Nastały smutne i tragiczne czasy. Nasi ukraińscy sąsiedzi i przyjaciele padli ofiarą najazdu totalitarnych państw, Rosji i Białorusi. Choć wiadomo było, że Putin snuje mroczne plany od dawna, jeszcze kilka miesięcy temu, rozmawiając z Ukraińcami, których we Wrocławiu było wielu jeszcze przed obecnym atakiem, nie sądziłem, że niebawem ich stolica będzie się bronić przed regularną armią chcącą zdobyć miasto w „starym”, drugowojennym stylu. Mam ogromną nadzieję, że uda im się obronić główne miasto kraju, już teraz, po ośmiu dniach, pokazali swoją siłę i bohaterstwo.
W sieci i polskich mediach nie brakuje bzdurnych i dziwnych komentarzy. Oglądałem właśnie blog jednego z naczelnych geopolityków kraju, Jacka Bartosiaka, który wpakował już Ukrainę do trumny i zasunął głaz grobowca. Z przyjemnością obejrzałem też kontrę Piotra Napierały, który podważył kompetencje „naczelnego geopolitologa”, zauważając, że całkowity brak idealizmu w Bartosiakowych analizach geopolitycznych poniósł klęskę na przykładzie całkowitej katastrofy dyplomacji niemieckiej, która do końca broniła interesów z Putinem, po czym została zmuszona do zmiany kursu na politykę polską i anglosaską wobec Rosji i Putina. Oczywiście ta zmiana na razie była nieco fasadowa, bowiem z reperkusji wyłączono kilka wielkich rosyjskich banków umożliwiających zakup surowców kopalnych, głównie przez Niemcy. Mam jednak nadzieję, że niebawem również te banki zostaną objęte embargiem. Błędem też był ekologiczny idealizm Niemców, którego niewinną ofiarą padła ich energetyka jądrowa, tak naprawdę przyczyniająca się do mniejszej emisji gazów cieplarnianych. Gdyby Niemcy i inni Europejczycy nie wyłączali swoich reaktorów, byliby bardziej odporni na niszczenie planety i na Putina. Wracając do Bartosiaka i Piotra Napierały. Opinia, że w geopolityce nie ma za bardzo miejsca na ideały takie jak demokracja, wolność jednostki czy wolność słowa jest na szczęście nieprawdziwa, bowiem gdyby tak było, Zachód nie wsparłby Ukrainy, a mieszkańcy Ukrainy nie broniliby by się przed silniejszym agresorem. Oczywiście wpływ idei na politykę bywa również mroczny, bo przecież dążenie do kalifatu czy „rosyjskiego miru” to też są idee przesłaniające względy ekonomiczne.
Polacy pomagają uchodźcom, co mnie nie dziwi, bo zawsze wiedziałem, że jesteśmy jednym z najbardziej otwartych na taką pomoc narodów Europy. Po prostu istnieje różnica między uchodźcą, a wspomaganym przez dążące do władzy i dominacji siły polityczne innych państw migrantem ekonomicznym. Dostrzeganie tej różnicy nie jest gwałtem na prawach człowieka, a wręcz przeciwnie – ich wsparciem. Gdyby Polska pomagała wcześniej fałszywym uchodźcom, miałaby znacznie mniejszy potencjał do wsparcia uchodźców prawdziwych, których mamy teraz.
Czy warto bić podzwonne Ukrainie, czy czarnowidztwo niektórych komentatorów jest uzasadnione? Z pewnością, mimo ogromnym problemów społeczno – ekonomicznych, Rosja dysponuje jedną z najpotężniejszych armii świata. Jednakże Ukraina też ma całkiem pokaźne siły zbrojne, zaś jej żołnierze od dawna słynęły z odwagi. Gdy Ukraina była skazana na los części Rosji to właśnie z niej wywodzili się najśmielsi carscy a później „czerwoni” żołnierze. Nie przypadkowo słowo „Kozak” oznacza w języku potocznym brawurę. Od dawna też (na szczęście) nie prowadzono też wojny polegającej na regularnym najeździe sił lądowych na inne państwo w celu zajęcia i podporządkowania jego terytoriów. Nikt obecnie nie ma dużego doświadczenia w takich działaniach, również Rosjanie go nie mają. Dotychczas ich konflikty były bardziej asymetryczne, państwa, które próbowali podporządkować (nie zawsze z powodzeniem) były znacznie słabsze i mniej rozwinięte społecznie i technologicznie niż Ukraina. Obecnie wielkim atutem Putina w prowadzonej przez niego inwazji jest całkowite podporządkowanie sobie Białorusi. Przez to Kijów, stolica Ukrainy, stał się bardzo trudny do obrony, leży bowiem blisko granic agresora. Być może o losach obecnej wojny przesądzi umiejętność czasowego przeniesienia do innego miasta stolicy Ukrainy. Piszę „umiejętność” w sensie morale obrońców. Jeśli Ukraińcy, mimo czasowej utraty Kijowa, zachowają hart ducha, wydaje mi się, że mają ogromną szansę w końcu wygrać. Jeśli Kijów się obroni mimo wielkiej ilościowej i sporej technologicznej przewagi armii Putina (oraz całkowitego niemal braku przedpola), będzie to całkowita klęska Rosji wymuszająca na niej szybkie zmiany w stronę normalności. Mam oczywiście szczerą nadzieję, że Kijów się obroni!
W najczarniejszym scenariuszu Putin zajmie całą Ukrainę, lecz nie będzie to całkowita klęska Ukraińców. Będzie to po prostu odroczenie w czasie ich zwycięstwa. Agresywna polityka Rosji od lat umacnia świadomość narodową tego przez wieki celowo niszczonego przez Rosję społeczeństwa i ta świadomość przyczyni się do ostatecznego zwycięstwa. Mam jednak nadzieję, że zwycięstwo nastąpi znacznie szybciej.
Jak każdy z nas próbuję na bieżąco śledzić to, co dzieje się w Ukrainie. Jakość medialnych doniesień jest słaba, momentami się zastanawiam, czy to nie jest jakaś dywersja. Praktycznie niemożliwe jest dowiedzenie się, co Putin wysłał na Ukrainę, jakie konkretnie siły, jaki sprzęt i jakie pułki. O ile rozumiem, że media nie powinny podawać sił i pozycji obrońców, o tyle armia rosyjska powinna być śledzona na każdym kroku. Mamy przecież satelity, mamy nowoczesną technikę, nie mam pojęcia, dlaczego tak niewiele wiemy o siłach rosyjskich. Dziennikarze nie dochodzą z kolei do pierwszej linii frontu. Ja rozumiem, że aby być dziennikarzem wojennym trzeba być szaleńcem (znałem takich dziennikarzy, wielu z nich ginie podczas pracy), ale obecnie nie ma już chyba dziennikarzy wojennych. Nie ma doniesień z pierwszej linii frontu, nie ma wywiadów z ludźmi, którzy tu i teraz, w tym momencie, walczą z najeźdźcą. Być może wynika to z ewolucji mediów, które są obecnie wielkimi korporacjami minimalizującymi koszty zwłaszcza na pracownikach. Minął czas wspaniałych dziennikarzy zmieniających świat swoją odwagą i dociekliwością, narażających życie aby dojść do prawdy. Odważnych ludzi nie brakuje, jednakże medialne korporacje nie są zainteresowane utrzymywaniem porządnych dziennikarzy, którym trzeba płacić adekwatnie do ich pracy. Po co to robić, skoro można przez cały dzień puszczać jakiś zapętlony filmik z YouTube?
Brak mediów w obecnym konflikcie nie pomaga Ukraińcom. Nie będzie reportaży tak wstrząsających opinią publiczną, jak te z czasów wojny w Wietnamie. Ciężko wymagać od dzielnych ukraińskich żołnierzy aby sami sobie „dziennikarzyli” w chwilach, gdy naprawdę robi się gorąco i tragicznie. Ciężko wymagać od ludności cywilnej, aby w chwilach gdy jest bombardowana trzymała smartfony w rękach. A innych kamer czy aparatów w takich miejscach najczęściej po prostu nie ma.
Mimo to mam nadzieję, że dostęp do informacji w formie mediów społecznościowych wpłynie na opinię publiczną. Możliwe, że rosyjscy żołnierze czy nie biorący udziału w działaniach wojennych mieszkańcy Rosji będą mieli dostęp do informacji nie związanych z propagandą Kremla. W tym sensie odcinanie Rosji od YouTube czy Facebooka nie byłoby dobre w ramach sankcji. Być może spowoduje to większy opór w samej Rosji wobec tego co się dzieje, co jest czynione w imię Rosji. Na razie nie łudzę się. Wielu Rosjan popiera Putina, wielu ma imperialne sny, nawet jeśli nie popierają Putina. Świat się jednak zmienił. Putin nie ma aż tak sprawnego aparatu terroru co Stalin, nie może też tak jak on odciąć ludzi całkowicie od informacji. Za rosyjskimi żołnierzami nie idą siły specjalne mordujące natychmiast dezerterów. Rosjanie nie są tak odcięci od świata jak w czasach Stalina. Wielu z nich było na Zachodzie, wielu z nich wie, że poza Moskwą czy Irkuckiem jest też inny świat. Może to i powinno to wpłynąć na morale części z nich. Mam nadzieję, że tak będzie.
Obok rzeczy tragicznych dzieją się też rzeczy dobre. Polacy zbliżyli się bardziej do Ukraińców, co pomoże nam budować wspólną przyszłość. Zachód się w ogromnej mierze zjednoczył, choć trzeba zadbać o szczelność sankcji, czyli dalej twardo rozmawiać z Niemcami. Ale wydaje się, że tym razem można ich skłonić do porzucenia niekiedy wręcz surrealistycznych prorosyjskich postaw. Agresja Putina pokazuje ludziom, którzy do tej pory żyli „w posthistorii”, że historia ma się tak samo dobrze w jak w XIV czy XVII wieku i trzeba być dorosłymi, trzeba akceptować istnienie rzeczywistości, która nie jest żadną „narracją”, ale jedyną płaszczyzną na której żyją, rodzą się, umierają i giną ludzie. Nasze problemy są prawdziwe, jeśli popełniamy błędy, mają one swoją cenę. Obecnie cenę pobłażliwości dla Putina i także Chin, płacą niewinni Ukraińcy. Jeśli im nie pomożemy naprawdę, cena będzie rosła i zapłacą ją wszyscy.
Na koniec dodam, że prawdziwa pomoc oznaczałaby wypowiedzenie Rosji wojny i wprowadzenie własnych sił na teren Ukrainy, aby jej pomóc. NATO oczywiście nie jest na to gotowe, nie jest też do tego zobowiązane, jako, że Ukraina nie jest w NATO. Ale na pewno takie myśli krążą nie tylko po mojej głowie. Na naszych oczach bandyci katują niewinnego człowieka, zaś my, z bezpiecznej odległości, podrzucamy mu bandaże i leki przeciwbólowe. Poszliśmy też do pobliskich sklepów, aby poprosić sprzedawców by nie sprzedawali noży łobuzom, ale nie wszyscy sprzedawcy nas słuchają… Metr czy dwa od katowanego przez bandytów Jury położyliśmy też ufundowany przez nas kij bejsbolowy. „Może zdąży po niego sięgnąć” – myślimy sobie, – „to pomoże mu w walce…”.
Ale będzie świt po tej nocy. Prędzej czy później. Ja mam nadzieję, że jak najprędzej, ale nawet jeśli miałoby to trwać, Ukraina zwycięży. Będzie najważniejszym krajem wiodącym nas do nowej epoki, w której ludzie dobrej woli zrozumieją, że żyją naprawdę i że trzeba być odpowiedzialnym za postęp, pokój i rozwój ludzkości.
A co ruskim zostało? patrzyć się biernie, jak są osaczani przez NATO coraz bardziej? Przy dzieleniu ZSRR Ukrainie przypadły też i tereny nie leżące nigdy na Ukrainie. Krym np. nigdy nie był ukraiński, był tatarski, turecki, rosyjski …
Teraz doszło do próby rozwiązanie siłowego, co jest tragiczne. Ruskim chodzi o ropę, węgiel i strategiczne tereny nadmorskie. Sytuację komplikuje wymieszanie, na terenach zachodnich dużo Ukraińców, na zachodnich większe poparcie dla Rosji.
Można sobie wyobrazić wolna Ukrainę, ale co wtedy gdy wzorem Polski Ukraina się z czasem zpisi („demokratyczne” rządy typy PiS) i co wtedy? ruszą na Rosję? tak pewnie myślą w Rosji.