Na temat najbardziej znanego kompozytora wszechczasów (bo raczej NIE większego niż Bach, Haendel czy Beethoven) krąży wiele mitów. Najciekawszym chyba elementem życia W.A.M, poza Wunderkind-yzmem, było to, że został on pierwszym kompozytorem freelancerem, bez stałego mecenasa, przez co wydaje się naszym znajomym. Na szczęście również poważnych publikacji na temat Mozarta oczywiście nie brak. Korzystałem z tych:
Boettger D., Mozart, przeł. Mieczysław Dutkiewicz, Świat Książki Warszawa 2006.
Braunbehrens V., Mozart in Vienna, Oxford University Press 1991.
Elias N, Mozart. Portret geniusza, przeł. Bogdan Baran, PWN Warszawa 2011.
Kolb A., Mozart, przeł. Marian Leon Kalinowski, PIW Warszawa 1990.
Wagner G., Brat Mozart. Wolnomularstwo o osiemnastowiecznym Wiedniu, przeł Jerzy Korpanty Uraeus Gdynia 2011.
Jeśli chodzi jednak o dokładne daty najlepiej sięgnąć po wydane: Listy Mozarta PWN Warszawa 1991.
Niesamowite jest to, że wszystkie pięć niniejszych ksiąg to tłumaczenia z języka niemieckiego. Mozart tak samo jak Bach czy Goethe, a może jeszcze bardziej to niemiecki, zwłaszcza południowoniemiecki bohater narodowy, postać monumentalna. Złośliwi mawiają, że jak Niemiec chce pokazać, że jest człowiekiem kulturalnym zacznie rozmowę o Mozarcie właśnie. Nie o Bachu ani Goethem ale o Mozarcie.
Po pierwsze Mozart nigdy nie podpisywał się „Amadeus” tylko „Amade” z francuska i z rzadka Amadeo (jak był w Italii i żartował), tak samo czasem swoje inne imię Gottlieb pisał z grecko-łacińska Theophilius (Braunbehrens 1991, s. 3). Nie wiemy jak w zasadzie Mozart wyglądał (Kolb 1990, s. 9).
Johann Chrysostomus Wolfgang Gottlieb Mozart urodził się w 1756 roku w Salzburgu, stolicy Księstwa biskupiego Salzburga, państwa buforowego między Austrią i Bawarią (Boettger 2006, s. 9). Stolica miał ok. 16.000 mieszkańców. Mozart urodził się w domu Hagenauerów, kupców, w rodzinie kompozytora Leopolda Mozarta, Bawarczyka z urodzenia, który wynajmował u Hagenauerów mieszkanie. Warto tu podkreślić bawarskość Leopolda; dlatego zapewne pierwsze tournée naszego Wunderkind było do Monachium w 1762 roku (Kolb 1990, s. 12). Leopold był jednak bardzo wykształconym poliglotą, mówił płynnie po włosku, francusku i angielsku (Boettger 2006, s. 12).
Innym pierwszym wzorem muzycznym był lokalny geniusz Johann Eberlin (Boettger 2006, s. 17). Niedługo potem w rodzina gościła w Schoenrbunnie słynny cesarski klawesynista Wagenseil rozbawiony przewraca dzieciakowi kartki partytury (Kolb 1990, s. 13). Pryzjmował ich kanclerz Kaunitz i hrabia Uhlfeld (Elias 2011, s. 79), a więc po cesarzowej najpotężniejsi ludzie w Austrii.
Potem znowu Salzburg i szybko Paryż (1763), niestety Grimm nie wystarał się odpowiednio u markizy de Pompadour, a Leopold zbyt szanował Grimma by coś próbować samemu (Kolb 1990, s. 14). Maria Leszczyńska rozmawiał po niemiecku z małym Mozartem (Boettger 2006, s. 29).
1764 roku to Anglia. 25 kwietnia 1764 roku zaprasza ich Jerzy III. Mnóstwo forsy i pierwsze samodzielne kompozycje Wunderkinda. Johann Christian Bach zostaje de facto drugim nauczycielem muzyki i komponowania dla Wolfiego (Boettger 2006, s. 33). Wpływ Christiana Bacha widoczny jest w większości utworów Mozarta. J.Ch. Bach, uważał, że Mozart będzie kiedyś tak wielki jak jego – bacha – ojciec (J.S.Bach) i mówił o tym wprost (Boettger 2006, s. 33). Potem sukces w Holandii i Belgii. 10 maj 1765 znowu Wersal, gdzie wychwala go ks. Brunszwiku, bohater wojny siedmioletniej, 10 lipca wyjazd potem Lyon, Genewa, Lozanna, Berno, Zurych (jakoś ostatecznie nie odwiedzają Voltaire’a w Fernay, choć Leopold podziwiał filozofa – (Boettger 2006, s. 37) i znów Monachium (30 lipca) i powrót do Salzburga po 3 latach wojaży (Kolb 1990, s. 17).
Wrzesień 1767 to kolejna szansa w Wiedniu bo ślub w rodzinie cesarskiej, ale w Wiedniu panuje ospa i mały Wolfie się zaraża, trzeba wynieść się do Brna, w Nowy Rok 1768 znowu są w Wiedniu. 10 stycznia 1768 audiencja u Marii Teresy i Józefa II, znowu pochwały ale bez konkretów (Boettger 2006, s. 46). 12-letni dzieciak nie mógłby dyrygować orkiestrą, choćby nie wiem jaki Wunderkind. Dyrektor teatru i śpiewacy są zazdrośni, Józef II daje przykład arystokracji jak oszczędzać na zbytkach takich jak muzyka, Leopold podejrzewa o knowania Glucka, niesłusznie (Kolb 1990, s.19). Leopold nie lubił Schoberta, Haendla ani Michaela Haydna, nie lubił osobiście Glucka, cenił Hassego, mały Wolfie chłonie wszystko chętnie (Kolb 1990, s. 20). Wenecja 1771 roku to znowu Hasse. Jeszcze w 1771 roku Mozartowie wyruszają w kolejną podróż do Italii po raz trzeci. Związany kontraktem z Mediolanem nie dotrzymuje zobowiązania weneckiego i Włochy się zamykają na małego Niemca (Kolb 1990, s. 27). W Mediolanie Mozartem zachwyca się arcyksiążę Ferdynand, niestety Maria Teresa nie omieszkała powiedzieć synowi by nie zatrudniał takich „bezużytecznych ludzi jak Mozart… to obniża wartość dworskiej służby, jeżeli ci ludzie wędrują po całym świecie jak żebracy” (Elias 2011, s. 116), jak widać mało kto traktował Mozarta poważnie.
W latach 1773-1777 zazwyczaj rodzina siedzi w Salzburgu. Cała rodzina Mozartów nie znosiła lokalnego władcy, księcia-arcybiskupa. Hieronymus Colloredo, panujący od 1771 roku, był oszczędny jak prawdziwy józefinista (Braunbehrens 1991, s. 10), mimo iż nie lubił cesarza Józefa II, podzielał jego dryg do oszczędzania na wszystkim. Poprzedni książę-arcybiskup, Schrattenbach gustu nie miał i marnował forsę (Braunbehrens 1991, s. 23), wiec Mozartowie lubili go. Colloredo likwidował pańszczyznę, budował lepsze drogi, industrializował Salzburg, starał się by procesy sądowe były krótsze, a sądownictwo sprawniejsze, wprowadzał szczepionki przeciw ospie (Braunbehrens 1991, s. 24), niestety jednak oświecony Colloredo nie lubił ekstrawagancji muzycznych w liturgii (Braunbehrens 1991, s. 25), wystarczy wspomnieć list pasterski 1782 przeciw nadmiaru dekoracji, to on jednak dodał niemieckie hymny jako cześć mszy. Leopold Mozart miał książki Ludovico Muratoriego w domu i lubił józefinizm i całe to racjonalistyczne „katolickie oświecenie”, ale był i tak uprzedzony do Colloredo (Braunbehrens 1991, s. 26) interes rodzinny był ważniejszy niż ideały. Colloredo wyrażał się jasno i lubił wolność słowa, grał na skrzypcach i nie był tyranem, w końcu ciągle pozwalał Mozartom na włóczenie się po Italii za jego pieniądze (Boettger 2006, s. 60). WAM miał za wirtuoza pianina, a nie kompozytora. Dla niego W. Mozart po prostu nosił trochę za wysoko nos na tak młodego gościa. W liście z 4 kwietnia 1781 roku, Mozart daje znać, że uważa się za lepszego od kucharzy i waletów przy których stole siedzi (Braunbehrens 1991, s. 19). Colloredo lubił drażnić Mozarta mówiąc np., że niewiele umie i przydałoby mu się parę lat neapolitańskiego konserwatorium (Kolb 1990, s. 31). Denerwowało go to, że Mozart ma się za kogoś wyjątkowego. 13 lipca 1773 roku Mozartowie obiadują w willi doktora Franza Mesmera w Wiedniu (Boettger 2006, s. 65), potem u Jeana Noverre’a, którego poznali w 1772 roku w Mediolanie, pomagają też Haffnerowie.
W 1774 roku w muzyce zapanował styl galant. Nawet Haydn mu uległ. Mozart nie lubił tego stylu (Kolb 1990, s. 33). Salzburg miał za kapelmistrza Michaela Haydna, Mozart jednak się nieco odeń izolował. W Salzburgu nie brakowało bali maskowych i wędrownych trup teatralnych, oraz niedzielnych polowań i innych zabaw. Nie było to miasto ponure. 20-letniego Mozarta chwalili i wpomagali hrabiowie Firmian, Wolfegg, Kuelmburg, Leopold i Sebastian Lordonowie i hrabina Luetzow, a jeszcze bardziej hrabina Antonia Lordon (Kolb 1990, s. 36). W stronę roku 1777 coraz mniej jednak muzyki radosnej a coraz więcej religijnej w Salzburgu, ją też głównie komponuje wtedy Mozart. W 1777 jeszcze naiwnie formułuje prośbę o zwolnienie, wkurzony arcybiskup chce zwolnić go razem z ojcem, potem zatrzymuje obu jakby nic się nie stało. Ojciec odtąd martwi się naiwnością syna i trochę go pilnuje (Kolb 1990, s. 41) przed własną głupotą. Martwi się o niego, bo pierwszy raz mu nie towarzyszy (Elias 2011, s. 85). Colloredo już miał dość tych wyjazdów i jednego z Mozartów chciał mieć jednak przy sobie. Wysłał z synem matkę.
26 września 1777 roku w Monachium Mozart oddycha pełną piersią – wreszcie uwolnił się choć na chwilę od Hieronima Colloredo (Kolb 1990, s. 43). Hrabia Salern, szef opery monachijskiej chce Mozarta zatrudnić, ale intendent Sceau uważa, że Mozart jest jeszcze za młody (Kolb 1990, s. 44). Za zachętą ojca próbuje więc w Augsburgu, i Mannheim. Tam poznaje Weberów; najpierw wpada mu w oko Aloysia Weberówna (Kolb 1990, s. 65). Matka i syn omijają dom ateisty Franza Antona von Wendlinga (Kolb 1990, s. 66) i jadą do Paryża czym prędzej, bo Wolfie ubzdurał sobie, że weźmie Aloysię na tournée po Italii (Elias 2011, s. 91). Leopold miał za wzór Haydna i jego stałą prace u Esterhazych, chciał czegoś podobnego dla syna (Boettger 2006, s. 63), temperuje więc jego gniew i każe jechać z matką do Paryża: „czy chcesz umrzeć jako pospolity muzyk, którego świat zapomni?”. Młodego każdy chciał słuchać, ale nikt nie chciał dać mu stałej posady (Elias 2011, s. 107). Od 1777 roku Mozart duma nad byciem freelancerem (Elias 2011, s. 111).
Paryż 1778. Księżna Chabot, mimo starań Grimma olewa Mozarta każe mu antyszambrować, podobnie inni, nic dziwnego, ze Mozart zostanie frankofobem (Kolb 1990, s. 71). Mozart zdaje się z woli ojca na nieudacznego snoba Grimma, i trzyma się z dala od Glucka, który w rzeczywistości Mozarta lubił i cenił, i gdyby go zagadnąć zapewne pomógłby (Kolb 1990, s. 75). Grimm nawet nie lubił innej muzyki niż Piccininistów, a Glucka popierała sama Maria Antonina, upodobanie do Piccininiego u Grimma drażniło Mozarta (Kolb 1990, s.76), Grimm jednak nie chciał oddać kurateli nad Wolfgangiem, hrabiemu Sickingen (Kolb 1990, s. 77). Nie ma to jak zazdrosny literacki snob. Leopold zaczyna więc przekonywać i sam chyba w to wierzył, że Colloredo się zmienił i Salzburg jest jednak dobrym miejscem pracy (Kolb 1990, s. 83). W Paryżu Mozart chłonie dzieła Schoberta. Z Bachem rozmawia o ewentualnej pracy w Londynie (Boettger 2006, s. 33), chłonie też dzieła Glucka, i mniej chętnie Piccininiego. Nie dostaje jednak posady organisty w Wersalu, na którą bardzo liczył (Boettger 2006, s. 87).
W Keysersheimie 18 grudnia 1778 roku Mozart narzeka na żołdactwo, wychodzi z niego pacyfista pełną gębą (Kolb 1990, s. 95). 17 stycznia 1779 roku w Salzburgu, dzień po powrocie Mozarta zrobiono go nadwornym organistą (Kolb 1990, s. 103). Ale ciągle ma Mozart nadzieje na Monachium, a potem na Wiedeń, gdzie po śmierci bigotki Marii Teresy (29 listopada 1780 roku), świat muzyczny wyraźnie się ożywił (Kolb 1990, s. 105). W Monachium fetowano go wspaniale, w Wiedniu nie będzie chciał już być podnóżkiem arcybiskupa (Kolb 1990, s. 107). Konflikt wisi w powietrzu. Siostra Mozarta też poślubi w 1784 roku barona Johanna Baptista von Berchtolda (1736-1801), pokazuje to ambicje rodzinki (Boettger 2006, s. 31).
Najważniejszym momentem z życia Mozarta jest chyba bunt przeciwko feudalnemu traktowaniu artystów przez arcybiskupa Salzburga. 16 marca 1781 przybył on na życzenie arcybiskupa Colloredo do Wiednia (Braunbehrens 1991, s. 8). Arcybiskup odwiedział w Wiedniu swego chorego ojca wicekanclerza Rzeszy księcia Rudolpha Josepha Colloredo (Boettger 2006, s. 93), więc zapewne nie miał humoru, tym bardziej że bał się chorób i widoku krwi (Elias 2011, s. 136), a i bez tego był zwykle zamknięty i szorstki.
Na rogatkach Wiednia, Mozart był traktowany jak cudzoziemiec przejrzano bagaże; tym razem nie było ulg dla Wunderkind, ponieważ Mozart już nim nie był (Braunbehrens 1991, s. 17). Kompozytor bardzo się ociągał z przyjazdem czym zdenerwował arcybiskupa. Owszem premiera Idomeneo w Monachium przełożona została na 29 stycznia 1781 roku, była to pierwsza opera Mozarta zareprezentowana na północ od Italii, WAM miał naprawdę nadzieję na zatrudnienie i/lub zamówienia bawarskie. To jednak, że został w Bawarii jeszcze sporo dłużej wygląda jak zamierzona prowokacja. Tym bardziej nie chciał jechać do Wiednia do arcybiskupa, ponieważ była to podróż kosztowna. Z racji na dodatkowy bagaż było to 50 florenów a jego roczny zarobek organisty wynosił 450 florenów, co wcale nie było tak dużo – jego poprzednik miał rodzinę, a się utrzymał z takiej samej sumy (Elias 2011, s. 131). Tyle, że poprzednik nie miał nic przeciwko okazjonalnej pracy w roli kamerdynera, a Mozart owszem. Po prostu podróżowanie w XVIII wieku było szalonym wydatkiem. Dodatkowo trzeba pamiętać że miał wówczas 700 florenów długu, za nieudane tournée Mannheim-Monachium (1777-1779). Kompletne fiasko ekonomiczne (Braunbehrens 1991, s. 15-17). Podróżowanie bywało też niebezpieczne. Leopold Mozart miał zawsze przy sobie pistolety (Boettger 2006, s.41).
Mozart dostaje od arcybiskupa zakaz koncertowania w Wiedniu, a liczył bardzo na zarobek (Boettger 2006, s.93), miał nawet upatrzone koncerty w Musikverein (Boettger 2006, s. 95, Elias 2011, s.40), odtąd nawet się nie krępuje i chce odejść (Braunbehrens 1991, s. 32), np. pisze bez kodu do ojca 11 kwietnia 1781 roku narzekając na pracodawcę; ma chyba nadzieje że arcybiskup przechwyci list i zwolni go ze służby. W liście pisze do ojca że tylko mu (ojcu), biskup ma do zawdzięczenia, że „nie odszedłem już wczoraj”. WAM wie, że arcybiskup ma go za bufona i chce wyraźnie dołożyć oliwy do ognia, by już móc urządzać się w Wiedniu. 9 maja pisze wprost ojcu o chęci rezygnacji, a 16 maja również wprost, że woli zostać w Wiedniu (Braunbehrens 1991, s. 34). Ojciec nie uważał, że to dobry pomysł.
Zresztą tak naprawdę Mozart działał bez porozumienia z ojcem. 1 lub 2 maja 1781 roku Mozart opuścił Dom Krzyżacki w którym rezydował biskup, kazano mu się wynieść za kłótliwość (odkąd 8 kwietnia przegapił koncert na którym był cesarz), i przeprowadził się do domu „Zum Auge Gottes” (domy miały wówczas nazwy własne), gdzie wynajmował pokój od Cecylii Weber. Kilkakrotnie ignoruje terminy powrotu do Salzburga jakie wyznacza arcybiskup (Boettger 2006, s. 95). Jego pierwsza miłość Aloysia od 1779 roku jako uznana śpiewaczka ma własny dom i nie mieszka z matką.
9 maja Mozart znowu odwiedził Dom Krzyżaków, gdzie gadał z arcybiskupem, ledwo co wykwaterowany dostał polecenie przewiezienia pilnej paczki do Salzburga (Elias 2011, s. 136), rezultatem była ostateczna dobrowolna rezygnacja ze służby (Braunbehrens 1991, s. 48). Arcybiskup nazwał go lekkoduchem, nędznikiem i błaznem z którym nie chce mieć nic do czynienia – oczywiście jeśli wierzyć słowom Mozarta… (Kolb 1990, s. 110). Mozart drażnił go tylko sarkastycznymi pytaniami czy arcybiskup jest z niego nierad. Po tym nastąpił dalszy potok „nicponi” (Elias 2011, s. 137). Denerwowało Mozarta to jak się Colloredo do niego zwraca: „Niech słucha itd…”. Skutkiem tego LM przestał się odzywać do syna, ku jego konsternacji; wydaje się, że do tej pory ojciec nie brał wiedeńskich planów syna zbyt serio. Czul się porzucony przez syna, potem da to do zrozumienia. Leopold nie rozumiał rozbudzonego poczucia honoru u syna, dla niego honor dobrze leżał tylko szlachcicom (Kolb 1990, s. 112). Colloredo był z pewnością zdumiony, że Mozart sam wymówi służbę (Elias 2011, s. 137), dla niego było to zupełnie bez sensu. Po rozmowie Mozart czuł się już zwolniony, ale tylko on tak czuł.
Oto jak było ze słynnym kopniakiem od kuchmistrza hrabiego Josepha Felixa von Arco (1743-1830). Pierwsza rozmowa z Arco odbyła się 10 maja 1781 roku. Arco nie przyjął ani z powrotem pieniędzy na podróż paczkową do Salzburga, ani rezygnacji Mozarta, bowiem dla niego bez zgody Leopolda nie było mowy o zwolnieniu. Po rozmowie Mozart był tak zdenerwowany, że musi się położyć do łóżka. Pod koniec maja miała miejsce podobna rozmowa. Arco miał za zadania w imieniu Leopold M i arcybiskupa pogodzić WAM z arcybiskupem. Arco nie daje listów od WAM arcybiskupowi bez konsultacji z LM (Braunbehrens 1991, s. 35). 12 maja pisze Mozart kolejny gniewny list do ojca, ze chce zostać w Wiedniu, że w Salzburgu stracił by tylko zdrowie i radość życia. List sceptycznego ojca z 19 maja napawa go zdumieniem: „nie poznaję mojego ojca w żadnym zdaniu”. Ojciec wzywał go natychmiastowego powrotu.
Rozmowa trzecia z Arco miała miejsce na początku czerwca. Co do służby feudalnej mówi Mozart hrabiemu: „pan ma zapewne swoje powodu żeby to znosić, a ja mam swoje, żeby tego nie znosić”. Rozmowa czwarta – kopniakowa miała miejsce dopiero po miesiącu 8 czerwca. Przedtem wysyłał podanie za podaniem o zwolnienie. Arco wyrzucał Mozartowi gniewność niepotrzebną a głupią, ale niewiele mogli już zrobić. Colloredo i WAM mieli się dość (Braunbehrens 1991, s. 36): „Arcybiskup ma pana za zepsutego”.
13 czerwca dowiadujemy się, że Mozart niemal codziennie chodzi na mszę, pewnie by dodać sobie otuchy. Równie często bywa u Auernhammerów, jej córce Josephie daje lekcje fortepianu w cenie 6 dukatów za 12 lekcji. Pracuje nad wariacjami fortepianowymi (K-352).
16 czerwca 1781 roku w liście do ojca WAM obiecuje zemstę na hrabim Arco za tego kopa w dupsko (Braunbehrens 1991, s.40), oraz, że nie bił się z Arco tylko dlatego, że „święte apartamenty arcybiskupa” mu na to nie pozwalały, inaczej nie dałby się znieważyć. WAM był przekonany ze kop był z rozkazu Colloredo (Braunbehrens 1991, s. 39). LM nadal uważał ze WAM popełnia błąd odchodząc od arcybiskupa. 9 czerwca intendent cesarskiego teatru, Orsini-Rosenberg poleca Ludwigowi Schroederowi znaleźć Mozartowi odpowiednie libretto.
27 czerwca 1781 roku Mozart wizytuje von Hippego, sekretarza księcia Kaunitza. Często bywa w teatrze. 13 lipca jest u hrabiego Coblenzla, tymczasem ojciec nalega by wyprowadził się od Weberów. 30 lipca dostaje od Stephaniego libretto Uprowadzenia z seraju. 7 sierpnia hrabina Thun grała już gotowe fragmenty „Uprowadzenia z seraju: u siebie na przyjęciu. 9 sierpnia znów jest u niej na obiedzie i opowiada o pieśniach janczarskich (Singt dem grossen Bassa Lieder nr 5) jakie właśnie skomponował. 29 sierpnia ma już własne mieszkanie ale niedaleko Weberów. 5 września uważa sytuację aą korzystną jeśli będzie źle wyjedzie najwyżej do Paryża. Przed 19 września wysyła do Salzburga duże partie „Uprowadzenia…”. 24 grudnia 1780 roku w obecności Józefa II i w. księcia Rosji Pawła ma pojedynek pianistyczny z Muzio Clementim, nazajutrz dostaje za to 50 dukatów od cesarza. 23 stycznia 1781 roku ma już trzy uczennice idzie coraz lepiej.
Głównym powodem chęci Mozarta do pozostania w Wiedniu mogli być Weberowie, zaprzyjaźniona rodzinka u której mieszkał, ale nie odważa się użyć tego argumentu wobec ojca (Braunbehrens 1991, s. 38), więc używał tylko karierowych argumentów, pt.: „Wiedeń jako miasto możliwości”.
Wiedeń czasów cesarza Józefa II (1780-1790) niewątpliwie był dobrym miejscem dla muzyków, ale co ciekawe mniej ze względu na samego władcę i jego aktywność mecenasa, która była dość letnia. (Braunbehrens 1991, s. 42-44) Józef II uważał się za „cesarza ludu” – Volkskeiser; ubierał się skromnie, chciał być zawsze dostępny, ale dwór grał małą role w życiu towarzyskim Wiednia. Po mieście niemal incognito sunął skromny zielony powóz dwukonny włacy. Józef II wolał bywać u arystokratów niż samemu cos organizować; tylko 90 ludzi pilnowało pałacu Ausgarten (oczywiście Józef II nie mieszkał w pysznym Hofburgu, gdzie tylko kilka pokoi nadal działało, ani tym bardziej w Schoenbrunnie). Władca zakazał bankietów pogrzebowych, wdrażał higienę, ustanowił nadzór nad aptekami, otoczył ochroną dzieci nieślubne przed prześladowaniem, dla Wiednia był jak burmistrz: obserwował i podejmował działania. Józef II bywając na salonach dawał jednak często drogie prezenty muzykom i innym artystom (Braunbehrens 1991, s. 164). Muzykę Mozarta bardzo lubił; choć faktycznie uznał „Entfuehrung” za zbyt wypchane nutami, ale najgłośniej śmiał się z odpowiedzi Mozarta, że jest ich tyle ile trzeba (Braunbehrens 1991, s. 165). Czasem twierdził, że muzyka Mozarta jest typowa dla instrumentalisty i do śpiewania jest nieco za trudna; nie bez racji! Dla cesarza, który nie znał wczesnych włoskich oper WAM, Mozart był głównie pianistą. Lubił przyjazną konkurencję Mozarta z Salierim, której również Salieri nie traktował zbyt ciężko. Wszak był to „pojedynek” typowego kompozytora oper (Salieriego) z typowym niemieckim pianistą (Mozartem). W stosunkach cesarz-kompozytor widać wzajemny podziw, Józef II wierny swej oszczędnej agendzie, nie obsypywał i tak dobrze zarabiającego Mozarta złotem, ale na tyle starał się o WAM by ten nie odjechał z Austrii (Braunbehrens 1991, s. 172). Mozart podzielał zdanie Józefa II w konflikcie z dumnym i próżnym Piusem VI w 1782 roku (Braunbehrens 1991, s. 175). 24 grudnia 1781 roku Józef II zaprosił Mozarta i Muzio Clementiego do pianistycznego pojedynku (Kolb 1990, s. 116), dla Józefa II to był właściwy świat muzyczny dla Mozarta a nie opera.
Mozart podzielał nadzieje Gottholda E. Lessinga, którego zresztą chciał naśladować jako artysta-freelancer (Elias 2011, s. 37), że Józef II odnowi niemiecki teatr, wszak wolał Glucka niż Salieriego (Kolb 1990, s. 114), ale z drugiej strony wolał bardziej konserwatywnego Salieriego niż awangardowego Mozarta (Kolb 1990, s. 118). W sierpniu 1781 roku Gluck bardzo uprzejmie przyjął Mozarta, podczas przygotowań do wystawienia Ifigenii w Taurydze zaplanowanej na październik 1781 roku. Potem 6 sierpnia 1782 wybierał się do niego na obiad, czym ten pochwalił się ojcu (Kolb 1990, s. 121, Boettger 2006, s. 108), choć ten Glucka nie trawił i podejrzewał o najgorsze. Nationaltheather założony w 1776 roku, wspomagany muzykami z Musikverein (1771), nie miał stałego kompozytora i wydał wiele słabych dzieł, był bardziej eksperymentem niż sukcesem. W liście do ojca z lutego 1783 roku, Mozart wyraźnie stwierdza, że woli operę niemiecką od włoskiej (Braunbehrens 1991, s. 189), gdy jednak tłumaczył Goldoniego na niemiecki, co trochę zresztą niekonsekwentne, poległ. Frazy Goldoniego nie pasowały do niemieckich rytmów Singspiel. Inni Niemcy dopingowali Mozarta. Haydn w marcu 1785 osobiście powiedział Leopoldowi Mozartowi, że jego syn to największy kompozytor wszechczasów (Braunbehrens 1991, s. 199). Mozart koszrystał z z literatury niemieckiej z Lessingiem i Goethem na czele i z Goldoniego czy Lorenzo da Ponte.
Centrum miasta była w sumie ulica Graben. Sprzedawano tam Mandelmilch i lody oraz cnotę („nimfy z Graben”). Wiedeńczycy zawsze chodzili modni i nosili się raczej po angielsku niż francusku. Tylko 500 Żydów mieszkało w Wiedniu. W większości chodzili w specjalnych kaftanach, ale już od 1781 roku nie musieli nosić żółtych gwiazd. Panowała niemal absolutna wolność słowa, niesamowita w tych czasach, zwłaszcza w monarchii absolutnej, rezultat znany był jako „Wiener Schmaeh” – wiedeńskie nadużycie. Akceptowano nawet antycesarskie pamflety. Józef II uważał bardzo słusznie, że „drukowane głupstwa stają się ważne (a więc niebezpieczne dla władzy) tylko wtedy, gdy ogranicza się ich cyrkulację” (Braunbehrens 1991, s. 218). Był to bardzo progresywny i oświecony pogląd. Zabroniono ze znanych ksiąg tylko sprzedaży „Werthera:, by Wiedeńczycy nie kopiowali głupich zachowań bohatera (Braunbehrens 1991, s. 221). Józef oddzielił domy starców i szpitale. Wprowadził wolność handlu w całym imperium, obalił monopole. Jedyną głupią reformą było to, że niestety niepotrzebnie zabroniono studiów zagranicznych, co zaszkodziło edukacji wyższej (Braunbehrens 1991, s. 223), wszystkie inne reformy były sensowne, choć cesarz często zbytnio naciskał na ich szybkie wprowadzenie zrażając wielu ludzi. W 1785 roku pojawiły się regulacje i ograniczenia dla masonów (Mozart był masonem od 1784 roku – Kolb 1990, s. 135), by pozostali pod kontrolą władzy, wiele z nich się wtedy połączyło w większe jednostki, by łatwiej wykazać swą nieszkodliwość polityczną. Wiedeńskie łatwo odtąd kontrolowano, gorzej z prowincjonalnymi (Braunbehrens 1991, s. 245). Naprawdę wrogiem masonów będzie dopiero konserwatywny i wystraszony ekscesami jakobinów paryskich, Franciszek II, zwalczający masonów od 1793 roku. Johann Thomas von Trattner zarobił krocie na drukarni, bo wolna prasa oznaczała jej rozkwit. Tylko 300 policjantów pilnowało porządku w całym 200-tysięcznym mieście. Na Hohe Markt stał pręgierz , a przypięci do niego bywali nawet szlachcice! Otwarcie Prateru i Ausgarten dla ludu to kolejny sygnał liberalizmu Józefa II. Ludzie nie musieli już klękać przed procesjami jak kiedyś, gdy zmuszano do tego nawet protestantów. W latach 1787-1788 opinia Austriaków o cesarzu Józefie II popsuła się. Joseph Richter opublikował w 1787 roku słynny pamflet „Warum wird Kaiser Joseph von seinem volke nich geliebt”, w którym radził cesarzowi bardziej szanować lokalne i stanowe tradycje, dawać więcej forsy artystom, urzędnikom i naukowcom (Braunbehrens 1991, s. 312). Cesarz niestety był uparty i nie posłuchał.
Duże nadzieje wzbudzają u Mozarta pierwsze wiedeńskie koncerty i przyjęcia. Lato 1781 bardzo gorące; hr Coblenzl zaprosił go do Reisenberga. W liście z 16 czerwca 1781, Mozart pisze o tym ojcu. Rozleniwia się nasz kompozytor, ojciec to wyczuwa i wkurza się listownie. Starał się Mozart znaleźć uczniów, co było sprawą niełatwą. Theresa von Trattner wymigała się od płatności za odwołane lekcje w grudniu 1781 roku (Braunbehrens 1991, s. 57). Uczył się u niego Johann Nepomuk Hummel (Boettger 2006, s. 105).
Chyba jednak niewiele miał do roboty, bo od razu po otrzymania libretta „Uprowadzenia z Seraju”, 30 lipca 1781 roku, pisze do niego muzykę (Braunbehrens 1991, s. 59). Do mecenasów Mozarta należeli hrabiostwo Thun; on Franz Josepv von Thun – muzykalny mesmerysta, ona – hrabina Maria Wilhelmina von Thun (1744-1800), niegdyś uczennica Haydna. To hrabina Thun sprawiła, że Idomeneo znał cały Wiedeń, gdy Mozart kłócił się z hr. Arco (Braunbehrens 1991, s. 153). Dom Thunów był zawsze otwarty; choćby była w nim tylko jedna z trzech córek. 13 września 1784 Baron Otto von Gemmingen recytował tam Nathana der Weise” Lessinga, co odnotował Georg Forster (Braunbehrens 1991, s. 157). U Thunów wiele dekad wcześniej zatrudniony był jako kamerdyner i muzyk Leopold Mozart (Kolb 1990, s. 11).
Mozart bywał też w domu szefa policji Johanna Pergena i utytułowanego bourgeois, Franza Salesa von Greinera (Braunbehrens 1991, s. 160). Działalność artystyczna salonów arystokracji i burżuazji była taka sama. Jedyna różnica to to, że arystokraci dawali prezenty ale nie dawali pożyczek, a mieszczanie jak Puchberg owszem (Braunbehrens 1991, s. 325). Generalnie m.in. Forstera zaskakiwało to, że w zachowaniu arystokratów i burżujów Wiednia nie było w zasadzie różnic, ani nie wyczuwało się bariery społecznej, którą odczuwało się np. w Berlinie, skąd Forster przyjechał do Wiednia w 1784 roku (Kolb 1990, s. 7). Johann Valentin Guenther, prywatny sekretarz Józefa II również był pzryjacielem i mecenasem Mozarta. Latem 1782 Guenther był bohaterem skandalu szpiegowskiego. Dwaj żydowscy cwaniaczkowie sprzedawali wiadomości niby z polityki wiedeńskiej prusakom, podejrzenie padło na Guethera. Mimo wyjaśnienia sprawy został on zwolniony. Mozart ciężko to przeżył (Braunbehrens 1991, s. 188).
Co niedziela w godzinach 12:00-14:00 Mozart był u Gottfrieda van Swietena (1734-1803), szefa Biblioteki Cesarskiej miłośnika Haendla i Bacha, autora tekstów do dwóch oratoriów Haydna! Van Swieten sam trochę komponował, ale nie więcej w starym stylu barokowym, niż Mozart (Braunbehrens 1991, s. 182). Van Swieten, syn lekarza Marii Teresy, dyplomata i w latach 1770-1777 ambasador Austrii w Berlinie, gdzie poznał muzykę Haendla i Bacha i w ogóle protestanckiej północy Niemiec założył towarzystwo koneserów: „Stowarzyszeni kawalerowie”, do członków należeli tacy melomani jak książęta Lobkowitz, Schwarzenberg i Esterhazy oraz hrabiowie Apponyi i Batthyany. Mozart przerabiał da nich Haendla; Acis and Galatea” wykonał nawet bez przerobek pozaorkiestralnych w 1788 roku (Braunbehrens 1991, s. 321).
We wrześniu książę Paweł (I) z Rosji miał uraczony „Uprowadzeniem…”, co oznaczało, ze pozostawało mało czasu (Braunbehrens 1991, s. 58). Pawła lubiano w Wiedniu bo miły. Odizolowany od polityki przez swoja mamę, Katarzynę II, Paweł miał mnóstwo czasu na sztukę i teatry. Forman nie ma racji, że ktoś uważał temat seraju za nieprzyzwoity. Temat został dobrze wybrany turecki zawsze interesował Wiedeń (Braunbehrens 1991, s. 62), a Wiedeńczycy nie byli świętoszkami, może z wyjątkiem Marii Teresy, ale ona nie żyła.
W lipcu 1781 roku LM ciągle narzekał na te „Weberki” (Braunbehrens 1991, s.55). Synowi było przykro, ale nie odpowiadał. We wrześniu (5 IX 1781 r.) pisze niemal wprost by ojciec traktował go poważnie tato i by nie wierzył plotkom o Weberowej i jej córkach (Braunbehrens 1991, s. 55). Do września 1781 roku Mozart mieszkał u Weberów, lubił ich błahe opowiastki kuchenne (Kolb 1990, s. 113). Mozart psioczył na Aloysię w listach do rodziny, dopiero w grudniu 1781 WAM pisze ojcu o Konstancji Weber jako swej oblubienicy. Dla Leopolda opiekun wdowy i jej córek, niejaki Thorwart i sama Cecylia Weber trochę rajfurzyli swymi córkami i naciągali Mozarta finansowo (Braunbehrens 1991, s. 65). Mozart musiałby płacić 300 florenów rocznie Cecylii Weber albo poślubić Konstancję, szantażowała go bowiem intercyzą i Leopold się o tym dowiedział (Kolb 1990, s. 117). Konstancja podarła intercyzę, którą ułożył Thorwart ! 22 grudnia 1780 roku Mozart pisze o tym wszystkim ojcu. Matka była wkurzona, stąd Konstancja wynosi się do baronowej Waldstaetten. Cecilia była pijaczką, a Thorwart chciwcem, więc Leopold Mozart miał prawo niepokoić się o syna.
Sąsiadem i najemcą u Weberów był Hofjude i dostawca dworu Adam Isaac Arnstein. W czasie świat katolickich nawet tacy wpływowi Żydzi musielimieli być w domach (Braunbehrens 1991, s.66), a do niedawna płacili Leibmaut czyli pogłówne. Liberalna burżuazja była jednak zupełnie ok z żydami, Mozart będzie miał w Wiedniu wielu żydowskich znajomych. Jednak nie wszyscy byli tak open minded; Thorwart i Weberowa nie lubili ludzi teatru i stereotypowo mieli ich za zepsutych itd. (Braunbehrens 1991, s. 71). Pisze też Mozart o Kozeluchu, który odmówił zajęcia miejsca Mozarta w Salzburgu nawet za 1000 florenów, bo przestraszył się jak arcybiskup traktował Mozarta (Kolb 1990, s. 113). Mozart stale zbierał argumenty dla swoich racji zawodowych.
Mozart był nie tylko kompozytorem, ale zaangażowanym człowiekiem dramatu. W sierpniu 1781 roku miała miejsce przesłuchanie „Uprowadzenia” (pierwsze próby w czerwcu); było trochę krytyki wówczas.
25 maja 1782 roku powóz zabrał go do Ausgarten, następnego dnia grał tam przed cesarzem. Najpierw była symfonia van Swietena, potem K-297 Mozarta, a potem grał z Josephą Autnhammer na czworo rąk koncert K-365
16 lipca 1782 prapremiera w Teatrze Narodowym przyniosło Mozartowi sukces jak nigdy potem na scenie. Od Lessinga, Mozart wziął silny nacisk na spójność i wyrazistość akcji. Muzyka była ważniejsza od poezji, a psychologia od polityki (Braunbehrens 1991, s. 79-83). Finansowo Mozart niezbyt się wzbogacił na Entfuehrung aus dem Serail; kopia sprzedana pruskiemu posłowi poszła za niewiadomą cenę. Przedstawienie dało kilkaset florenów; błyskawiczne nielegalne wydania pozbawiły go dalszej możliwości handlu treścią sztuki (Braunbehrens 1991, s. 88).
W lipcu 1782 Mozart zawiedziony obojętnością ojca na sukces opery, ponawia prośby o zgodę na małżeństwo. Konstancja znowu ucieka od matki do baronowej Waldstaetten.
4 sierpnia 1782 odbył się ślub Mozarta z Konstancją Weber. Mozart „zapomniał” powiedzieć ojcu kiedy dokładnie ma się to dziać (Braunbehrens 1991, s. 91), prawdopodobnie stosunki z ojcem były chłodne. Jaką żoną była Kosntancja? Chyba jednak dobrą. Mozart był do niej bardzo przywiązany. Była miła, może „nie błyszczała dowcipem, ale za to miała dużo dobrego rozsądku” (Braunbehrens 1991, s. 97), bardzo lubiła muzykę. Nawet uprzedzony do Weberów, Leopold Mozart nie znalazł jakichś poważnych wad synowej podczas swej wizyty w 1785 roku. Konstancja tak samo jak cesarz Józef II, i wielu wiedeńskich melomanów bardzo lubiła fugi (Braunbehrens 1991, s. 105). Józef II spotkał ich kiedyś w Ausgarten na spacerze i stwierdził, że pięknie do siebie pasują (Kolb 1990, s. 122). Dom Mozartów był to wielki rozgardiasz: bilard, zabawa, przyjęcia. Podczas swej wizyty w marcu 1785 Leopold Mozart był tym nieco przerażony. Tak samo jak obiadami codziennie u kogo innego: a to dr Rhaba a to pana Adamberga a to pana Langa czy von Ployera, dodatkowo w zimnych pokojach dobrych dla młodych małżonków, wrócił mu reumatyzm (Kolb 1990, s. 138), ale jak wróci do siebie do Salzburga będzie się z kolej nudził jak mops. Hasse stwierdzi, że Leopold od powrotu jest wiecznie niezadowolony (Kolb 1990, s.138).
28 sierpnia 1783 roku Mozartowie przybyli do Salzburga, podróż zresztą długo odkładali. Ojciec i siostra nie polubili jego żony, on jednak nosił ją na rękach tym pilniej (Kolb 1990, s. 131). Zostali 3 miesiące.
W ciągu 10 lat Mozartowie mieli 11 adresów; lubili ruch (Braunbehrens 1991, s. 111), Mozart stale zamyślał nad emigracją, uczył się niemieckiego i francuskiego. Uważał, ze Niemcy bywają niewdzięczne dla rodzimych talentów; wszak Gluck znalazł fortunę dopiero we Francji, WAM wolałby chyba jednak Anglię. Pisze o tym w liście do ojca z 17 sierpnia 1782 roku. Najlepszy adres Mozartów to chyba Grosse Schulerstrasse, dokąd przenieśli się we wrześniu 1784 roku (Braunbehrens 1991, s. 116). Mozart był dandysem i lubił zbytek, grał też na pieniądze w bilard i karty jak to Wiedeńczyk. Ubierał się jak szlachcic (Braunbehrens 1991, s. 122). Jego finansowa sytuacja była jednak dobra, głównym dochodem były lekcje gry na klawesynie i zamówienia koncertowe i muzyczne (Boettger 2006, s. 157), nawet w 1790 i 1791 roku, mimo iż śmierć ojca w 1787 roku, i własne kłopoty zdrowotne ze zgryzoty, Tuerkenjahr 1788 i Revolutionsjahr 1789 spowodowały, że cały Wiedeń likwidował orkiestry; nie w głowie była już muzyka przygnębionym elitom (Braunbehrens 1991, s. 119). Mozarta zepsuł sukces, zarabiał bardzo dobrze. Bogatszymi muzykami byli chyba tylko wtedy Haydn, którego konto bankowe zrujnują wojny napoleońskie, i może Salieri – szef opery (Braunbehrens 1991, s. 141). Jednak nawet w 1788 czy 1789 zawsze orkiestra jakaś się znalazła, by wykonać utwór Mozarta (Braunbehrens 1991, s. 145). Przed 1788 rokiem Virtuosenkonzerte i Dilettantenkonzerte (Braunbehrens 1991, s. 149) były bardzo częste w metropolii.
Dla Antonia Salieriego Mozart nigdy nie był żadną prawdziwą konkurencją. Chociaż mogło go trochę rozdrażnić przejęcie uczennicy, księżnej Elżbiety Wirtemberkiej pod koniec 1782 roku (Kolb 1990, s. 126). To prędzej cesarski kapelmistrz od 1744 roku Giuseppe Bonno był jego przeciwnikiem i antymozartowskim zazdrośnikiem (Boettger 2006, s. 105). Salieri znał swoją wartość i nie lubił pochlebców, choć zdarzało mu się wybuchać wielkim gniewem (Boettger 2006, s. 110). Jako uczeń Glucka, Salieri mógł podlegać antygluckistycznym przesądom ojca Mozarta (Boettger 2006, s. 111). W.A. Mozart uważał Włochów za hipokrytów, którzy w oczy są mili, a za plecami knują, ale nie pisał nigdy wprost o Salierim (Boettger 2006, s. 111). Zobowiązania da Ponte dla Salieriego były ważniejsze niż wobec Mozarta (zresztą to do Salieriego miał listy polecające jak przybył do Wiednia – Kolb 1990, s.141), i Mozart zawsze musiał kiedy chciał coś uzgodnić do Figara (Braunbehrens 1991, s. 209). „Figaro” Da Ponte ma mniej ostre słownictwo, ale bardziej antyarystokratyczny wydźwięk niż sztuka Beaumarchais. „Wesele Figara” (prapremiera: Wiedeń, 1 maja 1786 r.) to wprost wyrażona przez mieszczan zachęta dla cesarza by zlikwidował resztę przywilejów szlacheckich (Braunbehrens 1991, s. 215), a nie jakieś tam mdłe alegorie. Hrabia Karl von Zinzendorf obejrzał „Figara” i uznał, ze opera jest nudna, być może powiedział tak zdegustowany wydźwiękiem politycznym, wszak wielu arystokratów w ogóle zbojkotowało premierę i unikało rozmów o sztuce (Braunbehrens 1991, s. 282). Figaro nie był wielkim sukcesem w ogóle, ale Mozart sam uwierzył w siebie jako twórca oper (Kolb 1990, s.147).
Mozart był postępowcem i liberałem. Czuł się Niemcem i jednocześnie konstytucjonalistą w tylu angielskim czasem po prostu „Anglikiem”. Lubił Shakespeare’a tak jak Goethe i Lessing. Żabojadów nie lubił, a francuski język porównywał do beczenia. Gdy Brytyjczycy pokonali francuską flotę po 3 latach oblężenia Gibraltaru. Mówił że czuł się wówczas arcyanglikiem (Braunbehrens 1991, s. 285). Jeszcze w latach 1786-1790 chciał jechać do Anglii, ale nie chciał zostawić żony, która chorowała.
Sytuacja finansowa Mozarta nie była zła. Owszem miał długi u Puchberga w 1790 i 1791 roku w związku z kuracją żony i własną rozrzutnością. Ale Puchberg wiedział, że Mozart może mu to łatwo oddać, jeśli np. rozpocznie współpracę z Guardasonim, ta jednak trochę się wydłużyła w czasie, bo Włoch pojechał na kilka miesięcy do Warszawy (Braunbehrens 1991, s. 327).
W 1787 roku był Mozart w Pradze, to tam dostał wiadomość o śmierci ojca (Kolb 1990, s. 152). W 1787 roku zmarł Gluck, i Mozart został wreszcie nadwornym kompozytorem (Boettger 2006, s. 137), miał m.in. komponować tańce na wiedeńskie bale maskowe. W 1788 roku Don Giovanniego w Wiedniu wystawiono wyłącznie dzięki rozkazowi Józefa II i staraniom da Pontego (Kolb 1990, s. 162). Figaro jednak był ciągle sukcesem w 1789 grano go 12 razy a w 1790 – 15, a 1791 jeszcze trzy razy (Kolb 1990, s. 182). W lutym 1788 zamknięto na trzy lata Teatr Narodowy, co powoduje niejakie problemy finansowe u Mozarta (Boettger 2006, s. 137).
Od 8 kwietnia do 4 czerwca 1789 roku Mozart był w Berlinie. Nie wiadomo czemu nie ma informacji o koncertach, ani po co tam pojechał. A może po prostu chciał się przejechać gdy ofiarował mu swój powóz i towarzystwo młody książe Car Lichnowsky ? (Kolb 1990, s. 169). Wiadomo, że 19 maja byli w Teatrze przy Gendarmenmarkt na „Uprowadzeniu z seraju” (Boettger 2006, s. 141), a 25 kwietnia mieli audiencję u króla Prus Fryderyka Wilhelma II (Braunbehrens 1991, s. 326). Król umiał grać na wiolonczeli i poprosił o 6 sonat, Mozart musiał je nieco dlań uprościć (Elias 2011, s. 50). Prawdopodobnie dlatego pojechał, bo frankofil Fryderyk II zmarł w 1786 roku i dobry niemiecki kompozytor mógł wreszcie na coś liczyć, od znanego miłośnika niemieckiego teatru jakim był w przeciwieństwie do swego wuja nowy pruski król. W Berlinie chyba jednak dyrygenci i inni muzycy obrzydzili Mozarta królowi (Kolb 1990, s. 177), czując się zagrożonymi. W 1789 roku był jeszcze w Lipsku i grał z partytur Bacha w Thomaskirche (Kolb 1990, s. 171). Odwiedził też Johanna Friedricha Dolesa, ucznia Bacha.
Do 1790 roku, czyli roku śmierci cesarza, podziw Mozarta dla Józefa II się wyczerpał. Nadzieje związane z Singspielem i Nationalteather nie ziściły się. Dwudziestoletni Beethoven odda muzycznie hołd zmarłemu cesarzowi, Mozart nie (Braunbehrens 1991, s. 347). W 1790 roku Gaydn przeprowadza się na stałe do Wiednia, ale niedługo wyjeżdża do Londynu z Johannem Peterem Salomonem (1745-1815). W 1792 roku napisze do Londynu do Puchberga, że długo brał wieść o śmieci Mozarta za paskudną plotkę, był bardzo przygnębiony (Kolb 1990, s.134).
Opera komiczna „Cosi fan tutte” dziś uznana była by za mizoginistyczne nieporozumienie, już wówczas budziło niesmak (opinia aktora Friedricha Ludwiga Schroedera z 28 kwietnia 1791 roku); nie wiadomo czy był to jakiś przekorny dowcip Józefa II jak twierdzi jedna z hipotez (Braunbehrens 1991, s. 337). W marcu 1791 zwraca się do Mozarta Emmanuel Schikaneder – to kolejna próba ożywiania opery w niemieckim stylu narodowym (Kolb 1990, s. 199). Właściwie nie wiadomo, czemu ES ma tak złą opinię w historii muzyki uważa Anette Kolb.
Mozart miał spore nadzieje, że będzie uczyć muzyki któryś z 16 dzieci Leopold II, nowy cesarz jednak nie lubił muzyki (Braunbehrens 1991, s. 349), a jego żona nie lubiła Zauberfluete i niemieckiej muzyki Mozarta. Salieri w 1791 roku zrzekł się dyrekcji Teatru Narodowego, Mozart był tak zniechęcony, że nie zabiegał o przejęcie tej godności (Braunbehrens 1991, s. 367).
Mozart nie umarł od trucizny lecz raczej z przepracowania i od „gorączki reumatycznej” – choroby nerek (Kolb 1990, s. 238, Boettger 2006, s. 159). No i najważniejsze Mozart NIE został pochowany w żadnej zbiorowej mogile dla ubogich, lecz w poprawnym politycznie skromnym grobie józefiński, zgodnie z antyepidemiologicznym zarządzeniem cesarza z 23 sierpnia 1784 roku (Braunbehrens 1991, s. 415) na cmentarzu w Sankt Marx w szeregowym grobie III klasy (Boettger 2006, s. 161). Po 1800 roku zapomniano gdzie dokładnie.
Ciekawe szczegoly .Kosztowalo duzo pracy aby to zebrac i napisac.
Pozdrowienia
Zapewne Piotr pisał to zdanie po zdaniu, sięgając co chwile do książek, i nie zauważył że tekst jest przez to całkowicie nieczytelny. Może dla historyka 1 zdanie 1 data to aksjomat, ale dla innych to nieistotne i lepsze byłyby przypisy na dole artykułu.
samo życie jeden wdzięczny naukowiec i jeden niewdzięczny ignorant. Pozdrawiam Pana Janusza. Sebciowi powiem co mówię wszystkim wiecznym malkontentom: "sam coś napisz i nie wylewaj życiowych frustracji".