W imię wiary czy innych utopijnych przekonań część mieszkańców planety Ziemia walczy z podstawą nauk biologicznych, jaką jest ewolucja. W Polsce nawet wśród osób z wykształceniem medycznym znajdziemy kreacjonistów. Jak zatem walczyć z kreacjonizmem? Samo podjęcie debaty to przecież w jakimś sensie zrównanie miejsca nauki i emocjonalnie pielęgnowanych wierzeń w mity… Na ten temat wypowiadają się lider sceptyków polskich – dr Tomasz Witkowski, filozof i znawca kultury popularnej Julian Jeliński, dr Bortosz Borczyk, czyli „biolog z głównej linii frontu”, badający też w wolnych od pracy chwilach propagandę kreacjonistyczną, oraz przewodniczący polskich racjonalistów – Jacek Tabisz.
O autorze wpisu:
Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl
Na marginesie lansowana jest też wiaro-teoria wklęsłej Ziemi.
Na drugim marginesie. Sekowanie Jackowskiego jest moim zdaniem akurat przejawem dewocji z gatunku tych politpoprawnościowych.Nauka ma na razie dość mało do powiedzenia w obszarze w którym on się porusza.
I takie luki wypełnia PARAnauka
Wątpię czy edukacja coś da.
Przecież Maciej Giertych, Michael Behe czy Dean Kenyon to nie są ludzie, którzy nie uważali na lekcjach biologii.
Jeżeli wokół ewolucjonizmu panuje atmosfera teorii spisku, to edukacja będzie traktowana jak propaganda. A większość ludzi nie jest w stanie osobiście sprawdzić autentyczności dowodów (paleontologicznych, genetycznych i in.) i zrozumieć ich znaczenie. Tym bardziej że niestety zdarzały się już próby fałszowania dowodów (człowiek z Piltdown).
.
Większość ludzi uznaje TE. Ale spośród nich wielu zazwyczaj wcale, (lub prawie wcale) nie rozumieją ewolucjonizmu. Albo źle rozumieją (np. po lamarkistowsku).
Pomimo fatalnego wyedukowania uznają TE, bo przyjęli ją na zasadzie autorytetu.
Przyjmują ją na wiarę.
Teoria ewolucji dowiodła odzwierzęcego pochodzenia ludzkiej duszy,
a więc i tego, że wszystkie groby są puste. TE ujawnia pochodzenie i przeznaczenie
ludzkiego mózgu, dzięki czemu, nawet bez szczegółowej znajomości jego działania, oczywiste stają się losy ludzkiej świadomości po śmierci (czyli stan taki jak przed narodzinami). W tym sensie TE odarła śmierć z wszelkiej tajemnicy. Uczyniła ze śmierci trywialne zdarzenie, a z życia pozagrobowego narcystyczną głupiznę.
TE rozwikłała nam tajemnicę sensu życia (ujawniając jego brak). Nawet więcej, TE ujawniła brak jakichkolwiek teleologicznych aspektów życia (TE implikuje, że życie jest w swojej istocie procesem całkowicie martwym – ot „ociężałe roboty” ślepo odtwarzające program DNA replikują się i pożerają jak popadnie, jak przypadek zrządzi).
TE zdemaskowała idiotyczność religijnych koncepcji historycznych
(np. zamiast „Na początku było słowo”, dzięki TE okazało się, że słowo pojawiło się na końcu). TE ujawniła nam prawdziwe, naturalne żródło moralności
oraz niemoralności. Skompromitowała koncepcję Boga (np. w tworzeniu gatunków
Boga wyręczył przypadek selekcjonowany przez krajobraz), Szatana
(odkąd poznałem TE już się nie czuję winny patrząc na kształtny damski tyłek),
grzechu pierworodnego (który się banalnie okazał naszą zwierzęcą naturą), etc.
Z powyższych powodów TE nie ma najmniejszych szans w starciu z kreacjonizmem.
Poniekąd racja.
Nie ma szans w starciu z interesami interesownych(tak ich wytworzyła ewolucja) osobników , które to najlepiej kręci się na Wierze.
Tylko że kreacjonizm nie ma nic wspólnego z duszą.
.
Słowo nie pojawiło się na końcu tylko na samym początku życia, bo geny to język, czyli informacja, czyli „słowa”.
Ludzka jaźń to też de facto informacja – czyli coś nie materialnego.
Jest też wielce prawdopodobne, że sama materia istnieje dzięki „słowu”, a może nawet jest słowem, bo atom jest zdaniem niektórych fizyków raczej ideą (chmurą gęstości prawdopodobieństwa) a nie materią. Czymże są stałe fizyczne, bez których nie byłoby niczego? Są słowem. Bez słowa nic nie powinno być stałe, tylko nieustająco zmienne.
Słynny fizyk Richard Feynman stwierdził kiedyś w jednym z wywiadów, że materia jest podobna do software’u w jakimś megakomputerze.
.
Nauka przez ostatnie tysiąc lat odbierała religii jej domeny, ale od kilkudziesięciu lat zaczyna się z religią skwapliwie dzielić.
Tak, tak. A tortury w imię pańskiego boga to były początki fizjoterapii.
nie
podobnie jak tortury w imię pańskiego ateizmu
A dleczego by „nie”. Skoro stałe fizyczne są słowem, to dlaczego tortury nie są fizjoterapią?
skoro pies jest ssakiem, to dlaczego wróbel nie jest płazem?
No własnie, Panie Tomaszu, podkłada Pan sobie, w tej swojej sofistycznej błazenadzie
dowolne znaczenia pod dowolne słowa (np. logos=stałe fizyczne), więc niech mi Pan łaskawie wyjasni dlaczego tortury nie miałyby być fizjoterapią, wróbel płazem, etc.
to wcale nie jest dowolne
fakt że coś jest ustalone a nie zmienne sugeruje coś innego
w dodatku mamy ustalone bardzo specyficzne wielkości tych stałych
oczywiście wiemy, że powstała teoria wieloświatów (nieweryfikowalna i niefalsyfikowalna), która ma tłumaczyć precyzyjne zestrojenie stałych – problem w tym, że maksymalizacja wszelkiego prawdopodobieństwa prowadzi do tego. że nie można niczego nazwać nieprawdopodobnym, a to rozwala naukę.
Największą słabością takich rozważań o stworzeniu (można je nazwać filozoficznymi w odróżnieniu do typowych pseudonaukowych) jest nasze przywiązanie do przyczynowo-skutkowości. Opieramy na tym całą naszą filozofię, logikę, religię i naukę. Bez tego wszystko pada jak domek z kart. Skoro w chwili zero czas nie istniał to pytanie co było przed nie jest potrzebne. Gdzie nie ma czasu, nie ma też przyczynowo-skutkowości, więc pytanie 'kto to zrobił?’ też w zasadzie jest zbędne. Albo przynajmniej nietrafne. Choć z drugiej strony gdzieś tam w gnozie bezczas się pojawia…
Kod genetyczny nie może istnieć bez materii.
ale się nieustannie replikuje z jednej materii na inną, czyli nie jest materią
materia się nie replikuje i nie powiela
Replikacja jest tylko ciągiem reakcji chemicznych, a DNA tylko stanem materii. Ale za to pewne zjawiska typu splątanie kwantowe rzeczywiście sugerują, że informacja może istnieć poza materią.
encyklopedia albo atlas świata też są tylko stanem materii – trochę celulozy i pigmentów…
.
DNA to informacja (instrukcja) która pozwala zbudować różę, rekina, dąb, lamparta itd.
pozwoliła zbudować Tatajarka
wyłgiwanie tego jest dowodem irracjonalności
No ale rozważamy czy informacja może istnieć bez materii, a nie czy DNA to informacja. Sugeruje tylko że DNA to słaby argument na samoistność informacji bo da się tu informacje sprowadzić do stanów i procesów materii. Lepsze argumenty są w fizyce kwantowej.
Myli się pan.
Stan materii to tylko coś co chwilowo widzimy (bo mamy materialne oczy)
DNA to „tekst” zapisany w języku, który ma 4 znaki (zasady azotowe), ale możemy zastąpić te znaki literami (GCTA) gdybyśmy zechcieli, to moglibyśmy tą informację zapisać np. w postaci zer i jedynek (a na upartego w systemie dziesiętnym, dwunastkowym, szesnastkowym albo stupięćdzisięciotrójkowym).
Możemy je zapisać na papierze, na piasku, na kamiennych tablicach, na dysku magnetycznym albo optycznym.
Materia się zmienia a informacja wciąż jest ta sama.
Ale jeszcze ważniejsze jest to, że DNA nie jest informacja o sobie samym.
Czy gwiazda albo góra to jest informacja o gwieździe albo o górze?
Nie – góra to góra, a gwiazda to gwiazda.
A DNA jest informacją o czymś, czym nie jest. O jakimś żywym organizmie. Nie o DNA, tylko o glonie, jabłoni, śledziu, koniu itd.
.
Negowanie niematerialności informacji to przejaw ślepego dogmatyzmu materialistów.
Jak już wcześniej usiłowałem przekazać nie neguję niematerialności informacji, nie mam wyrobionego zdania na ten temat, ale lubię rozważać argumenty za i przeciw. Pan z kolei po prostu wie i już i do tego nazywa mnie dogmatykiem 🙂
Argument z DNA i kopiowaniem uważam za słaby, bo zapis DNA na dysku to człowiek, który tworzy abstrakcyjną reprezentację pewnego stanu materii. Bez człowieka jako kodera i dekodera (w gruncie rzeczy biochemicznego i deterministycznego) informacja ta nie jest czytelna (komórka nie czyta dyskietek, ani też nie 'rozumie’ tej informacji tylko jest automatem reagującym na stany materii różnymi procesami chemicznymi. Co do 'zewnętrzności’ kodu, to też nie jest tak – DNA jest jednak częścią jednego systemu, który opisuje – komórki, i ta komórka interaguje z DNA w sposób bezpośredni, chemiczny. Proces transkrypcji mimo że jest złożony jest poznany i nie ma w nim żadnej luki, która sugerowała by, że świat materialny jest tu niewystarczający, by zaszło odczytanie.
Skłaniam się ku temu że informacja podobnie jak świadomość są pojęciami abstrakcyjnymi – produktem złożoności naszego umysłu. Ale jestem otwarty na ciekawsze argumenty.
to tylko kwestia technologii
ja wierzę w technikę i mam wyobraźnie
Jestem pewien że za jakiś czas DNA np. rasowego konia w Janowie Podlaskim będzie mogło być zeskanowane, zapisane w systemie binarnym wysłane mailem do Japonii albo Kaliforni gdzie za pomocą odpowiednich biourządzeń będzie mógł powstać identyczny klon tego konia.
Tak samo jak już dzisiaj cyfrowy model 3D np. krzesła można wysłać w tysiąc miejsc na Ziemi i zrobić wszędzie identyczne krzesła na drukarce 3D.
.
DNA konia to nie jest koń, tylko abstrakcyjna reprezentacja konia.
.
Tak naprawdę to wszyscy jesteśmy duplikatami samych siebie, bo nasze komórki nieustannie się wymieniają. 40-latek nie ma w sobie ani jednego atomu, który miał w sobie jako 20-latek.
Oczywiście, poniekąd już to robimy w ograniczonym zakresie tworząc np syntetyczne geny, co nie zmienia w żadnym stopniu naszej roli jako materialnego kodera i dekodera. Kodowanie i dekodowanie można sprowadzić do materialnych interakcji elektrycznych między neuronami naszego mózgu. Kluczowe jest to że w żadnym momencie informacja nie rozstaje się z nośnikiem i że koniec końców, aby zostać odczytana przez komórkę musi zostać odbudowana jako ten sam stan materii (czyli zdeabstrahowana zanim zostanie użyta przez cokolwiek innego niż świadomość)
>>Ludzka jaźń to też de facto informacja – czyli coś nie materialnego.<<
-Która jednak potrzebuje materialnego nośnika, i która ginie wraz z jego śmiercią. Przykro, ale takie są fakty.
Raczej zgadzając się dodam:
1. Po śmierci pewnie będzie jak przed poczęciem, ale do końca nie wiadomo – był to niebyt czy „coś”
2. Słynne „Na początku było Słowo” odnosi się do samego Jezusa Chrystusa
3. Materia u swych podstaw okazuje się raczej informacją niż „twardym” bytem, jednak nie myliłbym tego z prologiem ew. wg św. Jana (patrz pkt 2)
Na pewno chodzi o samego Chrystusa?
W tejże ewangelii stoi np.:
„Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie”
Zwykłe „słowo” po grecku to „leksis”, a „logos” to coś głębszego – oznacza coś w rodzaju porządku, idei.
Moim zdaniem prolog ew. Jana to wyraźna aluzja do opisu stworzenia, gdzie Stwórca tworzy wg schematu: wypełnianie pustki – porządkowanie chaosu.
Judeochrześcijańska kosmologia i filozofia przyrody wskazuje na porządek. Nauka to potwierdziła, a de facto to nowoczesna nauka (oparta na eksperymencie, obserwacji i logicznym wnioskowaniu) powstała opierając się na tym przekonaniu.
Nauka całkowicie zaprzeczyła judeochrześcijańskiej „kosmologii” i „filozofii” przyrody.
To nie inteligencja stworzyła i wyewoluowała świat, ale martwa natura wytworzyła inteligencję. To jedna z istotnych konkluzji teorii ewolucji.
Zaprzeczają temu sofizmatyczni kreacjonisci tacy jak Pan, panie Tomaszu,
oraz niektórzy „naukowcy”, którym kościół katolicki grzebał w mózgach, gdy byli dziećmi.
nie jestem kreacjonistą
a fakt że jakaś inteligencja na drodze ewolucji powstała w żaden sposób nie nie dowodzi, że jakaś inna inteligencja nie istniała wcześniej
co więcej: fakt iż inteligencja mogła powstać naturalnie odbiera teistom argument, że sugerowanie inteligencji w procesie powstawania wszechświata jest argumentem nienaturalistycznym
Jest Pan kreacjonistą, ponieważ pochodzenie świadomości ludzkiej przypisuje Pan
duszkom/bogom zamiast ślepemu/martwemu doborowi naturalnemu.
Pochodzenie ludzkiej jaźni to część biologicznej ewolucji.
Człowiek należy do naczelnych, a nie do „bogopodobnych”, jak twierdzą kreacjoniści tacy jak Pan.
„fakt że jakaś inteligencja na drodze ewolucji powstała w żaden sposób nie niedowodzi, że jakaś inna inteligencja nie istniała wcześniej”
I tu sią Pan myli. Film można puścić wstecz prawie do Big Bang, a sugestia, że
warunki fizyczne owego czasu wywołała istota ludzkopodobna w rodzaju np. Boga,
jest nie do przyjęcia w ramach współczesnej nauki.
Są po prostu modele, których absurdalność czy osobliwość jest nie do przyjęcia.
I chodzi nie tylko o brzytwe Occama, wg której przyjmujemy model prostszy i bardziej prawdopodobny, odrzucając teorie połatane jak dzieło Frankensteina.
Chodzi o to, że żeby w dzisiejszej nauce poważnie rozważać jakąś hipotezę, musi ona przekroczyć próg nieśmieszności.
Bóg, który odpala Big Bang nie spełnia tego „warunku minimalnej przyzwoitości”.
Dlatego żaden poważny naukowiec nie szuka dzisiaj Boga w Big Bang.
Zamiast tego szuka teorii kwantowej grawitacji.
I dlatego jako ewentualne hipotezy wyjasniające, bogi deistyczne czy teistyczne
są równie mało (czyli gówno) warte we współczesnej nauce.
Tak naprawdę z Bogiem jest jeszcze jeszcze gorzej – wiemy przecież z jakich potrzeb sie ta idea wzięła i dlaczego Bóg jest taki podobny do sadystycznego ojca.
Gdyby ta poroniona religijna koncepcja (boga stworzyciela) do dzisiaj
nie zaistniała jako zjawisko mitologiczne, to dzisiaj żaden naukowiec
nie ośmieszyłby się z propozycją tego, że świat stworzyła ludzkopodobna inteligencja. Po coż miałaby być ona potrzebna? Dla wiadra gluonowej plazmy?
Idea Boga-stworzyciela to nasze mentalne popłuczyny po okresie, kiedy
zwierzaczki, słońce i inne cuda natury wydawały sie wymagać inteligentnego stworzyciela. Dzisiaj wiemy, że nie wymagały. W stygnącej plazmie takie obiekty jak
pasikonik, olbrzym typu M, czy umysł alkoholika powstają samoczynnie.
pan jest irracjonalistą, gdyż:
1. nie chce rozumieć tego co czyta, za to wierzy w swoje urojenia 2. bałwochwalczo wierzy w potęgę ewolucji, 3. wszystko kończy atakiem na religię.
.
Nie napisałem (wbrew pana rojeniom), że świadomość ktoś stworzył, tylko że jest ona informacją, a informacja nie jest materią.
Ewolucja ma działanie bardzo ograniczone, bo działa tylko tam, gdzie jest rozmnażanie i dziedziczenie.
Nie napisałem (wbrew pana rojeniom), że big-bang sprawił Bóg, tylko stwierdziłem że jedeochrześcijańska filozofia świata była trafioną intuicją.
Nauka zawsze funkcjonuje w środowisku pewnych założeń, a rozwinąć się mogła tylko tam, gdzie ter założenia były trafne. Dlatego nowoczesna nauka powstała w Christianitas, a nie w teoretycznie wyżej stojących cywilizacjach, jak Chiny albo Indie.
Umiłowani Siostry i Bracia!
Zaprawdę powiadam Wam, nie ogłupiajcie już gawiedzi istnieniem jakieś urojonej transcendencji albowiem historia wielu narodów (poza żydowskim opisana w Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy zwanej Biblią)wskazuje że upatrywanie w czymś takim Stwórcy wszechświata to czyste science fiction.
Na początek slogan ojca Tadeusza: Maryja nigdy nie pozostaje obojętna na glos swoich dzieci…
Boże coś Polskę przez tak liczne wieki
Otaczał blaskiem potęgi i chwały
Coś Ją osłaniał tarczą Swej opieki
Od nieszczęść, które pognębić Ją miały…
Pod skrzydłami… Opaczności i Niekopulanej Dziewicy ?
(czyli zakazana – już teraz – lekcja narodowej historii)
Sejm III Rzeczypospolitej uchwalił w październiku 1998 roku ustawę o wzniesieniu Świątyni Opatrzności Bożej. W związku z tą – jak zwykle i jak zawsze słuszną – decyzją naszego „parlamentu” warto przypomnieć, jak ta Opatrzność czuwała nad zawsze jej wiernym, katolickim (niemalże od zarania) narodem polskim, wspólnie z Maryją Niepokalaną Zawsze Dziewicą, Królową Polski, której naród „zawierzono i oddano w niewolę”. Wspomniał o tym JE Kardynał s+p Józef GLEMP podczas jednej homilii na Jasnej Górze z okazji maryjnego święta. Inny nawiedzony purpurat orzekł był, że: „Pokój jest darem Chrystusa”. Dla Syrii, Iraku i Afganistanu nie – bo to innowiercy.
Niedawno dał znać o sobie narodowo-katolicki świętobliwy pierdolec poprzez pożal się ich boże nawiedzonego posła Artura Górskiego (na jego szczęście uniknął kuracji psychiatrycznej i odszedł do Domu Ojca) który „wypalił” w Sejmie aby Jezusa zwanego Chrystusem ogłosić królem Polski.
Boże ich – widzisz i nie grzmisz?
Kalendarium historyczne to swego rodzaju biblia, tyle, że ten przekaz oparty jest na faktach a nie na urojeniach i pobożnych życzeniach. Zerknijmy zatem jak ta Opatrzność wespół z Niekopulaną Dziewicą sprawowała opiekę nad wiernym Jej katolickim narodem:
*1007-1013 – druga wojna polsko-niemiecka, tysiące wymordowanej niedawno ochrzczonej (966) ludności,
*1015-1018 – trzecia wojna polsko-niemiecka i pokój w Budziszynie,
*1038-1039 – książę czeski nasz „chrzestny” Brzetysław napada na Polskę. Zajmuje Śląsk a z Gniezna wywozi ciało św. Wojciecha i liczne skarby kościelne.
*1109-1110 – Najazd na Polskę cesarza Henryka V. Obrona Głogowa.
*1124-1128 – Wyprawy misyjne katolickiego biskupa z Bambergu na Pomorze Zachodnie, chrystianizacja „ogniem i mieczem”,
*1157 – wyprawa cesarza Fryderyka Rudobrodego na Polskę.
*1241 – najazd Tatarów na Polskę, śmierć Henryka Pobożnego.
*1259 – drugi najazd Tatarów na Polskę,
*1262-1306 – najazdy Litwinów na Polskę,
*1287 – trzeci najazd Tatarów.
*1308-1312 – margrabiowie brandenburscy zagrabiają Pomorze Zachodnie.
*1349-1350 – napady Litwinów na Mazowsze, spalenie Warszawy.
*1376 – najazd litewski na Małopolskę.
*1409-1411 – wielka wojna z Krzyżakami.
*1454-1466 – wojna trzynastoletnia między Polską a katolickim zakonem krzyżackim o Pomorze Wschodnie.
*1519 – najazd Tatarów na ziemie południowo-wschodnie (Lublin)
*1519-1521 – wojna z katolickim zakonem krzyżackim.
*1531-1538 – wojna z hospodarem mołdawskim Petrulą
*1551 – napad Tatarów na kresy wschodnie, spalenie Bracławia.
*1600 – wybuch wojny ze Szwedami.
*1633 – wyprawa turecka na Polskę.
*1648-1654 – bunt prawosławnych Kozaków, wyrżnięcie części katolickiego polskiego społeczeństwa Ukrainy,
*1 kwietnia 1656 – król Jan Kazimierz w katedrze lwowskiej ogłasza Maryję Królową Polski i ślubuje: „Ciebie za Patronkę moją i za Królową państw moich dzisiaj obieram” – no i przy tych ślubach:
*1655-1660 – najazd luterańskich Szwedów – zniszczenie i rabunek miast, zamków i katolickich kościołów, a zaraz po wojnie ze Szwedami duchowieństwo na częstochowskiej Jasnej Górze oddaje naród polski: „Rzeczypospolitej bądź Królową i Panią, natchnieniem i Patronką”
*1772 – I rozbiór (katolickiej) Polski dokonany przez katolicką! Austrię, luterańskie Prusy i prawosławną Rosję – w imię jednego i tego samego Boga.
*1793 – II rozbiór Polski, tym razem przez Prusy i Rosję.
*1794 – upadek powstania – rzeź katolickiej Pragi przez prawosławnych Rosjan,
*1795 – III rozbiór Polski przez koalicjantów z I rozbioru.
*1830-1831 – powstanie, upadek i utrata resztek autonomii.
*1846-1848 – Wiosna Ludów, wyrżnięcie części katolickiej szlachty przez katolickich chłopów, z inspiracji katolickiej Austrii.
*1863 – powstanie (styczniowe) Opatrzność pozwala wywieźć wielu uczestników na Syberię, masowe egzekucje. Urzędnik Boga papież w Jego imieniu potępia dążenia wolnościowe.
*1939-1945 – eksterminacja części katolickiego narodu polskiego przez hitlerowskie Niemcy i ateistyczno-prawosławny ZSRR. Pięć lat dopustu bożego, miliony ofiar i ogrom zniszczeń.
*1945-1953 – kolejny dopust boży czyli koszmar stalinowski.
*1954-1989 – łagodniejszy w porównaniu z poprzednim okresem, ateistyczny ustrój totalitarny. Rok 1956 – odnowione śluby i na nowo powierzone losy narodu Królowej Polski. I tak to błogosławione nieszczęście trwa…
W roku 1962 papież Jan XXIII ogłasza NMP Królową Polski, główną patronką kraju. Z kolei 3 maja 1966 roku z okazji 1000-lecia chrztu Polski dochodzi do kolejnego ”oddania Polski w macierzystą niewolę Maryi”. Wspomnieć jednak należy, że wiele innych państw wyprzedziło Polskę w wyborze Marii na swoją królową. Na początku XI wieku Stefan król Węgier ogłosił Niepokalaną królową. W XII wieku król portugalski poświecił jej swe królestwo. W XVI wieku z kolei za królową obrała ją sobie Hiszpania, a za jej przykładem poszły prawie wszystkie narody Ameryki Południowej i Środkowej. Do dzisiaj nie odwołano iż jest królową Meksyku. Na ten fakt zwrócił uwagę kard. Stefan Wyszyński, ale jednocześnie podkreślił, że Polska jest szczególnie związana z Bożą Rodzicielką, „Wiele narodów przypisuje sobie ten zaszczyt! Ale mamy przekonanie, że jesteśmy w jakiś szczególny sposób związani z Maryją”, podobnie jak niedawno papież Wielki Święty Jan Paweł II orzekł iż „Polacy tak naprawdę są narodem przez Boga (no może ściślej Chrystusa) wybranym”. Na nic ponad ćwierćwieczny Wielki a nawet Święty pontyfikat i deklarowana odnowa narodu łącznie ze zstąpieniem Ducha na ziemię – czyli tę ziemię.
Powodzie i gradobicia, katastrofy (Mirosławiec, Smoleńsk…) i inne wypadki, rządy lewicy i prawicy. I tak ta Opatrzność w Trójcy Świętej Jedyna z Maryją Królową Polski na dodatek sprawowała (i sprawuje) opiekę nad wiernym jej narodem. Ostatnia dekada wskazuje na to, że zostawiono nas na pastwę czarnej kościelnej mafii, liberałów, postkomunistów i Pis-dzielców. „Boże coś Polskę …” – pieje ogłupiony naród.
Czy zatem wzniesiony ma być obiekt ku czci TEGO, z którego imieniem dzielni przedstawiciele watykańskiej inkwizycji skazywali na śmierć miliony ludzi i cięli głowy w ramach wypraw krzyżowych? Czy dotyczy to też TEGO, z imieniem którego na ustach konkwistadorzy i misjonarze wymordowali miliony Indian obu Ameryk? Sytuacji tej nie można tłumaczyć surowością ówczesnych czasów. To szatański dogmat nieomylności popchnął papiestwo do zbrodni.
Co ciekawe! Na zapisie w Konstytucji o ochronie życia poczętego Bogu było obojętne – natomiast o wiecznej przyjaźni ze Związkiem Radzieckim nie i taki zapis w tamtą Konstytucję za bożym przyzwoleniem wstawiono. Albowiem – jak stoi w Piśmie – każda władza od Boga pochodzi, a przecież – jako Wszechmogący – mógł się temu sprzeciwić!
Jeżeli tak dalej będzie się nami opiekowała ta Opatrzność, to pomiędzy 2050-2100 rokiem (a może wcześniej) sprowadzi nam jakąś islamsko-chrześcijańsko-katolicką nuklearną zadymę. I znów będzie okazja do wmurowania kolejnego kamienia węgielnego, do nowych zaślubin. A po nas choćby kolejny potop?
Z ewangelicznym pozdrowieniem
Boże coś Polskę…..