Wiolonczela jest instrumentem pięknym i tajemniczym. Wyrosła ze skrzypiec, po pokonaniu swej rywalki, chlubiącej się średniowiecznymi antenatami violi da gamba, zaczęła dążyć do pełnej emancypacji. Spotykała na swej wyzwoleńczej drodze wielu przyjaciół, wśród których największym był bodajże niespokojny Katalończyk Pablo Casals. Wcześniej śmiali kompozytorzy bywało, że stawiali ją na czele orkiestry w koncertach wiolonczelowych, zwłaszcza, gdy byli wybitnymi melodystami, takimi jak Dvořak, umiejącymi opanować dynamiczny szał orkiestrowej armii i wraz z cichą solistką pławić się w instrumentalnej pieśni.
Tym niemniej po dziś dzień wiolonczelę najczęściej słyszymy jako jedną z wielu grających w orkiestrze, lub też basową podstawę klasycznego tria lub kwartetu. Kwartet wiolonczelowy jest kameralną ekstrawagancją – zamiast różnorodności skrzypiec, altówki i wiolonczeli oferuje homogeniczność czterech wiolonczel. Pomyślicie, że to się nie może udać! A jednak Polish Cello Quartet pokazuje, że jest zupełnie inaczej. Znakomici wiolonczeliści pozwalają nam wręcz medytować nad pięknem i pełnią wiolonczelowego brzmienia. Wielość w jednorodności pozwala cieszyć się fakturą utworów, jakby były śmiałymi malowidłami Rembrandta, u którego faktura była niemal barwną płaskorzeźbą. Słuchając pięknej płyty „Discoveries” miałem wrażenie, że prezentowana na niej muzyka zyskała jeszcze jeden wymiar – obok bezdroży czasu doszła w niej jeszcze rzeźba, dotykalność działających silnie na wyobraźnię muzycznych pejzaży.
Polish Cello Quartet powstał w 2011 roku, założony przez absolwentów uczelni muzycznych w Łodzi i w Katowicach. Młodzi muzycy kontynuowali swoje kształcenie w innych ośrodkach, w Brukseli, w Kolonii i w Mannheimie. Od 2014 roku siedzibą zespołu został Wrocław, a konkretnie NFM, które wydało „Discoveries”.
Płytę otwiera zachwycający utwór Prospera van Eechaute (1904 – 1964) Pièce Sonate pour 4 violoncelles op. 9, powstały w feralnym z innych względów roku 1939. Van Eechaute był flamandzkim dyrygentem i kompozytorem, który wysoce cenił sobie twórczość Ravela. I to słychać, choć sądzę, że wiele tu też mamy impresjonizmu Debussego. Tym niemniej utwór, choć nie ukrywa swoich inspiracji, jest niebywale świeży i oryginalny. Możemy się wręcz pławić w poetyckim nastroju, który pozwala nam zamknąć oczy i całkowicie pogrążyć się w ulotnych pejzażach, w swoistych snach na jawie…
Drugim dziełem na płycie jest Kwartet wiolonczelowy d-moll Rudolfa Matza (1901 – 1988), kompozytora wywodzącego się z tak niezwykłego dla muzyki klasycznej kraju jak Chorwacja. Matz przez całe swe życie, podobnie jak Kodaly na Węgrzech, starał się, aby Chorwacja przestała być nieco egzotycznym źródłem muzyki klasycznej, zaś o staranności jego misji mówi najlepiej jego własne dzieło. Utwór sięga po wiele wzorów – po romantyzm i stylizację wielogłosowości renesansowej, czym przywodzi na myśl (co zresztą nieco zaskakujące!) późnoromantyczną kameralistykę brytyjską. Wśród inspiracji na których oparł się kwartet znajdziemy też tony bałkańskie, echa wspaniałego folkloru tych ziem, obdarzonych bogatą i niejednokrotnie tragiczną historią. Całość jest barwna, wysmakowana i ani trochę banalna. Jak widać nietypowy skład instrumentalny pozwala ukazywać słuchaczom nieznane, a jednak bardzo ciekawe dzieła.
Trzecim dziełem na srebrnym krążku jest Ballada i Rapsodia na cztery wiolonczele Kazimierza Wiłkomirskiego (1900 – 1995). Jest to autorska transkrypcja dwóch części kwartetu smyczkowego. Wiłkomirski kształcił się w sławnym Konserwatorium Moskiewskim (wydało ono zresztą wielu wielkich wiolonczelistów), w międzywojennej Warszawie grał w jej głównych orkiestrach, zaś po wojnie kształcił młodych polskich wiolonczelistów. Ballada i Rapsodia zgodnie ze swymi nazwami przenoszą nas w bardziej epicki wymiar. Dominującą estetyką staje się neoklasycyzm, słyszymy jednak echa impresjonizmu, rzecz zarówno cenną jak i typową dla polskich muzyków ukształtowanych w międzywojniu i będących współczesnymi Szymanowskiego, który też, w palecie bliskich sobie estetyk, niczym perłę w złotej oprawie nosił impresjonizm.
Czwartym kompozytorem i bohaterem płyty jest Alfred Piatti (1822 – 1901) ze swoim In Vacanza – Quartettino per Violoncelli powstałym w roku 1891. Piatti był jednym z najbardziej cenionych wirtuozów wiolonczeli w dojrzałym romantyzmie. Jego „kwartecik wakacyjny”, jak można przełożyć nazwę utworu, mówi o spędzaniu wakacji na wsi. Jak na Włocha przystało, odnajdujemy w tym dziele inspiracje operą, zaś wiolonczele muszą sprostać wielkim wymaganiom technicznym.
Album Polish Cello Quartet „Discoveries” jest zaskakujący. Przyznam, że nie spodziewałem się “lotu pod sufit” – mamy tu przecież nietypowy skład kameralny, jak i dzieła stosunkowo słabo znanych twórców. Tymczasem okazuje się, że cztery wiolonczele brzmią wspaniale, zaś nieznani twórcy są nieznani bardzo niesłusznie. Cóż z tego na przykład, że Prosper van Eechaute wzorował się na Ravelu i mało kto go zna, skoro jego Pièce Sonate nie ustępuje wcale kameralistyce wielkiego Francuza i zmusza nas do słuchania płyty w kółko? Wielkim sukcesem jest też stworzenie przez muzyków bardzo koherentnego zbioru prezentowanych utworów, który umiejętnie wprowadza nas w romantyczno – impresjonistyczny nastrój najwyższej próby. Zbudowanie kolekcji tak pasujących do siebie dzieł na bazie nie tak łatwej do znalezienia formy kwartetu wiolonczelowego wymagało bardzo żmudnej pracy. Najważniejsze jest jednak mistrzostwo samych wiolonczelistów kwartetu i ich niespożyta wyobraźnia.