Cała afera z zastanawianiem się czy żyjemy w symulacji zaczęła się od niezwykle ciekawego dylematu postawionego przez oxfordzkiego filozofa, Nicka Bostroma. Właściwie to trylematu. Zasadza się on na obserwacji, że każda inteligentna cywilizacja, gdy dać jej pewien skończony czas, z pewnością stworzy witrualne rzeczywistości, których nie da się odróżnić od reala. Tylko za naszego życia przeszliśmy drogę od Pac-mana do Oculusa, więc mamy pewne przeczucie, jak może wyglądać ta technologia np. za kilkaset lat. Jesteśmy też chyba pierwszym pokoleniem, które jest w stanie potraktować taką myśl poważnie. Dla naszych dziadków to niezrozumiałe głupoty.
Jeżeli uznamy, że perspektywa symulowania światów pochodnych jest w zasadzie pewnikiem dla każdej cywilizacji, to zdaniem Bostroma są tylko trzy różne możliwości:
1. Prawie każda inteligentna cywilizacja samounicestwia się zanim osiągnie taki poziom by móc wysymulować sobie podrzędne światy. To zupełnie prawdopodobne, być może wszyscy dochodzą do odkrycia jakiejś cechy, czy możliwości fizycznej świata, która nieuchronnie wszystkich zabija. Być może na przykład nowa seria eksperymentów w świeżo podrasowanym Zderzaczu Hadronów doprowadzi nas do wielkiego bum. Przy okazji ciekawa obserwacja, że jeżeli chodzi o postęp i poznanie idziemy na pełne ryzyko – nigdy się nie zatrzymamy, ale to czyni z nas przy okazji potencjalne ptaki Dodo.
2. Scenariusz optymistyczny – z jakiegoś powodu wszystkie cywilizacje dochodzą do wniosku, że nie będą tworzyć symulacji. Wydaje się to mało prawdopodobne, ale nie można tego wykluczyć jako typowej ścieżki rozwoju, za którą stoi powód, którego na naszym etapie rozwoju jeszcze nie znamy. Być może każda cywilizacja wpada kiedyś na dylemat Bostroma i świadomie, dla dobra absolutu, wybiera najlepszy wariant 🙂
3. Żyjemy w symulacji. Dlaczego to takie pewne po wykluczeniu pierwszych dwóch możliwości? Czysty rachunek prawdopodobieństwa. Biorąc pod uwagę niemal nieskończone możliwości produkowania podświatów za pomocą technologii musimy uznać, że szansa na bycie symulakiem jest w skali kosmicznej już nie mówiąc multikosmicznej, w zasadzie zmierza asymptotycznie ku pewności.
Wielu niechętnych tego typu rozważaniom pośpiesznie zakwalifikuje Bostrona jako zdziecinniałego fana science fiction, który jako filozof woli pomysły Philipa Dicka i braci Wachowskich od Platona czy Kanta, ale on sam nie jest szczególnym fanym hipotezy symulacji i wydaje się skłaniać bardziej w stronę cywilizacyjnego pesymizmu i skupiać się w swojej pracy na dylematach etycznych i potencjalne samounicestwiającym rozwoju technologicznego.
Ciekawe jest natomiast to, że zupełnie hipotetycznie, gdyby udało się odkryć kiedyś, że jesteśmy symulacją, należałoby potraktować to jako bardzo dobrą nowinę. To by oznaczało, że inteligencja nie jest tylko mechanizmem autodestrukcyjnym.
Ciekawe jest, czy będąc symulacją można to stwierdzić. W symulacji wszystko jest możliwe, zatem cuda mogą się tam zdarzyć w każdej chwili. W drugą stronę — brak cudów może być przesłanką przeciw symulacji. Jako że cudów nie ma, to może nie jesteśmy symulacją.
Cuda nie mają nic do rzeczy. W grze gracz może zrobić tylko to co zostało zaprogramowane przez twórców gry.
Podobnie mogą być symulacje z cudami i takie w których cuda nie są możliwe, albo możliwe, ale tylko w bardzo szczególnych okolicznościach
Możemy być w symulacji bez cudów. Nie sposób rozpoznać, że jesteśmy w symulacji.
Pytanie, czy jest „gracz” na zewnatrz. Bo jeśli jest, to prawdopodobienstwo cudów rośnie wykładniczo, a jeśli nie ma, to nasz swiat zaprogramowany jest najbardziej optymalnie.
Na zewnątrz jest programista, który napisał grę.
Bostron twierdzi, że nie sposób dowieść symulacji, bo zakłada pełną kontrolę nad czasem i wszystkimi detalami więc nawet jak coś się nie uda można to np. przewinąć i zmienić. Mnie to założenie nie do końca przekonuje bo to coś w rodzaju wszechmocności – logiczniejsze wydaje się założenie, że każdy byt ma ograniczone możliwości i nie jest powiedzane, że byt wygenerowany przez niego nie jest w stanie go 'zagiąć’ albo przynajmniej 'wykryć’ mimo mniejszych możliwości. Małe szanse ale możliwość istnieje. Jeżeli ten 'gracz’ jest też programistą gier to wie co zrobić, żeby np. przeciążyć symulację stosując tylko ruchy dozwolone w grze i w ten sposób wywołać jakiegoś glitcha. Na podobnej zasadzie fizycy kwantowi na poważnie szukają możliwych empirycznych 'ocisków’ symulacji komputerowej na naszej rzeczywistości, typowo manifestujących jakieś twarde ograniczenie symulacji. Np.szukając w spektrum promieniowania kosmicznego efektów kwantowych, które powiedziałyby coś o podstawowej nieciągłej siatce przestrzeni.
My tu bajamy o jakichś wirtualnych wymiarach, a dziś dowiedziałem się, że moja znajoma w radiestezję wierzy. Doszło do kłótni. Możecie się z tym rozprawić? Bo wiara w wahadełka jest chyba powszechniejsza niż wiara w Boga. Coś strasznego.
Czy radiesteta dobiera sie do dzieci i od małego żąda wiary w radiestezje? tak/nie
Czy radiesteta jest pedofilem? tak/nie
Czy znajoma oddaje radiestecie czesc swoich zarobkow co tydzien? tak/nie
Czy radiesteta kupuje ziemie i nieruchomosci za 1% wartosci, na czynnosci radiestezyjne? tak/nie
Czy znajoma płaci radiestecie na utrzymanie jego zamkow? tak/nie
Jesli nie, to znajoma sie z tego wyleczy.
Poruszymy ten temat!
Radiestezja, Homeopatia, Astrologia, Ruch anty szczepionkowy, anty GMO i wiele wiele innych. Wszystko to są pochodne religii i romantycznego myślenia zgodnego ze sławiennym i wciąż ubóstwianym „Czucie i wiara silniej mówi do mnie. Niż mędrca szkiełko i oko.” Te wszystkie zjawiska to tylko skutki tego naiwnego sposobu myślenia. Trzeba obalić ten romantyczny sposób myślenia a cała reszta sama zniknie.
Radiesteta tez człowiek, musi sie z czegos utrzymac, wiec utrzymuje sie z głupoty ludzkiej. Własnie widziałem ogłoszenie takiego magika-radiestety:
– usuwam skutecznie KLĄTWY z osób, przedmiotów, domów i ludzi
Widac bardzo pozyteczne usługi w katolickim kraju. Ja bym mu radził dac ogłoszenie:
– usuwam skutki grzechu pierworodnego bez potrzeby dokonania chrztu, tanio i skutecznie
Akurat ruch antyszczepionkowy i anty GMO to są warianty teorii spiskowych, czyli są poglądem politycznym, a nie religijnym. Zazwyczaj powołują się na jakieś alternatywne badania naukowe, a nie religię.
To jest czysto oświeceniowy rodzaj ciemnoty.
>> Bo wiara w wahadełka jest chyba powszechniejsza niż wiara w Boga. Coś strasznego.
-Ludzie wierzący w jedną brednię łatwo przełkną inne. Jak nie wahadełko to astrologia, jasnowidzenie, wróżka. Nawet ateiści, głównie ateistki (podkreślam to bo znam takowe) potrafią bajać o jakiejś sprawiedliwości kosmosu, że coś tam do nas wraca. Jest też medycyna alternatywna, holistyka, albo niezwykle popularna (także wśród pań) tzw. „pawlikowszczyzna”, czyli rodzaj coachingu w kierunku (rzekomo) zdrowego stylu życia, wyzwalanie umysłu, odrzucanie „klasycznej” nauki jako zbyt sztywnej i bezdusznej, a nawet szkodliwej. Wtedy każdy może się wymądrzać niewiele wiedząc. Ratunku nie ma poza zachowaniem spokoju i dystansu. Z wiarą dyskusji nie ma, żadne naukowe dowody nie pomogą, a im silniej będziesz dowodził, tym większy gniew na siebie ściągniesz. Bierzcie i kpijcie z tego wszyscy! Tak dla zdrowotności.
Próbowac tłumaczyc jednak trzeba. Jeśli robi się to spokojnie, co nie jest łatwe, to czasami przynosi to jakiś efekt. Napiszę wam o zabawnym i ciekawym przypadku ( w ogóle zachęcam do opowiadania o takich kwiatkach wszystkich komentujących).
Moja babcia zawsze powtarza, że matka boska jej pomaga. Jako przykład podaje różne absurdalne przypadki, np. że bolała ją noga i przestała, że były czasy, że dziadek przepijał pieniądze, nie było co jeść, a ona potrafiła czwórkę dzieci wychować. Ja wtedy przekonywałem tak: „babcia, 18 razy coś ci nie wyszło, a za 19. razem wyszło, t gdzie była ta pomoc w tych 18 przypadkach?”. Zero odpowiedzi. Jakby mówić do ściany. Kiedyś byłem świadkiem, jak babcia dostała telefon, że córka zachorowała i czeka ją operacja. Babcia cały dzień przepłakała. Kilka dni później bylem świadkiem, jak dostała telefon, że operacja się powiodła. Babcia zdjęcia święty obrazek ze ściany i zaczęła go całować z wielkim zawzięciem, w końcu przytuliła ten obrazek. Po pół godzinie, kolejny telefon, tym razem, ze wnuk ma jakieś problemy, i znów płacz, szloch, i tak w kółko. Ludzie są rozhisteryzowani i nie używają mózgu. Gwoli prawdy, kiedyś słaysząłem również, jak babcia siedzi na ławce z sąsiadką i mówi: „ja pani, wierzę, ale…. nie wierzę” – coś w tym stylu. Czyli to co mówił Andrzej Dominiczak, że ludzie mają bardziej nadzieję, niż wierza.
>>Próbowac tłumaczyc jednak trzeba. Jeśli robi się to spokojnie, co nie jest łatwe, to czasami przynosi to jakiś efekt.
-Oczywiście. Tyle, że to powinno być przede wszystkim jasne przedstawienie swojego poglądu na ten temat, popartego argumentami, nie rodzaj błagania, by nam ktoś uwierzył. To głosiciel irracjonalnych poglądów powinien tłumaczyć, dlaczego w to wierzy, a nie odwrotnie. Tylko jak to ktoś bliski, to będzie ci miał za złe, że mu nie wierzysz na słowo, ale trudno się mówi, towarzystwo można sobie dobierać, gorzej z rodziną.
„Z wiarą dyskusji nie ma, żadne naukowe dowody nie pomogą”
.
To zależy w co ktoś wierzy.
Są tematy na które nauka konsekwentnie milczy, bo jej te tematy w ogóle nie obchodzą.
Wtedy trudno żeby naukowe dowody pomogły. O radiestezji, bioenergoterapii lub homeopatii nauka może coś powiedzieć, ale na temat Boga nauka się nigdy nie wypowiedziała.
” ale na temat Boga nauka się nigdy nie wypowiedziała.”
.
Podobnie nie wypowiedziała się na temat krasnoludków i smerfów. Z tego samego powodu.
Jest dokładnie na odwrót..
Nauka bardzo interesuje się tego typu żyjątkami. Zoologia bardzo skrupulatnie odkrywa i opisuje wszelkie żywe stworzonka, jakie zamieszkują naszą planetę, więc fakt nie opisania przez nią krasnoludków można spokojnie uznać za dowód, że one nie istnieją.
.
A Bogiem nauka się w ogóle nie interesuje.
Nauka nie wypowiada się na temat krasnoludków, smerfów i na temat boga z tej samej przyczyny — krasnoludki, smerfy i bogowie nie istnieją.
Nauka potrafi bardzo łatwo określić co byłoby dowodem istnienia krasnoludków, gdyby one istniały (np. malutkie szkieleciki), natomiast nikt nie umie powiedzieć, co byłoby dowodem istnienia Boga.
Dlatego można naukowo stwierdzić, że nic nie wskazuje na istnienie krasnoludków.
A o Bogu naukowcy nie potrafią niczego powiedzieć. Nawet nie próbują.
Nauka sie nie zajmuje kranoludkami bo krasoludki to własnie tacy mali ale potęzni bogowie, Nie da sie rady ich udowodnic, przynajmniej na razie. Bardzo mozliwe, ze sie ukrywają razem z żydowskim bogiem (i inyymi bogami) w czarnej materii i grają w kosci. Szukanie szkielecikow jest bez sensu. Nie nie wiemy jak wygladają, podobnie bez sensu jest szukanie boga jako dziadka z brodą.
Krasnoludki to człekokształtne zwierzątka.
„Bierzcie i kpijcie z tego wszyscy” – to jest świetne.A z tym ściąganiem na siebie „jobów” to nie raz miałam okazję się przekonać.Tak to najczęściej działa 🙂
Racjonalista to człowiek, który podjął decyzję, że będzie starał się być racjonalny, a nie człowiek racjonalny. Racjonaliści bywają irracjonalni, wierzący w gusła bywają racjonalni, wszystko jest sytuacyjne. Kpienie z ludzi, którzy są prości i mają kłopot żeby wyjść poza to co mają w głowie jest słabe. O wiele więcej można zdziałać, gdy odrzuci się to irracjonalne przecież poczucie wyższości.
>>O wiele więcej można zdziałać, gdy odrzuci się to irracjonalne przecież poczucie wyższości.
-Wielce pokorny i tolerancyjny humanista czegoś nie zrozumiał. Nie chodzi o kpiny z samych ludzi tylko z idiotyzmów, w które wierzą i które często im szkodzą. Im i otoczeniu, a oszuści, cwaniacy, szarlatani i zwykłe dranie na tym często zarabiają i to sporo. I czasami nawet nie ma im kto oczu otworzyć, bo wszyscy tacy delikatni, to znaczy mają to gdzieś. Nie chodzi o żadne wywyższanie się, wręcz przeciwnie, o równość i wolność. Polega to na tym, że każdy ma prawo głosić nawet najbardziej absurdalne i irracjonalne poglądy, dopóki nie są sprzeczne z prawem, ale musi się pogodzić z faktem, że ktoś inny ma takie samo prawo z jego bajań kpić. Ma wybór albo zacząć myśleć, albo przyjąć tan fakt do wiadomości. „Prawo do wierzenia w co się chce jest święte, same wierzenia nie są”.
Są sytuacje, kiedy trzeba działać ostro i zdecydowanie. Moja babcia padła ofiarą kradzieży metodą na dotacje na węgiel. W gronie rodzinnym doszliśmy tez do konstatacji, że babcia po reprymendzie może i jest juz uczulona na tego typu zagrożenia, ale co będzie, jeśli ktoś zapuka i powie: „słyszałam, że pani córka jest chora, będzie miała operację, przygotowałam więc zioła, którymi uratowałam moją siostrę”. Co robi przeciętna starsza pani? Oczywiście otwiera i traci emeryturę, tak? Nie zdajecie sobie sprawy, ile jest takich osób wśród starszego pokolenia. W Gdyni widziałem w zeszłym roku jakaś babcie, która trzymała kartkę z napisem: „Ukradli mi całą emeryturę, proszę o pomoc”. Więc nie piszcie, ze nie trzeba przynajmniej probować pewnych rzeczy wyjaśniać.
A ktoś pisze że nie trzeba wyjaśniać?
No dobrze, tylko co to wszystko ma wspólnego z prostackim podbudowywaniem sobie ego przez wyszydzanie wierzących?
.
My w naszym kościele co jakiś czas chodzimy do takich samotnych babć z okolicy i remontujemy im mieszkanie. A wy racjonaliści to co dla nich robicie, oprócz wyszydzania takich jak my?
Usiłujesz kogoś rozczulić? Działasz w imię swojej prostackiej religii, by ją rozpowszechniać, by następne pokolenia były nią tumanione, a WY zbieracie punkty u urojonego boga. Chcecie nagrody w niebie, boicie się piekła, ale jednak głosicie KŁAMSTWA i NIEPRAWDY. Gorszycie maluczkich już od dzieciństwa. I zostawmy w spokoju babcie i tzw. prostych ludzi. Jest cała masa głąbów chwalących się dyplomem wyższej uczelni i tytułem naukowym, którzy np. zapisują „leki” homeopatyczne swoim pacjentom. Specjalistą od szydzenia z takich indywiduów jest prof. Gregosiewicz z Lublina.
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,2283
http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1172/k,2
Śląski Uniwersytet medyczny otworzył wydział homeopatii za zgodą jakiegoś cymbała, który w owym czasie mienił się ministrem szkolnictwa wyższego. Co następne, holistyka, irydologia, astrologia, różdżkarstwo? Potem namnożyło się dyplomowanych błaznów z katolickim sumieniem, sprzeniewierzających się zasadom zawodu lekarza. Do tego doprowadza podchodzenie z szacunkiem do każdej durnoty. Kpiny to najniższy wymiar kary.
Ruszcie palcem w bucie, by coś konkretnego dla innych zrobić.
Wtedy pogadamy.
>>Ruszcie palcem w bucie, by coś konkretnego dla innych zrobić.
-Przez wieki ludzie racjonalnie myślący usiłowali coś zrobić dla innych i robili, Wbrew nadętemu religianctwu, wbrew jego oburzeniu i często z narażeniem życia lub wolności. Nauka oświata, technika, wszelki postęp to nie domena religiantów. Oni wolą biedną ciemnotę, podobnie jak lewica, bo z niej żyje, jej jest bardzo potrzebna. Wszystko co dziś masz to nie dzięki religii, a mimo religii, aż strach pomyśleć na jakim etapie rozwoju byłaby ludzkość, gdyby nie religijne kule u nogi ludzkości . Może już teraz żylibyśmy po 1000 lat? I to bez zagrożenia ze strony wszelkich religijnych oszołomów? I te babcie, którym pomagacie, nawet by nie miały pojęcia o idiotyzmach, które im wpojono, i które one wpajały potem swoim dzieciom i wnukom.
leninowska propaganda
.
Religia była pierwszym krokiem od myślenia konkretno-obrazkowego w stronę myślenia abstrakcyjnego. Gdyby nie religia, to cała nauka sprowadzałaby się do porównywania, który myśliwy ma większą maczugę.
Sumerowie, Egipcjanie czy Grecy nie oddzielali nauki od filozofii i religii. Ten dualizm wprowadzono dopiero w średniowiecznej Europie pod wpływem filozofii judeochrześcijańskiej.
SciFun też akurat o symulacji:
https://www.youtube.com/watch?v=L-aRFDlQ2M0
Moze jestem zbyt praktyczny ale uwazam ze zbudowanie
np kwantowego komutera ma wiekszy sens niz zalozenie ze jestesmy symulacja. Kto symuluje?
Jesli Jehowa to wracamy 3500 lat do powstania monoteizmu. Co w tym nowego?
To taka mentalna reinkarnacja.
Na pewno ma większy sens, co nie znaczy że powinniśmy przestać się zajmować czymkolwiek co ma mniejszy sens 🙂 Zresztą te rzeczy są powiązane i ci sami ludzie, którzy pracują nad komputerami kwantowymi często zajmują swoją głowę hipotezą symulacji. Jednym z ciekawszych zastosowań superkomputera kwantowego będzie model siatkowy w chromodynamice kwantowej, który jest bardzo zasobożerny dla normalnych superkomputerół, nawet w formie uproszczonej. Ale to jest de fakto baza do przyszłej symulacji wszechświata pochodnego i przyszła dziedzina symulacji będzie połączeniem informatyki i fizyki kwantowej. Im więcej z kolei wiemy o tym jak symulować, tym lepsza nasza pozycja by zastanawiać się czy jesteśmy symulacją. Takie rzeczy jak zasada Churcha-Turinga-Deutscha pokazują jak już dziś fizyka kwantowa i informatyka ulegają konwergencji.
Na długo przed filozoficznymi dywagacjami Bostroma propozycję symulowanego świata przedstawiali fizycy. Czytałem o tym kiedyś w wywiadzie z Richardem Feynmanem (zm. 1988).