W tym drugim aspekcie pomyślcie o bezmyślnym wsparciu dla Arabskiej Wiosny i powtarzaniu co rusz, że „islam jest religią pokoju”. Obama był niedorzeczny w kwestiach oceny islamu do tego stopnia, że całkiem wielu Amerykanów sądzi, iż jest kryptomuzułmaninem.
—-
Jak islam ma się do tytułu artykułu? 🙂 Jak islam ma się do Nasa? 🙂
Czy Obama wyczytał w Koranie, że musi wycofać wahadłowce? 🙂
Nie było żadnych innych czynników? Zadłużenia, kryzysu, dwóch bezsensownych wojen?
Nasa w ogóle nie pracuje nad zastąpieniem wahadłowców?
Nasa nie pracuje nad zastąpieniem wahadłowców, nad nowym silnikiem/rakietą (nie pamiętam, co to dokładnie było)?
A wiem, autorka myśli, że stosunek do islamu oznacza, że partia demokratyczna to partia lewicowa. 🙂 A nie centroprawicowa i neoliberalna.
To w ogóle wygląda tak, jakby autorka specjalnie wrzuciła na siłę fragment o islamie, żeby w przypadku ewentualnej krytyki mogła płakać, że jest cenzurowana, zdobywać punkty do „walki z elitami” oraz karmić swój kompleks bycia prześladowaną, a nie odnosić się do krytyki.
Fun fact: wielu amerykanów uważa, że Hillary Clinton to prawdziwy, taki z biblii, diabeł, a Obama to człowiek jaszczurka.
—–
Prawdopodobnie Trump niestety nie jest wiele lepszy od Obamy, ale z pewnością nie jest gorszy… O to bowiem trudno.
–
Wszystko jest wszystkim, Obama czy Trump, tańczący Rick Perry czy laureat nagrody Nobla jak szef departamentu, wszystko jedno — postmodernizm. 🙂
-Nijak. Jednak Obama ma się jakoś do NASA jak również do islamu. Katolicyzm nijak ma się do narciarstwa, ale JPII miał się jakoś do jednego i drugiego. Istotne jest, że "luzacki dowcipniś" Obama miał bezmyślne podejście do wielu istotnych spraw. A idąc tym niezwykle ironicznym i luzackim tokiem rozumowania, to kosmos ma wiele wspólnego z islamem, bo już samo stwierdzenie, że jest on religią pokoju jest kosmiczną bzdurą, jak cała ta religia zresztą. Poza tym mając bazy na Marsie, ludzkość miałaby gdzie się ewakuować, gdy we wszytkich zakątkach Ziemi będą stały Meczety i zapanuje prawo szariatu, choć lepszą opcją byłoby wysłanie tam wszystkich muzułmanów. No to pożartowali…
@Piotr Korga
A jednak trafiłem z tym kompleksem. 🙂
Jak mi nie przedstawisz dowodów, że decyzja dotycząca NASA była powodowana tylko i wyłącznie bezmyślnością, to nie przyjmuje argumentu.
Stany emocjonalne Pani Szaniawskiej opisywane jak przez lektora Dlaczego ja? mnie nie obchodzą.
Pomijając już fakt, że LIPSCHITZ poniżej ma rację.
@Piotr Korga
Argument autorki i Twój brzmi tak: "everything is sexist, everything is racist, everything is homophobic"
https://www.youtube.com/watch?v=zsgFXZAMCrM
Tylko z cenzurą islamu/islamem, i tak dalej — własną ideologią.
Prawicowy regresywizm. Niektóre feministki są głuche na argumenty, bo są argumentami mężczyzn. Tak, samo wy jesteście głusi na argumenty, bo wydaję się wam, że ciągle jesteście cenzurowani. Jesteście na dobrej drodze, żeby zostać nowymi „skrajnymi feministkami”. Po prostu odwali wam kompletnie. 🙂
Jak się już film o NASA ogląda i widzi islam… 🙂
Artykuł autorki jest jak recenzja IT Stefana Molyneux:
https://youtu.be/1wmdCwvxyVE?t=71
A co sądzisz o Leo Igwe? Bo trochę dziwne, że ilekroć ktoś napisze islam, budzisz się do życia, a jak przedstawiamy ciekawych ludzi z czarnej Afryki, nic nie piszesz. Uważasz, że nie trzeba? Nie zajmujesz się postawami afirmatywnymi, promującymi ludzi z tzw. Trzeciego Świata, którzy chcą zmienić coś na lepsze?
Tu masz link do Leo Igwe. Nasz przedostatni materiał filmowy. Zero komentarzy. Może nagłaśnianie takich ludzi da światu więcej, niż złość na to, że Alicja przytoczyła dość ewidentny przykład błędów polityki zagranicznej Obamy w kontekście innych mrocznych aspektów jego prezydentury?
Autorka po prostu podała inny przykład na złą politykę Obamy, który w USA jest traktowany jak utracony Złoty Wiek. Mogła odnieść się też do mało zdecydowanej postawy wobec polityki Putina, ale to nie tak ewidentne, bo coś jednak próbowano zrobić, choć za mało. Ja chętnie zobaczę ów film na Netflixie. Chyba jest nawet w wersji polskiej.
-Być może świetnie się bawisz (domyślam się po emotach), ale tu już ni cholery nie rozumiem o czym pleciesz. Odleciałeś w swój kosmos.
Najśmieszniejsze jest to, że autorka by pewnie też zdeplatformowała Dawknisa, którym się często podpiera, tylko akurat dlatego że należy do złych elit, do których ma ciągle pretensje.
No i jeszcze Dawkins zgadza się z jej koleżanką:
https://www.youtube.com/watch?v=pe4feBH0ABk
Obama wyrzucił Putina z Ukrainy i przysłał wojska USA do Polski do tego obniżył cenę ropy o połowę.
. No faktycznie katastrofa. Przecież lepiej by było gdyby wojska rosyjskie stały pod Lwowem zamiast pod Donieckiem a benzyna byłaby po 5,50 zł za litr.
>> "Ludzie mieliby ośrodki na Marsie zamieszkiwane od dwóch dekad! Pomyślcie tylko!"
I po co tam mieszkac? Z ciekawosci tylko? Mars nie nadaje sie do zycia, ludzkiego. Nie ta atmosfera, nie to ciazenie, nie ten magnetyzm. Moze jezdzic w celach naukowych, przemysłowych, ale osiedlanie zwyklych ludzi na Marsie to głupota. Ewolucji sie nie przeskoczy. Chyba ze człowiek w jakis sposob dokona najpierw terraformowanie Marsa. Ale grawitacji sie nie przeskoczy. Ewolucja na Ziemii miała miliony lat czasu na dopasowanie sie do zycia na Ziemi. Organizm ludzki dopasowany do grawitacji Marsa zostalby niemal zgnieciony po powrocie na Ziemie. Mars byłby takim samym wiezieniem jak Ziemia, a Ziemia jest o wiele przyjemniejsza. Osiedlanie na Marsie to bzdura, ale trzeba jakos sprzedac te projekty.
PS. Tanio sprzedam działke na Marsie.
A może jakieś bardziej rzeczowe argumenty i wyliczenia na poparcie tezy, że przez tych dwóch panów od 20 lat człowiek nie żyje na Marsie? Czegoś podobnego jeszcze nie słyszałem, natomiast słyszałem, że gdyby cały księżyc był ze złota, to i tak nie opłacałoby się go eksploatować, bo koszt ekspedycji byłby większy niż złoto, które udałoby się dostarczyć na ziemię. Prawdę mówiąc szczerze wątpię, aby udało się zasiedlić Marsa nawet gdyby USA przeznaczyły na to 80% budżetu, ale nawet jeśli, to kto byłby na tyle szalony, aby podjąć takie ryzyko? W przyszłości pewnie się uda, technlogie się rozwijają, koszty będą niższe, poza tym nie tylko NASA jest w tym przedsięwzięciu istotna, rozwój technologii w wielu innych dziedzinach niż te kosmiczne także jest konieczny, i to się dzieje, od przemysłu farmaceytyczne, przez nowe technologie takie jak jak na przykład grafen, po komputery, GMO itd. wszystko to składa się na udany plan wysłania człowieka na Marsa. Jak na razie cały czas przerastają nas koszty wycieczek wokół ziemi w przestrzeni kosmicznej, o księżycu nawet nie wspomnę, gdzie z tym do Marsa?
Kennedy musiał wydać aż 4% budżetu, aby ścigać się z Rosjanami o strategiczny militarnie obszar jakim jest przestrzeń kosmiczna wokół ziemi, w rzeczywistości był to budżet militarny. Dzisiaj, przy mniejszym budżecie można więcej, ale przy wiele większym niewiele więcej. Na te 20 lat na Marsie jeszcze przyjdzie nieco poczekać, jeszcze tutaj na ziemi jest wiele oporów, aby niektóre technologie rozwijać, jak choćby te związane z genetyką, klonowaniem itd. co raczej byłoby wielce użyteczne w takich wędrówkach.
Wyprawy na Księżyc przyniosły zyski w formie wielu nowych technologii. To prawdopodobnie między innymi dzięki tym wyprawom mamy dziś tak sprawne i tanie komputery i wiele innych innowacji i wynalazków. Wyjście z jaskini też było pierwotnie głupie i nieopłacalne. Być może pierwszy człowiek, który sklecił coś poza jaskinią umarł z głodu, albo został pożarty. Ale chyba dobrze, że jednak wyleźli?
Niemcy którzy wpuścili uchodźców też zostali pożarci przez muzułumanów
A czy nie da się tak po prostu sformułować tych zadań dla badaczy i zlecić im je bez pretekstu załogowej podróży na Marsa?
Urojenie kolonizacji Marsa powinno ustąpić zadaniu uczynieniu ziemi bardziej zdatnej do życia dla kilkunastu miliardów ludzi – i gdyby się udało przy tym zachować bioróznorodność, zlikwidować nędzę w której żyje połowa naszych współziemian, opanować kilka chorób – to byłoby miło.
.
Wysyłanie ludzi na Marsa w czasach postępującej lawinowo mechatroniki i sztucznej inteligencji to pomysł anachroniczny i irracjonalnie kosztowny. Do rozbrojenia niewypału już od dawna nie wysyłamy żywych ludzi, tylko roboty. Maszyna sędziuje mecze tenisa. Program komputerowy rozpoznawaje twarze.
Ale na Marsa wypychamy żywych ludzi. Na wiwat chyba.
Kupy się to nie trzyma.
No i NASA to instytucja lewacka państowa znienawidzona przez wolnorynkowych wyborców Trumpa
Fajnie wydaje się czyjeś pieniądze.
Ludzkość ma większe problemy niż postawienie nogi na Marsie. Na dobrą sprawę można robić takie zabawy na księżycu a jakoś nikt do tego nie garnie się.
Nie mamy dobrych rozwiązań dla magazynowania i wytwarzania energii, a mamy dążyć do samobójczej misji na Marsa? Jak ktoś tam doleci to nijak nie zmienią się ziemskie problemy.
bardzo dobry artykuł Pani Alicjo! Doskonale obnażyła Pani pseudointeligentów którzy myślą jak kasta swój – nieswój zamiast wspierać po prostu dobre pomysły i rozwój.
czyli racjonalne jest wydawanie kasy na podbój Marsa zamiast na darmową opiekę zdrowotną dla Amerykanów?
Na księżycu też nikt nie mieszka. Na Antarktydzie nikt nie mieszka
Na Anktartydzie mieszkają badacze. Księżyc nie daje szans na równie owocną kolonizację co Mars. Jest bliżej, ale nie posiada prawie zupełnie atmosfery, co stwarza wiele problemów.
Atmosfera z ciśnieniem poniżej 1% atmosfery ziemskiej.
I to jest odpowiedź dlaczego ekstremalne niedostępne miejsca zamieszkania nie są wektorem rozwoju.
Dla jaskiniowców miejsca poza jaskinią były niedostępne do zamieszkania, zaś dla pierwotnych żeglarzy nie nadawały się do podróży miejsca, z których nie widzieli brzegów. Zawdzięczamy cywilizację i rozwój innym decyzjom… To jest odpowiedź.
Chyba to nie jest najlepsze porównanie, Panie Jacku. Tutaj niestety ogranicza nas biologia. Zbytnio jesteśmy dopasowani do warunków ziemskich. To nie jest kwestia pokonania strachu, porzucenia jaskini i pójścia na sawannę. Podbój kosmosu pokazuje nam, jak silna jest pępowina łącząca nas z Ziemią. Jesteśmy bardzo delikatni, jak na warunki kosmiczne. Strój kosmonauty chodzącego po Księżycu to naprawdę mały indywidualny statek kosmiczny, który podtrzymuje życie kosmonauty i chroni go przed wrogim środowiskiem. Może i ma to swoje zalety, to możemy sobie uświadomić, że o Ziemię trzeba dbać, bo to jest jedyne przyjazne dla nas miejsce we Wszechświecie.
Ziemia z pewnością nie jest jedynym przyjaznym miejscem. Już teraz odkrywa się planety typu ziemskiego, które być może mają tlen w atmosferze. Stąd podejrzenie o istnienie życia. Jeśli chodzi o samowystarczalne bazy zapewniające atmosferę i żywność bez surowców z zewnątrz, to to bada się i w Europie i w USA i w Rosji. To akurat nie jest tak wielkim problemem jak sama podróż, czyli paliwo etc. Przed promieniowaniem kosmicznym chroni choćby grubsza warstwa wody, sama nie będąc za bardzo napromieniowywaną. Zaś w statku lecącym na Marsa, czy w bazie marsjańskiej będzie potrzebna woda. Starczy ją zatem przechowywać w ścianach. To będzie oczywiście obieg zamknięty (przynajmniej w statku, na Marsie jest woda).
Nie chcę gasić Pana entuzjamu, ale jestem trochę sceptyczny jeżeli chodzi o kolonizację kosmosu przez człowieka. Ziemia jest dla nas najprzyjaźniejszym środowiskiem, jakie znamy obecnie w kosmosie. A mimo tego nie jesteśmy nawet w stanie skolonizować naszej własnej planety. Nie potrafimy zbudować miasta na dnie morza. Dwie trzecie Ziemi to morza i oceny, które są słabiej poznane niż odwrotna strona Księżyca.
Druga rzecz: w kosmosie odległości są olbrzymie, a prędkości małe (myślę o prędkości światła), więc wszelkie podróże są niesamowicie długie i wymagałyby kilku(dziesięciu) pokoleń żyjących na statkach kosmicznych. Można myśleć o sztucznej hibernacji, ale jak dotąd nie udało się zahibernować z sukcesem człowieka, mimo że pomysł był eksloatowany już w czasach wczesnego science-fiction.
NIe zdefiniowaliśmy ostatecznie z czego składa się czasoprzetrzeń – być może możliwe będą podróże z wykorzystaniem tej wiedzy. (Czasoprzestrzeń nie jest ograniczona prędkością światła, to światło W NIEJ się porusza z tym ograniczeniem. (Pytanie czy można ją deformować lokalnie i czy muszą być do tego gigantyczne ilości energii pozostaje na razie otwarte) Tempo ekspansji wszechświata za jakiś czas będzie wyższe niż prędkość światła). Fale radiowe też kiedyś wydałyby się czarną magią… Albo elektryczność. Możliwe, że nigdy nic więcej praktycznego na temat czasoprzestrzeni nie odkryjemy, a możliwe, że jednak odkryjemy. Inna rzecz to rozwój medycyny i równoległe przenoszenie genów za pomocą sztucznie projektowanych wirusów (co mogłoby prowadzić do zmian w genotypie dorosłej osoby) – być może w ten sposób będzie można wydłużyć wiek człowieka tak dalece, że mógłby znieść trwającą wieki podróż? Uznając, że nic się nie da, że nic nie możemy, godzimy się na regres. Wcale nie chciałbym, aby ludzie skupili się na pokryciu Ziemi jedną metropolią, która miałaby udźwignąć 100 miliardów mieszkańców. Może doszlibyśmy w ten sposób do limitu życia? Osoby po 40 – 60 byłyby ustawowo zabijane, aby dać żyć dzieciom? (inna rzecz, że w społeczeństwach rozwijających technikę przyrost naturalny maleje, zaś ci, którzy mają niemalejący przyrost naturalny mało mają wspólnego z ewentualnymi technologiami umożliwiającymi usunięcie przyrody i zastąpienie jej megalopolis z limitem wieku do życia). Z kolei obecne modele ekonomiczne kuleją przy ujemnym przyroście naturalnym, zatem może albo 100 miliardów ludzi w pozbawionej przyrody Ziemi – mieście z wiekiem życia ograniczonym do 40 – 60 lat, albo nędza i chaos, albo jednak eksploracja kosmosu przy udziale ludzi zakładających kolonie?
Ale ziemianie staną się kulturowo odmiennymi uchodzcami na tych planetach.
Pomijając już fakt że przysłowiowa jaskiniowy skryli się w jaskiniach z sawann i drzew.
Czy Ziemianie stali się „kulturowo odmiennymi uchodźcami” w miastach? Miasta istnieją od kilkutysięcy lat, gatunek ludzki od 100 tysięcy lat…
No właśnie, panie Jacku, dlatego wydaje mi się, że podbój kosmosu w misjach załogowych to na razie to ślepa ulica. Musimy opracować nowe technologie. Nasza obecna technologia jest niewystarczająca. Przy czym obawiam się, że nie wystarczy udoskonalanie tego, co mamy – potrzebne są badania w naukach fundamentalnych, może uda się wymyślić sposób na manipulacje czasoprzestrzenią albo coś jeszcze bardziej „czarodziejskiego”.
Tak, to też jest droga Panie Zorro (proponuję przejść na „ty”, zwłaszcza, że lubię z Panem dyskutować, na ile czas pozwala). Wątpliwość dotyczy tego, czy bez presji tego, co trzeba zrobić i co się robi (na przykład wyprawy na Marsa) technologie będą wynajdowane i wspierane, choćby w swej natalnej fazie. Prosty przykład – USA daje jednak NASA (lub XSpace) 4% budżetu. Na orbicie montowany jest statek kosmiczny mający zawieźć kilkadziesiąt osób na Marsa. Statek leci, ale mamy już montownię, dzięki której można montować inne urządzenia, na przykład takie służące do badań czasoprzestrzeni i nowych, alternatywnych napędów.
Bardzo mi miło : – ) Dziękuję!
Może taką analogię podam: silnik spalinowy jest u końca swojej ewolucji. To, co teraz się dzieje z silnikiem Otta lub Diesla, to naprawdę takie kosmetyczne poprawki. Nakład pracy i środków do uzyskanego efektu jest niewielki. Wyśrubowanych norm emisyjnych nie da się osiągnąć, więc producenci uciekają się do oszustw. Potrzebna jest zupełnie nowa koncepcja silnika – jaka? nie wiem. Albo inaczej: Wydawało się, że samoloty będą coraz szybsze. Ale okazuje się, że prędkość naddźwiękowa w obecnej technologii jest komercyjnie zbyt droga. I cofnęliśmy się do samolotów poddźwiękowych. Brakuje nam sensownej technologii. Żyłowanie obecnych rozwiązań jest nieopłacalne. Wydaje mi się, że podobnie jest z technologią kosmiczną. Nakład środków potrzebny do wysłania ludzi na księżyce Jowisza jest niewyobrażalnie wysoki. Tutaj potrzebny jest nie tyle skok technologiczny znanych rozwiązań, ale znalezienie zupełnie nowych koncepcji i idei. Tak mi się wydaje : – )
Od biedy można testować nowe silniki na satelitach, ale nacisk na misje załogowe zwiększył by zapotrzebowanie na tego typu badania. Obecnie każda niemal innowacja wymaga zespołu naukowcóe i sporych nakładów. Trzeba otwierać nowe kierunki na uniwersytetach. Szansa, że innowacje zaczną następować obok, bez finansowania, jest mała. W USA biznesmeni mogą mocno poprzeć dane badania i są rzeczywiście ludzie zapaleni do eksploracji kosmosu, ale jest ich za mało. Oni też się gdzieś kształcili i nie zyskali wykształcenia mówiącego im o kosmosie w sposób fascynujący.
Właśnie przed momentem przeczytałem informację, że na podstawie danych z sondy księżycowej Japończycy stwierdzili obecność na Księżycu powulkanicznego podziemnego (podksiężycowego?) tunelu o długości 50 km i średnicy 100 m ze stałą temperaturą -35°C. Japończycy chcą do 2030 roku wysłać misję załogową na Księżyc, a Chińczycy do 2036 wybudować bazę księżycową.
Możliwe, że w nich nadzieja!
Swoją drogą skoro stała temperatura jest -35, to oznacza obecność jakiegoś gazu wewnątrz tego tunelu.
Nie wydaje mi się, żeby gaz by konieczny. Powierzchnia Księżyca silnie nagrzewa się w dzień (do +120°C) i ochładza się w czasie nocy (do -180°C). Skała chroniąca tunel ma dużą bezwładność cieplną i tłumi tak silne wahania. Podobnie jak na Ziemi temperatura atmosfery się silnie zmienia, a temperatura skorupy już kilka metrów po powierzchnią jest praktycznie stała (np. głębiej niż 2 m ziemia w naszym klimacie nie zamarza nawet w najsroższe zimy, bo są one za krótkie).
Eksploracja kosmosu nie tylko zalezy od poparcia rzadu lecz od technologii. Podroze do dalszych planet niz bliski Mars wymagaja nowej technologii ktora rozwija sie wolno i jest kosztowna.NASA poprawnie decyduje oprzec przyszle wyprawy na technologii inteligientnych robotow. Jest to bardziej berspievczne niz pojazdy z ludzni i w dodatku roboty moga wykonac zadania ktore przekraczaja ludzkie mozliwosci. W sumie autorka miesza politykje z proble,mami technologii o ktorej nie ma wiedzy.
Otóż to. Problemem nie jest polityka, ale technologia. Po wysłaniu ludzi w kosmos, oczywistym celem był Księżyc. Człowiek stanął na Księżycu w 1969 roku. Wydawało się, że do roku 2000 będzie stała baza na Księżycu, dokąd będzie się latać na wakacje. A może nawet baza na Marsie. Niestety okazało się, że jest to zadanie bardzo trudne. Trudność zadania rośnie nad wyraz szybko. Problemem jest utrzymanie życia człowieka w kosmosie – jak zwykle człowiek okazuje się słabym ogniwem : – ) Dlatego przesunięto akcent z podboju kosmosu na badania kosmosu sondami bezzałogowymi. I wydaje mi się, że jest to rozwiązanie całkiem niezłe. Za te pieniądze możemy więcej dowiedzieć się o Marsie wysyłając kilka(naście) sond niż wysyłając jedną misję załogową. Chociaż oczywiście lądowanie człowieka na Marsie byłoby sensacją medialną. Pierwsze lądowanie, bo kolejne już nie. Gdy przerwano program telewizyjny, by pokazać na żywo lądowanie Apollo 15, ludzie dzwonili do telewizji z pretensjami, bo przerwano transmisję meczu : – )
Zaczynam komentować własne komentarze – to zły znak : – )
Ale małe dopowiedzenie. Po lądowaniu człowieka na Księżycu, misja marsjańska wydawałą się oczywistością. Planowano nawet, że człowiek stanie na Marsie najpóźniej w roku 1984, bo 11 maja 1984 z Marsa można było obserwować tranzyt Ziemi i Księżycia przez tarczę Słońca. To byłoby dla człowieka przeżycie wręcz metafizyczne – zobaczyć z innej planety przejście matki-Ziemi na tle Słońca. Po raz pierwszy człowiek zobaczyłby tranzyt planety z księżycem. Z Ziemi czegoś takiego zobaczyć nie sposób. Następna okazja będzie 10 listopada 2084 r.
Wyraźnie się okazało głównie to, że nie będzie kasy na NASA. Budżet spadł z 4% na 0,4%. Z zachowaniem budżetu 4% byliby już może stali mieszkańcy Marsa i mogłoby to się okazać opłacalne. Podróże kosmiczne aby staniały muszą odbywać się często i musi być na nie popyt. Komputery kiedyś były tak drogie, że mało kto mógł mieć prywatny komputer. Dziś są w telefonach. Gdyby nie rozwijano komputerów, nadal byłyby drogie i wolne.
No ale skąd wziąć tak duży popyt na podróże w kosmos, by stały się produktem masowym?
Sama tylko ciekawość? Wyrycie napisu "tu byłem" na księżycowej skale? Pamiątka z Luny (made in china)?
.
Chcemy lecieć 100 milionów kilometrów w górę, a ledwo mamy pojęcie o tym, co jest 50 km pod naszymi stopami. I nijak nie potrafimy się do tego dobrać – a przcież są to nieprzebrane zasoby energii i surowców.
No ale do dłubania dołów w ziemi nie da się przekonać ani mediów, ani polityków…
Prywatnie, może trochę romantycznie, szkoda mi, że ludzkość porzuciła loty na Księżyc, a może i na Marsa. To jednak zmienia trochę optykę, gdy patrząc w nocy na Księżyc, uświadamiam sobie, że tam na Srebrym Globie stanął kiedyś człowiek. Ale z drugiej strony, człowiek jest wyjątkowo delikatny i utrzymanie życia człowieka w kosmosie jest trudne i kosztowne, co powoduje, że człowiek staje się kulą u nogi misji kosmicznych. Jesteśmy po prostu Ziemianami, a kosmos jest dla nas wyjątkowo wrogi. Dla nas zmiana temperatury otocznia o 10 stopni to wyraźna różnica, a w kosmosie – niezauważalna fluktuacja.
Może podbój kosmosu powinien iść nieco inną drogą? Nie poprzez wysyłanie człowieka na Marsa, na księżyce jowiszowe itd, ale wysyłanie sond do interesujących nas miejsc? Sondy dużo łatwiej udopornić na szkodliwe działania kosmosu niż człowieka. Tak mi się nasunęło pytanie: czy wysyłanie człowieka za wszelką cenę na Księżyc, Mars itd, czy to nie jest działanie w stylu psa, który obsikuje drzewo? Nasi tam byli, nasi, nasi, tam byli i flagę wbili!
Możliwe jest założenie stałych baz na Marsie. Przecieć od lat 60ych technika ruszyła do przodu, zaś USA jest bogatsze o PKB+3-6 razy 50. Wikingowie też nie wiedzieli, co zrobić z Ameryką, gdy ją odkryli, teraz jest tam parę najbardziej rozwiniętych państw świata. Ja zgadzam się z artykułem Alicji, dodam jeszcze, że przygotowywanie do takich wypraw i do kolonizacji nie osłabiłoby ziemskiej gospodarki, ale by ją pobudziło. Powstałaby masa nowych technologii. Robotyka, chemia (jak pozyskiwać zasoby na miejscu), rolnictwo GMO marsjańskie. Szkoda, że Nixon z Obamą uderzyli w jedną z najważniejszych rzeczy, jakimi zajmowali się Amerykanie. Ludzkość nie może mieszkać tylko na Ziemi. Gdy tak będzie, będzie to regres, powrót do wieków ciemnych. Oczywiście można czekać na lepsze technologie, ale przecież wiele technologii powstaje pod presją potrzeb.
No to jest potrzeba: zapobiec regresowi.
Zresztą nie jest on aż tak realnie grożny. Przyrost naturalny planety już stopuje – prawie na pewno nigdy nie będzie nas więcej niż 20 miliardów.
Mało jest chorób? małym problemem jest klimat? zanieczyszczenia? energia? głód?
Wyzwań dla ludzkości od metra i trochę…
Za dużo wiemy o wnętrzu ziemi? O dnach ocenów? O naszych mózgach?
Może zróbmy jako ludzkośc najpierw maturę, a na doktoraty przyjdzie czas.
Autorka żyje pod kamieniem ostatnie 10 lat czy może nie dotarły do niej informacje o firmach jak Blue Origin oraz SpaceX?
Autorka wspomniała przecież. Tyle, że rząd USA daje na badania kosmosu 0,4% PKB. Z 4% PKB mógłby najprawdę sporo zamówić u tych firm. A tak SpaceX przesuwa termin wyprawy na Marsa i zmniejsza jej wielkość. O tym, że jest ciężko świadczy fakt, że nawet nie myślą o montażu statku marsjańskiego na orbicie, a to się wydaje oczywiste, jeśli chce się wysłać więcej niż 3 osoby.
% budrzetu federalnego spadł bo w latach 60 obejmował on dużo mniej niż obecnie w wartościach bezwzględnych uwzględniając inflację NASA dostawało po 1973 więc post Apollo około 70% sredniej epoki Apollo.Programy jak STS oraz ISS kosztowały porównywalnie do Apollo.Budrzet na 2017 wyniósł 19.6 miliarda $ i jest on największy od 2008 roku przed nim dopiero w 1998 były większe nakłady całe lata 70-80 budżet był niższy z powodu niskich kosztów operacyjnych a wysoka częstotliwość lotów tragedii jaką był wahadłowiec nabijała koszta w latach 90
SpaceX wylądowało jusż 18 rakietami oraz wystrzeliło więcej rakiet niż jakiekolwiek państwo w tym roku a misja jest zmniejszana aby dotrzymać terminu jakim jest 2024 a rakieta spadła z rozmiaru 4x jak SaturnV do "jedynie 2x" i obie kluczowe technologie czyli silniki oraz kompozytowe zbiorniki są przetestowane oraz działają.Nie robią montażu na orbicie (tankowanie na orbicie po części robi to co NASA planowało zawsze robić) a planują wysłać nawet i 100 osób dzięki temu że uzywają absurdalnie dużej rakiety jaka może dostarczać masę na orbitę taniej niż poczta lotnicza dostarcza paczkę z Warszawy do Tokio poniewaz jest ona wielokrotnego użytku.
Eksploracja kosmose ma sens i korzysci ale nie po to aby opuscic ziemie.Wiekszosc swiata jest niemozliwa do amieszkania przez ludzi. Jestesmy stworzeni w warunkach ponujacych na ziemi.NIe znamy dokladnie wszystkich planet ale wiemy ze wiekszosc przestrzeni jest wypelniona zjonizowanym wodorem .Samo promieniowanie usmiercilo by czlowieka .Ziema ma bardzo uprzywilejowane miejsce. Nie za zimno lub goraco.Ziemia jest oslonieta przed zabojczym promieniowaniem. Jest na tyle stara ze zyja na niej miliony zywych istot zwierzat i roslin bez ktorych nie mozemy zyc. Moze w dalekiej przyszlosci ludzie beda mogli jesc mineraly . Obecnie musimy zyc na pieknej malej planecie ziemia. Musimy o nia dbac i badac inne miejsca kosmosu ale nasza planeta to na dlugi czas najlepsze miejsce egzystencji. Aby przeniesc sie w inne miejsce musimy zmienic nasza obecna kompozycje ciala i jego funkcje tak aby wyzyc w innych warunkach .Ta zmiana jest radykalna i moze zabrac dlugi czas, setek tysiecy lat. Alternatywa jest stworzenie ziemskich warukow w innych miejscach .Ta alternatywa wydaje sie obecnie trudna ze wzgledu na kolosalne koszty i brak odpowiedniej technologii. W sumie nie ma potrzeby przenosin .Realniejszym planem jest uczynic ziemie miejscem szczesliwej egzystencji i nie szukac guza na glowie poza naszym malym domem ziemia.