Coraz szersze kręgi, zwłaszcza w USA zatacza subkultura ludzi zwanych survivalists lub preppers. W wikipedii czytamy: "…Surwiwal jest jedną z form turystyki i rekreacji, rodzajami działalności ludzkiej, których rozróżnienie bywa dość trudne…". Wszystko pięknie wspaniałe hobby można rzec, ale czy faktycznie wszystko jest ok?
Dziwnym trafem zjawisko szykowania się na świecki (np. wojna) czy religijny koniec świata (w USA ok. 20-25% ludzi wierzy, że Jezus przybędzie sądzić żywych i umarłych za ich życia), genetycznie przypada nie tyle na czas wielkich konfliktów bo kryzysy naftowe czy wojna w Wietnamie do nich nie należą, lecz na lata 60 i 70, a więc czasy zniszczenia odwiecznego leniwego konserwatyzmu status quo…
Reagan nauczył Amerykanów, że rząd spiskuje przeciw nim i jest ich najgorszym wrogiem (chyba, że to on jest rządem), uwierzyli w tą ponurą nowinę, efekt? – prawie nikt nie uważa państwo za jakieś dobro wspólne o jakie trzeba dbać. USA wyznacza trendy Europie od lat 20stych, no więc i u nas zaczynają wygrywać anarchistyczni wrogowie państwa (por. ostatnie wybory do PE), nie widzący dalej niż czubek swojego rewolweru…
Nasz amatorski tetr zmierzył się także artystycznie z problemem tej subkultury: