Patria obumiera w miarę umacniania się Partii. Młodsi czytelnicy mogą mieć trudności ze zrozumieniem tej wspaniałej mądrości, więc pospiesznie wyjaśniam, że w moim pokoleniu w szkołach katechizmu nie uczyli, ale żeby nam się w głowach nie poprzewracało od tej wolności, to zamiast tego był marksizm. Katecheci marksizmu-leninizmu ubogacali nas wiedzą o tym, że państwo obumiera w socjalizmie, a w komunizmie nie będzie już żadnego państwa, że ojczyzną proletariatu jest Związek Radziecki, a robotnicy nie mają (innej) ojczyzny, że walka klasowa zaostrza się w miarę umacniania się socjalizmu, proletarusze wszystkich krajów łączą się, związki zawodowe są transmisją partii do mas, a ludzkość w kapitalizmie cierpi nieskończoną biedę, zazdroszcząc nam dobrobytu.
Był to dobrobyt braków, ale trudno dziś młodym ludziom wyjaśnić sens dowcipu o tym, że przed wojną nad drzwiami sklepu wisiał napis „Rzeźnik”, a w środku było mięso i wędliny, a teraz nad sklepem wisi napis „Mięso, wędliny” a w środku jest tylko rzeźnik. Brakowało mięsa, farb, narzędzi, zdobycie mebli było wyczynem, na telefon ludzie czekali latami, a kupno koszmarnej jakości papieru toaletowego było sukcesem. Nic dziwnego, że ojkofobia była chorobą powszechną. Obumierające socjalistyczne państwo budziło chorobliwą niechęć.
Greckie słowo oikos oznaczało dom, siedzibę rodziny, różniło się więc od łacińskiego słowa patria – ojczyzna, które nadal było bliskie ojcowizny. Ojczyzna bywa macochą, więc Karol Marks doszedł do wniosku, że robotnicy nie mają ojczyzny, a państwo jest aparatem ucisku i wyzysku.
Prezes Kaczyński orzekł, że sędziowie nie kochają ojczyzny, a mają kochać i to taką, jaką on im zgotuje. Zarzut ojkofobii wygląda na zapowiedź tureckiej drogi do polskiego patriotyzmu. Krótko mówiąc, towarzysz Kaczyński daje wszystkim do zrozumienia, a jego niegdyś zbuntowany i chwilowo ułaskawiony minister prawa i sprawiedliwości, dobrze wie, że trzeba szybko odgadywać myśli Prezesa, bo jeden krok w bok i zsyłka w polityczny niebyt.
Nie można wykluczyć, że niechęć sędziów do państwa, w którym niezwisłość sędziego obumiera na naszych oczach, może być w pewnym stopniu uzasadniona, czyli oj, to chyba nie fobia.
Tymczasem Prezes dosiadł Teorii Spiskowej i cieszy się niekłamaną miłością podgolonych patriotów maszerujących pod hasłem „Kij, honor i ojczyzna”, co cieszy pasterzy widzących w nim Zbawcę (a pasterzom Zbawca potrzebny od zaraz).
Naród wydaje się nie lękać o niezawisłość sędziów, przez pola i lasy niesie się radosna pieśń:
Nich żyje nam kochany Prezes,
Co ma usteczka takie świeże,
Co ma łabędzią, piękną szyję,
Kochany prezes niech nam żyje.
Tu i ówdzie słychać głosy, że może patriotyzm jadący na Teorii Spiskowej nie jest najlepszym patriotyzmem, że być może lepsza niedoskonała demokracja od doskonałej dyktatury, bo ta może ograniczać nie tylko wolność, ale i produkować braki, co dziś wydaje się wręcz niewyobrażalne, chyba, że ktoś jeszcze pamięta wczoraj. Krótko mówiąc, patriotyzm ignorujący obumieranie niezawisłości sądów może cechować umysłowe lenistwo szkodliwe nie tylko dla dzieci, ale i dla wnuków.
Kiedy sędzia lub prokurator będzie ponownie mógł uzyskać laurkę, iż jest "pracownikiem pilnym i zdyscyplinowanym, ambitnym i wydajnym" może się okazać, iż historia zatoczyła koło, a gdyby ktoś pytał, za co w czasach obumierania państwa dostawało się takie laurki, może zapytać b. prokuratora Piotrowicza oraz uzyskać cokolwiek wykrętną odpowiedź.
Czy patriota może zarobić u Prezesa na tytuł ojkofoba? Obawiam się, że w pewnych sytuacjach nawet powinien, chociaż na krótką metę może się to nie opłacać. Jak mówił jednak Władysław Bartoszewski: „Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto.”
Patriotyzm nie jest nauką łatwą ani małą. Z pewnością nie warto również czekać na głos z krzaka, bo na leniwym patriotyzmie możemy wyjść jak Zabłocki na mydle. Ja osobiście za Słowackim nie przepadam, ale za niektóre słowa mógłby dziś zostać ogłoszony ojkofobem:
Szli krzycząc: „Polska! Polska!” – wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: „Boże! Ojczyzna! Ojczyzna!”.
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?”
Spodobało mi się, jak po koleżeńsku powiedział ostatnio w studio tv marszałek senior Kornel Morawiecki o Jarosławie Kaczyńskim, jako o "Prezesie Jarku". 😉
Ale to tak na marginesie.
———————-
A propos Pana Prezesa, to nie widzę jak na razie żadnego bardziej solidnego, ani rasowego polityka w Polsce. Grześ Schetyna raczej nie za bardzo mógłby zostać premierem, Lubnauer tak samo, Kosiniak raczej nie, kukizowcy sami nie wiedzą czego chcą, Mikke jest w polityce "dla beki", SLD to czerwoni, Zandberg zaś należy do czegoś w rodzaju "międzynarodówki" której geneza jest w Izraelu, więc… nie wiem, czy ktoś Prezesa może dziś zastyąpić…
Mam nadzieję, że za niedługo na forum objawi się Vernon Roche; może mnie oświeci. 😉
Strasznie duzo manipulacji w tym tekscie. Przeciez katecheza katolicka była w szkołach do 1961 roku, wiec dlaczego Pan kłamie? Religii/katechezy nie zakazano, kazdy mogł chodzic do koscioła, i na katecheze w salkach przykoscielnych. Dlaczego wiec Mazowiecki, Geremek, Michnik, Kuron, Skubiszewski i Suchocka (=Żydzi) i ten duren z obrazkiem boskim w klapie dali nam katecheze w szkołach panstwowych. Dali nam wolnosc?