Zalewa nas prawicowy bełkot na temat naszej historii najnowszej. Trwa zacieranie historii Polski Ludowej. W to miejsce pojawia się jakiś mityczny reżim. Umysły młodych zostały zainfekowane przez prawicowych hakerów złośliwymi wirusami, które niszczą normalną pamięć i w to miejsce wprowadzają fałszywe programy historyczne, których nie da się szybko zresetować. Normalne usuwanie potrwa lata, ale to też nie jest pewne. Ja sam, którego umysł nie jest podatny na prawicowy fałsz historyczny, też się czasami zastanawiam. Skąd taki nagły wylew kłamstwa. I dochodzę do wniosku, że trwa to od wielu lat. Przez całe lata, po 1990 roku sączono do naszych uszu truciznę. Ośmieszano dorobek milionów obywateli odbudowujących kraj ze zniszczeń wojennych. To nieszczęsny premier Bielecki oświadczył, że władze PRL zniszczyły Polskę bardziej niż hitlerowcy. Potem postsolidarnościowe rządy sprzedały te postPRLowske „ruiny” w prywatne ręce na kilkaset miliardów złotych, sporą część zniszczono, a najlepsze firmy są nadal w rękach państwa. Prezydent Komorowski także ubliżał milionom ludzi żyjących w socjalistycznej Polsce. Profesor Zoll kaja się teraz za popełnione wcześniej błędy, które utorowały PiS-owi drogę do autorytaryzmu. Zresztą, bezrefleksyjne ubliżanie Polsce Ludowej przez postyropianowców było w dobrym tonie.
Oczywiście było za co krytykować PRL, ale krytykując celowo pomijano dobre strony jej historii. Do dzisiaj fachowcy od polityki nie wyjaśnili fenomenu z PRL: w sklepach był tylko ocet, ale nikt z głodu nie umierał. Rodziło się ponad 700 tys. dzieci rocznie (dwa razy więcej niż obecnie), a umieralność noworodków nie była wyższa od dzisiejszej. Oczywiście były to czasy nielekkie, szare i niedemokratyczne, ale takie miejsce wyznaczyli nam wielcy gracze po II wojnie światowej. Gdyby nie zgoda mocarstw na dominację nad Polską Stalina nie mielibyśmy Ziem Zachodnich, a Wschodnie pozostałyby przy Związku Radzieckim. Ciekawa byłaby ta Polska. Na tych, Zachodnich Ziemiach Odzyskanych urodził się premier Morawiecki, historyk z wykształcenia, ale twierdzi on, że wtedy Polski nie było i składa kwiaty na tablicy ku czci hitlerowskich kolaborantów. Oto kolejny etap cynicznego ogłupiania społeczeństwa. Niestety za rządów SLD także starano się zapomnieć o czasach PRL. Teraz lewica płaci za to słony rachunek.
Po tym otumanianiu przez , nazwijmy to ekipy platformerskopodobne, nadszedł etap kolejny. PiS postanowiło ostatecznie zdyskredytować i wymazać 45 lat powojennej historii. IPN, któremu dano wielką władzą nad umysłami i olbrzymie pieniądze, sieje fałsz, wypuszcza kolejne hakerskie programy historyczne. …”Polski przez 45 lat nie było. Była jakaś czarna dziura, reżim, bieda. Nie było niczego”…. Byli żołnierze wykleci. Na Ziemiach Zachodnich także. Ziemie te wyzwoliła Armia Czerwona, i dwie armie WP. Ich zasługi i pamięć o nich jest systematycznie zacierana. Teraz, w miejsce pomników prawdziwych wyzwolicieli i budowniczych tych ziem na Dolnym Śląsku stawia się pomniki wyklętym i nazywa się ulice ich imieniem. Oto kolejny przykład historycznego barbarzyństwa. Potomkowie żołnierzy I i II Armii WP teraz czczą wyklętych, a nie swoich bohaterskich ojców i dziadów. Smutne to, ale w rodzinnych domach nie dbano o pamięć histeryczną. Teraz barbarzyńcy z PiS sączą do młodych głów swoją truciznę. Ta trucizna dodatkowo odurza, tumani, wprawia, co bardziej podatnych, młodych ludzi w euforię. Wydaje się im, że są wielcy, bohaterscy i wyjątkowi. Zimowa olimpiada pokazała nam nasze rzeczywiste miejsce w świecie, bo sport wyczynowy jest jedną z wykładni pozycji państwa w świecie.
Oczywiście postPRLowska historia traktowana jest wybiorczo. PiS-owscy politycy milczą na temat zdobywanych medali przez naszych sportowców pod 1990 rokiem. Milczą na temat podpisywanych umów dotyczących naszych zachodnich granic. Nie są w stanie logicznie wytłumaczyć jaki był sens walki żołnierzy wyklętych, bo wiadomo, że sensu żadnego w tym nie było.
Kiedy broniono na sesji Rady Miejskiej Wrocławia dobrego imienia powojennego rektora Uniwersytetu Wrocławskiego profesora Kulczyńskiego, jeden z PiS-owskich radnych argumentował, że uniwersytet nosił imię Bolesława Bieruta, a to już wystarcza, by uznać profesora za złego człowieka. Oto następny przykład historycznego cynizmu i zwyczajnego chamstwa. Na takie dictum radny Kłosowski z SLD odpowiedział PiS-owcom: „jak wam uniwersytet śmierdzi, to oddajcie zdobyte tam dyplomy. Zapadła cisza. Oznacza to, ze tępota historyczna nie jest całkowita. Są jeszcze miejsce w głowach prawicowców zdrowe, ale nie wiadomo w którą to stronę pójdzie.
Czesław Cyrul
Duzo racji, ale nie mieszałbym tu sportu wyczynowego i medali do "pozycji państwa w świecie". DDR miało mnostwo medali, ale to był wynik tego, ze byli porzadnie trzymani pod kluczem i wyjazd na zawody sportowe to była jedyna mozliwosc wyjazdu z NRD. Chetnie brali doping zeby sie tylko wydostac. Nam sie wydaje ze ZSRR trzymał krotko Polakow, ale ZSRR o wiele bardziej bał sie Szwabow (z RFN) niz Polakow, i NRD był takim antynazistowskim buforem.
Zreszta parcie na medale to domena panstw rezimowych, medale maja pokazac ze jest swietnie. Duda tez ma to parcie na medale i szkło, ale gdzie nie pojedzie to przynosi pecha. Dla panstwa powinniem byc wazniejszy sport rekreacyjny i jak to sie przekłada na zdrowie obywateli. Same medale i sport wyczynowy to tylko do podłechtania wlasnego ego. Kompletna fajtłapa i fizyczny len siedzi przed telewizorem, złopie piwsko, nie dba o siebie, ale duma go rozpiera jak "jego reprezentant" zdobywa medal. Bardzo ciekawe psychologiczne zjawisko.
Zretszta sport to taka domena gdzie zawsze sie znajdzie dyscyplina w ktorej jakas nacja jest dobra i wtedy swietnie podłechtuje te nacje. Jestesmy słabi w sporcie X ale w w cymbergaja mistrzami swiata, hura! Słabi w sportach zimowych (oprocz jednego z Zeba) ale Jankesow przescignelismy na 4×400 m, ja by nie było jestesmy halowymi mistrzami swiata. Polska kwitnie!, a Amerykanie tak sie zdenerwowali ze od razu zorganizowali zawody gdzie pobili ten halowy rekord.
Babcia zapiera się, że półki były puste. Skąd ten dysonans poznawczy? Jaka jest prawda? Ten artykuł jest już drugim źródłem które obala historyjki o pustych półkach. Czy aż tak solidarność wmówiła te puste półki ludziom, że nawet ludzie żyjący wtedy w nie wierzą?
Oczywiscie ze był okres gdy były pustsze połki, ale głodu nie było. Podstawowe produkty były na biezaco, była dostawa, wykupowało sie, na połkach nie lezało i do nastepnej dostawy. Just in time system!
Ludzie zamiast produkowac to stali w kolejkach. Jest tez teoria ze Polska była jednym z głownych zaopatrzeniowcow igrzysk olimpijskich w Moskwie 1980. Po prostu Polska wygrała konkurs na zaopatrzenie! Gdyby spytac jakiegos prawiczka o wytłumaczenie fenomenu braku głodu to pewnie odpowie: dzieki paczkom z Caritasu!
Półki były pełne, kartki żywnościowe to był jedynie taki dodatek, coś jak dzisiaj prezentowe bony zakupowe :). A tak naprawdę za komuny istniało nie tylko podziemie polityczne, ale znacznie większe ekonomiczne. Dolary, fajki, alkohol, mięso, co dusza zapragnie. Sporo się kupowało wprost od rolników a wielu miało na wsi rodziny. Na przykład moja składała się z paroma rodzinami w klatce i po pół świniaka na rodzinę było. Mniej więcej dwa razy do roku taka akcja. Ziemniaki kupowało się nie po parę kilo, ale po 100, workami przywoziło owoce, skrzynkami pomidory itd. Za łapówkę można było załatwić mieszkanie komunalne albo bon na samochód – łapówkarstwo było powszechne, wręcz naturalne. Jechałeś z rodziną nad morze pociągiem, tłum, więc co sprytniejsi zaczepiali kolejarzy a ci za łapówkę pozwalali im wsiaść do pociągu na bocznicy, przed wjazdem na peron. Ludzie nie czekali, co im komuna da, lecz sami kombinowali na prawo i lewo. Przemytem towarów zza granicy zajmowało się wielu i nie byli to współcześni przemytnicy, ale zwyczajni ludzie. Poza tym brało się co potrzebne z firm państwowych, potrzebowałeś cementu, śrubek, farby? Po protu wynosiłeś jeśli pracowałeś w odpowiednim miejscu lub kupowałeś od tych których pracowali. Kiedy robiliśmy dach u znajomego, skończył się lepik i papa nie było problemu, wystarczyło znaleźć w mieście jakąś budowę, dać na wódkę i było. Po piwo, którego nie było akurat w sklepie można było podejść od strony torów przy Nadodrzu pod siatkę browaru i zaraz jakiś pracownik się pojawiał, by po chwili tachać podany przez płot pełny baniak piwa. Cena ta sama czy miało sie 2l ,czy 5l, czy 10 l baniak. Taka była mniej więcej komuna, wbrew pozorom silna ekonomicznie, ale nie była to socjalistyczna ekonomia, raczej ta podobna do tej z czasów okupacji. Więc ludzie raczej nie głodowali.
Te wspaniałe fabryki, które ponoć po komunie zostały, nowoczesne zakłady zdolne bez problemu konkurować z zachodnimi odpowiednikami to mit, po prostu kłamstwo. W 1989 roku jeśli były takowe, to mało kto o nich słyszał. Dopóki świat był prosty, silnik nieskomplikowany a komputer można było skonstruować przy pomocy lutownicy jakoś to tam jeszcze funkcjonowało, ale świat popędził do przodu a tutaj nie było ani środków, ani wystarczającej liczby specjalistów, aby ten świat dogonić. Sport także nie zaczął się sypać po upadku komuny, posypał się, kiedy także w jego obszarze pojawiły się nowe technologie, metody treningowe, kiedy postępu dokonała medycyna sportowa itd.
Chwile chwały komuny nie trwały długo, ostatecznie okazało się, że jest to system niewydolny i można się jedynie cieszyć, że nowe pokolenie socjalistów to dostrzegło w porę i zdecydowało o zmianach, czyli zakończeniu PRL.
W PRLu robotnicy byli właścicielami fabryk, a dziś zaledwie samochodów.
To skąd pacyfikacje strajkujących robotników?
Ps: wróciłaś niestety…
W PRLu sekretarz PZPR jechał do pracy Polonezem wartym 1000 dolarów a robotnik autobusem PKS wartym 2000 dolarów.
Dziś sekretarz PiS jedzie do pracy Mercedesem wartym 100 000 dolarów a robotnik Audi 80 wartym 1000 dolarów.
Wzrosły kontrasty społeczne.
PRL budował kopalnie i huty a III RP wodociągi w gminie Jabłoń.