Trójka ateistów – dziennikarz, filozofka i humanista odpowiadają na pytanie "co zamiast religii?". Choć dla ateistów to pytanie nie zawsze ma sens, to jednak wielu ludzi wierzących wierzy z uwagi na odczuwany przez nich brak sensu i celu w świecie bez boga. Stąd dziwna postawa niektórych wierzących – są oni tak naprawdę ateistami, nieskorymi do stawiania mitów ponad rzeczywistością wbrew faktom. Jednakże z obawy przed utratą rzekomego celu i związanego z nim rzekomego sensu unikają oni refleksji mogącej obnażyć ich własny ateizm. Pozostają przy ogólnie przyjętych, rytualnych zachowaniach społecznych, unikając wnikania w ich sens
O autorze wpisu:
Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl
Chyba lepszy byłby tytuł "Co zamiast wiary"? W każdym razie moja propzycja "ciekawosci intelketualnej" miala. ma zastąpić wiarę, nie zjawisko spoleczno-polityczne, w tym psychologiczne, jakim jest religia.
Słowo „wiara” jest wieloznaczne. Ja na przykład wierzę, że wstanę jutro o siódmej. Osoby religijne często piszą i mówią, że świat bez wiary to miejsce w którym nikt nie wierzy, że odniesie sukces etc. Słowo „wiara” jest wieloznaczne. Wszyscy wierzymy (ja w 7 rano). nie wszyscy religijnie.
Tytuł mógłby być: "Co zamiast wierzeń religijnych?". Uważam, że słowa "wiara", "wierzenia", powinno się zawsze opatrywać przymiotnikiem "religijna", jeżeli odnoszą się do spraw religijnych. Także sławna encyklika JP2 "Wiara i rozum", powinna mieć tytuł "Wiara religijna i rozum". Benedykt XVI uzywał nazwy "wiara chrzescijańska" w podobnym kontekście, co świadczy, że jest mniej omylny niż JP2.
Jacku, zgoda, jest wieloznaczne, ale jak sie użyje w oderwaniu od kontekstu, to znaczy glownie wiara w sensie religijnym. Tak czy inaczejna swoje stronie dalem tytuł podwojny: Co zamist wiary? Co zamiast religii?
W przypadku dwuznaczności najlepiej chyba doprezować przy użyciu określnika "religijna". Jest też na przykład słowo wierzenie, które mnie osobiście bardziej kojarzy się z religią niż z pewnością, że coś się statnie:
wierzenie
1. rzecz. od wierzyć.
2. książk. «poglądy, przekonania oparte na wierze»
Pierwotne, prastare wierzenia.
Wierzenia pogańskie.
Wierzenia religijne.
Uniwersalny słownik języka polskiego
Vernonie, a wyobraź sobie, ze tytuł brzmi, "co zamiast wiary?". Czy pomyslalbys o czyms innym niz wiara religiojna? Wierzenia to raczej treść tego, w co wierzemy, a nam chodzilo raczej o sam akt wiary.
Pan Tanisz ma rację. Słowo wiara ma wiele znaczeń i należy w tym przypadku mówić o specyficznej wierze to jest o wierze religijnej.
Podwójny jest całkiem całkiem
Co zamiast dla ludzi ktorzy "stracili wiarę w żydoskiego bożka"? NIC, zostali uleczeni, beda miec wiecej czasu dla siebie. Takich ludzi jest mało, wiekszosc traci wiare w ksiedza, w kler, w instytucje koscielne natomiast kurczowo trzymaja sie mitu. Tego leku przed bostwem tak łatwo sie ludzie nie pozbywaja.
Dla kleru największym zagrozeniem jest Harry Potter, gwiezdne wojny to juz dla starszych dzieci, dla kleru juz straconych. Wiarę (czytaj lęk przed bóstwem) trzeba wyhodowac w dziecku w wieku lat 5-8, potem juz za pozno.
Często forsowaliscie, ze to lęk przed smiercią jest przyczyną wiary, a teraz sami mowicie, że to ma marginalne znaczenie. Bo dziecko 5-8 nie boi sie smierci w ten sam sposob co osoba dorosla. To dorosli sie boją smierci, gdy dopadną ich choroby. Czy wiara potrzebna we wojsku? Bardzo mozliwe, bo jak inaczej wysłac ludzi na wojne, na smierć. A tak ten niewidzialny patron i przyjaciel pomoże pokonać wroga.
Lucyanie, mylisz się co do tego, czy wiele osob odczuwa pustkę po utracie wiary. Sam do niedawna tak myślałem, ale przez ostatnie miesiące, gdy nosiłem się z pomysłem nagrania tej rozmowy, rozmawiałem o tym z wieloma osobami i okazało się, że to jest lub był poważny problem dla wielu ateistów, zwłaszcza zaś dla tych, którzy wychowywali się w śrowiskach fundamentalistw katolickich, we wsioach lub miastaczkach w południowej i wschodniej Polski. W tych środowiskach, zupelnie inaczej niz w Warszawie, religia ma wieli wpływ na codzienne życie, od rana do wieczora, wiec ktoś, kto od niej odchodzi, musi calkiem od nowa zbudować i siebie i swoj styl życia. Tak czy inaczej uważam, ze namysl nad tym problemem i proba wypracowania wartosciowej alternatywy kulturowej jest naszym obowiazkiem – ciekawym obowiązkiem. W boga juz rzadko kto wierzy, nawet jak z tchórzostwa posłuszny jest kościołowi. Trzeba budować nowy świat. A co do lęku przed śmiercią jako źródle religijnej inspiracji, nigdy nie twioerziłem, ze współczesnie odgrywa ważną rolę.
W pełni się zgadzam, że potrzebna jest alternartywa dla pewnych elementów wiary religijnej. Inaczej świeckość, ateizm, laickość są słabe i podatne na przeminięcie. Na Zachodzie osoby niewierzące są najczęściej apateistami a nie filozoficznymi ateistami. Z uwagi na to nie potrafią integrować przedstawicieli innych religii do tego stopnia, że wypierają ten problem, tak jakby wogóle nie istniał. Tymczasem wpływy tych innych religii rosną. Ciekaw jestem czy apateiści zachodni przejdą w pewnym momencie na te religie z konformizmu czy z lęku?
Jacku, nie strasz mnie o poranku 🙂 Niestety mogę sobie wyobrazić, że jakaś część apateistów powróci na łono któregoś z proroków – w wielu wypadkach tego, ktory sie wyda najabrdziej fascynujący i najgłębiej zaingeruje w ich życie. Niektórzy ludzie, zwlaszcza w krajach takich jak nasz, gdzie niewiele osob troszczy sie i osobistą autonomie i pogląd na swiat – po prostu cierpią i czują się zagubieni, gdy maja sami decydowac o o sobie – i w ogóle i w szczególe 🙂
To cierpienie utraty tożsamości i szukania "czegoś" jest silniej obecne na przykład w kulturze niemieckiej i francuskiej niż w polskiej. Możliwe, że Polska będzie mniej radykalna religijnie od Francji za X lat. Trudno w to uwierzyć, ale zważywszy na klęskę integrowania pozaeuropejskich Francuzów nie jest to niemożliwe.
Są apateistami, i bardzo dobrze. Budowanie zycia na ateizmie to bzdura. Wiara to stan chorobowy, gdy brak choroby to wtedy dochodzimy do absurdu co z nowymi ateistami. Absurd goni absurd. Jak ktos sie wyleczy z raka to nie szuka innej choroby w zastepstwie. Ateizm to jedynie negacja teizmu, konkretnego zwykle.
Ludzie czują pustke nie z braku wiary tylko z braku rytualu. Jak ktos co tydzien chodzi na mecz piłki noznej to mu brakuje tego rytuału, spotkania z kolesiami, wypicia piwa. Pilke nozną zobaczy sobie w TV albo internecie.
A poza tym zamiast leczyc to lepiej zapobiegac. Zamiast hodowac teistow, zapobiegac tej zarazie. Np. zakaz indoktrynacji religijnej do lat 18. Zakaz kontaktow dzieci z klerem. Juz w wieku lat 5-8 bombardowac dzieci informacją, ze te wszystkie jezuski i mikołaje to bzdury (tylko kto ma serce odebrac dziecku mikołaja?). Druga metoda to zawłaszczenie, np. niektorzy mają marzenie aby miec slub w kosciele (budynku koscielnym), wiec robic ateistyczne sluby w kosciołach. Inaczej klecha terroryzuje młode dzierlatki i grozi, ze jak nie beda przychodzic na religie to im slubu w kosciele nie da.
Apateiści są obojętni religijnie, co oznacza odejśie od religii ale i innych wartosci z perpektywy ktorych ideologia religijna jest szkodliwa. Dlatego od początklu swojej dzialalnosci na tej niwie mówię o humanizmnie, jak racjonalnej i etycznej alternatywie wobec religii.
Polecam znakomite wyznania Michaela Maletina. Postać bardzo mało znana w aszym kraju. https://www.youtube.com/watch?v=CPT5VQaJDuE
A do Pana Dominiczaka pytanie. Dlaczego przetłumaczył Pan tytuł ksiązki Hitchensa tak, a nie inaczej? Jeden z blogerów na YT powiedział, że powinno być "Misjonarska pozycja". Chciał Pan, by ksiażkę potraktowano powaznie?
Z tym śpiewaniem na chwałe tzw. Boga to "Śmiem wątpić" też tak miał.
w ogóle Łukasz Wybrańczyk ma conajmniej tak samo dobre kawałki:
http://www.youtube.com/channel/UC-Q7kWPVNqMsCyy4ZgGE6MA/featured
Michaela jest lepszy. Widać, że to wszystko jest gruntownie przemyślane i autor wiedzial, gdzie, kiedy i czym uderzyć. Co nie oznacza, że film nie ma słabych punktów. Ale generalnie jest jednym z lepszych, jakie zrobiono o ateizmie od strony publicystycznej.
Jako całościowo opowiedziana historia od głebokiego religjanctwa do ateizmu, fakt, dobre.
Jednym z lepszych wniosków było u niego że propagowanie wiary zwieksza ilość pensjonarjuszy piekła. Bo gdyby nie poznał "Prawdziwej Wiary" trafił by do nieba a skoro poznał a nie uwierzył piekło ma jak w banku.
Tu widzę rozważania doktryny na gruncie katolicyzmu.
mateusz.pl/pow/pow_990103.htm
Czyli szerzenie wiary jest zbrodnia najwyższa bo naraża ludzi na piekło(nie zbawienie)!!!
Zdaje się że inkwizycja w tym duchu działała.
Wymusic deklarację wiary i natychmiast po tym zabić żeby pacjęt nie zdążył odwerzyć.
Czyli wszystko w duchu katolickiej miłosci i miłosierdzia(protestanckiej zresztą też).
Panie Andrzeju!!!
Wyglada na to że i tzw. Matka Teresa działała według powyższego schematu miłosierdzia(co i inkwizycja) czyli skłonić do(mniej czy bardziej autentyczniego) uwierzenia, a następnie oczekiwać rychłej smierci w nadziei że nie zdąży odwierzyć.
Mnie sie ten film zupełnie nie podoba, choć – rzecz jasna – jest porządnie zrobiony. Nie dostrzeglem też śladu jakiejs wnikliwej myśli czy chocby psychologicznego wglądu. Troche śmieszny jest tez dlugo fragment poświęcony sprawie pani Ellen White, jej plagiatom i nietrafionym proroctwom. Bardzo dziwny film – mam wrazenie, ze prawdziwym celem jest nawrócenie niewierząych 🙂
Bajka, ładne story dla naiwniakow.
Facet sie skupia na malzenstwach miedzyrasowych i homoseksualnych. W katolicyzmie to działa troche inaczej, Homoseksualisci dostali przywileje pod warunkiem ze beda siedziec i społkowac za murami, w klasztorach i zakonach. Bez okazywania swego homoseksualizmu na zewnątrz. Stanowisko to doskonale ujął medrzec Wałesa mowiąc: gej mogą siedziec, ale w ostatniej ławce albo za murem. On nawet nie wiedział, ze udało mu sie ując sedno katolickiej postawy. I tu katole mają problem, bo jak wypuscic gejow na jawnosc i dac im wiecej praw, nie odbierając im finansowych przywilejow?
Proszę pana, dlugo sie zastanawialem, jak przetłumaczyć "Missionary Position". Oczywiscie doslownie to znaczy "pozycja misjonarska", ale to nie mialoby sensu. Po polsku to znaczy tyle, co pozycja klasyczna w seksie albo pozycja w sensie stnowiska w jakiejs sprawie. Ksiazka ukazuje Matle Terese glownie jako cyniczną i okrutna businesswoman szczególnego rodzaju, co sprawia, ze tytułowa miłość nabiera gorzkiego a moze wręcz szyderczego znaczenia. Misjonarska miłość, to przeciwieństwo miłości tak jak ją rozumie większość z nas: wierzących i niewierząych. Pewna role odegral tez pewnie fakt, ze w tamtych latach księgarnie w zasadzie nie przyjmowaly do sprzedazy ksiazek krytycznych wobec kościoła i religii.
Rozumiem Pana dylematy i specyfikę lat 90. To i tak Pan jest odważnym człowiekiem. Ale szczerze powiem, że Pana tytuł jest od czapy. Faktycznie trudno oddać to, co chciał swoim tytułem podkreślić Hitchens. Wychodzi, że musiałoby to byc coś w rodzaju "Mijonarskie dymanko", czy coś w tym rodzaju. Ale oczywiście to by nie przeszło. Zgoda.
Misjonarskie dymanko faktycznie by nie przeszło :), tym bardziej że książka jest zupelnie poważna. A co do odwagi, dziekuje za uznanie, ale mysle, ze tak naprawdę nie było się czego bać. Wychowywalem się na warszawskim Czerniakowie – tam owszem było; potem żaden ksiądz nie straszny 🙂
Słowo miłość w katolickim wykonaniu ma włąśnie takie paskudne znaczenie. Wszystkie te ksiendziuniowe miłujcie się.
Misjonarskie dymanko faktycznie by nie przeszło :), tym bardziej że książka jest zupelnie poważna. A co do odwagi, dziekuje za uznanie, ale mysle, ze tak naprawdę nie było się czego bać. Wychowywalem się na warszawskim Czerniakowie – tam owszem było; potem żadenksiądz nie straszny 🙂
A nie rientuje się Pan, czy na polskim rynku ukaże się więcej książek o postaci ks. Marciala Maciela? Co prawda niedawno wyszedł "Demon w Watykanie" (można posłuchac pierwszego rozdziału na Youtube), ale jest to postac tak przerażająca, że warto wypuścić na polski rynek więcej książek o tym jegomościu. Jest taka ksiązka o nim – bodajże "EL Ilusionista". Może Pan Piotr Szwajcer zainteresowałby się tą pozycją? Historia Maciela jest zupelnie porażająca. Jak opowiadałem ją ludziom, to nie chcieli wierzyć. Pamiętam, że partner Kory – Kamil Sipowicz – z uporem maniaka wskazywał na tę sprawę w dyskusjach o zakłamaniu Kościoła. Coś wstrząsającego.
Mnie takie demakatorskie publikacje przestaly interesować, a Piotra Szwajcera nigdy nie interesowaly, jeśli dobrze pamietam rozmowe z nim sprzed paru lat. Dzisiaj takie rzeczy można przeczytać w Wyborczej czy Rzepie; mnóstwo informacji jest też w internecie, co sprawia, ze bardzo spadła liczba osob kupujących książki lub pisma antyklerykalne. Kiedyś (20-10 lat temu) ksiazek tego rodzaju nie sprzedawaly księgarnie, ale wysyłkowo, przez ogłoszenia w, mozna było ładnych parętysięcy. Dzisiaj trudno sprzedać kilkaset, a tłumaczenie, redakcja i druk jednak sporo kosztują.
Dlaczego nie interesuja Panów? Uważam, że sa badzo potrzebne i mają wielką rolę do odegrania. Czyż to właśnie nie demaskowanie księży, proboszczów i biskupów przyczyniało się w największym stopniu do antyklerykalizmu, a następnie do porzucania wiary? Nie można tego bagatelizować.
Nie powiedzuialem, ze Polaków przestały interesować, tylko że MNIE przestały interesować. Robiłem to wiele lat w roznych miejscach. Dzis bardziej mnie interesuje budowanie kulturowej alyernatywy dla religii. Zwykle gazety demaskują hipozkryzję i inne grzeszki stanu księżowskiego.
Wierzyć zawsze można, pod warunkiem ze są to treści "wiarygodne". Większość ludzi tzw wykształconych wierzy np. w ustalenia mechaniki kwantowej, niewiele z nich rozumiejąc. Element wiary jest tu potrzebny, żeby mieć przekonanie, że jest to prawda – rozumu niestety troszkę brakuje, więc przekonuje o prawdziwości teorii fizyki kwantowej wiara. Wiara ta jest oparta o wiele racjonalnych przesłanek, których nie będę tu wymieniał, sprawiają one, że teorie kwantowe są wiarygodne. Niestety nie można tego powiedzieć o systemach religijnych – nie są one w żadnym stopniu wiarygodne, a wręcz przeciwnie wzbudzają solidną dawkę wątpliwości. Poddane krytyce zawalają się jak domki z kart i aby je przyjąć z pełnym przekonaniem potrzebny jest ten rodzaj wiary, który czyni czuba. Dawniej samo słowo wiara było dla mnie obrzydliwe niczym karaluch, tak że wolałem mówić "przyjmować założenie" zamiast "wierzyć". Wszelako bez przesady można wierzyć, ale rozsądnie oraz z pełną satysfakcją ignoranta, od którego nie ma ucieczki.
Wiara religijna jest dla ludzi słabych, człowiek silny wiary takiej nie potrzebuje. Problem polega jednak na tym, że w każdej chwili swojego życia z silnych możemy stać się słabymi (np. wskutek nieszczęśliwego wypadku), oraz że z każdą chwilą stajemy się coraz słabsi (starzejąc się). Wiele wskazuje na to, że zawsze będą istnieć ludzie słabi (nauka chyba nie wyeliminuje zjawiska chorób i starzenia się, a postęp ekonomiczny zjawiska biedy, a więc słabości ekonomicznej), toteż zawsze potrzebna bedzie wiara religijna, o ile nie znajdzie się coś odmiennego w jej miejsce, coś co równie dobrze (niewiele gorzej, albo nawet lepiej) spełni jej dotyczchasową funkcję pocieszycielki.
.
Pytanie, ktore można by zadać (posługując się bardziej namacalnym przykładem) brzmi: co zamiast wiary (w nieśmiertelną duszę) może oddziałać pozytywnie na człowieka, który jest stary, a który nie chce sie rozstawać z życiem, który chce – żyć? Mamy dogmat religijny zastąpić farmakologią, tzn. sprawić, że człowiek ten – w sposób nie mniej fałszywy i sztuczny – zobaczy świat z innej perspektywy? Co racjonalizm (bo pewnie on chciałby zająć miejsce wiary religijej) ma do zaproponowania ludziom nieuleczalnie chorym – poza pogodzeniem się ze swoim losem? Ludziom, którzy z jakiegoś powodu przegrali swoje życie? Skrzywdzonym w taki sposób, iż sprawca uniknął kary i nie dosięgła go sprawiedliwość? Prawda, jaką im tym ludziom ma racjonalizm do zaproponowania ich przecież nie ustatysfakcjonuje, będzie dla nich nie do zniesienia. Może ich karmić fałszem, ale dlaczego ma robić coś, w czym wyspecjalizowała się wiara religijna i w czym ma ona wiele większe doświadczenie? Czym będzie różnić się od religii? Czym bedzie, jeśli nie religią, tyle że nową i niedoświadczoną?
Trochę masz racji, a trochę nie. Słabość jako faktor, który predestynuje do wiary. Niby tak. Ale zauważ, że słabośc tak jak i siła mają swoje górki i dołki. Słaby człowiek i w chwili poczucia mocy powinien być racjonalny. Myslę, że to jest bardziej skomplikowane. ale sporo masz racji.
A co d oferty, to myslę, że szybko rozwijająca się nauka może oferować ludziom niemal to co religia. Skąd wiemy, co nauka zdobędzie za np. 1300 lat? Być może podróże w czasie będa możliwe. W związku z tym właśnie to należy ludziom zaoferować – naukę i jej zdobycze. Przecież nawet starsi ludzie zachwycają się możliwościami smartfonow, które posiadają ich wnuczęta. "Babcia spójrz, zobacz. A co nauka odkryje za 1000 lat? hoho. Dziadka się zobaczy i ciebie jak umrzesz też".
Problem w tym ze nauka jest niedostepna, tzn nieosiągalna dla 95% społeczenstwa. Łatwiej klepac maryski bo to jest poziom osiągalny. Potem jest bariera ktorej nie przeskoczysz. Czytasz, czytasz i nic nie rozumiesz, ale to ze jest trzech w jednym (trojca) to proste i logiczne 🙂
"Skąd wiemy, co nauka zdobędzie za np. 1300 lat? Być może podróże w czasie będa możliwe. W związku z tym właśnie to należy ludziom zaoferować – naukę i jej zdobycze."
.
Tak, tylko nie jest to oferta dla kogoś, kto cierpi tu i teraz. Nie pocieszy osoby nieuleczalnie chorej i umierającej teraz to, że kiedyś medycyna znajdzie odpowiedni lek. "Nauka i jej zdobycze" to program dla kogoś, kto ma altruistyczne podejście, komu zależy przede wszystkim na "dobru ludzkości", nawet jeżeli jego własne miałoby się nie powiększyć. Takich ludzi jest niewielu – im zapewne wystarczy nauka i wizja jej postępu. Religia ma natomiast do zaproponowania dobro indywidualne (zwł. indywidulaną nieśmiertelność), a więc jest obliczona na coś, co jest ważne dla większosci. Stąd tak długi jej żywot, może nawet – nieśmiertelność?
Czym zastąpić wiarę?,prawdą,nauką,etyką.Szukanie innych sposobów na określenie słowo wiara,to bezsens.KJtoś wierzy w Boga,inny w Allacha,i nkt mu tego nie zabroni,ale to nauka,etyka powina tym zauroczonym swoimi bogami ludzi,wytłumaczyć że są w błędzie.Człowiek znający podstawy postawania różnych religii,a przybczytaniu jej myślał,nigdy nie uwierzy w wyssaną z palca bajkę o Bogach,religiach.Ludzie silniejsi,czasami mądrzejsi,potrafiący obserwować świat natury,podporządkowali sobie innych,o mniejszej wiedzy ludzi.By utrzymać porządek i repekt wobec siebie,wymyślił bogów,strasząc piekłem,nagradzając niebem.Wystarczy popatrzeć na obecną politykę i polityków,co on potrafią zrobić,obiecać ,zbałamucić,wyprać mózgi,by pozostać przy władzy.Tak powstawały kościoła,i wiara w coś niezrozumiałego dla ciemnoty,tak powstawały dyktatury(Hitler,Stalin),tak powstała teraz w Polsce masakryczna zmiana.To jest właśnie nowy pisowski kościuół wiara,z bogiem Kaczyński.Przepraszam że wkręciłem w to politykę,ale to najprostszy sposó jwk wytłumaczyć powstawanie różnych kościołów.
Wiarę (religijną) może zastąpić wyłącznie inna wiara religijna, gdyż nie można zastąpić czegoś – brakiem tegoż.
Wszelkie tego rodzaju poczynania, czy to czynione w dobrej wierze (sic!), czy w ramach walki ideologicznej, prowadza jedynie do wymiany siekierki na kijek (jak to czynił przysłowiowy stryjek).
Jedyną sensowną drogą, jest laicyzacja społeczna, która nie prowadząc inżynierii mózgu, pozwala zminimalizować wpływ rteligii na rozum i bytowanie, zarazam pozwalając ludziom na luksus samodzielnego myślenia – lub, również w ramach wolnej woli – niemyślenia
Wiarę (religijną) może zastąpić wyłącznie inna wiara religijna, gdyż nie można zastąpić czegoś – brakiem tegoż.
Wszelkie tego rodzaju poczynania, czy to czynione w dobrej wierze (sic!), czy w ramach walki ideologicznej, prowadza jedynie do wymiany siekierki na kijek (jak to czynił przysłowiowy stryjek).
Jedyną sensowną drogą, jest laicyzacja społeczna, która nie prowadząc inżynierii mózgu, pozwala zminimalizować wpływ rteligii na rozum i bytowanie, zarazam pozwalając ludziom na luksus samodzielnego myślenia – lub, również w ramach wolnej woli – niemyślenia
Laicyzacja? Oczywiscie, ale zdaniem wielu to ona właśnie rodzi potrzebę zaspokojenia potrzeb, które do niedawna zaspokajała religia. Stąd pytanie, czym zastąpić wiarę (to było moje właśiwe pytanie). Nie chopdzi rzecz jasna o rownie irracjonalną ideologię czy wiarę w magię, ale o coś takiego, co daje motywację i poczucie sensu i a nie jest nierozumne. O tym chcialem rozmawaić.
Jak mawiał prof. Marian Mazur; " Nie chodzi o to, by były odwszalnie, ale o to, by były niepotrzebne". Nie chodzi o to, czym zastąpić religie, tylko, jak sprawić, by się stały niepotrzebne. To nader często spotykany błąd myslenia – zastąpić religię ateizmem ( co jest niemożliwe, bo ateizm nie jest religią). Póki jednak religie są ludziom potrzebne, (a są!) to należy je łagodzić, sprowadzić do funkcji tradycji, rytuałów, pozbawiać władzy, odpolitycznić. Czyli w sumie – laicyzować państwo. To musi być (i jest) powolny, ale konsekwentny proces. I nie ma co dumać nad jakimś "wynalazkiem", który z dnia na dzień, wprowadzony jakimś dekretem zmieni np. katolików – w CO?
Ciekawa sprawa że intelektualiści mówiący o metafizyce, rozpatrują swoją bytność w kategoriach materialistycznych… Urodziłem się, żyję, umieram i mnie nie ma… Koniec… ? No a co z kwestią naszej świadomości ? Co z naszą wiedzą którą skrupulatnie przekazujemy (przynajmniej powinniśmy) z pokolenia na pokolenie ? Czyż ta wiedza to nie jet to o czym mowa w metafizyce którą posługujemy się myśląc i mówiąc „o Bogu” ?
Ciekawe, że najwięcej na temat WIARY mówią niewierzący. Szczególnie w naszym kraju, gdzie człowiek zniewolony katolicyzmem i daleki od poznania Słowa Bożego, argumentuje swój „stan” jako wiarę. Czy można uwierzyć komuś, gdy nie słyszało się jego głosu?
Czy można zaufać komuś kogo się nie zna?
Dlatego Polacy osaczeni katolickimi bałwochwalczymi dogmatami pozostają tylko w sferze religii czyli ludzkich bajek o Wiecznym Bogu.
I przyglądając się życiu tych „głosicieli”, dochodzimy do wniosku, że wiara w boga, którego reprezentantami są źli ludzie może przynieść nam tylko ujmę tak ciału jak i duchowi.
Gdzie tkwi „tajemnica” wiary?
W Słowie Żywego Boga.
Biblii, która stała się księgą zakazaną przez ponad 600 lat za sprawą tych właśnie, którzy mieniąc się przedstawicielami Boga na ziemi, zabijali tych, którzy chcieli poznać spisane Słowo Boga