W dodatku „Europa” do edycji NEWSWEEKa-Polska (paźdz. 2010 nr 10 (295) zamieszczono wywiad z Borisem Groysem profesorem estetyki, urodzonym w NRD rosyjsko-niemieckim intelektualistą. Wywiad dotyczył rzekomych kwestii sprzeczności religii z liberalnym światopoglądem.
Kiedy widzę wywiad udzielany przez człowieka wychowanego w intelektualnej tradycji NRD spodziewam się wywiadu z człowiekiem zagubionym w pluralistycznym świecie. Tak było i tym razem.
[divider] [/divider]
[divider] [/divider]
Groys zarzuca liberalizmowi, że odpowiada tylko na potrzeby związane z życiem jednostki, całkowicie negując potrzeby związane ze sferą śmierci, skąd, jego zdaniem ma wypływać obecny powrót religii do ideologii państwowych (islam i ewangelikalne chrześcijaństwo). Boris Groys zauważa, że liberalizm pojmuje świat linearnie jako stały Condorcetowski postęp (co jest błędne, jak twierdzi Groys, gdyż prowadzi do nieudanych prób wyzerowania rzeczywistości i czasu jak za rewolucji francuskiej czy rosyjskiej), podczas gdy religia ujmuje go cyklicznie; rodzimy się, rośniemy, dojrzewamy, pobieramy, starzejemy, umieramy, rośnie kolejne pokolenie), stad wnioskuje, że tylko nieśmiertelność (tj. jeśli medycyna zapewni ją człowiekowi) „zabije religię”, tj. ta ostatnia nie będzie już potrzebna, bo liberalizm czyli postęp odpowie na wszystkie potrzeby.
Groys wpada w neo-marksistowski dyskurs, gdy mówi o tym, że liberalizm „interesuje się człowiekiem tylko tak długo jak ów żyje, gdyż martwy niczego już nie kupi”, sprowadzając wzorem Marksa liberalizm do doktryny czysto ekonomicznej i wspomina, że intelektoaliści lewicy tacy jak np. Slavoj Zizek przynajmniej próbują odpowiedzieć jakoś na problem śmierci nawiązując do tekstów religijnych np. Św. Pawła. (dla mnie jako raczej prawicowego liberała jest to naturalny moment gdy irracjonalna zideologizowana lewica czerpie z przestarzałych religijnych wizji świata, dla p. Groysa to (typowo marksistowska) ciekawa koncepcja zaatakowania liberalizmu „z prawej strony” (jakby religijność stanowiła o prawicowości to co powiemy o wyrównywaniu społecznym Savonaroli).
Problem Groysa polega na tym, że jest on „człowiekiem totalnym” (napisał nawet szereg książek wymierzonych przeciw hipokryzji i jedną o Stalinie jako o Gesamtkunstwerk), tj. takim, który chciałby by człowiek żył w ramach jednej „spójnej” ideologii. Liberalizm, jak sam zauważa, oddający sferę śmierci/cykliczności religii nie jest w tym sensie spójny.
Pan Groys nie pojmuje (lub udaje, że nie pojmuje), że liberalizm nie polega na konsumpcjonizmie, lecz na wolności. Z założenia nie wtrąca się on do sfery prywatnej (Locke, Voltaire) i pozwala jednostce czcić to co jej się podoba uznając utylitarną moralną rolę religii (Burke), która jest dziełem ludzkim tak samo jak filozofia (Hume). Siła liberalizmu polega właśnie na tym podziale, i na tym braku pretensji do objęcia wszystkich sfer życia materialnego i duchowego, tak jak siła cywilizacji europejskiej polegała na tym, że prawo przyszło do na z pogańskiego Rzymu, Anglii i Skandynawii, a religia z Judei. Ten wewnętrzny niepokój intelektualny jest niesamowicie twórczy; a przynajmniej tak samo twórczy, jak wielki jest marazm świata muzułmańskiego, gdzie religia kontroluje wszystkie dziedziny życia (zupełnie jak komunizm czy nazizm/rasizm państwowy), a problem religijny roztrząsany przez imamów staje się od razu problemem społecznym. Liberalizm sprzeciwił się „politycznej władzy religii” (Pierre Manent) i chwała mu za to. Świat Savonaroli szczęśliwie odszedł do lamusa osierocając różne słabe umysły w rodzaju Groysa, odgrywającego rolę kieszonkowego Habermasa.
„deistycznego prawicowego liberała…” o co tu chodzi z tym deistycznym? o jakiegos demiurga?
A Groys plecie bzdury, zwykle tak jest ze na stare lata wszelkiej masci profesorki z lewa i prawa uciekaja w mistycyzm. Smierc nie jest i nie była motorem religii. Motorem religii jest zysk, czyli kapitalistyczne podejscie do sprawy. Kler ma z tego zysk i klawe zycie, i trzeba owieczkom wmowic, ze wiara im sie bedzie opłacac i przynaleznosc do grupy zwanej kosciołem tez sie opłaca. Aby osłabic religie wystarczy pozbawic kler przywilejow, i nie dopuscic kleru do kontaktu z dziecmi, w okresie dorastania (4-12 lat). Całkowicie wytepic sie tego na dzisiaj raczej nie da, bo na głupote nie ma lekarstwa. Ale mozna to leczyc, ekonomicznie.
Stary tekst ja długo się uważałem za deistę
Cieszę się, że wracaja panu kolory, panie Napierała. Mam na myśli kryzysik, który przez krótki moment sparaliżował portalik. Wygląda, że pan przetrwał .Rozmawia pan z panem Dominiczakiem?
Ale poważnie: zainteresował mnie jeden fragment w tym tekście. „Kiedy widzę wywiad udzielany przez człowieka wychowanego w intelektualnej tradycji NRD spodziewam się wywiadu z człowiekiem zagubionym w pluralistycznym świecie. Tak było i tym razem”. A w jakiej tradycji pan się wychował, panie Napierała? Późny PRL, zgadza sie? Uniknął pan infekcji? Jest pan pewien?
Pomijając już czy i na ile zostało w panu z peerelowskiej tradycji, sama hipoteza wydaje mi się fałszywa.
Niech pan mówi jasno bo na razie to jakiś dialog wewnętrzny. Jeśli ktoś był lewicowcem w NRD a nie opozycjonistą jak Gauck to nie ma się co spodziewać super przemyśleń. Moja rodzina była w opozycji do prl.
Oczywiście że rozmawiam z p. Dominiczakiem to był spór przyjacielski