Alosza nie mógł spać. Od kiedy żył w tej nieszczęsnej miejscowości Naziere (departament Aude), przeszkadzało mu, że jedzie do pracy w Sauvallion 23 minuty i 12 sekund, a nie 22 minuty. Przeklęty Park Narodowy Wzgórz Czarnych był nie do ruszenia.
[divider] [/divider]
[divider] [/divider]
Alosza wspominał swojego dziada, który wyrósł w zdrowym klimacie społecznym Sowieckiej Rosji. Tam nie było ludzi głupich. Trzeba było wysuszyć jezioro – jezioro znikało. Trzeba było zrobić kopalnię odkrywkową? Rozsądni ludzie sowieccy nie tylko cięli puszczę z kilkunastokilometrowym naddatkiem, ale jak trzeba było, wysiedlali miasta i obracali w perzynę staroświeckie pozostałości carskiego kapitalizmu. A tu?
[divider] [/divider]
[divider] [/divider]
Wprawdzie z miejscowości Naziere wiodły w świat 32 drogi w różnych kierunkach, ale przy 13 z nich jeszcze rosły drzewa. Ponoć jakieś stare pomniki przyrody… „Jak drzewo może być pomnikiem?” – myślał ze wściekłością Alosza. Alosza wiedział, że pomniki są robione ze stali, lub innych metali. To jego dziad był inżynierem w kopalni odkrywkowej, jednej z ważniejszych w ZSRR. Jako, że zapotrzebowanie stali na czołgi, statki, elementy konstrukcyjne i puszki było w Czerniszewskiej Republice Rad pokryte kilkukrotnie, w republice Czerniszewskiej było wiele pomników. Prawdę rzekłszy było ich tak wiele, że nie starczało im projektantów. Dziad Aloszy wynalazł na to sposób, za co dostał order imienia Lenina. Zakopywał z brygadą dynamit na głębokości 15 metrów, po czym wlewał stal do powstałej w wyniku eksplozji dziury. Później można było już tylko dodać tablicę dedykacyjną do powstałej w ten sposób awangardowej formy. „Kobietom komunizmu”, „Przodownikom pracy”, „Filozofom Marksizmu”…
[divider] [/divider]
„Tymczasem od Naziere odchodzą drogi z drzewami na poboczach” – warknął do siebie Alosza. Alosza nie lubił drzew przy drogach. Był całkowicie przekonany, że w odległości 200 metrów od drogi należy wszystko ściąć, wypalić i zaorać. Inaczej źle się wraca do domu po wódce.
[divider] [/divider]
Nasilenie frustracji związanych ze złowrogą przyrodą pojawiło się u Aloszy wtedy, gdy wraz z sąsiadem, dawnym przodownikiem pracy w dawnym departamencie wydobycia siarki (oczywiście w ZSRR, nie we Francji) strzelali sobie do wróbli z wiatrówek. Zabawa mogła trwać cały dzień. Choć wróble były trudnym celem, przyjaciele konsomołcy byli w stanie usypać z nich całkiem pokaźną górkę. Alosza nigdy nie myślał o wróblach inaczej, niż jako o elementach zabawy. Ot, takie piksele w powietrzu. Zatem gdy w trakcie zabawy Aloszy z przyjacielem pojawił się żandarm i wypisał mandat na pokaźną sumkę, Alosza obiecał sobie, że koktajlami Mołotowa podpali ten cholerny Park Narodowy odbierający mu niemal trzy minuty życia każdego dnia. Żandarm powiedział, że wróble są gatunkiem zagrożonym…
[divider] [/divider]
„Nawet gdyby były zagrożone, to co z tego?” – żalił się kumplowi Alosza. Obydwaj wiedzieli, że wróbel, podobnie jak każde inne zwierze nie myśli, nie czuje, w zasadzie nie istnieje. Martwy wróbel zdaniem Aloszy nie różnił się niczym istotnym od żywego wróbla, a przechodzenie wróbli z jednego stanu w drugi dostarczało Aloszy sporo rozrywki. Swoją opinię o wróblach przekładał Alosza na wszystkie inne zwierzęta. No bo co robił taki szympans czy delfin? Żarł i rozmnażał się. Nic poza tym. No może spał. Nie to co Alosza, który choćby zabawiał się w strzelanie we wróble. Strzelanie we wróble był to element kultury Aloszy, kwestia duchowości. W końcu Alosza tych wróbli nie jadł, była więc to czynność świadcząca o złożoności i wyrafinowaniu Aloszy. Prócz tego Alosza wiedział, że inni przedstawiciele ludzkości doskonale potwierdzają wyższość Aloszy nad bezmyślnymi i nieistotnymi formami życia.
„A już zwłaszcza te cholerne dęby i lipy przy drogach! Ściąć, spalić i zaorać!” – pomstował Alosza.
[divider] [/divider]
[divider] [/divider]
Mimo swego wyrafinowania Alosza nie wiedział, że pozaziemskie cywilizacje zaplątują się czasem na Ziemię, choć nie wyglądają wcale jak zielone ludziki. Pewnego razu pech chciał, że Xcy z systemu Ugr stanął przed Aloszą.
– Yyyyy… – jęknął Alosza widząc stwora, którego nawet nie próbował opisać w myślach.
– Ergs – zaszczebiotał kosmita. Alosza poczuł nieodpartą chęć podejścia do polaryzującej masy będącej jedną z n-wymiarowych kończyn stwora.
– Ergs, Ergs, Gfhum – stwierdził stwór i ciepło kwantowej mgły zalało na chwilę Aloszę. Po chwili w rękach mieszkańca Naziere pojawił się jakiś obły przedmiot. Alosza uczuł nieodpartą chęć włożenia obiektu do ust. Po chwili słodki i niesamowicie krzepiący smak zalał kubeczki smakowe Aloszy.
Alosza pokrzepiony zaczął szukać butelki na koktajl Mołotowa. Tymczasem stwór uleciał w górę ściągnięty teleportem pod-przestrzennego szybowca i z nieco markotnym piskiem usłyszał napomnienie swojego ftagn.
– Nie dokarmiaj zwierząt, to rezerwat GHB 123.87 – rzekł ftagn w języku kosmitów.
[divider] [/divider]
[divider] [/divider]
Ps.: A dla Czytelników prezent na wiosnę od Autora.
[divider] [/divider]
Fajne, ale nie da sie słuchac ani oglądac. Teraz taka moda, ze pokazujemy jakąs scene góra trzy sekundy, a dzis nawet i jedną sekunde. To nie działa, niszczy obraz, zostaje tylko oczopląs. Muzyka tez do mnie nie przemawia, bo na dłuższą metę jest mecząca. Najbardziej przykre sa jednak sceny gdzie widac ingerencje człowieka, ale to juz inna sprawa.
Cieszę się że też próbujesz powiastki filozoficznej . Zauważyłem ciekawą różnicę. Mój styl jest bardziej reporterski a la Defoe/Heinrich Boll. http://racjonalista.tv/aktywizm-ekologiczny-w-literackiej-wizji/
Twój bardziej egzystencjalny a la murakami/Camus
Cóż za miłe porównania! Dzięki 🙂
Alosza tutaj reprezentuje tego gada Putina, czy okres ZSRR przed Putinem? Prawda jest, ze cywilizacji jest coraz mniej im bardziej na zachod, ale zachod tez nie doszedl do tej „lepszej” cywilizacji tak z niczego, Niemcy strzelali do Zydow i nie-Zydow jak do wrobli. Aaa … zapomnialem, Niemcy to zorganizowali bardzo humanitarnie, bez strzelania, najpierw kapiel, a potem oddychanie gazem z innej planety – fundowali darmowy odlot w kosmos. Anglicy czy Belgowie (Kongo) tez mają poteżne ludobojstwa na swoich sumieniach, zanim sie troche „ucywilizowali”. Dzisiejszy Polak tez nie widzi nic zlego w kopaniu psa, trzymaniu go w budzie na dworzu i na kolczatym lancuchu, ani paleniu Zyda. Hiszpan dopiero dzisiaj sie zastanawia, czy zbiorowe zażynanie byka ku uciesze gawiedzi jest w porządku, i caly czas intensywnie nad tym mysli.
A ekologia? cala Europa jest zrypana autostradami wzdluz i poprzek, Niemcy to jedna wielka autostradowa plątanina, pewnie dlatego znow im brak przestrzeni życiowej, a Zaglebie Ruhry dopiero teraz powoli wraca do natury. Holendrzy wydzierają morze. Katar buduje gory. Ruskie sie edukują.
Mnie osobiscie szkoda ze tak odstają, bo gdyby mieli wieksze znaczenie to i Polak by zarobil.
A jesli chodzi o strzelanie do wrobli – niech pan napisze o festivalu w Gadhimai, gdzie co piec lat hinduisci mordują pol miliona zwierząt, w ofierze jakiemus tam bostwu. Albo o zażynaniu wielorybow na Wyspach owczych. Nie jestem wegetarianinem, ale nasze miesko na stole to tez wynik poteżnego mordowania zwierząt tzw. domowych. Szczegolnie kurczaki ida w miliardy.
Ten judaistyczno-islamsko-chrzescijanski bozek spapral sprawe, i ma krew na swoich rekach, skoro tak okrutnie zaprojektowal nasze życia i życia zwierząt.
Odpieprz się od Niemców to było dawno. Dziś są aż za bardzo pacyfistyczni
gdyby nie ten „bożek” to by panu do głowy nie przyszło, że z zabijaniem jest coś nie halo