Podczas lipcowej konwencji Prawa i Sprawiedliwości, Beata Szydło ogłosiła swój program gospodarczy. Zamierza podnieść kwotę wolną od podatku do 8000 złotych, wprowadzić zasiłek rodzinny w wysokości 500 złotych miesięcznie na każde drugie i kolejne dziecko w rodzinie oraz obniżyć wiek emerytalny.
Program socjalny Szydło całkowicie pomija ludzi starszych
Liczba osób w wieku 70 lat i więcej wynosi w naszym kraju w przybliżeniu 4 miliony. Prawie 2 miliony starszych obywateli naszego kraju nie pobiera wyższych świadczeń emerytalno-rentowych niż 1800 złotych miesięcznie. Ich standard życia jest bardzo niski.
Starsza osoba w Polsce przeciętnie wydaje miesięcznie na lekarstwa kwotę około 300 złotych. Stałe koszty 50 metrowego mieszkania (obejmujące koszt ogrzewania, zużycia wody, gazu i prądu oraz opłaty administracyjne) są szacowane na około 800 złotych. Przeciętnemu polskiemu starszemu emerytowi pozostaje na miesiąc na życie kwota mniejsza niż 700 złotych. Oznacza to, że może on wydać dziennie nie więcej niż 23 złote. Około milion starszych osób w naszym kraju rozporządza dziennie kwotą mniejszą niż 10 złotych. Żyją w autentycznej nędzy.
Beata Szydło, kandydatka Prawa i Sprawiedliwości na urząd premiera, ani jednego słowa nie wypowiedziała na temat socjalnego statusu ludzi w podeszłym wieku w Polsce. Większość z nich słucha Radia Maryja, które każdego dnia promuje partię Szydło i Kaczyńskiego.
Projekt 500 złotych na każde drugie i następne dziecko ma być realizowany kosztem ludzi starszych
Beata Szydło zapowiedziała, iż zamierza zrealizować projekt 500 złotych na każde drugie i kolejne dziecko, między innymi, z opodatkowania dyskontów, marketów i hipermarketów. Zamierza uzyskać z tego tytułu aż 3 miliardy złotych rocznie.
Jakie konsekwencje dla ludzi starszych będzie miało opodatkowanie tanich hal handlowych? Jeśli starszy człowiek rozporządza dziennie kwotą 15 złotych, to jego dieta musi być nadzwyczaj skromna. Na żadną przyjemność go nie stać. Wielu ludzi w podeszłym wieku radzi sobie z własną egzystencją na poziomie pozwalającym „jakoś przetrwać” tylko dlatego, że w dyskontach czy hipermarketach może kupić tanią żywność. Widok kilkunastoosobowej grupki emerytów czekających w hipermarkecie na „wyłożenie towaru z mijającym dniem ważności” jest codziennością dla każdego pracownika Tesco czy Reala. W oczach wielu osób pojawiają się wówczas łzy.
W hipermarketach i dyskontach żywność jest tańsza o około 20% niż w osiedlowych blaszanych „budkach”. Litr mleka w Biedronce kosztuje przeciętnie 1.90 złotych, podczas gdy w osiedlowym sklepiku konsument musi zapłacić od 2.20 do 2.40 złotych – o prawie 20% więcej.
Roczne przychody netto w sieciach ogólnospożywczych w Polsce są szacowane na około 177 miliardów złotych. Średnia rentowność sprzedaży w dyskontach, marketach i hipermarketach wynosi około 2%. Daje to w przybliżeniu 3.5 miliarda zysku rocznie. Propozycja Beaty Szydło, aby wycisnąć z tych sklepów 3 miliardy złotych, jest równoznaczna z zabraniem im niemal całego zysku. Jak w takiej sytuacji zachowają się sieci handlowe? Podniosą ceny swoich produktów o co najmniej 5% – 10%.
Wartość nabywcza rozporządzalnej przez ludzi starszych dziennej kwoty w granicach od 15 do 20 złotych zmniejszy się o wartość od złotówki do 2 złotych. W wyniku realizacji planu Beaty Szydło, mleko w Biedronce nie będzie kosztowało 1.90 zł., lecz 2.10 zł. Prawo i Sprawiedliwość usiłuje więc „oskubać” naszych dziadków i babcie na kwotę od 30 złotych do 60 złotych miesięcznie, aby podarować ją tylko niektórym polskim dzieciom – tym z wielodzietnych rodzin.
Cynizm Beaty Szydło
Projekt operacji „pisowskiego skoku” na zyski ogólnospożywczych sieci handlowych nie jest motywowany uzyskaniem środków na sfinansowanie planu wspierania wielodzietnych rodzin. Kwota 3 miliardów złotych, która ma być pozyskana z nałożenia podatku obrotowego na dyskonty, markety i hipermarkety, stanowi jedynie 10% całkowitej, jednorocznej wartości socjalnego projektu wymyślonego przez PiS. Z każdym kolejnym rokiem udział tych 3 miliardów w całościowej kwocie realizacji projektu będzie się dramatycznie zmniejszał, gdyż polskie kobiety zaczną rodzić na potęgę, mając perspektywę otrzymywania 6 tysięcy złotych rocznie z tytułu posiadania dodatkowego dziecka. Rodzenie dzieci stanie się „niskopłatnym chałupnictwem”.
Operacja „skok na dyskonty i markety” jest motywowana ideą podniesienia cen w sieciach wielkometrażowych tak, aby drobni sklepikarze stali się bardziej konkurencyjni na rynku. Za cenę podniesienia kosztów życia, szczególnie ludzi starszych, PiS zamierza poprawić kondycję finansową drobnych sklepikarzy, płacących swoim pracownikom niewolnicze wynagrodzenia za pracę. Na projekcie Beaty Szydło zyskają „drobni handlarze” tacy, jak ajenci Żabek, Małpek, właściciele „budek targowych”, a stracą ludzie w podeszłym wieku, którzy na ogół uczęszczają w każdą niedzielę do kościoła.
Puenta
Partia promująca wartości katolickie okazuje się mieć w „głębokim poważaniu” swój twardy elektorat. Preferuje interes tych, którzy płacąc niewolnicze pensje swoim pracownikom, dotkliwie niszczą etos godności pracy.
Źródła: ZUS. Departament Statystyki i Prognoz Aktuarialnych, Warszawa 2014; Gazeta Prawna, 08.01.2014, Euromonitor: Obroty sieci spozywczych wyniosą 177.2 mld zł.
Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Blasting News i został tu przedstawiony za zgodą Autora.
Nie lubię takich nieobiektywnych artykułów. Gdy ktoś na siłę stara mi się coś wmówić, to tym bardziej zastanawiam się nad kontrargumentami.
Najbardziej nie podoba mi się stwierdzenie „Preferuje interes tych, którzy płacąc niewolnicze pensje swoim pracownikom, dotkliwie niszczą etos godności pracy.” o małych handlarzach. Tyle tylko, że właściciele budek na targu zwykle sami w nich sprzedają. Przynajmniej w moim małym mieście. I uważam, że gdyby do nich częściej chodzono po zakupy, to byłoby lepiej. A nie musieli by pracownikom płacić niewolniczych pensji, gdyby kochane państwo opiekuńcze nie zabierało im 1/3 zarobków, o ile nie więcej na wyimaginowane emerytury.