W tej mojej wypowiedzi chciałem wyrazić moje zdziwienie i protest przeciwko ciągłemu wyrzekaniu na kulturę masową, globalizację i konsumpcjonizm. Tego rodzaju krytykę przyjmuję bez zdziwienia jeśli dobiega ona z ust wszelkiej maści lewicowców, lecz gdy nawet na Prawica Net czytam wypowiedzi, których autorzy z wyżyn swojej inteligenckiej wyższości krytykują niedzielny szał zakupów itd. ogarnia mnie zdziwienie.
Zwykle przy takiej okazji dawne czasy przedstawia się często w pewnej opozycji do naszych, dlatego iż podobno dawniej nie znano takiego szału zakupów, bardziej polegano na tradycji itd. Jako historyk wiem, że to totalna bujda.
Np. mieszkańcy XVIII-wiecznego Londynu nie zajmowali się kultywowaniem tradycji (zresztą ta przetrwa wszystkie kapitalizmy i socjalizmy świata, do takiego wniosku doszedłem, podczas swej wizyty w Szwecji, której tradycyjna kultura ma się znakomicie), lecz zwykłym życiem, którego kupowanie na słynnych londyńskich targach było integralną częścią. Wówczas jakoś nikt specjalnie nie protestował, że ludzie prześcigają się w kupowaniu i zbytkach – no może prócz kilku intelektualistów jak np. Defoe.
Symptomatyczna może być wypowiedź jednego z autorów „Najwyższego Czasu” sprzed kilku lat, gdy ten zbadał jakie organizacje zajmują się bojkotem Coca Coli i odkrył, iż są to organizacje wyłącznie anarchistyczne lub skrajnie lewicowe, co sprawiło, jak się wyraził, że „po raz pierwszy nabrał ochoty napicia się obrzydliwego brunatnego płynu”, właśnie widząc, kto jest przeciw jego sprzedaży i spożywaniu.
Żeby nie było, że jestem przebrzydłym kapitalistą, dla równowagi filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=SMcyaljKa0U
Kultura masowa istniała zawsze i nie jest wytworem naszej epoki, więc walka z nią to walka z wiatrakami.