Nogi muzułmanów i niechrześcijańskie życzenia

 

Nogi muzułmanów i niechrześcijańskie życzenia

Moim zamiłowaniem, a jednocześnie zawodem, jest poddawanie refleksji różnych treści duchowych. Zazwyczaj interesują mnie myśli, które są mediowane w cywilizacji zachodniej w ramach tradycji filozoficznej. Podczas dni wielkanocnych nie sięgnęłam jednak – jak zazwyczaj – po dzieło filozoficzne, lecz oddałam się lekturze Nowego Testamentu. Medytację nad treścią tej książki zaburzyły mi jednak informacje ze „świata zewnętrznego”. Jedna z nich szczególnie przykuła moją uwagę. Otóż, papież Franciszek, głowa kościoła katolickiego, w tzw. Wielki Czwartek, umył nogi emigrantom w tym muzułmanom1. W następstwie tego aktu, rozgorzała dyskusja: czy papież zrobił dobrze, czy źle?

[divider] [/divider]

franc ucho

[divider] [/divider]

Błąd Franciszka

Sprawa jest jasna: Franciszek popełnił błąd i zafałszował gest Jezusa. Argumenty są dwa. Pierwszy i najważniejszy brzmi następująco: zachowanie papieża w niczym nie przypomina sensu i czynności, których dokonał Jezus. Jezus umył nogi swoim uczniom, to znaczy tym, którzy Go kochali i szli za nim. Jeśli ktoś jest muzułmaninem nie jest uczniem Jezusa! Naprawdę, dosyć już tych ciągłych zafałszowań i relatywizacji dokonywanych przez kościół2. Po drugie, cała sytuacja ma charakter groteskowy i czołobitny: doprawy nie wiem, dlaczego katolicy do gestu umywania nóg dodają jeszcze całowanie w nogę? Jezus był normalny i takich wygibasów nie czynił. Forma katolicka raczy nas w tym przypadku tym, co zawsze: przesadą i jarmarcznością. Jeśli Franciszek pragnął jakoś naśladować Jezusa, to powinien był zrobić rzecz (wydawałoby się) oczywistą: powinien był znaleźć (lub jego świta) niezłomnych i oddanych Jezusowi uczniów – najlepiej spoza kręgu bieżącej polityki – i im te nogi umyć. I – na miłość boską – nóg tych nie całować! Po co ta przesada?

Co się stało, to się nie odstanie: skoro zwierzchnik kościoła rzymskokatolickiego z jakiegoś powodu (polityka!) trzem muzułmanom nogi mył i całował, to niech przynajmniej „normalni” ludzie mają świadomość, że czynność ta nie ma nic wspólnego z zachowaniem się Jezusa. No dobrze… Franciszek zrobił, to co zrobił. A co powiedzieć o geście Jana Pawła II, który – trudno w to uwierzyć – Koran całował… Czy znał treść tej książki? Choćby ustępy dotyczące kobiet i dzieci? Czy wiedział o postulatach nawołujących do przemocy pozostawionych w archaicznej formie i nie reinterpretowanych od półtora tysiąca lat?3 Z jakiego powodu papież okazał cześć księdze, w której dowodzi się, że Chrystus: nie zmartwychwstał, nie jest Synem Bożym, a jedynie mniejszym prorokiem niż Mahomet?4? Zarówno odpowiedź, że Jan Paweł II znał treść Koranu, jak i odpowiedź, że jej nie znał, kładą cień na geście papieża.

[divider] [/divider]

pocałunek śmierci

[divider] [/divider]

Wróćmy jednak do Franciszka. Niestety, całe to niby-nawiązanie do Jezusa, ma z Jezusem niewiele wspólnego, ma natomiast wiele wspólnego z polityką. Gest Franciszka czyni z niego polityka, który włącza się w stricte polityczną dyskusję na temat fali imigracji płynącej do Europy z Bliskiego Wschodu. Franciszek, który – jak się wydaje – jest (jakoś tam) szczery w swojej postawie (tak przynajmniej jest postrzegany i ma swoich oddanych fanów, do których ja nie należę), posiada jedną poważną wadę. Na czym polega jego ułomność? Otóż, jak mówił Jezus: „przecedza komara, a połyka wielbłąda”. Franciszek promuje „pełne miłości” podejście do muzułmanów, co jednocześnie oznacza otwartość i akceptację (w ramach powinności pomagania uchodźcom) masowego napływu muzułmanów do Europy. Osobiście uważam to za błąd i zadziwiającą ślepotę. Dalej, papież ten – jak inni papieże – z jednej strony nawołuje do czczenia Jezusa – który był wrogiem kapłanów i sformalizowanej religii, a z drugiej strony umacnia dalsze trwanie i hipostazowanie instytucji kościoła5.

Co ciekawe, wśród tradycyjnie nastawionych katolików coraz wyraźniej pojawia się opinia, że Franciszek jest antypapieżem, a nawet kimś w rodzaju antychrysta. Można usłyszeć, że „zdradził”, że jest „lewakiem” i „masonem”. W tym sensie trochę go żal, gdyż na te określenia nie zasłużył. Z drugiej jednak strony, sam jest sobie winien. Powinien wystąpić oficjalnie z programem – uwaga – chrystianizacji kościoła katolickiego6. Do konstatacji tej dodam jedynie: nogi są właściwie dobrym symbolem tego, co aktualnie dzieje się w kościele. W Starym Testamencie Eliasz mówi do czcicieli Baala, aby powiedzieli jasno: albo Bóg jest Panem, albo Baal jest Panem. I pyta: „Jak długo będziecie kuleć na obie nogi?”7. Franciszek myje i całuje nogi cudze, a zapomina o tym, że sam kuleje na obie nogi. Z jednej strony Jezus coś dla niego znaczy, a z drugiej strony nie przestaje czcić instytucji kościoła.

Niechrześcijańskie życzenia

Kolejny katolicki „kwiatek do kożucha” na Wielkanoc, to wypowiedź premier polskiego rządu – Beaty Szydło.

Przed nami wyjątkowy czas świąt Wielkiej Nocy. To święto zwycięstwa dobra nad złem, triumfu miłości. Niech zmartwychwstały Chrystus da nam siłę do pokonania wszystkich trudności i przeszkód. Nie traćmy nadziei. Nie traćmy wiary, że możemy Polskę zmienić na lepsze.

Pani premier złożyła Polakom skrajnie niechrześcijańskie życzenia. Dlaczego? Nadzieja i wiara jaką głosił Chrystus jest całkowitą odwrotnością nadziei i wiary politycznej. Pokój Chrystusa to pokój, którego świat polityczny dać nie może („Królestwo moje nie jest z tego świata”). Przeszkody, które pomaga pokonać Chrystus nie są przeszkodami natury politycznej, ani ekonomicznej! Cóż, niech się partia PiS oraz kościół katolicki w politykę angażują, ale niech nie legitymizują tego postacią Jezusa! Jezus i jego przesłanie, nie jest spójne z żadną bieżącą polityką oraz – co zawsze warto przypominać – nie jest koherentne z żadną zhierarchizowaną instytucją. Nie należy mieszać ze sobą porządku duchowego i politycznego. To prawda, że ład duchowy i polityczny jest ze sobą ustawicznie bełtany. Plączą i skleją go biskupi polscy, czy politycy PiS-u, i w sumie… trudno nawet mieć do nich o to jakąś pretensję, skoro tak „zmiksowany” jest u źródła sam kościół katolicki. Niektórzy sugerują, że istnieje jakaś znacząca różnica jakości pomiędzy wizją kościoła Franciszka, a wizją (na przykład) kościoła toruńskiego, wspierającego wprost partię PiS (z wzajemnością). Przekonanie to jest błędne. W głębszym sensie nie ma tu żadnej różnicy. Kościół rzymskokatolicki – czy to w formie jezuickiej i bardziej intelektualnej (Bergoglio), czy w formie płytkiej i zmaterializowanej (Rydzyk) jest kościołem upolitycznionym. Powstaje pytanie, czy jest to kościół chrześcijański? Stanisław Obirek wypowiada wymowne słowa: „Mam wątpliwości, czy katolicyzm to rzeczywiście chrześcijaństwo”8. Osobiście takich wątpliwości nie posiadam.

Biblia bez didaskaliów

A teraz odtrutka na wszelkie niechrześcijańskie życzenia oraz niechrześcijańskie gesty papieży dla osób zainteresowanych przesłaniem Jezusa. W czasie świąt, czy nie-świąt, warto czytać Ewangelie: Mateusza od 26 rozdziału do końca, Marka od 14 rozdziału do końca, Łukasza od 22 rozdziału do końca i Jana od 18 rozdziału do końca (w okresie Wielkanocy te właśnie fragmenty są najbardziej odpowiednie, ze względu na wydarzenia, jakie opisują). Co to za postać ten Jezus? O co w tym wszystkim chodzi? W podanych przeze mnie ustępach, mamy opisane ostatnie dni życia Jezusa i co stało się potem… Nad tymi treściami warto medytować (myśleć). Napiszę może coś zaskakującego: sens historii Jezusa jest wartościowy z poza-religijnego punktu widzenia. Nie zgadzam się z szeroko rozumianym ruchem ateistycznym, który zdaje się przemycać myśl, iż Biblia jest zbiorem irracjonalnych bzdur w stylu wiary w smoki, czy inne cudactwa. Przeciwnie, Biblia to niesamowita książka. Zawiera wiele ciekawych przemyśleń natury metafizycznej, antropologicznej, czy psychologicznej. Można Biblię czytać z pewnym dystansem, szukając w niej prawdy o człowieku i sensie jego życia. Ale czytać trzeba samemu – z pewnością bez didaskaliów katolickich. Z lektury Biblii nie wynika wcale, że religia ma być nauczana w szkole, że wszyscy mamy z podatków opłacać pensje osób uczących religii (głównie księży i sióstr zakonnych), czy utrzymywać uczelnie katolickie (nie, przeciwnie, tylko ludzie dobrowolnie deklarujący się jako katolicy); że należy godzić się współcześnie na całkowity zakaz handlu w niedzielę, albo nakazy kościoła (wpisane w prawo stanowione) ingerujące w życie seksualne, czy rozrodczość ludzi. Nie, nic takiego z litery Biblii nie wynika. Wszystko to jest konsekwencją istnienia zinstytucjonalizowanej religii. Pragnę z całą mocą podkreślić: racjonaliści, agnostycy, ateiści, czy humaniści, posiadają rację w tym, że do życia duchowego nie jest potrzebna ani żadna religia, ani żadna instytucja religijna. Przeciwnie, są one dla wiary zabójcze9. Słuszna jest negacja religii, słuszne jest zwracanie uwagi na karygodne wypowiedzi, czy gesty papieży. Niesłuszne jest jednak wylewanie dziecka z kąpielą: negacja, czy kpiny, z Ewangelii, przypowieści biblijnych, etyki Jezusa.

1 Papież umył stopy jedenastu imigrantom we włoskim ośrodku dla uchodźców: czterem katolikom z Nigerii, trzem prawosławnym koptyjkom z Etiopii, hinduiście oraz trzem muzułmanom z Syrii, Pakistanu i Mali.

 

2 Wydawałoby się, że katolicyzm polega na wiernym trwaniu i oddaniu Tradycji. Co to to nie! Przeciwnie, ciągle coś w niej ulega zmianie. Z tego powodu dochodzi w kościele do różnych podziałów. W jakimś sensie poważniejsi (konsekwentni) są lefebryści. 

 

3 Na oskarżenia, że w Biblii mamy to samo odpowiadam: chrześcijaństwo przeszło reformację plus nie interpretuje się Biblii dosłownie. Tymczasem islam nie przeszedł gruntownej reformy i jak dotąd nie został odczytany na nowo.

 

4 Muzułmanie nie uznają Jezusa za Syna Bożego to jest ich główny zarzut. Z punktu widzenia islamu, chrześcijanie są politeistami.

 

5 Niech symbolem tej hipostazy będzie choćby określenie: „Matka-Kościół”. Wow! Kościół nie jest żadną „matką”, a tym bardziej „Matką”.

 

6 Moje teksty dotyczące kościoła katolickiego (te napisane, i te które powstaną) pokazują co rozumiem pod pojęciem „dechrystianizacji” kościoła.

 

7 „Wtedy Eliasz przystąpił do całego ludu i rzekł: Jak długo będziecie kuleć na dwie strony? Jeżeli Pan jest Bogiem, idźcie za nim, a jeżeli Baal, idźcie za nim! Lecz lud nie odrzekł mu ani słowa” (1 Król.18, 21).

 

8 http://racjonalista.tv/prof-obirek-mam-watpliwosci-czy-katolicyzm-to-rzeczywiscie-chrzescijanstwo/

 

9 W kwestii wiary posiadam inne zdanie niż na przykład Jacek Tabisz, dla którego wiara jest infekcją, chorobą.

 

O autorze wpisu:

Katarzyna Guczalska – doktor nauk humanistycznych w zakresie filozofii. Adiunkt na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Zajmuje się filozofią społeczną, filozofią Hegla, liberalizmem, feminizmem. Autorka książek: "Miłość i cnota polityczna. Rodzina i kobieta w filozofii Hegla", "Państwo jako dzieło sztuki. Piękno i wolność w filozofii Hegla" (praca doktorska), "Zrozumieć Hegla" (red.). Teksty naukowe oraz publicystyczne zob. www.guczalska.pl

42 Odpowiedzi na “Nogi muzułmanów i niechrześcijańskie życzenia”

  1. Kościół katolicki jest upolityczniony (coraz mniej, ale jednak) i nie da się ot tak zrzucić 15 wieków politycznej historii, jak kożuch na wiosnę.
    Ale tysiące (a może miliony?) szczerych katolików chcących po prostu naśladować Jezusa wiedzie sobie spokojny żywot chrześcijański w oderwaniu od wielkiej polityki i hierarchicznej instytucji kościoła. Franciszek sprawia wrażenie kogoś, kto usiłuje wieść taki prosty żywot, co jest jednak trudne (niemożliwe?) na jego stanowisku, a już na pewno mało czytelne, wręcz mylące dla wielu obserwatorów.
    Gest umywania nóg imigrantom odczytuję jako próbę pokazania katolikom, że mają kochać nieprzyjaciół, że aby być największym trzeba być sługą wszystkich, żeby zło zwyciężać dobrem itd. Po prostu.
    Czy jest to dobry program polityczny? Może nie, tylko że to chyba nie jest program polityczny.

    1. To mycie nóg miało miejsce pomiędzy zamordowaniem 35 osób w Belgii a zamachem muzułmanów na chrześcijan w Pakistanie, w którym zginęło około 200 osób. Nie jestem chrześcijaninem, szanuję wszystkich ludzi, jak i oceniam ich czyny na bazie ich czynów. Moim zdaniem mycie stóp muzułmanom przez przywódcę katolicyzmu w takim momencie było nieetyczne. Można wybaczać we własnym imieniu, ale nie w imieniu ofiar. Dlaczego nogi umyto tylko jednemu hinduiście i aż trzem muzułmanom? Przecież hinduiści też są częstymi ofiarami prześladowań ze strony muzułmanów.
      Wydaje mi się, że papież postawił swoje lewicowe zamiłowania ponad dobrem ludzi, w tym dobrem „jego ludzi”, czyli katolików. Nie dziwię się oburzeniu części z nich.

      1. No i wyszło na to, że masakra w Pakistanie została sprowokowana przez Franciszka. Czy o to chodziło?
        .
        Dla porządnego lewicowca „lewicowe zamiłowanie” to jest po prostu troska o dobro ludzi, więc nie da się go postawić ponad dobro ludzi, bo to jest sprzeczność logiczna.
        Franciszek zastosował taktykę „zło dobrem zwyciężaj”.
        Może to trochę naiwne, ale myślę, że gdyby Europejczycy gremialnie w prosty i praktyczny sposób okazywali dobro muzułmanom w Europie, to by sparaliżowało od środka całą propagandę islamistów. Bo nie dasz sobie wmówić, że zachód to zło, które trzeba zniszczyć, w momencie gdy ten „zły człowiek zachodu” daje ci pracę albo pomaga wnieść lodówkę na III piętro.
        A pomysł rozlokowania każdej imigranckiej rodziny w innej parafii na terenie UE był genialny w swej prostocie.

        1. Nie Panie Tomku – dla wielu muzułmanów nasze zło polega na tym, że nie wierzymy w islam i „pozwalamy się naszym kobietom źle ubierać”. Wnoszenie lodówek i mycie stóp radykalni muzułmanie odbiorą jako słabość i zachętę. A radykałów zainspirowanych Koranem nie brakuje. Aha – naszym „złem” jest również to, że nie uważamy, iż prawo szariatu jest sprawiedliwe. Czy chrześcijanie wymordowani w Pakistanie i Syrii „nie wnosili sąsiadom lodówek”? Albo ci wszyscy skazani na śmierć apostaci? Obawiam się, że zdecydowanie nie o to chodzi. Jeśli papież chce rzeczywiście pomóc muzułmanom powinien naciskać na reformę tej religii, a nie myć nogi muzułmanom, co jest bardziej gestem pokory i uniżenia, niż jakiejkolwiek pomocy.

          1. Bardzo dziękuję za wszystkie trafne i zgodne z moimi intencjami dopowiedzenia Jacka Tabisza

          2. Papiez nie ma zadnej armii, czas krucjat sie skonczył. Gdyby zaczął „naciskac” to sam by oberwał (a KK tez ma wiele grzeszkow), tzn Watykan i jego ogrody. Jedyne co mu zostało to rola potulnego baranka i odgrywanie gołąbka pokoju. Apostacie nog nie umył, a religiantom tak bo wie ze to oni, jako konkurencja, mogą mu sie dobrac do Sedesu.

        2. Naciskanie na reformę to też żadna pomoc.
          Aczkolwiek jest to konieczne, tylko że w islamie nie ma papieża, za to jest swoisty wolny rynek idei, więc jedyny sposób na eliminację skrajnych prądów, to odciąganie słuchaczy od radykalnych imamów.
          W katolicyzmie można przynajmniej próbować, żeby biskup zakneblował takich księży-nacjonalistów jak Międlar albo Maliński.
          W islamie tak się nie da.
          .
          Pan panie Jacku jako racjonalista nawykowo już szuka sposobów przemawiania do rozumu, ale przecież chyba nie mamy do czynienia z ludźmi, którzy taki przekaz w mig odczytają.

          1. W islamie jest jednak grono szanowanych dość powszechnie autorytetów. Na razie wielu z nich uprawia mowę niemawiści, nie są w stanie na przykład stwierdzić, że ISIS postępuje źle. Rzeczywiście ISIS stosuje dosłownie Koran. Dosłowne stosowanie Koranu jest większościowym dogmatem islamskim. W ten dogmat warto uderzać niezależnie od decentralizacji samych muzułmanów.

  2. Jestem chrześcijaninem i sram na tego papieża, niech zdechnie w męczarniach. I nie przypier…. się lewaku do życzeń szydło bo jedyny związek z polityką jaki mają to taki ze składa je polityk lewaku

    1. O, jakimże miłym językiem Pan do mnie pisze, prawaku (czy może prawiczku?)… Proszę nie zaliczać mnie do lewicy, gdyż nie posiadam poglądów lewicowych. O przeczytanie mojego wywodu ze zrozumieniem nie proszę, gdyż to raczej nie ma sensu.

  3. Chrystus jest bogiem stworzonym stricte dla masochistów. Jego najważniejszą i chyba tak naprawdę jedyną nauką to ta o „nadstawianiu drugiego policzka” Cała reszta to banały przypowiastki i odkrywanie ognia w epoce brązu. Chrystusowe przykazanie tzw. „miłości” to miłowanie pomimo, to miłowanie wrogów, bezgraniczna miłość ofiary do kata. W tym zasadza się cała jego amoralność. Gdyby chcieć budować system prawny w oparciu o jego naukę, to za morderstwo nie groziła by kara więzienia czy śmierci ale nagroda w postaci przyzwolenia na dalsze mordy + talon na zakupy. Moralność” Jezusa z Nazaretu jest nie do pogodzenia ze zdrowym rozsądkiem i po prosu zdrowiem psychosomatycznym -no chyba że się jest masochistą. I powiedział „pan sprawiedliwy”: Bądźcie męczennikami, dajcie sie mordować a pójdziecie do nieba. Całe życie bądźcie łotrami a przed śmiercią skruszejcie a dostąpicie boskiej łaski i hop do nieba. Cała jego działalność/deprawacja sięgająca również mózgu papieża Franciszka. Mamy 21 wiek środek świata, któremu brak już cierpliwości od przymykania oczu na rozpustne życie głosicieli dobrej nowiny, „to dajmy im superbohatera Franciszka – Postać jak z kreskówki, narzędzie marketingu” Odnosząc się do tego co napisał pan Świątkowski Jeśli każda parafie przyjmie muzułmanina z rodziną to będą mówić między sobą : spójrzcie jaka niewyobrażalna moc stoi za nami i jakie cuda potrafi czynić, i jak naszym wrogom miesza w głowach. To ich tylko umocni w przekonaniu o słuszności ich prostej drogi. Muzułmanka ratowana od utonięcia za wyciągnięcie z wody nie dziękuje marynarzom tylko magicznej sile. Wszelki akt ludzkiej łaski odczytywany jako interwencja z zaświatów. To tylko hartuje jej zbroję [za Kaczmarskim] i zbroje jej potomstwa.

    1. Cóż, myślę, że Pan się myli 🙂 Może uda mi się wygospodarować czas i napiszę tekst o Jezusie i „pomaganiu uchodźcom”. Myślę, że może być Pan zaskoczony 🙂 Serdecznie pozdrawiam

      1. W Pani tekście (z który dziękuję) w części dotyczącej Jezusa, oprócz suchego wychwalania tej postaci nie przytoczyła Pani nic kompletnie na poparcie tego. Ja z kolei nie zgadzam się z częścią Pani tez ( mam nadzieję że nie jestem w tym osamotniony) i uzasadniłem swoje stanowisko w oparciu o to co wiem o Jezusie (no chyba że są jakieś dodatkowe tajne informacje na jego temat..) Liczę, że czasu stanie, bo tak to by było tylko gołosłowie (to jedyne słowo które się ciśnie). Druga bardzo ważna rzecz o której bardzo proszę nie zapomnieć, to to, że kiedy już będzie Pani pisać tę rozprawkę o „Jezusie którego nie znamy” to oprócz pieśni pochwalnych na jego temat proszę również wplatać wątki krytyczne na jego temat. Konieczne. To pozwoli na pogłębioną analizę. Również pozdrawiam.

    2. „Gdyby chcieć budować system prawny w oparciu o jego naukę, to…”
      .
      hmm…
      Równie „mądrze” mógłby pan napisać np. „Gdyby chcieć budować strategie rozwoju firmy w oparciu o piosenki Michaela Jacksona, to…”
      Ma pan „rację”, że w obu wypadkach rezultat byłby dość kiepski.
      .
      Ale proszę to zrozumieć, że M.Jackson nie pisał piosenek instruktażowych dla rad nadzorczych firm, a J.Chrystus nie wygłaszał kazań dla prawodawców.
      To nie M.Jackson był głupkiem, tylko ten kto doszukuje się w jego piosenkach porad dla menadżerów jest idiotą.

      1. Czy jako osoba co najmniej przeciętnie rozgarnięta nie odczuwa Pan rozdarcia między stwierdzeniem „dobrem jest karanie winowajców (prawo stanowione na ziemi)” a „dobrem jest niekaranie lecz miłowanie winowajców (tzw prawo Jezusa)”? Czy może jest Pan przeciwnikiem budowania świata tu i teraz w oparciu o nauki Jezusa? Gdzie na litość miałoby się Pańskim zdaniem nadstawiać te drugie policzki ? – W niebiosach? Gdy już porzucimy tę brudną kulę z jej marnym prawem karaniu winowajców i gdy będziemy grać na lirach i powtarzać do znudzenia hosanna, wtedy mamy nadstawiać? Czy jak to sobie Pan wyobraził?

        1. Zasada drugiego policzka (i całe nauczanie Jezusa) ma zastosowaniu w życiu prywatnym – w relacjach międzyludzkich. To że ja osobiście wybaczę przestępcy, który mnie skrzywdził, to jest wyłącznie prywatna sprawa mojej relacji z bliźnim
          a czy policja i sądy będą go ścigać jako przestępcę to jest zupełnie inna rzecz
          .
          zatem nie ma rozdarcia, więc ten żałosny protekcjonalizm proszę sobie odpuścić
          .
          A tak wgl. to tekst z drugim policzkiem odczytany w kontekście kulturowym ma nieco inne znaczenie, niż to podpowiada intuicja.

          1. tak na marginesie : używa pan słów typu żałosne, idiota. Zupełnie niepotrzebnie. Po co Pan to robi? Mnie takie coś ani nie zbija z tropu a taką postawą tylko szkodzi pan swojej duszy, albo i nie szkodzi -nie wiem do jakiego kościoła należy, Tak czy owak nie zmuszam do rozmowy. Jeśli ma to Pana jakoś frustrować .

          2. OK
            Aby zastąpić słowo „żałosny” jakimś eufemizmem poszukam na przyszłość odpowiedniego synonimu. Tym niemniej nadmiar zbędnej kpiny w pańskiej wypowiedzi obniżył tylko jej czytelność – tak czy owak.
            Słowa „idiota” użyłem ogólnikowo nie przypisując nikomu tej cechy, tylko wskazując na oczywisty bezsens pewnego rozumowania, które – chyba przyzna pan – jest idiotyczne (albo nieuczciwe intelektualnie).

        2. Nie obroni Pan w ten sposób. W życiu prywatny wybaczyć to mogę ja -mi wolno móc. Pan jest w zupełnie innej sytuacji, Panu jedynie co wolno to musieć przebaczyć. A to zmienia postać. Jezus nie jest wynalazcą aktu łaski -bo to istniało wcześniej mi ma ewolucyjne uzasadnienie. Jego wynalazkiem jest przymus wybaczania .Jezus nie wychodzi z propozycją: Mili państwo, jeśli ktoś byłby chętny, albo miał kaprys, to może komuś coś wybaczyć, nie. Jezus nakazuje. To jest PRZYKAZANIE miłości, proszę nie unikać tego słowa

          1. Ja nic nie muszę.
            Moja decyzja pójścia za naukami Jezusa była całkowicie wolnym wyborem.
            .
            Ale cały ten pański wywód nie zmienia faktu, że Jezus nie wygłaszał zaleceń dla prawodawców, zatem pańska linia krytyki tych nauczań to jest ślepy zaułek.

          2. Pomijając jak ma sie do tego świat zewnętrzny (aparat przymusu i sądownictwa) Interesujące jest jak to może wyglądać od środka. W czwartki wybacza Pan wszystkim i wtedy jest naśladowcą Jezusa, ale już wtorki są zarezerwowane dla zemst i wtedy jest kim (?). Dodać, że niezależnie od naszych postępków łaska boża do zbawiania jest koniecznie potrzebna, to robi się bez znaczenia ile było tych wtorków jakie one były. To dosyć wygodna i nieheroiczna postawa. Proszę się nie obrażać bez przyczyny. Na prawdę, żeby sobie kpić nie widzę powodu

          3. :Ale cały ten pański wywód nie zmienia faktu, że Jezus nie wygłaszał zaleceń dla prawodawców, zatem pańska linia krytyki tych nauczań to jest ślepy zaułek.” Zaklina Pan rzeczywistość. Jezus nauczał jak ludzie mają żyć, jaki mają mieś stosunek do siebie samych i do siebie nawzajem. Na początku to byli uczniowie a potem tłumy i dodatkowo Jezus nakazał żeby go naśladować oraz żeby szli i nauczali następnych. W efekcie mamy ludzkie mrowie od którego bóg wymaga „drugiego policzka” a jednocześnie ci sami ludzie chcą jakoś żyć jako społeczeństwo, i żeby funkcjonować i nie rozlecieć się jako społeczność muszą tworzyć odpowiednie prawo, i tak się składa, że prawo które nas obowiązuje w granicach państwa stoi w skrajnej opozycji do tego „Jezusowego” Co powoduje, że czi którzy widzą i słyszą ten rozdźwięk, żeby nie postradać zmysłów zrywają z jednym z nich -odrzucają albo to boskie albo to państwowe. Inni urodzili się niewidzący i niesłyszący więc żyją szczęśliwi ale co to za życie? Jeszcze inni wszystko dobrze widzą i słyszą ale to im w niczym nie przeszkadza -mają za to inne problemy (np. problem sensownie argumentować akurat w takich rozmowach)

          4. Jakieś niestworzone bajki pan zmyślasz….
            W każdy dzień tygodnie jest to samo.
            a od karania są państwowe organy ścigania (od poniedziałku do piątku) – już pan rozumie?
            ….
            Jezus nauczał jak jego uczniowie mają żyć, ale nie twierdził, że ma to być wpisane do kodeksu karnego.
            Jezus otwarcie mówi uczniom, że mają żyć ponad standard wymagany przez prawo. Ponad przeciętność. Prawo to niezbędne minimum, a uczniowie Jezusa mieli być na maximum.
            Mówił np.: prawo zabrania zabijać, ale wy macie ponadto powstrzymywać się od nienawiści.
            Rozumie pan o co chodzi?
            Jezus mówił o kształtowaniu charakteru, a nie o porządku społecznym.
            Pan przeczyta bardzo uważnie np. kazanie na górze, to pan na zrozumie.

          5. uczepił się pan tego policzka jak rzep psiego ogona, jednak nie rozumie pan tego tekstu, więc krótkie wyjaśnienie:
            1, Żeby uderzyć kogoś w prawy policzek (zakładając że bijący jest praworęczny) trzeba to zrobić wierzchem dłoni.
            2. Bicie wierzchem dłoni było w tamtej kulturze wyrazem pogardy i wyższości (tak np. bito niewolników)
            3. Nastawienie lewego policzka było dla bijącego czytelnym komunikatem: „Mam swoja godność. Jestem wolnym człowiekiem.”

          6. Jeśli pan zostanie posłem i w ramach obowiązku i kompetencji będzie tworzył zapisy prawne, to jak w efekcie mogłoby wyglądać takie prawo? Będzie odzwierciedlało nakazy Jezusa (będzie pobłażać złym), czy wręcz przeciwnie? Moim zdaniem nie da sie być zarazem naśladowcą jak i nie naśladowcą Jezusa. Albo jeśli ktoś napadnie na pana rodzinę, to w odruchu zdrowia raczej złoży dłoń w pięść lub zadzwoni Pan na policję, i co z tego że będzie sobie wyobrażać w głębi duszy wszystko wybacza. Wygląda na to, że albo jest pan zupełnym okoniem w stosunku do prawa państwowego, albo pana zdaniem osobiście przyrżnąć w nos to nie, ale czyimiś rękoma to i owszem. Trochę jak Piłat PS. Przystanę na pana sugestię, wrócę do lektury i będę sobie rozmyślał

  4. Nie zgadzam sie z pania Guczalska. Autorka utkwila w estetyce wydarzenia (obmycie nog). Tymczasem ten aspekt jest tutaj najmniej istotny.

      1. Pisze o sensie czynu, ale zawęża ten sens do aspektu estetycznego. I to na poziomie wizualnym. Perspektywa, w której stoi autorka przesłoniła jej szansę dostrzeżenia czegoś poza tylko „wygibasami i pocałunkami”. I to, niestety, zubaża całą analizę. Dalej już są tylko smutne konsekwencje tego ustawienia. Autorka snuje mianowicie łatwą konkluzję o polityczności wydarzenia. Gdyż z tej perspektywy, innej myśli po prostu nie da się wyciągnąć.

        1. Bo się nie da jej wyciągnąć w rzeczywistości. Masa hinduistów zginęła z rąk muzułmanów. Ich kultury zostały podbite, trwale lub przejściowo. Indie są epicentrum ataków terroryzmu muzułmańskiego (inne grupy religijne w Indiach też nauczyły się odpowiadać terrorem, ale na mniejszą skalę). Dlaczego zatem papież Franciszek umył stopy trzem muzułmanom i jednemu hinduiście?

      2. Autorka pisze o sensie czynu, ale moim zdaniem niepotrzebnie zawęża ten sens (do wewnętrznych relacji między współwyznawcami).
        Gest umycia nóg wpisuje się w bardzo konsekwentne w całe nauczanie Jezusa (a także ap. Pawła) n/t postawy sługi. Jest spójny np. z przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie, gdzie Jezus jasno wskazuje na to, że mamy służyć nie tylko swoim ziomkom.

  5. Franek umył/pomoczył im nogi we własnym i watykanskim interesie. Nie chce po prostu aby mu ktos chałupe podpalił. Smierdzący tchorz, albo wyrachowany racjonalista. Gdzie by sie bidula podział, dokąd by musiał uciekac? Dawniej mogł zwołac krucjate a dzis co, kto go posłucha? Taniej umyc nogi niz utrzymac armie. Nie boi sie tych z brudnymi nogami, tylko tych z brudnymi terrorystycznymi myslami i zamiarami.
    Poza tym jedzie z muzułmanami na tym samym religijnym wozku, ostatecznie mają i czczą tego samego bożka. Zagłebianie sie w jakies Stare Testamenty i szukanie cytatow jest bez sensu.

      1. Dla mnie moze Franek całowac kogo chce i w co chce, byle sie sam trzymał z dala od dzieci i swoich sługusow z dala od dzieci. Dlaczego to zrobił – w trosce o własny tyłek – ja to tak widze. To jest mistrz tanich chwytow, tanich gestow, niech sobie całuje ile chce. Oczywiscie w teorii reprezentuje ten „lepszy sort” katolikow niz nasza rodzima sekta, ale to ten sam katolicki komunista.
        Oczywiscie jego „mycie” ma tez łagodzacy i pojednawczy zamiar i efekt, i fajnie, ale co wiecej robi Watykan w sprawie uchodzcow/konfliktu niz polanie wodą kilku nog i dbania o własne interesy?

  6. Gesty polityczne odnoszą się do mas, a te lubią wszelkie mity. KK od lat walczy na świecie o odwrócenie negatywnego trendu (oczywiście nie w Polsce, gdzie biskupi wręcz od władzy pękają z nadęcia). Takie gesty to taki religijny marketing, dlatego pełno w nim hipokryzji i nieścislości. Dobrze, że ktoś temu się przygląda bliżej (autorka wykonała dużo pracy aby całość prześwietlić), ale skąd te emocje u racjonalistów ?

      1. Mam nieodparte wrażenie, że Franciszek dąży do tego, by jego gesty odczytywano jako ludzkie, albo co najwyżej duszpasterskie.
        Swoją droga to zabawne, że ludzie mają do papieża pretensje, że miesza się do polityki, a jednocześnie sami na siłę nadają polityczny sens jego gestom lub wypowiedziom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

four × five =