Muzyka romantyzmu całkowicie zdominowała pierwszy koncert tego sezonu Wrocławskich Filharmoników. Orkiestra grała pod batutą swojego szefa artystycznego, Maestro Giancarlo Guerrero. Zaczęło się od utworu, który bardzo lubię a który nie należy obecnie do dzieł najczęściej grywanych, czyli od Karnawału rzymskiego – uwertury koncertowej op. 9 Hektora Berlioza. Uwertury koncertowe francuskiego romantyka są wspaniałymi muzycznymi perełkami, tworzącymi wdzięczną i pełną ekspresji całość. Karnawał rzymski jest bez wątpienia najbardziej efektowną z nich, łączy bowiem wspaniałą i tak charakterystyczną dla Berlioza kolorystykę z bardzo dopracowanym przebiegiem dynamicznym całości.
Karnawał rzymski związany jest z napisaną kilka lat wcześniej przez Berlioza operą Benvenuto Cellini, która początkowo nie została zrozumiana przez współczesnych kompozytora i dopiero Ferenc Liszt wiele lat później przyczynił się do jej, wciąż umiarkowanego, sukcesu. Utwór jest bardzo ambitny, zawiera w sobie wiele realizmu, gdyż nawiązuje do pamiętników wielkiego renesansowego złotnika i mówi o wielkości sztuki oraz wolności artystycznej.
Filharmonicy Wrocławscy pod Guerrero zagrali sławną uwerturę w dość wolnym tempie, kładąc nacisk na wyjątkowy u Berlioza język kolorystyczny. Frenetyczny szał karnawału nie przesłonił śmiałych rozwiązań konstrukcyjnych, gdyż Berlioz, choć miał problemy (a może właśnie dzięki nim?) z kontrapunktem i innymi istotnymi elementami stylu swoich czasów, wprowadzał nowe sposoby rozwijania muzycznej narracji. Wykonanie utworu zostało dość brutalnie zakłócone przez ponowne włączenie się automatu zapowiadającego koncert, który ryknął przez głośniki rozmieszczone w Sali Głównej. Nie mam pojęcia co się stało, może ktoś z obsługi technicznej oparł się o niewłaściwy przycisk. Był to pierwszy incydent tego typu w NFM i mam nadzieję, że na przyszłość tak niebezpieczne przyciski zostaną lepiej zabezpieczone przed przypadkowym ich uruchomieniem.
Nie przesłoniło to oczywiście całości wykonania, orkiestra nie pogubiła się pod wpływem tego incydentu, mogliśmy zatem jak zwykle podziwiać oryginalne podejście dyrygenta do mocno wpisanych w tradycję wykonawczą utworów.
Następny był Koncert skrzypcowy Mendelssohna, należący do grona najwspanialszych koncertów skrzypcowych wszechczasów. To późne dzieło krótko żyjącego romantyka ma nieodparty czar, wspaniałą ekspresję i słodką, baśniową tajemniczość, tak dobrze znaną ze Snu nocy letniej. Utwór wykonał skrzypek Julian Rachlin, urodzony w Wilnie, lecz związany na stałe z Austrią. Artysta uczynił repertuar romantyczny jednym ze swoich głównych znaków rozpoznawczych, czego dowodzą liczne koncerty i płyty nagrywane dla Warnera i Sony. Co ciekawe, koncert Mendelssohna nagrał dla mniejszego wydawnictwa, ale za to z bardzo ciekawym i niedocenianym dyrygentem Jeffrey’em Tate’m . Z pewnością warto nabyć to nagranie, czy to na nośniku fizycznym, czy to w formie plików.
Wrocławski koncert pokazał ogromną swobodę skrzypka, doskonałość prowadzenia muzycznej frazy, piękny, bezbłędny, wysmakowany i elastyczny dźwięk. Co ciekawe, zaczynając otwierającą koncert frazę artysta wyrzeźbił ją w przestrzeni z taką pasją, że niemal się przewrócił! Jednak ekspresja służyła starannemu powiązaniu ze sobą złożonych elementów skrzypcowej narracji Mendelssohna, nie zaś rozbijaniu pięknych melodii zbytnią agresywnością ataku smyczka. Wrocławscy Filharmonicy towarzyszyli soliście znakomicie, barwnie i z udanymi próbami powielania jego ekspresji. Może tylko wolumen brzmienia nie zawsze był idealnie powiązany z głośnością skrzypiec solisty, w czym zazwyczaj Guerrero trafia bez pudła. Może sam solista zażyczył sobie, aby orkiestra nie cichła dla niego i z całą mocą wypowiadała śpiewne frazy Mendelssohna?
Po przerwie usłyszeliśmy jeden z najlepszych poematów symfonicznych Ryszarda Straussa, Życie bohatera op.40. Giancarlo Guerrero odnalazł w gęstej i złożonej Straussowskiej strukturze muzycznej własną drogę, eksponującą jednakże te elementy, które w tym poemacie najbardziej poruszają, najbardziej są świeże i niezwykłe… Oczywiście słuchając Wrocławskich Filharmoników w Straussie ciężko nie pamiętać wybitnej ich współpracy z Krzysztofem Urbańskim. Lecz mimo tak znakomitego porównania podejście do twórczości Straussa zaproponowane przez Giancarlo Guerrero nie rozczarowywało, też było znakomite, a i orkiestra świetnie przygotowana.