Socjalliberalizm kontra neoliberalizm

Od początków wieku XX, a jeszcze bardziej po 1945 roku w Europie krystalizuje się podział między dwoma nurtami liberalizmu
społecznego; anarchizującym czy też libertariańskim podejściem „państwa minimum” i globalnego niekontrolowanego przez rządy rynku (neoliberalizm), dla którego poparcie deklarują także niektóre partie prawicy nacjonalistycznej, konserwatywnej, republikańskiej i chadeckiej, oraz progresywnym socjalliberalizmem łączącym wolny rynek z odrobina kontroli rządowej i społecznej opieki nad obywatelami (socjalliberalizm). Niektóre odłamy socjaldemokratycznej lewicy, dla których punktem wyjścia jest, nie jak dla socjalliberałów – wolność obywatelska, lecz równość po części konwertują się na socjalliberalizm, ku złości bardziej radykalnej lewicy. Czasem stanowisko socjalliberalne zajmują niektórzy chadecy. Neoliberałowie próbują zdyskredytować socjalliberałów, jako „lewicę”, zaś socjalliberałowie lubią wytykać neoliberałom wsteczne i konserwatywne poglądy społeczne.

Socjalliberalizm nawiązuje do demokratycznego liberalizmu Milla, i społecznego liberalizmu Hume’a i Voltaire’a czy Montesquieu. Socjalliberalizm wymyślił Brytyjczyk Leonard Hobhouse, podobne idee rozwijał też Emile Durkheim, jednak najbardziej przyjęły się idee socjalliberalizmu w Niemczech. Powstała w 1971 roku FDP wpisała „wolności i prawa przepojone elementami społecznymi” do swojego programu. Szkoła fryburska od lat 20. XX wieku głosiła tzw. społeczną gospodarkę rynkową, w której np. obok akcjonariuszy w polityce firmy mają też coś do powiedzenia konsumenci i lokalni mieszkańcy (interesanci). tradycje zbliżone do socjalliberalizmu dziś najsilniej są reprezentowane w: Niemczech (właściwie nawet SDP jest dziś niemal tak socliberalna jak FDP, co powoduje upadek FDP), Australii (the Australian way – państwo socjalne w głównych zarysach powstało tam zaraz po Bismarckowskich Niemczech), Szwecji (choć tu już trzeba powiedzieć, że z wieloma zastrzeżeniami, podobnie jest w przypadku Japonii).

Neoliberalizm to reakcja głównie podrugowojenna na rozrost i bezład niektórych administracji. Neoliberałami byli już w pewnym sesie np. Mancken i H. Spencer w pocz. XX wieku. W latach 80. neoliberalizm głosili najbardziej konserwatyści nie-chadeccy (Nowa Prawica) w ekipach Reagana i Thatcher (konsensus waszyngtoński), oraz liberałowie nowozelandzcy. Zwolennikami liberalizmu są tez libertarianie zarówno ci społecznie libertyńscy (Boaz), jak i ci nastawieni bardziej prawacko i np. homofobicznie (Rothard, Hoppe). Stąd USA, UK, Nowa Zelandia oraz… Meksyk (od czasów Calderona i Vincente Foxa) to kraje najbardziej
neoliberalne dziś. W krajach liberalnych wymuszona jest większa mobilność pracownicza, co sprzyja może start-upom, ale niszczy rodziny i związki,a pośrednio także bazę dobrobytu. Jest tak też większy kontrast między bogatymi i biednymi. Neoliberalizm Waszyngton i Londyn narzuciły drogą nieuczciwych upolitycznionych zaniżonych ratingów Hiszpanii i Włochom, wtrącając te gospodarki w kryzys. Dobrze to opisują ex-thatcherysta John Gray i Martin Schulz. Neoliberalizm oznacza totalne uzależnienie lokalnego rynku i gospodarki, a także rządów od zmian globalnego rynku, stąd Londyn i Waszyngton starają się wdusić oporne: Niemcy, Ausralię, Japonię, Chiny itd. w obręb niewidzialnej ręki rynku. W warunkach cyfrowego przeszacowania pieniądza jest to gotowy przepis na kryzys.

Inne kraje mają system mieszany (m.in. Polska, Dania) lub inny, np. Holandia praktykuje raczej keynesizm, podobnie jak Kanada, zaś np. Rosja czy Chiny to gospodarki sterowane, Brazylia jest niemal anarchokapitalistyczna, jak Rosja w latach 90. (anarchokapitalizm to efekt wdrażania neoliberalizmu w krajach o niskiej kulturze prawnej), lub wyraźnie socjaldemokratyczny (np. Argentyna). Przepychanki społecznej gospodarki rynkowej z konsensusem waszyngtońskim to największy pojedynek naszych czasów. Bitwa o interwencjonizm versus oszczędność w obliczu kryzysu poróżniły Francję i Niemcy, ale jeszcze poważniejszy konflikt jest między UK i Niemcami o to jak dalece prawo ma się podporządkować biznesowi i odwrotnie, i o to jak dalece globalna ma być gospodarka. Keynesizm i rooseveltowski new deal nie są tak konsekwentne jak socjalliberalizm, a socjalnie często bardziej rozrzutne, lecz jakieś połączenie między keynesizmem i socjalliberalizmem jest; to przekonanie, że czasem państwo musi chronić wolność jednostek przed rodem, grupą społeczną, uprzedzeniami itd. W Polsce neoliberalizm głosił konsekwentnie Korwin-Mikke, a swój epizod miał też Gowin, zaś – socjalliberalizm głosili (niekonsewtentie) Tusk (chwilami działał jednak jak neoliberał,  na neoliberalizm konwertował się także Balcerowicz) i Palikot. Do nas należy wybór.

 

liberalizm

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

7 Odpowiedź na “Socjalliberalizm kontra neoliberalizm”

  1. „ale niszczy rodziny i związki,a pośrednio także bazę dobrobytu.”

    Pytanie: Jak? Niszczenie rodziny to sprawa kulturowa i więzi rodzinne są najbardziej zniszczone np w Szwecji, która jest silnym państwem opiekuńczym. Rodzina w XIX wiecznym kapitalizmie trzymała się bardzo dobrze. We współczesnym państwie opiekuńczym mimo bardziej rozłożonego na społeczeństwo bogactwa, rodzina upada. To jest sprawa mocno kulturowa.

    Co do kontrastu między bogatymi i biednymi, oczywiście nie ma być równości, za tym się opowiadamy.

  2. Wiem że pan nie rozumie bo jest pan korwinista ale nieograniczona „dostępność” pracowników w USA i przerzucanie ich z miasta do miasta niszczy związki tak samo jak niepewność socjalna. Trust me

  3. Rozwody i niszczenie związków to sprawa głównie kulturowa. Tak jak Marks widział zagrożenie w burżuazyjnym modelu rodziny, tak jak feministki widziały i widzą, tak jak widziano przy rewolucji 68 roku, tak widzą i dzisiaj socjaldemokraci, czy ci tzw socjalliberałowie. Ja tak definiuję rodzinę i nie inaczej. To sprawa kulturowa, a na słowo się nikomu nie wierzy. Raczej patrzy się na to z czego to wynika.

    Bo jak tu wytłumaczyć, że dużo rozwodów jest zarówno w państwach gdzie niepewność socjalna jest niska, czyli w państwach mocno opiekuńczych, ale zarówno ta ilość rozwodów jest wysoka w państwach, gdzie panuje większa niepewność socjalna, ale je też dotknęła rewolucja 68 roku.

  4. Rozwody z powodu uświadomienia sobie niekompatybilnych potrzeb pary są czymś pozytywnym, lepsze to niż byc nieszczęśliwym cale życie tylko dlategoze rozwód to niby tabu… Rozwalanie związków przez bossów i dyspozycyjność to zupełnie inna sprawa. Dziwne ze pan nie kuma najprostszych rzeczy. Heisenberg się w grobie przewraca

  5. Czyli dzisiaj traktowanie związku jako zabawę i niebranie żadnej odpowiedzialności za związek, a także coraz większe nieakceptowanie wad partnera, to w dzisiejszych czasach niekompatybilne potrzeby pary?

    Przypominam, że to właśnie na zachodzie rośnie liczba rozwodów mających dziwne, czasem śmieszne podstawy. To że jest Pan jawnym, zadeklarowanym hipisem, to nie uprawnia Pana do tego by nie wziął Pan odpowiedzialności za nieodpowiedzialność jaką uprawiacie. Jednak ta odpowiedzialność przyjdzie po was sama, bo już się dziwicie, że wasze durne owieczki nie rodzą dzieci i jakoś dziwnie często się rozwodzą, a ci źli muzułmanie jak na przekór zamiast się europeizować, to dbają o swoją kulturę, przekonują wasze durne owieczki żeby przeszły na ich stronę i rozmnażają się jak króliki, no i chcą wychowywać dzieci konserwatywnie, to już jest straszne, prawda? Tylko, że wy się ich boicie i dzieci im zabrać też się boicie. Proszę się jednak nie martwić, odpowiedzialność nadchodzi szybciej niż się Panu wydaje.

  6. Może i jestem trochę mentalnie hippisem, choć mam żonę i dzieci też chcę mieć, więc chyba nie do końca. Przypuszczam, że Pan żony nie ma stąd myśli pan nierealistycznie i ideologicznie o sprawach praktycznych.. Natomiast co do rodzenia dzieci to wynika to nie tyle z konserwatyzmu Arabów itd., lecz z tego, że w tamtych kulturach prawo i państwo nie działa więc można liczyć tylko na klan. Dzietność muzułmanów w UE jest znacznie niższa niż w krajach muzułmanskich bo w UE jest też prawo i pomoc państwa. Różnica jednak pozostaje, choć zmniejsza się. Pan niestety żyje w oparach jakiejś dziwnej wizji świata. Pan mówi: wychować konserwatywnie, ja mówię; bić córki i synów (zwłaszcza córki). Cywilizowany człowiek nie zabija swych córek za romans z niemuslimskim chłopakiem, ani nie płodzi dzieci bez opamietania i planowania jakiejś znośnej dla nich przyszłości. Ziemia jest w sumie przeludniona; miliard ludzi cierpi głód. Pan się dziwi hippisom?

  7. Owszem, dzietność w UE jest u nich mniejsza niż w krajach z których pochodzą, bo co by nie było, dotyka ich nasz styl życia. Jednak ich konserwatyzm zabezpieczy ich przed tym jeszcze na długi długi czas.

    Niech Pan nie utożsamia konserwatywnego wychowania z biciem własnych dzieci, czy zabijaniem ich. Konserwatywne wychowanie to przede wszystkim wpojenie pewnych utartych wzorców kulturowych, tradycji, religii i szacunku do nich. To się hipisom oczywiście nie podobało i wielu innym takim, niektórzy zarazili się tą chorobą i dzisiaj mamy jak mamy, czyli upadek tradycji w cywilizacji łacińskiej, brak właściwych autorytetów, wielka nieodpowiedzialność wśród ludzi itd.

    Z tą przeludnioną Ziemią, to też lepiej nie przesadzać. Przede wszystkim mamy jeszcze bardzo dużo miejsca na Ziemi, a to, że ludzie głodują, to nie wynika samo w sobie z przeludnienia. Istnieją po prostu ludy niższe, które z jakiegoś powodu nie są zdyscyplinowane, mają złą metodę ustroju życia zbiorowego, żyją w złym klimacie, w źle rządzonym państwie itp. Zamiast mówić, że Ziemia jest przeludniona, to lepiej zaproponować tym biednym krajom lepszy model rozwoju i to wcale nie uzależnianie się od pieniędzy z zachodu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

10 − dziewięć =