Tytuł wpisu nie jest przypadkowy, a zapożyczony z książki pt.: „Traktat ateologiczny” autorstwa francuskiego filozofa, Michela Onfraya. Książka jest niczym innym jak manifestem nowego ateizmu, doskonale wpisującym się swoją treścią w istniejący od jakiegoś czasu trend czystej negacji istnienia boga/bogów, a także krytyki wierzeń religijnych, tyle że ja nie chciałbym poprzestać na negacji i krytyce. W moim rozumieniu ateologia to coś więcej. Ateologia musi wykraczać poza utarte schematy czystej negacji i krytyki. Musi zawierać w sobie czytelne przesłanie nowego ateizmu, który jest oparty na logice i empirii, który czerpie pełnymi garściami z osiągnięć myśli oświeceniowej. Przede wszystkim ważnym filarem nowego ateizmu jest świecki humanizm mocno osadzony w Prawach Człowieka. Ateologia nie może poprzestać na samej krytyce wierzeń religijnych, ale zaszczepiać czynny ateizm który powinien wyrażać się promocję Praw Człowieka, rozumianych jako prawa jednostki.
Nowi ateiści czynem powinni urzeczywistniać idee oświeceniowe. Nie tylko czynem walki politycznej, ale i działań u podstaw, czyli dla dobra jednostek szczególnie potrzebujących pomocy, wsparcia. Sama krytyka religii i czysta negacja boga/bogów, nie wystarczy, a może przyczynić się do pogłębiania podziałów plemiennych opartych na myśleniu my i oni i radykalizowania postaw po obu stronach. Ważne jest, by ateiści zrozumieli, iż mogą angażować się w różnego rodzaju działania charytatywne, wolontariaty, sami tworzyli fundacje, gdyż człowieka dotkniętego nieszczęściem nic nie obchodzą rozważania na temat istnienia lub nie boga/bogów lub krytyczne spojrzenie na wiarę. Człowiek potrzebuje zaspokojenia podstawowych potrzeb i gdy one nie są zaspokojone, traci poczucie stabilności. Zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych i poczucie w związku z tym stabilizacji życia, pozwala na samorealizację, samorozwój, który wyraża się także w poszerzaniu horyzontów światopoglądowych. Jeśli zaś zostanie pozostawiony sam sobie, szuka winnych będąc sfrustrowanym, w teoriach spiskowych. Łatwo pada łupem różnych szarlatanów, populistów, gdyż oni oferują im łatwe wytłumaczenie ich losu, i dają złudnie proste recepty na problemy życiowe, które realnie nie da się zrealizować.
W moim mniemaniu ateizm osadzony w samych realiach nauki, opierający się jedynie na krytyce, zamknięty w wieży z kości słoniowej, jest na dłuższą metę skazany na porażkę. Parę miesięcy temu oglądałem film „Agora” – swoją drogą bardzo dobry film. Główna bohaterka Hypatia, filozofka, można by rzec humanistka tamtych czasów, choć bardzo światła kobieta o dociekliwym umyśle, ale także wrażliwa na los innych, jednak pozostaje zamknięta w swej wieży z kości słoniowej, tak jak zresztą cały ówczesny establishment. Natomiast całą pracę u podstaw wykonywali chrześcijanie. To oni zagospodarowali sfrustrowane tłumy biedoty i niewolników. To oni mimo wszystko byli z tymi ludźmi. Faktycznie coś dla nich robili, dlatego tak łatwo było im sprzedawać własną mitologię, rozsiewać memy wiary. To im udało się porwać tłumy, gdy zaczęły sprzyjać okoliczności ku zorganizowaniu krwawego buntu noszącego znamiona zemsty na feudalnych panach, właścicielach niewolników. Dziś jest podobnie. Ludzie nauki, filozofowie jak byli tak są zamknięci w swych wieżach z kości słoniowej. Ateizm budowany na podstawach racjonalnych, sceptycznych, naukowych jest siłą rzeczy niejako zmuszony mieszkać w tej wieży, a religie nadal gospodarują ludzkie nieszczęścia, biedę, frustrację. W tym filozofowaniu, dysputach oddalamy się aż zanadto od codziennych problemów ludzi. Potrzeba, jak już pisałem powyżej, pracy u podstaw. Nie wystarczą kluby dyskusyjne na FB, czy spotkanie w tzw. realu na zjazdach, czy parady uliczne, happeningi w stylu Janusza Palikota. Wszystko to ma znaczenie, ale potrzeba też jasno działających fundacji nie tylko na rzecz świeckiego państwa, ale na rzecz ludzi potrzebujących, borykających się z codziennymi problemami. Fundacji na kształt działalności Jurka Owsiaka, w których będą działać ludzie zaangażowani sercem i rozumem. Dopóki nie wyjdziemy do ludzi potrzebujących poprzez fundacje, wolontariaty działające pod naszymi sztandarami. Dopóki w tym celu się nie zjednoczymy, niestety ale będziemy skazani na porażkę.
Zapraszamy też na blog autora: www.ateolog.blogspot.com
Nie zgadzam się z panem. Po pierwsze taka fundacja już jest nazywa się państwo socjalne, i odbiera od lat wplywy kościołom, dlatego te popierają prawicę. Po drugie bez zmiany sposobu myślenia ludzi z elit nie ma szans na ateizacje. Zresztą trzeba się zapytać czy ateizacja to nasz cel. Moim jest przede wszystkim liberalne społeczeństwo. Niektórzy ateiści wcale liberalni nie są
Poczułem się wywołany do tablicy Pana komentarzem i pozwoliłem sobie na dłuższą odpowiedź, którą zamieszczam na własnym blogu http://www.ateolog.blogspot.com
Muszę się z Panem zgodzić, co do tzw. „ateizacji”. Nie jest moim celem i nigdy nie była. Źle się wyraziłem w moim wpisie, nazbyt uprościłem sprawę. Bynajmniej nie chodzi mi o „ateizację”, a stworzenie takiego państwa które by było przyjazne dla wszystkich, nie faworyzujące nikogo. Zresztą uważam, iż „ateizacja” jest nie możliwa i bezsensowna. Sensowniej jest podejmować próby zliberalizowania, zhumanizowania religii. I tu przychodzi z pomocą krytyka religii w tych jej obszarach, które są najmniej humanitarne, np. narzucanie swojej, jedynie słusznej wizji świata wszystkim niezależnie od ich wyznania lub jego braku, bez zważania na realne konsekwencję. Myślę, że w tym punkcie możemy się ze sobą zgodzić….