Rzecz o polskich liberalizmatach (krótki spleen o wolności)

Kolega z Portalu – Azazel – opublikował niedawno tekst pt. Polski (Neo)Liberalizm zawierając w nim kilka celnych uwag, a pozostających w opozycji do powszechnych mniemań dotyczących społecznego odbioru tego co zwie się najogólniej liberalizmem. I nie chodzi tu o akademickie dociekania czy dywagacje lecz o to co tzw. lud pod tym terminem czy pojęciem rozumie, jak to kojarzy i jak to przekłada w swych głowach na codzienną praktykę. Przede wszystkim w optyce zbiorowej.

Najdoskonalszy stan ludzkiej natury
to ten w którym nikt nie jest biedny,
nikt nie pragnie być bogatszy, nikt nie
ma powodu by bać się, że zostanie
odepchnięty przez tych co prą do przodu.

John Stuart MILL

Wolność jest pojęciem jakie w dzisiejszym świecie odmienia się na różne sposoby i w różnych kontekstach. To istota zrozumienia terminu liberalizm. Często są to konteksty diametralnie różne od tego co do tej pory uznawano za wolność, co cywilizacja zachodnia tłumaczyła tym pojęciem albo co rozumiano w kontekście słowa Wolność wywodząc jądro owego znaczenia z Oświecenia i tradycji Rewolucji Francuskiej, a za nią – z całej postępowej tradycji myśli euro-atlantyckiego chowu.
Wolność można – jako kategorię filozoficzną, kulturową, jurydyczną, społeczną, ekonomiczną itd. – traktować na dwa sposoby (za Isaiahem Berlinem): negatywny wymiar tej definicji obraca się wokoło braku ograniczeń, pozytywny – to spojrzenie na ów problem z pozycji tego który robi co chce. To zagadnienie dotyczące głównie świadomości – czyli możliwości wyboru. W tym wypadku wolność – w połączeniu z doświadczeniami ogólnoludzkiej cywilizacji – owocuje nie tym co się robi lecz sposobem tego jak się robi i czego nie wypada robić (z racji społecznych uwarunkowań naszego gatunku, solidarności, empatii, szacunku dla godności Innego, kultury osobistej czy zwyczajnej, Szwejkowej dezynwoltury).
Klasyk europejskiej myśli Immanuel Kant uważa iż czyn jest wolny wtedy gdy „świadomość wypowiada się przeciwko pragnieniom zmysłowym, a za racjonalną zasadą”. A ta jest wolna od emocji, afektów, uprzedzeń czy fobii. Tym samym królewiecki filozof nadaje wolności najwyższą doniosłość racjonalności, odcedzając ją od poza-rozumowych i poza-empirycznych wpływów. Dla mnie jako racjonalisty i jednocześnie człowieka lewicy (w wersji socjalistycznej) jest to perspektywa – jak sądzę – najważniejsza w całym rozwoju oświeceniowej tradycji racjonalności, wolności, solidarności / braterstwa, równości itd. Współczesny człowiek jest tym bardziej wolny im bardziej z jednej strony się samorealizuje, kiedy uczestniczy w biegu wydarzeń swojego czasu, kiedy określa siebie oficjalnie wobec władzy, ludzi z otoczenia, społeczeństwa, ludzkości: wobec modnych trendów i powszechnego – zdawałoby się – myślenia, często stanowiącego właśnie z tytułu owej masowości źródło dla rozwiązań autorytarno-niewolących (nawet z wolnością na ustach). Społeczny wymiar wolności to z kolei zagadnienie związane z dobrobytem, a przede wszystkim z poczuciem wartości i jakości przeżywanego życia czyli człowieka postrzeganego w wymiarze wspólnotowym. Chodzi o jak najszerszy dostęp do dóbr współczesnej cywilizacji i kultury, ale nie na zasadzie jałmużny, biernej konsumpcji, pasywnego „brania i używania” (nie widząc nic poza koniuszkiem swego zasmarkanego często nosa, swego wygórowanego ego, swojej wybujałej nadmiernie wyobraźni). No i o zbiorową świadomość tego dostępu.
Bo jak mówi IV artykuł Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela (1789) „Wolność polega na tym by móc robić wszystko to co nie szkodzi innym”. Czyli własnym postępowaniem prowadzić do minimalizacji ewentualnych krzywd, nie nieść swoim działaniem przykrości, bólu, cierpienia Innego. Nie mnożyć po prostu szkód.
Z wolnością i jej używaniem w wymiarach tak indywidualnym jak i zbiorowym koreluje to co Andrzej Leder (PRZEŚNIONA REWOLUCJA) nazywa imaginarium. To przestrzeń ludzkich wyobrażeń o rzeczywistości, historii, ideach, pojęciach, symbolice itd. To figury zbiorowo przeżywanych dramatów wpisujących się w każde doświadczenie. A tym samym wpływające na aktualne decyzje i spojrzenie – tak w wymiarze jednostkowym jak i zbiorowym.
Historie tworzące imaginarium egzemplifikują się w słowach, podaniach, legendach, mitach, narracji medialnej, w całej symbolicznej palecie informacji przekazywanych przez rodziny, kulturę masową, literaturę, sztukę, edukację, Internet. To jest właśnie owo symboliczne uniwersum (Jacques Lacan) na którym (i dzięki któremu) odgrywają się współczesne przedstawienia. Przedstawienia będące często rzeczywistością (choć do końca nią nie są).
Często są one nie uświadomione, poza naszą racjonalnością i pragmatyzmem życiowym. Imaginarium rządzą więc emocje, marzenia (te nie zrealizowane), kaprysy, rojenia (nie spełnione), intencje. Pobudza je zawsze etyczna strona osobowości – bo musimy być „po jasnej stronie mocy” – karmiąca się nie dość ostatecznie wypełnioną treścią owych zamierzeń (realnych i sennych) przez nas oczekiwaną. To są właśnie tzw. fantazmaty.
Jak pisze wspomniany Andrzej Leder (który gości aktualnie na Naszym Portalu) wpływy konstrukcji fantazmatycznych można odnaleźć zarówno w świadomym działaniu jak i w mowie, wspomnianych marzeniach, w smakach, meandrach linii życia tak jednostkowego jak i w zbiorowym losie. „Fantazmat rządzi w sposób uniwersalny. Wszystko jest mu w sposób skryty poddane, ale poza tym światem nie istnieje”.
Np. w obiegowym języku polskim takie terminy jak „Żyd”, „ruski”, „komunista”, „lewak” w publicznej narracji uruchamiają od razu fale fantazmatycznych scenariuszy i figur, niosąc sobą pejoratywne umocowanie w świadomości. Od razu przekazują negatywne konotacje – i to nie wobec ogólnych pojęć związanych z owymi terminami – ale w stosunku do osób które stygmatyzowane są w takim wypadku, które w taki sposób naznaczamy, piętnujemy które tak klasyfikujemy. Nawet na Portalu racjonalista.tv można bez trudu znaleźć takie postawy.
Czym byłby więc użyty w tytule tego tekstu termin mego autorstwa tzw. liberalizmaty ? To klon, to pochodna znaczenia liberalizm, ale niosący sobą konotacje wspomnianego fantazmatu. Czyli rzeczywistości wyśnionej, idealnej, platońsko-teistycznej proweniencji. Bo czyż istnieje poza naszą jaźnią takie uniwersalne pojęcie jak wolność i czy zostało ono w jakiejkolwiek w takiej właśnie formie urzeczywistnione w świecie doczesnym ? Czy można je rozpatrywać dogmatycznie i apriorycznie przy jednoczesnym uznawaniu absolutnej jednostkowości naszego bytu i wszystkiego co z nim się wiąże?
Bo działają tu subiektywne pragnienia, myślenie życzeniowe, pospolite wańkowiczowskie „chciejstwo”,. Tą myśl oddają najlepiej słowa utworu pt. „Jak Bolek i Lolek” (zespół Hurt):
Chciałbym być zawsze niewinny i prawdziwy
Chciałbym być zawsze pełen wiary i nadziei
Tak jak Bolek i Lolek
Tytus, Romek i A’tomek
Dzieci z Bullerbyn
Tomek na tropach Yeti
Jak król Maciuś pierwszy
Asterix i Obelix
Jak załoga G
McGywer i Pippi

Bo czy porównywalne mogą być wolności rolnika z Sahelu i Bila Gatesa ? Dla jednego wolnością jest codzienna dostawa na swe skromne i liche poletka takiej ilości wody aby mógł on i jego rodzina przeżyć, dla drugiego – wolność to ……. globalna obecność jego kapitału w przestrzeni najszerzej pojętej.
Pozostając w kantowskiej konwencji pojmowania wolności trzeba stwierdzić, że jest ona w naszym kraju – jako podstawowy liberalizmat – zaśmiecona, zdeprawowana, ograbiona ze swych znamion społeczności, wspólnotowości, zbiorowości tymi subiektywnymi afektami, pobożnymi życzeniami i ponoć dobrymi chęciami. Jak każde tego typu pojęcie tak i wolność jest (i musi być) interpretowane w zależności od czasu, miejsca i historycznych stosunków panujących w różnych miejscach. A że te stosunki są różne, doświadczenia ludzkie też takimi są to i pojmowanie wolności musi być też różnym przez różne osoby i różne kultury. Nawoływanie do jakiejś jednej wersji wolności, jaka miałaby zapanować na całym świecie i obowiązywać wszystkich bez wyjątku (bez względu na doświadczenia kulturowe i historyczne poszczególnych zbiorowości) oraz obstawanie przy tej wizji w sposób doktrynersko-dogmatyczny jest właśnie przykładem liberalizmatu. Takie stanowisko nie uwzględnia tego co zwiemy konwergencją (bądź dyfuzją) idei, wartości, doświadczeń etc. a co ma „od zawsze” miejsce w historii naszego gatunku. I dotyczy to wszystkich pojęć, sądów, tez czy doktryn.
No i jeszcze czas – ten najważniejszy z wymiarów naszego bytu (wymiar czwarty) – wpływający z racji empirycznych na wszystko co nas otacza. Bo dogmat, bezruch, nie istnieją – tym bardziej jeśli dotyczyć to ma takiego pojęcia jak wolność.
Elita dzisiejsza oraz tzw. mainstream (a za nimi bezrefleksyjni i bezkrytyczni akolici takiego życia) nie chcą oświecać ani tłumaczyć maluczkim humanistycznych, bratersko-równościowo-wolnościowych czyli oświeceniowych wartości i kanonów. Nie uważają bowiem ludu za obywateli. Chcą jedynie, aby ów lud konsumował i przestał wybrzydzać. To z jednej strony haniebny paternalizm (będący najgorszą niewolą jaką człowiek zadaje drugiemu człowiekowi), a z drugiej – nałożenie kulturze wędzidła „obsługi wolności” w kontekście wyborów konsumpcyjnych, które „stają się czymś nieuchronnym, obowiązkowym, nakazem i wymogiem” (Z.Bauman, 44 LISTY ZE ŚWIATA PŁYNNEJ NOWOCZESNOŚCI). Charakter społeczeństwa konsumentów – jak najszerzej pojętego – a nie zbiorowości obywateli, wymusza na kulturze ofertowość zamiast normatywności, uwodzicielskość a nie regulacje i katalogi, przypadkowość i przygodność a nie stabilizację i przewidywalność. Konsument dostaje – w ramach posiadanej wolności – ofertę, po uprzedniej stymulacji przez reklamę, potrzeb, pragnień, zachcianek i kaprysów. To właśnie ów lud otrzymuje zamiast poważnego dyskursu nad obowiązkiem, przymusem, odpowiedzialnością za wspólnotę i miejsce jednostki w tej zbiorowości. Ale czy tak preferowana wizja wolności mieści się w kanonach oświeceniowych czy – przytoczonym – kantowskim rozumieniu ?
Eskapizm elit i mainstreamu – czyli ucieczka od spraw związanych z życiem społecznym – to typowy przykład liberalizmatu będącego efektem myślenia iż „….czegoś takie jak społeczeństwo nie ma. Istnieją tylko wolne i przedsiębiorcze jednostki”. We współczesnej socjologii pod tym terminem rozumie się także nie tylko oderwanie się od zainteresowania znaczeniem ruchów społecznych, ale również ich deprecjację.
Poruszyłem tylko jeden z elementów problemu stanowiącego esencję polskich liberalizmatów. Element, który chyba budzi najwięcej kontrowersji. Bo to na tej płaszczyźnie toczą się podstawowe spory: lewica- prawica, progresiści – konserwatyści, ewolucjoniści – tradycjonaliści. Ale przyświecał mi (i przyświeca) cały czas dylemat: czy nasz świat, nasz ludzki byt, nasze szczęście i zadowolenie zamykać się mają tylko w słowie – JA ?

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

21 Odpowiedź na “Rzecz o polskich liberalizmatach (krótki spleen o wolności)”

  1. Ruchy społeczne są ok ale tylko te które się na czymś znają jak na przykład polskie ruchy miejskie i ciudadanos, a nie jak populizmu rodem z cccp jak syriza czy podemos. Milo mi ze socjalista i mój adwersarz cytuje wielkiego socjalliberala Johna Stuarta Milla. Może jeszcze będą z autora ludzie

  2. Nie życze sobie wycieczek – paternalistycznych i z poczuciem wyższości – Panie Napierała. Podsumowanie Pańskiego wpisu jest na poziomie „piaskownicy” i niegodne miana „racjonalistycznego” w jakimkolwiek wymiarze. Kończąc to krótkie skrzyżowanie myśli odpowiem PANU Dobrym Wojakiem Szwejkiem: „….Wymyślanie zwierząt to co prawda trudna rzecz ale pokazanie takich wymyślonych zwierząt jest jeszcze trudniejsze”. Bez odbioru !

    1. Niezależnie czy ci się to podoba czy nie takie jest właśnie moje zdanie i jest ono na temat ponieważ to o ruchach społecznych to jedyny niebelkotliwy fragment twojego tekstu więc tylko do niego mogę się odnieść. Paternalizm czasem jest wskazany zwłaszcza gdy wiek nie idzie w parze z mądrością u pouczonego. Pozdrawiam ozięble

  3. Był tak wspaniale ograniczony, tak czarownie głupi, tak przecudnie tępy, że jego życie było jedną bajka (Dobry Wojak Szwejk).
    Uniwersalne i ……. mieszczące się doskonale w wymiarach opisanych liberalizmatów, bo oddaje bowiem clou myślenia tzw. liberałów, lokalizujących siebie w sferach opisanych w zacytowanym utworze rock’skupiny HURT.

  4. „Najdoskonalszy stan ludzkiej natury, to ten w którym nikt nie jest biedny, nikt nie pragnie być bogatszy, nikt nie ma powodu by bać się, że zostanie odepchnięty przez tych co prą do przodu.”
    – ten stan ludzka natura osiąga po smierci. Wszyscy zadowoleni – zero reklamacji z tamtego swiata:), nikt nie czuje sie odepchniety, 100.00% zadowolonych klientow.
    W zyciu przed smiercia tak stan jest nieosiagalny, ale jak ktos uwaza ze to stan doskonały, to moze probowac.
    Akurat Bill Gates jako wstretny kapitalista to nie do konca dobry przykład. Czesc swoich dochodow przeznacza na sensowne i pozyteczne projekty poprzez Bill & Belinda G foundation. Na projekty w ktore nikt inny by nie zainwestował.

  5. Z tym zacytowaniem Johna Stuarta Milla przez Pana Czarneckiego jest naprawdę zabawnie: autor (Mill) pisze przecież o „Najdoskonalszym stanie natury ludzkiej” nie po to, aby wysławiać ruchy, dążące do ustanowienia państwa „w którym nikt nie jest biedny” i „nikt nie pragnie być bogatszy”, ale by zaraz potem zwrócić uwagę na utopijność takiego myślenia o państwie ze względu na fakt, iż taki „idealny stan” nie jest możliwy, bo ludzie z natury są raczej egoistyczni. Podobnie jest z cytatem z Jamesa Madisona:
    „Gdyby ludzie byli aniołami, żaden rząd nie byłby potrzebny. Gdyby aniołowie rządzili ludźmi, nie potrzebna byłaby ani zewnętrzna, ani wewnętrzna kontrola nad rządem.”
    Ale ludzie NIE SĄ aniołami i to w oparciu o tę właśnie wiedzę należy projektować systemy prawne, państwowe i gospodarcze.
    Są dwie możliwości: Pan Czarnecki albo tego nie rozumie (nieświadomie błędnie cytuje Milla dla własnych celów), albo celowo zniekształca fakty, tak jak na przykład ludzie, którzy cytują Einsteinowskie „Bóg nie gra w kości” na obronę wiary religijnej.

  6. @I.Kozak – jest jeszcze trzecia możlwiość Drogi Interlokutorze: najprościej ją streścić można w słowie – intelektualna dezynwoltura ! Pozdrawiam

  7. Panie Czarnecki, socjalizm już próbowano wprowadzić w wielu miejscach i wiele razy, jednak zawsze skutki były fatalne. Socjalizm kończy się zawsze katastrofą gospodarczą. Lewicowcy wracają do maksizmu jak pies do własnych rzygów.

  8. Produkty rolnika z sahelu nie są nikomu potrzebne, poza nim i jego najbliższą rodziną, tymczasem z produktów Billa Gatesa korzysta połowa ludzkości. To chyba robi różnicę?

  9. @OLROB – ale obaj są ludźmi, oboje chcą i mają takie samo prawo do korzystania z postępu ludzkości, oboje są tak samo ważni dla naszej zbiorowości – jako ludzie, jako osoby; personalnie, moralnie, godnościowo. Jakakolwiek kjlasyfikacja, gradacja ludzi na zasadzzie lepszy/gorszy – z jakiegokolwiek powodu – jest a priori NIE MORALNA i godna potępienia. Pisanie że produktry rolnika z Sahelu są nikomu nie potrzebne to klasyczny przykład jak neoliberalizm i związane z nim bezpośrednio: egotyzm i egoizm wyżerają mózgi z empatii, z solidarności, jak dehumanizują jednostki (jednostki – bo to nie są już osoby czy persony – jeśli tak myślą – lecz numery, cyfry, czytniki kodów kreskowych, cyborgi etc. bez uczuć i współczucia, gdzie tylko zysk/strata są na ich „horyzoncie zdarzeń”) z normalnej ludzkiej przyzwoitości. Praca i jej efekty są przecież też elementami kreacji człowieka, autrorealizacji i czucia się bycia potrzebnym. Przecież przez prace (grupową, działania w zespole itd.) najlepiej się np. resocjalizuje ludzi, uwalnia ich z traum nie-potrzebności, z ich wycofania i alienacji co z kolei może ich pchać do czynów anty-społecznych itd.
    Czasami należy wczuć się w sytuację tego INNEGO, to na prawde nie boli !

  10. Zakładając, że obydwoje pamiętamy ten utopijny ideał w praktyce to pozwolę sobie spytać: czy nie zauważył Pan, że w owym dążeniu do dowartościowania wszystkich zawsze był problem z dystrybucją tych benefitów, które miały to umożliwiać. A wtedy zawsze pojawiała się struktura która, w imię tych wyższych celów gromadziła nadmierną władzę, prowadzącą do barbarzyńskich zachowań wobec jej źródeł. Czy zna Pan jakieś przypadki na świecie, które poprowadziły ludzkość w takim systemie w inna stronę ? Czy nie zauważył Pan, że kilka pokoleń wychowanych na tej chorej ideologii zostało pozbawionych większości instynktów samozachowawczych i w efekcie skazanych na nędzę ?

  11. Szkoda że tekst Radka został przez komentujących sprowadzony do prymitywnej dyskusji kapitalizm vs. socjalizm rodem z dyskusji gimbazy na YouTube. A bynajmniej, nie to jest trzonem tego tekstu. ehh…..

      1. Za dużo pan oczekuje od Radka dinozaura stalinizmu zagubionego we współczesności i piszę to bez niechęci bo krytykuję go tylko ideologicznie on mnie krytykuje za paternalizm choć to że jako młodszy krytykuje jego świadczy o tym ze sam jestem antypaternalista. Lewica tak miewa widzi tylko część obrazu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

six − 5 =