Mój tekst stanowi polemikę z Piotrem Napierałą, który odpowiedział na mój tekst wpisem UK sobie poradzi. Gorzej może być z UE.
Piotr Napierała pisze:
„Ciekaw jak pan to odróżnia. Zarówno po stronie leave jak remain było sporo nieracjonalnego populizmu, a gazet brytyjskie eurosceptyczne pisały o Anglosferze jako alternatywie, choć dominowały urazy wobec niedemokratyczności komisji UE i żal, że UE staje się coraz mniej wolnorynkowa.”
Zgoda, chociaż statystycznie za leave głosowali starsi (a zatem statystycznie z gorszym dostępem do informacji), mniej wykształceni, biedniejsi i z mniejszych miast, zatem grupy bardziej podatne na populizm… Ale dobrze, „point taken”.
„Tego nie wiemy, możliwe że Szkocja zablokuje Brexit, lub że poczuje się jednak bliżej związana gospodarczo z UK niż z UE co nie byłoby niczym dziwnym.”
Na razie nic to nie wskazuje.
„Alternatywą jest olbrzymia imigracja do brytyjskiego otwartego rynku pracy z Latynoameryki, sam mieszkałem w maju w portugalsko-brazylijskiej dzielnicy.”
Zgoda, chociaż bardziej chodziło mi o wskazanie zależności, że problem na którym m.in. urosły nastroje eurosceptyczne (imigranci wewnątrz UE) nie zostanie rozwiązany a zastąpiony w jeszcze większym stopniu imigracją spoza UE bo wymaga tego gospodarka i demografia. Chociaż znając silne osadzenie ludności arabskiej w UK i ich dzietność wątpię w przedstawiony przez Ciebie scenariusz; jednak i tak nie ma to większego znaczenia.
„Poza tym warunki pobytu obywateli UE w oderwanej od UE Anglii (UK) określą umowy bilateralne, możliwe, że będzie się jeszcze bardziej opłacało być w UK i pracować tam.”
Teoretycznie tak – praktycznie to nie nastąpi. Skoro imigracja zarobkowa jest jedną z przyczyn Brexitu to żadna siła polityczna nie pozwoli na to co powyżej, bo byłoby to polityczne samobójstwo.
„Wszystko zależy od tego czy Benelukso-karolingowie nie przypiesza za bardzo i nie zrażą do siebie innych członków UE, bo wszystko na to wskazuje.”
Tak, dlatego mój scenariusz nie jest do końca dla UE pozytywny, mimo że tak go – zadaje się – widzisz. Bardzo możliwe, że w federacji państw pozostanie ich zaledwie kilka. Bardziej chodziło mi o to, że Brexit może mieć gorsze skutki dla samego UK i nowych krajów Unii, niż dla starego „rdzenia” UE.
„UK ma praktycznie zapewniony byt ekonomiczny u boku krajów ANZUS. Współpraca ekonomiczna z tymi państwami jest bardzo silna, UK prawdopodobnie wejdzie też do NAFTA,
Nie rozumiem co masz na myśli przez „zapewniony byt ekonomiczny”; zerwanie czy znaczne ograniczenie wymiany handlowej z całym obszarem UE byłoby niepowetowaną stratą, zwłaszcza dla UK.
„a jako kraj wolnorynkowy – nieprotekcjonistyczny przeżyje mniejszy szok ekonomiczny w konfrontacji z zalewem tanią produkcją z Azji, tak jak teraz USA bez porównania lepiej to znosi, Kanada również.”
Wydaje mi się, że to uproszczenie W Imię Jedynie Słusznej teorii ekonomicznej. Przeceniasz znaczenie regulacji.
„Zasoby naturalne Australii i Kanady to prawdziwa gratka dla UK, a wyjście z UE pozwoli obniżyć koszta wydobycia, przez niższe wymagania ekologów i innych świrków.”
Koszty wydobycia i polityka energetyczna UE to temat na szerszą dyskusję, ale dziękuję za zwrócenie uwagi na problem zasobów naturalnych.
„Anglosfera jest większa od UE”
Ale większość jej potencjału to USA, a UK nie jest większym partnerem handlowym dla USA niż UE i nigdy nie będzie, a UK, zwłaszcza podzielone, w „Anglosferze” miałoby poślednie znaczenie ekonomiczne.
„drakońskie obostrzenia mogą zachęcić inne państwa do exitu w chwili ich ustanawiania, po prostu ryzyko będzie zbyt wielkie by pozostać jeśli się ma jakiekolwiek wątpliwości.
Ciekawa uwaga, chociaż scenariusz raczej mało prawdopodobny, chociażby dlatego, że nawet jeśli te kraje wyjdą wcześniej, to nie zmieni to potencjalnych warunków współpracy, jakie zostaną im zaproponowane przez UE po wyjściu.
„W związku z CZYM z tym, że chcesz by tak się nie stało?”
Nie, w zw. z pkt. 5. Nawet jeśli „anglosfera” powstanie, to i tak nie będzie stanowić alternatywy dla relacji UK-UE ani USA-UE, chociażby ze względu na wielkość wymiany handlowej pomiędzy tymi podmiotami i wielkość zagregowanej gospodarki UE w porównaniu z potencjałem UK. Może natomiast stać się uzupełnieniem, jak zauważono w komentarzach.
„Język to nie tylko komunikacja informacji, to także kultura i poczucie wspólnoty, wspólne marzenia”
Te nie mają jednak większego znaczenia w gospodarce.
„Poza tym może się okazać, że Szwecja i Holandia poczują się bardziej anglostrefowi niż unijni.”
Dlaczego miałoby się tak stać? Poza tym przeczy to poprzedniemu zdaniu.
„Ogólnie rzecz biorąc autor nie popisał się wiedzą. (…) Tekst to przykład życzeniowego euromyślenia, które łączy niewiedzę o świecie poza UE z słabym zorientowaniem się w gospodarce.”
Niepotrzebnie ad personam. Uwaga o moim braku ekonomicznego wykształcenia (czy może obycia?) zdaje mi się trochę kłócić z głoszonymi z prawdziwym zapałem przestrogami w następnym fragmencie tekstu:
„UE musi skasować protekcjonizm bo zginie z hukiem, jeśli nie dogada się w sprawie TTIP z USA, co bez UK jest bardzo możliwe niestety, to USA zadowoli się ANZUSem (w 2040 roku te kraje będą miały 100 mln mieszkańców) i układem ze swoim najbliższym sojusznikiem – Brytyjczykami.”
Drogi Panie gdyby to było takie proste – protekcjonizm / interwencjonizm NIE, liberalizm TAK…
„Kraje Europy Wschodniej są na wpół zrujnowane, i wiele lat jeszcze będą gonić Zachodnią, zwłaszcza przy anemicznym wzroście PKB. Wiele też może zaszkodzić Rosja.”
Ta „ruina” jest u nas wręcz anegdotyczna, ale nie przesadzałbym. Chociaż z tempem rozwoju masz rację, ale przecież pisałem, że potrwa to wiele lat i wiele zależy od samych tych krajów (m.in. W kontekście relacji z Rosją). PKB zwalnia trochę z powodów „naturalnych”, bo powoli kończą się dobrodziejstwa konwergencji, trochę zaś z wewnętrznych – jeśli gdzieś szukałbym przeregulowania i zbytniego (bezmyślnego) fiskalizmu to raczej na naszym własnym podwórku, ale to temat na inną dyskusję.
Generalnie w moim tekście chodziło o wykazanie zależności takiej, że – moim zdaniem – na Brexicie najbardziej straci samo UK i nowe kraje Unii, a potencjalnie zyskać może USA i Rosja. Dla starej Unii raczej będzie to oznaczało szybszą, aczkolwiek być może mniej inkluzywną, integrację. Nawet jeśli projekt „anglosfery” zostanie zrealizowany, to będzie to znacznie bardziej nierówny i mnie integralny twór niż UE (ze wzgl. na rozkład sił).
Póki co, rynki zdają się te prognozy potwierdzać. Rośnie rubel i dolar. Najbardziej spektakularnie tracą… akcje brytyjskich banków.