Postanowiłem skonfrontować dwie głośne publikacje ikony amerykańskiej prawicy – Ann Coulter i lewicy Ala Gore’a. Książki zestawiam razem ponieważ obie publikacje „Godless the Church of Liberalism” (Three Rivers Press NY 2006) i The Assault on Reason (2007) pochodzą z tej samej epoki i wzajemnie kwestionują zdrowie umysłowe przeciwnej partii. Dlatego ten tekst-recenzję zatytuowałem: „Ann Coulter vs Al Gore czyli o tym kto bardziej zwariował w USA lewica czy prawica”. Myślę, że jako liberał typu europejskiego czyli prawicujący, w odróżnieniu od amerykańskich progresywnych liberals, którzy są zwykle marksistami i których tak nie znosi republikanka Coulter, a więc mając poglądy na lewo od Coulter i na prawo od Gore’a, oraz jako człowiek o otwartych poglądach w takich drugorzędnych dla mnie sprawach jak pochodzenie życia na ziemi czy globalne ocieplenie, jestem właściwą osobą by w miarę obiektywnie zbadać tezy obu ikon.
Zacznijmy od książki Coulter. Nie jest dostępna po polsku, ale w lekturze angielskiej pomaga dowcipny zjadliwy styl. Coulter stara się zdemaskować poglądy Demokratów jako religijne i nieracjonalne. Zaczyna od trudnych pytań; dlaczego wg liberals pedofila można zmienić, ale homoseksualistę nie, jak pogodzić darwinizm z istnieniem słabych itd. Coulter uważa Democrats za pogan wielbiących Matkę Ziemię niczym materialistyczni religianci Wschodu np. buddyści (s. 3). Zarzuca im, że chcą przerobić USA na drugą Szwecję gdzie według niej ludzie samoograniczają z ekologicznopodobnego poczucia winy swoje potrzeby i gdzie panuje kult przeciętności (s. 6). Coulter uważa, że liberals powinni przyznać otwarcie jaki jest rdzeń ich światopoglądu, otóż uważają oni, wg niej, że ludzie to tylko jeszcze jeden gatunek zwierząt, stąd wynika przymus wegetarianizmu, panikarstwo wobec DDT (wymuszenie zakazu używania DDT w Afryce wywołało znów demona malarii), zgoda na aborcję, moda na dry toilets (zakaz używania dużych zbiorników w toaletach), wiara że człowiek musi ustąpić sporo miejsca naturze, stąd eugenika, wiara że piękno jest moralnością samą w sobie (zachwyt nad pustogłowymi aktorami z Hollywood i ich opiniami), wiara że wszystkie organizmy są równe, a więc także kobieta i mężczyzna to w zasadzie to samo (s. 9-10). Coulter, podobnie jak w Polsce Korwin-Mikke, ale z o wiele większym talentem, dowcipem i konsekwencją, stara się wykazać, że to lewica jest radykalna i agresywna i po części przekonuje.
Coulter śmieje się z Demokratów i tego jak udają chrześcijan by zdobyć głosy. Newsweek myli na przykład salt ministry z przemowy Falwella i z Biblii z assault ministry (s. 15), Gore nie rozumie cytatów z Biblii których używa itd. Democrats to dla Coulter patria prawników i łatwej prawniczej forsy, co wyjaśnia nagonki na biznes (który przynajmniej czasem coś wytwarza a co produkują prawnicy?) i utrzymywanie absurdalnych przepisów prawnych, gdy o każdy bzdet można się sądzić o miliony (s. 18).
Zdaniem Coluter Demokraci ignorują, a nawet krępują badania naukowe jednocześnie uważając się za obrońców nauki. Na przykład Michael Dukakis w Massachussets wypuszczał na rehabilitację nawet morderców typu Mumia Abu-Jamal, których uważają często za ofiary rasizmu policji, a którzy wypuszczeni zabijali znowu (s. 25). Krępują także pracę policji wymyślając dziwne reguły typu: każdy ma prawo do prywatnego adwokata z urzędu czyli z podatków (1963), nie można uznać przyznania się bandyty jako dowodu (1966), choć w zasadzie wyklucza to skruchę (s. 61), a nikt w zasadzie nie przyznał się do morderstwa którego nie popełnił – to zdarza się tylko w Hollywoodzkich filmach, podobnie jak niesłuszne skazanie na karę śmierci (Demokraci szukali przez kilka dekad takiego przypadku i nie znaleźli). Coulter przypisuje Demokratom skrajnie złą wolę, i brak poszanowania ludzkiego życia. Za przykład służy Dukakis znajdujący czas na ułaskawiania sadystycznych morderców, typu Lion Tate czy Willie Horton, ale nie na spotkanie z ludźmi, których Horton niemal zabił zadając im wiele ran nożem. Cliff Barnes i Angela Miller byli w szoku, że wielmożny Dukakis nawet się z nimi nie spotkał nie mówiąc już o przeprosinach z powodu błędu jakim było wypuszczenie bandziora (s. 63), choć wg prawa nie miał się z ogóle znaleźć poza kratkami (gdy Horten usiłował zabijać w Maryland, sąd na wszelki wypadek nie wydał go Dukakisowi w Massachussetts, by ten znów nie ułaskawił bandziora, i ten powód był wyraźnie podany). Inny przykład to nieustanne wyzywanie Giulianiego od nazistów i rasistów (s. 48), za to, że po prostu skasował nieskuteczne programy resocjalizacji i zaczął karać, aż przestępczość spadła w latach 80tych, kiedy w krajach nadal bawiących się w boga jak Australia czy Kanada – wzrosła). Obecnie nawet Demokraci nie kwestionują skuteczności i słuszności normalizacji pracy policji przez Rudy Giulianiego – z satysfakcją odnotowuje Coulter, próbują zrzucić winę za nieudane eksperymenty Dukakisa i innych na Republikanów (Clinton udający twardego dla bandziorów, a jednak jego program COPS redukcji sił policji, spowodowałby wzrost przestępczości w skali kraju, gdyby w NY Giuliani nie działał nadal – s. 38-42), jednak odkąd FOX NEWS przełamał monopol Demokratów na media ogólnokrajowe (s. 68), nie jest już tak łatwo fałszować historię pisze Coulter.
Na szczęście sentymentalizm Democrats wobec bandytów trochę przyblakł, teraz nie dowodzą już, że kara śmierci nie odstrasza (bo najwyraźniej jednak odstrasza, o ile się ją faktycznie wykonuje), ale że jest za druga (ale za druga jest bo pozwala się na niezliczone apelacje na koszt podatnika nawet w sprawach najbardziej oczywistej winy i zbrodni). Żałosne są zdaniem Coulter państwa takie jak Austria, które wyparły się Schwarzeneggera po tym jak nie ułaskawił sadystycznego bandziora Tookie Williamsa (s. 55), od razu przychodzi na myśl Breivik, który faktycznie rozkwita w luksusowym więzieniu. Al. Gore w 1988 roku zaatakował w prawyborach demokratycznych Dukakisa za poroniony program parolu dla morderców 1 stopnia, ten z butą odparł, że przynajmniej miał program penitencjarny, a Gore nigdy żadnego nie proponował (s. 64). W 1988 roku 75.000 wkurzonych obywateli Massachusetts zmusiło Dukakisa do zaprzestania szaleństwa. Zdaniem Coulter to Democrats są prawdziwymi rasistami, ponieważ nie patrzą na takiego Hortena jak na bandytę, lecz na czarnego człowieka (s. 71). Zarówno Horten jak i Dukakis są wyabstrahowani, mówią że zbrodnia się wydarzyła, nie rozumieją że czasem naprawdę ktoś kogoś zabije bo lubi, a potem trzeba zwyrodnialca ukarać (s. 74). Katthleen Hall Jamieson – demokratyczna autorka bardziej się interesowała tym, że niedoszłe ofiary Hortena żyli bez ślubu w chwili ataku (s. 76), czy Democrats są bardziej anti-human niż progressive pyta Coulter, a ja mam nadzieję naprawdę wielką, że się myli, i że Jamieson i Dukakis to wyjątki…
Coulter zarzuca Demokratom, że nie unikają nawet słowa aborcja, mówią procedura i planowanie rodziny itd., ale w sumie ich rozumie, wie, że część elektoratu DP jest pro-choice (s. 79). Uważa jednak, że aborcja to coś jakby święty sakrament Demokratów, proaborcyjność to jedyna kwestia która jest nawet warta przegranej w wyborach; to, że większość czarnych nie popiera aborcji, a kobiety są mniejszością w organizacjach typu NARAL, i to głównie faceci między 18 a 30 rokiem życia są za aborcją potrafi być bez znaczenia, gdy trzeba bronić prawa do aborcji (s. 91). Aborcja jest zapewniana na skutek manipulacji konstytucją (wg Coluter kontrowersyjna koncepcja living constitution, jest wymyślona tylko po to by zapewnić możliwość aborcji, czyli jak mówi Coulter – bezproblemowego sypiania z facetami, z którymi nie chce się mieć dzieci), bo gdyby nad nią głosowano to po prostu byłaby zakazana – przynajmniej na szczeblu federalnym. W 2000 roku demokratyczna Los Angeles Times doniosło, że 65% respondentów jest za zakazem aborcji po pierwszym trymestrze, a ponad połowa w ogóle, o ile nie jest zagrożone życie kobiety (s. 91). Sedzia Robert Bork, obrońca cilil rights czarnych został w 1987 roku storpedowany przez DP za bycie pro-choice. Bycie legendą walki o równe prawa dla czarnych nic mu nie pomogło (s. 95). Osobiście jestem za aborcją do 5 miesiąca, bo wiem, że wcześniej można pomylić ciąże z chorobą, i zapewne Coulter uznała by mnie za eugenika – trudno, chętnie nim zostanę. Natomiast uważam, że ma rację opisując fakty o polityce DP w tej kwestii (s. 95).
Według Coulter DP ustawicznie wykorzystuje medialnie pochlipujące histeryzujące kobiety, które np. straciły syna w Iraku, czy coś w tym rodzaju, bo wiedzą, że nikt się im nie przeciwstawi, są tzw. unanwserables (s. 102, 133). Robi tak odkąd FOX pozbawił stacje sprzyjające DP monopolu na prawdę. Zresztą za zawartą w omawianej książce krytykę tzw. the Jersey Girls – czterech antywojennych matek, które bezkarnie wyzywały Busha od zbrodniarzy i terrorystów (mimo iż o wiele więcej takich matek nadal było za interwencję w Iraku). „Ambasador” Busha Hoseph C. Wilson IV, mitoman i bohater mitów, który jakoby miał widzieć, że Saddam wcale nie szukał uranu w Nigrze, to kolejny dowód na to, że dla mediów stojących po stronie DP, prawda się nie liczy.
Budzi mój szacunek, że tak w 2006 roku jak i dziś Coulter nie odżegnuje się od opinii o słuszności interwencji w Iraku w 2003 roku, i tego że wycofano się za wcześnie, ale to już spartaczył Obama. Coulter zauważa, że kosztem życia 2000 żołnierzy, zdemokratyzowano Irak, wystraszono Kadafiego, który zaniechał zbrojeń, zniechęcono Syryjczyków do stacjonowania w Libanie (de facto okupacji) itd. Uważa, też że Demokraci się ośmieszyli, gdy jeden z nielicznych ich weteranów John Murtha wezwał do głosowania nad kontynuowaniem interwencji, i okazało się, że w całym kongresie tylko TRZY OSOBY były przeciw jej kontynuowaniu (s. 134).
W przeciwieństwie do swego nowego idola Trumpa (w kwestii imigracji) i Hilary Clinton, Coulter nie porzuciła sprawy interwencji w Iraku w 2003 roku. Nadal uważa, że była słuszna, choć taka opinia nie jest już modna, bo kilkanaście tysięcy ISIS-owców straszy Zachód bardziej niż 1,5 żołnierzy Saddama, który zabił drugie tyle własnych obywateli w nieustającej wojnie domowej i czystce etnicznej jaką były jego rządy. W tej kwestii najbliżej mi do stanowiska Paula Bermana, który żałował, że Bush i Blair bardziej dobitnie nie wykazali ludziom związków między Al-Kaidą, jaką Husajn jak najbardziej gościł, i jego (oraz jego kumpla Kadafiego, który nawoływał do muslimskiej krucjaty w Europie) zainteresowaniem uranem w Nigrze.
Coulter błyskotliwie obnaża zapętlenia propagandy Demokratów, którzy raz oskarżali Busha o brak planu a innym razem o diaboliczny plan naftowy w Iraku (s. 140). Oskarża ich także o skłonność do zdrady od czasów wójka Joe (Stalina) przez Wietnam po nazywanie własnego prezydenta terrorystą i konszachty Clintonów z Saudami (s. 143). Co prawda tu można by dodać, że takie konszachty miał już Nixon, ale niech będzie. Coulter to publicystka polityczna czasem sama też upraszcza.
Oskarża Coulter DP, o rozpieszczanie nauczycieli, poprzez nieustannie domaganie się dla nich wyższych zarobków – choć są już od dawna dwakroć wyższe od mediany i nieco wyższe – 43.000 $ rocznie od średniej (40.000 $), przy czym DP zaniedbuje lekarzy, którzy muszą spłacać dług studencki, a troska o pensje nauczycieli nie idą w parze z troską o jakość edukacji szkolnej (oczywiście chodzi o public schools). Coulter uważa, że nauczyciele szkół państwowych to raczej 2 mln ułatwiaczy propagandy państwa opiekuńczego niż rzeczywiście uczący czegokolwiek ludzie (s. 147-171). Szkoły publiczne uczą katechizmu recyclingu i tego, że Bush i prawica w ogóle to faszyści, za to nie umieją przygotować do testów SAT.
DP nie wspiera nauki, jeśli nauka przeczy jej ideologii. Długo zwalczała koncepcję IQ, a zwłaszcza, że biali wpadają w testach lepiej o 15 punktów, oraz, że IQ się dziedziczy (s. 173). Zresztą np. wyniki w nauce języków obcych nie są skorelowane z wysokim IQ, a np. krótkowzroczność tak, lecz to co przeczy koncepcji wszechogarniającej równości musi być oplute. Dopiero w 1994 po kilku dekadach, DP łaskawie pogodziła się, że tym, że IQ można mierzyć i coś ono znaczy. Promując kondomy raczej w przedszkolach i barach oraz lansując tezę, że Reagan nie reaguje na AIDS bo chce śmierci gejów, a jednocześnie, że geje nie łapią AIDS częściej, DP utrudniła walkę z AIDS (s. 179), uważa Coulter. Profesor Harvardu Larry Summers został opluty przez histeryzujące feministki z DP gdy ośmielił się powiedzieć, to co wszyscy wiedzą, że typowy umysł kobiety jest nieco inny niż męski i stąd obie płcie mają nieco inne talenta (s. 183). Oskarża Coulter DP, że sankcjonuje histeryczne i dziecięce zachowania feministek jako dopuszczalną formę moralnego oburzenia, przyczyniając się do ośmieszenia kobiet i feminizmu. Coulter przypomina, że cały świat był przeciw protokołowi z Kioto, dopóki wiele krajów nie zorientowało się, że może potruć trochę więcej i nadal być w limicie (Japonia, Kanada). Atakuje lewicę za zwalczanie DDT (od 1972 roku do niedawna) z wydumanego lęku o ptaszki, chociaż DDT skutecznie zwalczało komary i malarię, a profesor Gordon Edwards z San Jose State University jadł DDT łyżkami by udowodnić, że jest zdrowe (zmarł w wieku 84 lat). Coulter zauważa, że wiele badań nie potwierdza topnienia Antarktydy, a np. Michael Oppenheimer z Environmenral Defense Fund jest sceptyczny nawet co do prognoz dotyczących samej Antarktydy, nie mówiąc już o globie, który wg Gore’a na pewno padnie ofiarą globalnego ocieplenia (s. 191). Zauważa też Ann Coulter, że podczas gdy adult stem research to głównie lekarze, którzy wyleczyli sporo chorób, tak embrionalne komórki jeszcze nic nie dały, a badania prowadzą biologowie. Nie wiem czy jej przekonanie, że w badaniu embrionów chodzi głównie o oswojenie ludzi z aborcją (s. 195) jest już paranoją czy jeszcze nie. Jeśli Democrats rzeczywiście uważają, że człowiek powinien ustępować przyrodzie to może Coulter ma rację, ale nie wiemy co ludziom siedzi w głowach. Demokraci na przykład są przekonani, że każdy Republikanin to zwolennik KKK…
Coulter zauważa, że nie każdy przeciwnik Darwina to szalony rozmodlony kreacjonista, ponieważ pierwszymi krytykami Darwina byli paleontolodzy, którzy pytali o brakujące ogniwa (s. 216). Posiłkując się pracami zwolenników Inteligentnego Projektu jak Michael Behe i David Berlinski, zauważa że darwinistom brakuje nieudanych mutacji, których powinno być dużo więcej niż udanych, oraz, że nawet Richard Dawkins zauważa, że kambryjska eksplozja gatunkowa nie pasuje do darwinizmu, tak samo jak nie pasują do niej prekambryjskie znaleziska chińskie z 1984 roku, którymi elity DP zachwycały się, a potem powróciły do zatwardziałego darwinizmu nie znoszącego sprzeciwu czy wątpliwości. Jerry Coyne i Richard Dawkins są zdaniem Coulter i jej doradców ds. biologii nieuczciwi intelektualnie w tym sensie, że udają, iż odkryć chińskich wcale nie było. Chińczycy udowodnili, że bakterie i sinice przedkambryjskie zachowały się, choć uważano, że to nie możliwe dla miękkich stworzeń bez kości i pancerzy. No i rewolucyjna zmiana kambryjska stała się jeszcze bardziej kłopotliwa dla darwinistów. Chen Jun-Yuan stwierdził, że logika drzewa ewolucji Darwina jest błędna, bo rozwój życia na ziemi przypomina raczej piramidę o szerokiej podstawie i wąskim czubku (s. 224). DP promuje darwinizm chociaż eksperymenty mające go potwierdzać jak np. badania E. B. Forda (słynne ćmy białe i czarne) i Haeckela (płody różnych zwierząt niby podobne do siebie – obalił to już ostatecznie Michael Richardson w latach 90-tych), często były po prostu sfingowane (s. 239). Mimo to każda krytyka darwinizmu traktowana jest jak atak kreacjonistycznych barbarzyńców. Naukowców niestety bardzo łatwo jest zastraszyć stwierdza Coulter (s. 255). Wiem coś o tym. Naukowcy są uzależnieni od poklasku. Niepopularność to straszliwa kara…
Napomyka też Coulter, że proces Scopesa (1925) w niczym nie przypominał procesu na Galileuszem. Scopes nawet nie uczył ewolucji. Po prostu ten nowojorczyk chciał wkurzyć mieszkańców Kansas. Nauczanie ewolucji było tam jednak traktowane jako niewielkie wykroczenie (zasądzono mu 100$ grzywny, był rozczarowany bo chciał być męczennikiem), a nie wielkie groźne przestępstwo. Hollywood jednak jak zwykle wszystko pokręciło. Według Coulter demokraci promują darwinizm ponieważ nie mają etyki pozautylitarystycznej. Chcą więc utrzymać darwinizm w ryzach ideologii równościowej i z dala od wolno roztrząsanej nauki, ponieważ inaczej zsuną się w otchłań ideologii darwinizmu nierównościowego, np. hitlerowskiego, a tego chcą uniknąć – stąd wszystko co się kojarzy z Hitlerem jest z gruntu złe (s. 280). Zresztą w innych dziedzinach np. zrównywaniu praw zwierząt i ludzi czyli w bestializacji człowieka radykalizm darwinistyczny, zdaniem Coulter hula. Co ja na to? No cóż… Być może faktycznie jest wielu darwinistów i ja sam mam nieco eugeniczne skłonności np. uważam, że nie powinno się mieć więcej niż troje dzieci na jedną parę żeby ulżyć planecie. Natomiast prawa człowieka zawsze u mnie wygrywają z prawami zwierząt, ponieważ zwierzę to dla człowieka raczej zasób niż przyjaciel. Może więc tutaj działa na demokratów raczej tani sentymentalizm rodem z PETA niż darwinizm. Nie uważam się za darwinistę i mam w nosie jak powstało życie na ziemi (naprawdę mam w nosie nie wiem czemu ludzie tak się tym podniecają), natomiast uważam, że utylitaryzm jest dla ludzi, że wymyślił go Locke i Mill a nie Darwin, i że działa on na zasadzie wzajemności, trochę jak imperatyw kategoryczny Kanta, także próba dezawuowania wszelkiej świeckiej etyki jaką podejmuje Coulter moim zdaniem jest chybiona, ale zdecydowanie polecam lekturę wszystkim znającym angielski, bo po polsku niestety książek Coulter nie ma dostępnych.
Teraz Al Gore. Gore w swoim „Zamachu na rozum” (2007, polskie wydanie Sonia Draga 2008) chce udowodnić coś wręcz przeciwnego niż Coulter, mianowicie, że to Republikanie cierpią na kukunamuniu a nie demokraci. Gore pisze o braku sprzeciwu senatu wobec Interwencji w Iraku (2003), jako o przykładzie upadku kultury politycznej w USA (s. 9) i od tego właściwie wychodzi w swojej książce. Już wiemy, nie tylko z książki Coulter, że senat po prostu był za wojną, dlatego nic nie zrobił tak więc Gore zaczyna brzydką manipulacją, ale dajmy mu jeszcze szansę. Gore pisze o obsesjach typu transmitowanie w kółko szczegółów procesu OJ Simpsona czy śmierci Anne Nicole Smith (s. 11). Pisze słusznie moim zdaniem, że Internet jest lepszy od TV bo umożliwia dialog (s. 14), taki o jakim marzył John Stuart Mill (s. 18), hmmm a podobno Demokraci nie lubią dialogu panno Coulter…
Telewizja rozleniwia ludzi i sprowadza wybory polityczne do PR-u. O dziwo Al. Gore chwaląc Jefferosna jednocześnie widzi w oświeceniu zalążki rasizmu i nazizmu (s. 20), tutaj wcale się nie różni od Coulter. Jednocześnie jednak zwala na FOX winę za polaryzację polityczną. Biada też o lobbies politycznych. Działy polityczne w TV są okrawane i służą zarabianiu kasy a nie informacji uważa Gore. Martwi go skupianie wielu stacji w niewielu rękach (Habermasowska refeudalizacja polityki – s. 24). Martwi Gore’a to, że CBS podlizuje się administracji Busha, oraz, że strach przeważa nad spokojną informacją w stylu Jefferson-Roosevelt. Biada Gore nad tym, że publika tak łatwo uwierzyła, że Saddam Hussein jest osobiście odpowiedzialny za 9/11 (s. 31). Martwią Gore’a wyniki badań rezonansem FMRI, które mówią, że TV jest w stanie wyprodukować wspomnienia, których mózg ludzki nie odróżni od własnych przeżyć, po jakimś czasie, i to, że ludzie podejmują decyzje w oparciu o emocje głównie strach (s. 33-39), a więc ludzie nie są niestety racjonalni zdaniem Gore’a (s. 39). Nawiasem mówiąc Gary Becker i Guy Sorman stwierdzili w swoim czasie, że to nie szkodzi, ponieważ ludzie działają tak jakby byli racjonalni (tzn. są pełni emocji ale podejmują decyzje w oparciu o fakty). Busha oskarża Gore o podsycanie lęków obywateli. Co do Husseina to dziwne czemu Gore tak bardzo chce oddzielić go od 9/11. Przecież bomby nie było, ale kontakty z Al-Kaidą owszem…
Gore boleje nae wieloma elementami polityki Busha i jego ekipy. Ubolewa nad tym, że demokratyczni weterani jak Max Cleland (s. 45) byli oskarżani o tchórzostwo i zdradę. Za Edem Muskie dzieli Gore politykę na politykę zaufania i politykę strachu. Zarzuca Bushowi, że tak jak Nixon, który mówił o tym wprost i stosował np. wobec Arabów, których w 1973 roku straszył inwazją, wierzy w politykę strachu (s. 47). Wzrost fundamentalizmu religijnego kładzie Gore na karb zawrotu głowy jaki ludzkość przeżywa w związku z coraz szybszym rozwojem technologii i towarzyszącą temu niepewnością (s. 51). Chwali Gore oddzielenie polityki i religii przez Adamsa (traktat z Trypolisem 1797) i gani słowa Busha juniora o osi zła (s. 57) i religijne apele generała Williama Boykina (s. 61). Busha ma za zbyt bezkrytycznego w swoich poglądach, powołuje się też na autorytet republikański Williama Buckleya juniora w tej kwestii (s. 84).. Dostaje się też Ann Coulter za propozycję egzekucji obywatela USA, który dołączył do talibów (s. 68). Cóż wojna to szalony czas…
Ten sam fanatyzm Busha widzi Gore w zachowaniu GOP wobec sprawy Teri Schiavo i w zdaniach radykalnych baptystów, że huragan Katrina był karą za promowanie sekularyzacji przez ACLU (s. 70). Gore uważa, że GOP chce tylko władzy absolutnej a nic innego nie jest ważne, to ciekawe Coulter jak pamiętamy uważa, że DP chce tylko upodlenia człowieka. Niezłe zdanie mają te partie o sobie nawzajem nie ma co…
Podobnie jak Coulter, Gore narzeka, że „ta druga partia” ciągle podejmuje inicjatywy o nazwach sugerujących coś innego licząc na ignorancję elektoratu. Tak jak Coulter mówiła o ACLU, tak Gore o np. „Inicjatywie zdrowych lasów”. No cóż walka polityczna.
Od czasów Lincolna datuje Gore problemy z mocnym lobby wojennym w USA (s. 88). Dalej pisze, że nie każde medium sprzyja wolności. Ignoranckie tłumy zostały opanowane przez Mussoliniego i Stalina dzięki radiu. Radio i TV po II wojnie światowej posłuchały Paula Mazura, który chciał by kultura pożądania zastąpiła kulturę potrzeby (s. 95), co nakręciło wg Gore’a kompulsywny nieodpowiedzialny konsumpcjonizm, aż po zadłużenie.
Traci Gore nieco atramentu na Wilsona i Niger (s. 105) – szkoda fatygi, Hussein i tak był do likwidacji i słusznie. Oskarża Haliburton o robienie interesów w Iraku w latach 90-tych MIMO embarga (s. 117). Uważa, że interwencja w Iraku nie była tylko o ropę (przynajmniej tyle), ale była za bardzo o ropę (np. rurociągi zabezpieczono, ale już Irackie Muzeum Narodowe padło łupem szabrowników. Hmmm Bagdad jest dużo może nie wszystko zdołano zabezpieczyć? Chwali McCaina za poprawkę przeciw torturom po Abu Ghraib (s. 147), gdzie jego zdaniem fanatyzm i brak przeszkolenia dały zatruty owoc niepotrzebnego gnębienia więźniów. Nawet Bush senior w 1991 roku dbał o soft power i cierpliwie robił koalicję, tymczasem Bush junior swym brakiem poszanowania prawa międzynarodowego dał zły przykład Rosji (s. 172).Chyba trochę przesadza, Putin dopiero po 2005 roku stawia się Zachodowi; to przy słabym Obamie Putin dopiero stał się śmiały.
Gore powołuje się na konferencję IPCC z 2007 roku, według której człowiek na 90 % odpowieda za ocieplenie klimatu. Przeciwko są tylko koncerny naftowe jak Exxon (s. 195). Cóż podejrzane nieco jest to, że uczestnicy konferencji aktywistycznych żyją z takich konferencji, tak jak Exxon z trucia. Just saying…
Kiepska i spóźniona pomoc Busha dla Nowego Orleanu, to zdaniem Gore’a egoistyczny libertarianizm w praktyce. Szkoda, że nie użył słowa „darwinizm”, wtedy obie strony by się wzajemnie oskarżały o darwinizm. Wini Gore Karla Rove’a za „hamiltońską” radę dla Busha by bez końca wzmacniać władzę wykonawczą względem pozostałych, gdy tymczasem prawdziwy Alexander Hamilton najbardziej zalecał ochronę niezależności III władzy – najsłabszej czyli sądowniczej (s. 223). Znowu punkt wspólny; Coulter uważa, że Demokraci manipulowali sądami w latach 60-70. Gore zarzuca Bushowi juniorowi to samo, a w zasadzie nawet bardziej ignorowanie sądownictwa niż manipulowanie.
TV oskarża Gore o powodowanie poczucia bezsilności i bezsensu (s. 246). Jego zdaniem TV przedstawia bezsensowny niekoherentny obraz świata w obrazkach w przypadkowej kolejności), chwali za to Internet z Wikipedią włącznie jako szansę na doinformowanie społeczeństwa. Oczywiście ma rację, i też chwała mu za to, że nie zmienił zdania, tylko dlatego, że Internet wybrał Trumpa wbrew TV…
I na kogo ma głosować racjonalny Amerykanin? Na dbających o infrastrukturę ratunkową z Nowego Orleanu Demokratów, czy na likwidujących krwawych watażków republikanów? No i co z tą wolnością słowa i dyskusji? A może w systemie de facto dwupartyjnym nie ma dla niej miejsca? Zresztą i w wielopartyjnym bywa z tym różnie…
„Sedzia Robert Bork, obrońca cilil rights czarnych został w 1987 roku storpedowany przez DP za bycie pro-choice.” nie miało być czasem pro life?
Tak faktycznie dzięki.
„Chen Jun-Yuan stwierdził, że logika drzewa ewolucji Darwina jest błędna, bo rozwój życia na ziemi przypomina raczej piramidę o szerokiej podstawie i wąskim czubku.” Kim jest ten Chen Jun, że takie brednie opowiada? Skoro na początku istniały tylko bakterie a teraz mamy całą plejadę różnorodnych organizmów, to raczej jest to odwrócona piramida.
Lewica i prawica ma swoje dogmaty. Plus amerykańskiego systemu jest taki, że głosując na konkretnego człowieka, można wybrać tego mniej dogmatycznego.
Też prawda
No nie chwileczkę. Wygląda na to że te robaki sinice i bakterie były liczne i różnorodne a później wlasnie ilość gatunków się zwiększa tylko w niektórych gałęziach. Jest paleontologiem
Jednak różnorodność między bakteriami jest mniejsza niż między bakterią a jakimś ssakiem.
Tak ale Chińczykom chodzi o liczbę gatunków zwierząt na początku a nie o ich zróżnicowanie. I o to że wiele linni nie było kontynuowanych
Liczba gatunków organizmów żywych na początku wynosiła 1 (LUCA), a 1 to z całą pewnością mniej niż liczba gatunków obecnie.
Nie znalazłem wprawdzie wykresu z czasów, gdy żyły tylko bakterie i archeony, ale ten pokazuje jak wyglądała zmiana bioróżnorodności w następnych latach. A ta, poza okresami wielkich wymierań, się zwiększa.
https://en.wikipedia.org/wiki/Biodiversity#/media/File:Phanerozoic_Biodiversity.png
Poza tym w chwili gdy powstało życie istniał tylko jeden gatunek.
Tak twierdzą darwiniści ale nie muszą mieć racji. Mogli równocześnie powstać sporo różnych gatunków
Zawsze musiał być ten pierwszy. Nie ma innej opcji.
W ogóle trudno zrozumieć o co chodzi temu paleontologowi z tą piramidą. Zapis kopalny wyraźnie pokazuje, że najpierw zwierzęta żyły w wodzie. Po pojawieniu się organizmów lądowych liczba gatunków musiał wzrosnąć, weźmy choćby setki tysięcy nawet do miliona gatunków owadów. Zresztą jeśli uważa Jerry’ego Coyne’a za nieuczciwego, bo rzekomo przemilcza jakieś „odkrycia”, to ja uważam go za głąba, a nie naukowca.
@ Piotr Korga ” Zapis kopalny wyraźnie pokazuje, że najpierw zwierzęta żyły w wodzie. Po pojawieniu się organizmów lądowych liczba gatunków musiał wzrosnąć, weźmy choćby setki tysięcy nawet do miliona gatunków owadów” Dokładnie
Za wikipedią: „W 2010 roku oszacowano, że hipoteza o pochodzeniu wszystkich obecnie żyjących organizmów od jednego gatunku była 10^{2830} razy bardziej prawdopodobna niż najlepsza alternatywna hipoteza”
-Wszystkie gatunki powstają na wskutek różnicowania się gatunku wyjściowego. Wielkie wymierania też pokazują, że ta „piramida” jest odwrócona, a przynajmniej za każdym razem od nowa się odwraca. Poszczególne gatunki zajmują swoje nisze, gdy wiele z nich wymiera, gatunek który przetrwał zajmuje różne nisze, a potem następuje jego radiacja.
„Badania genetyczne ujawniły, że ta ogromna liczba gatunków pielęgnic wywodzi się od jednego przodka ‒ ryby, która mogła przypominać żyjącego dzisiaj Haplochromis elegans. ”
-Czy z genetyką też jakiś Chińczyk się nie zgadza?
http://www.tropical.pl/aktualnosci/aktualnosci/pielegnice-z-jeziora-wiktorii/
Raczej liczba gatunków przyrasta(pomimo wymierania niektórych), chyba że jest jakiś globalny kataklizm albo globalna dewastacja różnorodności poprzez unifikację(jak teraz).
>>Wygląda na to że te robaki sinice i bakterie były liczne i różnorodne a później wlasnie ilość gatunków się zwiększa tylko w niektórych gałęziach. Jest paleontologiem
-Nie od razu były liczne i różnorodne, też przeszły etap różnicowania i zwiększania liczby gatunków od podstawy. Poza tym istotą jest fakt zwiększania się liczby gałęzi, to że z jednej wyrastają kolejne, choć po drodze niektóre usychają.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Drzewo_filogenetyczne
-Dziwne że paleontolog opowiada piramidalne bzdury jakby nie miał pojęcia o stratygrafii, nawet gdyby w starszej warstwie znalazł większa liczbę gatunków to będą one należały do mniejszej liczby typów, aż zejdziemy do bakterii, pnia ewolucji. Różnorodność się zwiększa A to co twierdzi o nieudanych mutacjach…nie rozumie chyba zupełnie czym jest dobór naturalny i że ta sama mutacja może być korzystna lub nie, zależnie od środowiska. Brak jeszcze głupot o brakujących ogniwach, a potem o ogniwach pomiędzy tymi ogniwami.
„…nawet gdyby w starszej warstwie znalazł większa liczbę gatunków to będą one należały do mniejszej liczby typów, aż zejdziemy do bakterii, pnia ewolucji…” – Zachód tak uważa – zobaczymy. Dziwię się Twojej pewności siebie. Rozumiem że nazywasz się Jack Horner…
>>Zachód tak uważa – zobaczymy. Dziwię się Twojej pewności siebie.
-Nauka tak uważa. Nie bardzo rozumiem, czy nagle podważany teorię ewolucji? I co mamy niby zobaczyć?
To raczej lista typowych chochołów niż jakiś „dogmatów” Bo ostatnio na r-tv nawet i to słowo uległo dewaluacji.
A to że Demokraci nie mogli znaleźć przypadku kary śmierci na niewinnym człowieku to oczywiście bujda. A może dogmat (o niemożliwości znalezienia) w który wierzą co niektórzy
Ta baba nie dość, że głupia to jeszcze wstydu nie ma.
🙂
Może by tak komentować kiedy się ma jakąś myśl? Jeden przypadek i to z czasów wojny http://niewiarygodne.pl/gid,13922381,gpage,2,kat,1017185,mgaleria.html
A czemu ma mieć wstyd ktokolwiek poza przestępcami?
A jednak jeden willingham 2004 ok. Jeden od końca 2 wojny . Czyli jeden na 6 tysięcy https://en.m.wikipedia.org/wiki/Cameron_Todd_Willingham a i pewnie się jeszcze okaże że jednak winny
Jeszcze dwie osoby posadzono i z uniewinniono
W Polsce gdzie nie ma kary śmierci i jest zakaz posiadania broni palnej jest 300 morderstw rocznie na 38 mln mieszkańców.
W Teksasie gdzie jest kara śmierci i każdy ma broń palną jest 1200 morderstw rocznie na 27 mln mieszkańców.
Na 1 człowieka który obroni się przed bandytą za pomocą broni palnej przypada kilka osób których zabili niezrównoważeni psychicznie idioci którzy kupili sobie broń w sklepie.
Na przykład – Elliot Rodger zabił 6 osób bo dziewczyna odmówiła mu seksu. I to było w Kalifornii gdzie każdy może kupić sobie broń w sklepie i jest kara śmierci. W UE nieszczęśliwy prawiczek głosuje na Korwina/Le Pen/Farage’a, a w USA kupuje spluwę i zabija.
https://en.wikipedia.org/wiki/2014_Isla_Vista_killings
Myślę że Coulter nigdy nie była w UE, bo w Fox News powiedzieli że w Europie panuje szatan. Jednak Gore przy niej to szczyt rozumu.
Pani Alu, nie jest tak dobrze, jak pani pisze. W 2015 stwierdzono w Polsce 502 zabójstwa, a w rzeczywistości było ich sporo więcej, bo statystyka obejmuje tylko te z art. 148 kk. Napisałem dyzo więcej 15 minut temu, ale nasza niestabilna strona połknęła ten wyczerpujący komentarz. Zdarza mi się to dość często.
Ale nadal to jest lepiej niż w Teksasie, że nie wspomnę np. o Kalifornii
Bez spluw można też zadźgać itd. Zresztą co Pani z tą bronią palną? Ani Coulter ani Gore ani ja nic o niej nie pisaliśmy. Ale jeśli o to chodzi to tak wolałbym by Islamiści zginęli od razu jak w Garland w Teksasie niż hulali sobie do woli z nieuzbrojonymi Europejczykami jak w Bataclan w Paryżu. Dozbrojenie Europejczyków choćby przez lipne związki strzeleckie to kwestia czasu. W USA trzeba się zbroić przeciwko agresywnym niggas tu niggasami będą a właściwie już są islamy
Ale na 1 Europejczyka zabitego przez islamistę przypada kilku Amerykanów zabitych przez studenta któremu dziewczyna odmówiła seksu tudzież innego wariata co wydaje mu się że ludzie to reptilianie.
W UE łatwiej zginąć z rąk terrorysty niż w USA ( nie licząc WTC) natomiast w USA łatwiej zginąć z rąk wariata który w UE siedziałby w psychiatryku, a w USA chodzi po ulicy z bronią palną.
Gore myśli racjonalnie – chce energii ze słońca i wiatru, bo USA mają zbyt mało ropy i węgla w stosunku do potrzeb.
Natomiast Coulter zapewne uważa że USA powinny nadal finansować OPEC i Rosję.
Coulter jest za energią atomową i bardzo słusznie moim zdaniem. Słusznie też ośmiesza pseudoekologów którzy myślą atom=Czarnobyl
Ale Coulter i ogólnie Republikanie gustują w paliwożernych wielkich samochodach a Demokraci promują Priusy i Tesle.
Z punktu widzenia interesów USA które są importerem ropy lepsi są Demokracji. Ale oczywiście z punktu widzenia amerykańskich koncernów naftowych leppiej żeby ropa była droga.
Ale to „słaby” Obama wyrzucił Putina z Ukrainy i obniżył ceny ropy o 50%, a Trump zapewne uzna okupację Krymu i podniesie ceny ropy, żeby koledzy z firm naftowych zarobili.
Nie wyrzucił. Zielone ludziki nadal są gdzie są. A Krymu Rosji już nic nie odbierze wiedzą to i Obama i Trump
Ale wcześniej Putin miał swojego namiestnika w Kijowie, a dziś dzięki Obamie ma tylko Krym i wschodni Donbas.
Gratuluje. Ja też mam google! I też mogę podać linki. Specjalnie tego nie robiłem bo nie mam możliwości jednoznacznego zweryfikowania tamtych informacji. Jednak wielość źródeł i to z całkiem poważnych instytucji pozwala przypuszczać, że istnieje znaczna liczba skazańców na KS którym karę wykonano pomimo że byli prawdopodobnie niewinni. Niektóre źródła mówią o 4%. Problem jest z tym, że nikt tak na prawdę po wykonaniu wyroku nie prowadzi żadnych śledztw. Ale można ekstrapolować takie przypadki z kar dożywocia. A tam przykładów jest bez liku i to takich gdzie skazańcy przyznali się do przestępstwa. Coulter po prostu bije się z chochołem i rzuca bardzo płytkie argumenty ale jak widać chwytliwe.
Jest taki projekt, działa od 1992. Będąc w Polsce przerabialiśmy kiedyś temat ze studentami na podstawie artykułu w „Time”. BBC zrobiło nawet serial.
https://en.wikipedia.org/wiki/Innocence_Project
http://www.innocenceproject.org/
Jasne tyle że należy jeszcze odróżnić dwie rzeczy. Niewinność i niewystarczającą lub wzbudzają kontrowersje ilość czy ciężar dowodów. Nie wykonuje się kary śmierci na ludziach którzy wcześniej nie mieli bardzo poważnych problemów z prawem i przemocą
RTV do tak zaawansowanych dyskusji prawnych IMHO po prostu się nie nadaje. Ja tylko podaję informację, która powinna się tu znaleźć.
Mylisz się. Detektywi i prawnicy uczą się prowadząc na własny użytek zakończone sprawy. Są też pisarze. To USA tam każdy skazaniec ma biografię a nawet autobiografię.
Na podstawie dokumentów sądowych. To nie jest śledztwo
Co jest bardziej dogmatyczne. Wiara w absolutną sprawiedliwość i nieomylność wyroków sądowych, czy przekonanie, że każdy system ma wady?
Dobra uwaga!
Szczególnie silna jest ta wiara w nieomylność wobec wyroków kary śmierci 🙂
Andrzej widać że czytasz tylko progressive bubble books : ) pozdrawiam serdecznie
Coulter nie przejawia naiwności wobec aparatu sądowego tylko jest przeciwko progresywnym eksperymentom z wypuszczaniem bandziorów na parole
Co też jest przecież dogmatycznym zacięciem! A niedoskonałość systemu działa w dwie strony. Niektórzy niewinni dostają czapę ale i winni chodzą wolno. Tej obserwacji rzeczywistości brakuje autorce. Już nie mówiąc o mega doktrynalnym podejściu do tego, że bezpieczeństwo zapewnia maksymalne zapełnianie więzień ludźmi. Coutler pomija tą drugą grupę bo system niejako promuje uniewinnianie ludzi bogatych i wpływowych.
Co za zmylające dane z sondaży dotyczących aborcji Coulter przytacza? Nie idzie mi o to, jakie stanowisko jest słuszne, ale o to, jakie są wyniki sondaży, których na temat aborcji w USA jest zatrzęsienie. Amerykanie są – najkrócej mówiąc – w większości proaborcyjni, za prawem dopuszczającym bardzo szeroko aborcję „na żądanie”. Polecam http://www.pollingreport.com/abortion.htm
Szanowny Panie Napierała.
Jeden nierozważny ruch i poszedł mój tekst w tzw. pizdu.
Zacznę od nowa, ale w skrócie.
Niech Pan nie pisze takich bzdur, jak:
„Myślę, że jako liberał typu europejskiego czyli prawicujący, w odróżnieniu od amerykańskich progresywnych liberals, którzy są zwykle marksistami i których tak nie znosi republikanka Coulter, a więc mając poglądy na lewo od Coulter i na prawo od Gore’a, oraz jako człowiek o otwartych poglądach w takich drugorzędnych dla mnie sprawach jak pochodzenie życia na ziemi czy globalne ocieplenie, jestem właściwą osobą by w miarę obiektywnie zbadać tezy obu ikon.”
1. Bardzo proszę o dogłębną analizę „europejskiego liberalizmu prawicującego” (cokolwiek to znaczy) w kontekście Timmermansa, albo szefa frakcji liberałów PE Guy’a Verhofstadt.
Tabelka niezbędna.
Pan jest przy pełni zmysłów?
2. Nikt nie postuluje, by był Pan obiektywny, ale do cholery niech Pan się nie ustawia w takiej pozycji, bo jest to po prostu żałosne.
Pańska ocena Pańskiej osoby jest subiektywna i nic nie wnosi do dyskusji. Prosiłabym o zaniechanie takich wtrętów w Pańskich tekstach.
To, że Pan obiektywny nie jest widać już po formie Pańskiej publikacji. Po sformułowaniach, jakich Pan używa odnośnie wynurzeń pani C. „budzi mój szacunek”. a na drugim biegunie odnośnie wynurzeń Ala Gore używa Pan: „ubolewa”, „wylewa atrament”, etc. Nadaje Pan odbiorcy np. swoją interpretację działań autora.
W sumie to nie chce mi się babrać w Pańskich dziwacznych zestawkach obu tekstów, w dodatku opatrzonych Pańskimi „widzimisię”, ale jeden akapit trudno odpuścić. Cyt.:
„Coulter demokraci promują darwinizm ponieważ nie mają etyki pozautylitarystycznej. Chcą więc utrzymać darwinizm w ryzach ideologii równościowej i z dala od wolno roztrząsanej nauki, ponieważ inaczej zsuną się w otchłań ideologii darwinizmu nierównościowego, np. hitlerowskiego, a tego chcą uniknąć – stąd wszystko co się kojarzy z Hitlerem jest z gruntu złe (s. 280). Zresztą w innych dziedzinach np. zrównywaniu praw zwierząt i ludzi czyli w bestializacji człowieka radykalizm darwinistyczny, zdaniem Coulter hula. Co ja na to? No cóż… Być może faktycznie jest wielu darwinistów i ja sam mam nieco eugeniczne skłonności np. uważam, że nie powinno się mieć więcej niż troje dzieci na jedną parę żeby ulżyć planecie.”
1. Czy Panu Hitleryzm kojarzy się dobrze? Poproszę o szczegóły. Zwłaszcza o dogłębna analizę przystosowania przez nazistów tzw. „darwinizmu społecznego” i ile Darwin z tym odłamem miał wspólnego.
2. Co to jest „darwinizm nierównościowy”?
Drogi Panie. Nie ma czegoś takiego, jak „darwinizm nierównościowy”. W świetle mechanizmów ewolucyjnych, jakim wszyscy podlegamy, jesteśmy równi. Zarówno jeśli chodzi o dobór naturalny, albo dobór płciowy.
To największa bzdura (ta o nierówności), jaką nieuki i skrajni ignoranci, nierozumiejący TE, próbują forsować.
To, że dobór jakikolwiek faworyzuje najlepiej przystosowanych oznacza właśnie równość, a nie nierówność.
Tylko to widać dopiero w szczegółach, a nie ogólnikach, na jakich opierał się Hitler i potem tacy właśnie niedouczeni np. niektórzy republikanie. A Pan te androny tu upowszechnia i jeszcze zdaje się je chwalić.
Służę pewnym przykładem.
Piszę z pamięci i będzie to też ogólnik, ale łatwy do sprawdzenia i weryfikacji.
Darwin opisywał zięby. Tak? Tak.
Co mu wyszło? Ano to, że raz wygrywały silne zięby z dużym dziobem, drugim razem te słabsze z malutkimi dziobkami. Wszystko zależało od okoliczności i warunków zewnętrznych. Tak? Tak.
No to, jak chce szanowny Pan to teraz połączyć z „darwinizmem nierównościowym”?
Ach, raz były nierówne zięby pudziany, a raz były nierówne zięby wagi piórkowej?
A jak ma się to do definicji „wyższości rasy aryjskiej”. Ano nic z tego nie pozostało.
Więc jednak chyba równość. Nieprawdaż?
A czytał Pan może „Samolubny gen” Dawkinsa? I ten rozdział o symulacji komputerowej, która miała dowieść jaka strategia ewolucyjna jest najsilniejsza? Wygrała ta „wet za wet”. W normalnych okolicznościach, choć w innych, gdyby pasożyt był wśród samych naiwniaków to wygrałaby strategia egoisty i typowego naciągacza.
To znowu dowód na skomplikowanie opisu natury.
Życzę sukcesów na gruncie opisywania TE, ale ich Panu nie wróżę.
Radzę weryfikować teksty swoich idoli.
I dopiero potem tu pisać recenzje, czy cokolwiek, tym bardziej, gdy próbuje Pan już na początku swych publikacji wywrzeć na czytelniku wrażenie, że jest Pan osobą aspirującą do miana osoby obiektywnej. To tylko Pana opinia. Niestety bardzo subiektywna.
Najgorsze jest to, że wykazuje Pan daleko idącą ignorancję w tematach, na które próbuje się Pan wypowiadać. Ot choćby recenzując wypowiedzi pani Coulter w kwestii teorii ewolucji i Darwinizmu.
Żenujące.
"a nikt w zasadzie nie przyznał się do morderstwa którego nie popełnił"
Kompletna bzdura cytat:
Henry Lee Lucas potwierdził, że brał udział w kilkudziesięciu morderstwach. Aktor Günther Kaufmann oznajmił, że ma koncie zbrodnie. Osiemnastoletni Peter Reilly opisał, jak poderżnął brzytwą gardło własnej matce. Dwaj podejrzani z Chicago w sprawie o zamordowanie jedenastoletniej Ryan Harris opowiadali, że za pomocą cegły zmiażdżyli dziewczynce czaszkę, po czym wciągnęli ją w krzaki, zgwałcili i pozostawili na pewną śmierć. Wyznania te wstrząsnęły policjantami i samymi sprawcami. – Nie wiem, jak to zrobiłem, wiem tylko, że zrobiłem – jąkał się Michael Crowe, kiedy przyznawał się do zabicia swojej siostry.
W rzeczywistości żaden z wymienionych podejrzanych nie był jednak mordercą, żaden nie ponosił winy za zbrodnię, jaką go obciążano – a jednak wszyscy wyznali, że ją popełnili. W około jednej czwartej wszystkich przypadków w USA, w których osoby wcześniej podejrzewane uwolniono ponad wszelką wątpliwość od zarzutów dzięki badaniom DNA, obwinieni sami potwierdzili, że są sprawcami . Do takich wniosków doszedł zespół psychologów pod kierownictwem Saula Kassina z John Jay College of Criminal Justice w Nowym Jorku w swojej analizie, która niebawem ukaże się w fachowym piśmie "Psychological Science".
Rzecz jest na tyle częsta że policja ma specjalne procedury by wyeliminować takich ludzi w toku śledztwa.
"zauważa że darwinistom brakuje nieudanych mutacji, których powinno być dużo więcej niż udanych, oraz, że nawet Richard Dawkins zauważa, że kambryjska eksplozja gatunkowa nie pasuje do darwinizmu, tak samo jak nie pasują do niej prekambryjskie znaleziska chińskie z 1984 roku,"
Kolejne łganie w zywe oczy – zresztą sam Dawkins często odnosił się do tego. Ktoś kto wypisuje takie kocoboły jak ta pani jest po prostu ignorantem.
Polecam Autorowi tego eseju taką oto ciekawą (mam nadzieję) dyskusję – http://racjonalista.tv/ewolucyjne-drzewo-zycia-bartosz-borczyk-i-jacek-tabisz/ . Piotr niestety nie docenia znaczenia zgodnej z nauką wiedzy biologicznej dla światopoglądu naszego i polityków, przecenia zaś (moim zdaniem), znaczenie wiedzy kulturowej, historycznej i politologicznej. Pozostaje kwestia oceny, na ile solidnym rodzajem wariactwa jest odrzucanie przez polityka faktu ewolucji naturalnej. Natomiast spostrzeżenie, że i lewica i prawica ostro nam na świecie wariują jest trafne, niestety.