Najstarsza pasja Telemanna

 

Georga Philippa Telemanna (1681 – 1767) kojarzymy dziś przede wszystkim z wyborną muzyką instrumentalną, zadziwiającą swoim bogactwem i pogodnym, pełnym afirmacji charakterem. Coraz częściej też wykonuje się opery niemieckiego mistrza, których większość skomponował, gdy wiele lat w działał w Hamburskim Theather am Gänsemarkt. Telemann pierwszą operę stworzył już w wieku 12 lat, zaś jako 21 latek piastował stanowisko dyrektora muzycznego opery w Lipsku. Jednakże wśród imponującego oceanu dzieł Telemanna, który był jednym z najpłodniejszych i najbardziej utalentowanych kompozytorów w dziejach naszej muzyki, nie brakuje też utworów sakralnych, w tym ponad 40 pasji, z których do dziś zachowała się połowa.  Jeśli chodzi o twórczą płodność, warto zauważyć, iż Händel zwykł mawiać o Telemannie, że jest on "człowiekiem, który potrafi napisać motet na cztery głosy w krótszym czasie, niż większość ludzi byłaby w stanie napisać list". Z Händlem Telemann przyjaźnił się zresztą do końca życia, a poznali się na samym początku XVIII wieku.

 

Na przedostatnim koncercie Wratislavii Cantans (16.09.17) zespoły Il Giardino Armonico oraz Chór NFM i Chór Chłopięcy NFM pod batutą kierownika artystycznego Wratislavii Giovanniego Antoniniego wykonały monumentalną Brockes-Passion. Ta pasja powstała na kilkanaście lat przed sławnymi pasjami Jana Sebastiana Bacha, jest też wczesną pasją w twórczości Telemanna, gdyż powstała jeszcze przed okresem, gdy kompozytor działał jako kantor w Hamburgu. Brockes-Passion została zatem stworzona około roku 1712, gdy Telemann działał we Frankfurcie nad Menem, nie zaś po 1721 gdy tworzył już w Hamburgu.

 

Dla swojej pasji Telemann wykorzystał znany i ceniony tekst poety Bartholda Heinricha Brockesa – „Der für die Sünde der Welt gemarterte und sterbende Jesus”, będący wierszowaną parafrazą czterech Ewangelii. Fragmenty tego utworu wykorzystał też Jan Sebastian Bach w swej pasji wg. św. Jana. Obu geniuszom wyszły jednak utwory znacznie się różniące. W pasji Bacha dominuje Ewangelista i tłum, turbae, wyrażany przez wspaniałe chóry. Jest ona też gęsto przetkana chorałami. Pasja Telemanna skupia się na postaciach dramatu, wplatając znacznie więcej słów i arii przede wszystkim w postać Jezusa i apostoła Piotra. Chóry są znacznie krótsze niż u Bacha, nie ma też tylu chorałów. Ewangelista też pełni nieco skromniejszą rolę. U Bacha pojawiają się mistyczne komentarze wyrażane przez solistów nie biorących udziału w biblijnej akcji. W przypadku Telemanna pojawiają się Córy Syjonu i Dusze Wierzące, które mniej służą mistycznemu „wczuwaniu się”, a bardziej wyjaśnianiu akcji i zagadnień filozoficzno – teologicznych. Ukazaniu tych rozważań sprzyja osadzenie tekstu Brockesa i podążającej za nim muzyki Telemanna na konflikcie między światłem i ciemnością. O ile u Bacha dominują teksty wzięte wprost z Ewangelii i mistyczne rozważania, o tyle u Telemanna mamy operowy wręcz konflikt dobra ze złem, gdzie kipią emocje – niezgoda, wściekłość, wdzięczność oraz oburzenie.  Tekst Brockesa buduje liczne barokowe paradoksy i obrazy „niemożliwe”. Śmierć śmierci, zabicie samego życia Życia, potępiony który śmie potępiać etc. Inaczej niż w pasji Janowej Bacha w Brockes-Passion Telemanna dominuje nie język Ewangelii, ale śmiałe barokowe obrazy i porównania. Bardzo wiele akcji wprowadza też apostoł Piotr, bohater heroiczny i jednocześnie tragiczny, który miota się ze swoimi emocjami i przegrywa, aby w końcu prosić o przebaczenie Jezusa, którego się zaparł. Arie apostoła Piotra są brawurowe, a jednocześnie ukazujące słabość i zagubienie.

 

 

Na wrocławskim koncercie od pierwszych taktów zachwyciło mnie wspaniałe brzmienie Il Giardino Armonico – wyborne smyczki, świetne basso continuo, piękna paleta barw orkiestry. W momentach, gdy dominował mrok oraz zdrada do gry włączały się też rewelacyjne rogi. Również flety i bardzo eksponowany obój (podobnie jak u Bacha) były wspaniałe. Na przykładzie oboju można było też natychmiast rozważać podobieństwa i różnice między stylistyką muzyczną Telemanna i Bacha. Telemann pisał muzykę bardziej otwartą, mniej kontemplacyjną a bardziej epicką.  Bliżej mu chyba było do Händla, choć też oczywiście był zupełnie inny.

 

Jak już wspomniałem, chóry w Brockes-Passion nie są tak rozbudowane jak u Bacha. Nie ma również wielu chorałów, choć te cztery, które były, zostały zaśpiewane przez chóry NFM z potęgą i mocą, bardzo porywająco i ciekawie. Partie chóru ilustrujące tłum są niestety w Brockes-Passion bardzo krótkie, ale i one były ciekawie wykonane. Swoją drogą połączenie chóru dorosłego i chłopięcego wynikało z koncepcji Giovanniego Antoniniego, który zdecydował się na nie włączenie do chórów głosów żeńskich.

 

Jednym z największych atutów sobotniego koncertu był Johannes Weisser, świetny i znany norweski baryton, który wcielił się w postać Jezusa mającą u Telemanna znacznie więcej do zaśpiewania niż u Bacha, gdyż Telemann z tekstu Brockesa wybrał też zdania, które Jezusowi dopisał autor poetyckiej parafrazy. Na przykład Jezus tłumaczy w jednej z arii dlaczego milczał, gdy przesłuchiwał go Piłat. Weisser śpiewał pięknym i głębokim głosem, z ogromną siłą wyrazu. Jednocześnie mimo wagi głosu nie miał żadnych problemów z wirtuozerskimi i szybkimi fragmentami swojej partii.  Pasję Brockesa nagrywał już zresztą pod batutą Rene Jacobsa.

 

Robin Tritschler śpiewał swoim tenorem Ewangelistę. W stosunku do Bacha Telemann ograniczył znacząco rolę narratora w swojej Brockes-Passion, ale nadal była ona istotna. Tritschler zdecydował się zatem na rolę w tle, bardzo służebną dla postaci dramatu, a jednocześnie nie pozbawioną emocji.

 

Ciekawe były Córy Syjonu i Dusze Wierzące – Katja Stuber oraz Lydia Teuscher. Szczególnie podobał mi się czysty sopran Katji Stuber, komentujący akcję w sposób niezwykle sugestywny i piękny. Katja Stuber, podobnie jak zresztą większość innych śpiewaków w tym wykonaniu, to głos uniwersalny – jak wynika z zapowiedzi koncertów i ostatnich jej osiągnięć robi też karierę jako wagnerzystka.

 

Partię Judasza powierzył Telemann głosowi wysokiemu, kontratenorowi lub mezzosopranowi. Na Wratislavii Cantans odśpiewała ją dobrym i głębokim mezzosopranem Marie Henriette Reinhold.  Ta artystka jest już bardzo znana z udziału w projektach Philippe’a Herrewegha, który zawsze miał świetny nos do znakomitych śpiewaków (we Wrocławiu wyszło na to, że również Giovanni Antonini ma dobre oko w doborze śpiewaków).

 

Samuel Boden wcielił się ze swym tenorem w postaci Piotra, Setnika i Piłata. Jego partie były jednymi z najtrudniejszych i zdarzyło się kilka momentów, w których Telemann go pokonał ze swoją bezwzględną wirtuozerią. Jednocześnie artysta zdecydował się na bardzo śmiałą interpretację rozbudowanej w tym wypadku partii apostoła Piotra. Jego głos wyrażał też niepewność, zagubienie oraz słomiany zapał. Wydawał się więc być cichszym przy innych postaciach dramatu, zaś  niektóre wokalne niepewności mogły zostać spotęgowane niepewnością celowo wyrażaną przez Samuela Bodena w roli Piotra.

 

 

Podsumowując, muszę przyznać, że bardzo się ucieszyłem, że Giovanni Antonini zdecydował się ukazać na Wratislavii Cantans nie tak jeszcze znany i zgrany utwór wielkiego kompozytora. Jestem też zadziwiony elastycznością tego artysty. Przecież drugim koncertem przygotowanym przez Antoniniego na Wratislavię Cantans był radosny recital pełen renesansowych utworów tanecznych i wczesnobarokowych canzon! A tu mieliśmy 180 minutową, epicką pasję, która jednak nie była aż tak mroczna w charakterze jak jej Bachowskie kuzynki. U Telemanna mieliśmy drogę z cienia w światło. U Bacha dramat, który nagle ustaje, pozostawiając ledwie delikatny cień nadziei.   Publiczność nagrodziła Telemanna i jego wykonawców – Il Giardino Armonico oraz chóry NFM długą owacją na stojąco, do której też się dołączyłem.

 

Tego samego dnia miał miejsce wcześniej inny koncert, w ramach Kursu Interpretacji Muzyki Oratoryjnej i Kantatowej. Kursantów znakomicie przygotowała znana wrocławska klawesynistka Aleksandra Rupocińska. Za jakiś czas przedstawię wam mój wywiad z tą zasłużoną dla rozwoju muzyki dawnej we Wrocławiu artystką. Teraz tylko powiem, że oczywiście kursanci nie śpiewali i nie grali tak dobrze, jak gwiazdy z najlepszych zespołów na świecie, które zjeżdżają się na Wratislavę Cantans, ale nie był to stracony czas, były też momenty prawdziwie piękne. Przedstawiono też dwa bardzo ciekawe utwory, z zupełnie różnych epok – San Casimiro, Re di Polonia Alessandra Scarlattiego i Cztery sonety miłosne Tadeusza Bairda oparte na poezji Szekspira.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

One Reply to “Najstarsza pasja Telemanna”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

osiem − 1 =