Polecam kolejną już książkę mojego ulubionego z amerykańskich autorów politycznych Paula Bermana, Nowojorczyka z krwi i kości, mianowicie: Terror and liberalism napisaną w gorącym roku 2004. Dostępna jest także w języku polskim (tłum. Janusz Margański Prószyński i S-ka W-wa 2007). Berman interpretuje islamski terroryzm w taki sposób, że islamizm to jest kolejna po faszyzmie i komunizmie rebelia antyliberalna, mająca wiele wspólnego z faszyzmem i komunizmem, czasem będąca dosłownie ich kolejnym wcieleniem (totalitaryzm monopartii Baas w Iraku), a czasem bardziej wykorzystującym religię (talibowie). Berman uważa, że interwencje w Afganistanie i Iraku były słuszne, że wydostanie 45 milionów ludzi z totalitarnego łagru było warte działań, lecz zauważa, że USA nie doceniły wroga, myśląc że mają przeciw sobie kilku gangsterów, a nie nowe totalitaryzmy (s. 14-16). Berman irytuje się, gdy go pytają czy jego punkt widzenia jest lewicowy czy prawicowy, nie lubi tych dwóch odwiecznych rubryk. Kiedyś był lewicowcem, teraz przede wszystkim liberałem. Berman przyznaje się do tradycji anglosaskiej lewicy antyfrankistowskiej, która z antyfaszyzmu przeszła do anty-totalitaryzmu. Uważa to za pewien rodzaj dysydenckiej liberalnej lewicy. Wstydzi się za to za francuską lewicę, która paradowała z plakatami chwalącymi Saddama jako postępowca walczącego z amerykańskim imperializmem (s. 19).
W 1991 roku Nixon napisał w „NYT”. Że wojna w zatoce nie będzie wojną o demokrację, Berman polemizował z nim wtedy. Ukazał Saddama jako faszystę, który przekonał rodaków, że za wszystkie problemy świata i Iraku odpowiada mała grupka Syjonistów. Berman na serio się wtedy bał wojsk Saddama w Rijadzie, lub Saudów po jego stronie (s. 20-23). Sprawmy, że ogień pochłonie pół Izraela” to styl Saddama. Derman nie sądził, by Saddam poddał się nacisku bojkotu dyplomatycznego czy ekonomicznego, więc proponował „wojnę antytotalitarną”, czyli antyfaszystowską, by ruszyć sumienie lewicy. Al. Gore i Joseph Lieberman to wówczas bardzo nieliczni ludzie lewicy, którzy nie mieli „wietnamskiego odruchu” i byli za zniszczeniem Saddama (s. 26). Bush senior co prawda porównał Saddama do Hitlera, ale koalicję zmontował z udziałem our bastards, odgrywał przed nimi realistę; biznes, interesy itd., a nie ideały (s. 29). Wojna poszła sprawnie. Amerykanie, Brytyjczycy i Francuzi walczyli dzielnie i skutecznie, okazało się, ze nie każda wojna to Wietnam, Saddam jednak uważał się za zwycięzcę bo nie został obalony, w 1993 roku nawet próbował zabić Busha, gdy ten odwiedzał ocalony Kuwejt. Po jakimś czasie wyrzucił inspektorów, a Rosja i Francja znów z nim handlowały jakby nigdy nic. Saddam wymyślił też ideę indywidualnego terroryzmu płacąc po 25.000 $ męczennikom-terrorystom z Palestyny! (s. 31). Arabia Saudyjska, choć dziś się tego wypiera też dołączyła się do saddamowego dżihadu ale płacili mniej 5.000 $ na łebka. USA wyszły na głupka, a ich ambasady zaczęły być atakowane, podobnie statki (USS „Cole” w 2002 r.). USA nazwały to wojną, i głupio zrobiły bo nobilitowały bandytów. Saudowie byli wtedy nieprzejrzyści dla zachodnich dziennikarzy, uchodzili za moderatów, nikt nie wiedział że to państwo średniowieczne. Także AS przeniosła cichcem rodzinę ibn Ladena z USA do siebie (s. 33). W ten sposób widzimy, że USA nie wojowały z islamem, a terroryzm islamski jest w dużym stopniu faszystowski, a więc europejski.
Od 1950 roku myśliciele tacy jak Camus, Orwell i Arendt zauważyli pewne pokrewieństwo faszyzmu i komunizmu, że łączy je totalitaryzm, słowo jakiego używał Mussolini (s. 43). W latach 20 i 30., bardzo wielu myślicieli zachodnich nie widziało nic poza prawackim militaryzmem pruskim, w 50tych się to zmieniło. Camus pisząc „Człowieka zbuntowanego” pisał o totalitaryzmie jako czymś tylko zachodnim, modni autorzy jak Tariq Ramadan mówią, że to zrozumiałe bo nie ma jednej cywilizacji, Berman uważa, że owszem jest jedna ludzka cywilizacja, a te same idee swobodnie przepływają po całym globie (s. 46). Camus uważał, że np. Rosjan nie stać na sekularyzm czy liberalizm, a jedynie na anarchistyczny, terrorystyczny nihilizm (s. 60), oczywiście mylił się – liberalizm jest wszędzie takim samym punktem odniesienia, myli się też Ramadan uważając, że islam nie zna buntu, uważa Berman. Camus dostrzegł jednak utopię i odrodzenie jakie obiecują i falangiści i faszyści i naziści i komuniści na podobnej zasadzie – raj, odkupienie (s. 73). Tymczasem jeszcze parę dekad temu co trzeci mieszkaniec Bagdadu był Żydem, a wśród nich wielu było marksistami (s. 75), zaś panarabiści jak Sati al.-Husri, byli w stałym kontakcie z III Rzeszą, pierwsi przywódcy Baas jak Sami al.-Jundi podziwiali nazizm i kult wodza znacznie bardziej niż socjalizm, socjalizm był raczej w hasłach, treść była antyżydowska i antymasońska, w 1968 roku ci panarabscy naziści zdobyli władzę w Iraku (s. 78). Michel Aflak: „europejskie idee okupują arabski umysł” (s.81). W 1924 w Turcji kemaliści zaprowadzili sekularyzm. Bractwo Muzułmańskie (1928) i Baas to prawica i lewica antykemalizmu, nic więcej (s. 83). Od 1954 roku Naser zdelegalizował BM, potem znowu pozwolił na działalność, po czym znów zdelegalizował po zamachu na swoje życie, które prawdopodobnie zorganizowało BM, a więc elita BM pojechała do Arabii Saudyjskiej i zajęły saudyjskie uczelnie (s. 86). W tym Muhammad Kutb, profesor islamistyki, którego studentem był Osama ibn Laden.
Sajjid Kutb, starszy brat Muhammada uważał, że Zachód trapi schizofrenia ateizm kontra Kościół, religia kontra nauka (s. 99), islam zaś osłabiony przez krucjaty nie dał rady skorzystać z nauki. Zachód traci swoje jestestwo ponieważ ateizm reprezentowany przez liberałów, którzy chcieli skończyć z wojnami religijnymi (Kutb jest trochę pod wrażeniem!), zostawia Bogu tylko niebiosa, stąd walka ZSRR i NATO to dla Kutba tylko dalszy ciąg tej schozofrenii, zupełnie bezproduktywny. Nie podoba mu się, że Naser podlizuje się sowietom, bo świat Islamu powinien być samowystarczalny ideowo (s. 105). Dewiacje, politykierstwo i fałszerstwa św. Pawła czynią z chrześcijaństwa słabego przeciwnika dla ateizmu uważał Kutb (s. 106), religia powinna być tymczasem moralnym przewodnikiem, a nie dodatkiem do polityki (św. Paweł) czy patriotyzmu (Dulles), Kutb wobec Żydów jest zawieszony między 5 surą oferującą Żydom przebaczenie, a złości, że Żydzi wspierają desakralizację społeczeństwa (Freud, Marx), oraz lichwę i … rewolucję kemalistów w Turcji… Kutb bał się USA, i uważał trumanizm za współczesny odpowiednik krucjat, ale jego niechęć do USA i Żydów była nie polityczna, lecz ideologiczna (podobnie jak myśleli naziści jak vo Leers), chodziło o liberalizm, a przecież nie ma czegoś takiego jak połowiczny islam uważał Kutb (s. 117). Kemalizm groził schizofrenią na wzór zachodni, więc … szariat to ratunek tak myślał Kutb (s. 123). Naser powiesił Kutba, potem Sadat w 1972 roku poparł USA. Kiedy główne państwo świata islamu popiera liberalne USA, islamizm przestaje się cofać zaczyna wzrastać, jego totalitaryzm, który nie działał przeciw ZSRR, teraz się przydał – 1979 Iran i Chomeini (s. 133), potem wojna domowa w Algierii (1992-1997), Kaszmir i dzikie pomysły w stylu: „naród islamski”, których NIGDY PRZEDTEM nie było, jeśli to nie komunizmo-nazizm to co? (s. 145). To nie egzotyka to totalitarny kult śmierci (s. 147).
Dziś, po marksistowsku, próbujemy szukać przyczyn ekonomicznych islamizmu, tak jak Leon Blum szukał w dyktacie wersalskim (s. 151), więc próbował ustępować, rozumieć. Błąd, w kulcie śmierci nie ma sensu poza „odnową” i „utopią”. Socjaliści i konserwatyści podali sobie ręce; Petain i Doriot razem przeszli na stronę III Rzeszy, uparcie uważali, że Hitler jest racjonalny. Dziś antyglobaliści podobnie podchodzą do Palestyńczyków. Chomsky niczym Marx doszukuje się racjonalizmu w męczeństwie i kulcie śmierci, stąd te wszystkie bajki o USA, imperializmie kulturowym, korporacjach (s. 175). Boat people w Wietnamie nie zachwiały jego pewnością w marksistowskie konstrukcje i uparty racjonalizm starego typu, tzn. taki, który uważa, że wszyscy są racjonalni (!). Chomsky uznał obrzydliwie bogatego Sauda, Osamę za obrońcę biednych. W 1996 roku islamiści, którym nie udało się, ani w Algierii ani w Egipcie, zdobyli władzę w Afganistanie. Liberalizm z kolej okazał się silniejszy w Maroku, Bhrajnie, Tunezji (s. 191), nawet w Palestynie pojawili się liberałowie. Fukuyama uważał, że ugruntowana wolność jest nudna (s. 194). Serbia chciała spróbować inaczej, ciekawiej, i miała wojnę, na którą pacyfiści jak Szwedzi i Szwajcarzy zareagowali podobnie obrzydliwym faryzeizmem jak podczas ekspansji hitleryzmu (s. 199), Rosjanie realpolitykowali o ballance of power (s. 204), Francuzi przypomnieli sobie jednak o prawach człowieka, Brytyjczycy jeszcze bardziej, Niemcy porzucili swój wyniosły izolacjonizm, wojna przeciw zbrodniarzom Serbskim była pierwszą wojną liberałów, wojną o humanitaryzm (s. 204-205). Warto o tym pamiętać, kiedy dziś Putin próbuje nas przekonać, że ropa, że dolary, że imperializm itd.
Po interwencji etniczni Albańczycy, wypędzeni, teraz wrócili do domów, to była nowość w historii świata! (s. 205). Serbowie oprzytomnieli. 12 września 2001 Le Figaro: „nous sommes tous les Americaines”. Bush niestety zbyt skupił się na ibn Ladenie, znów wyglądało to na akcje policyjną i to niesmacznie zawziętą, a przecież wojna z Talibami to wojna mentalna jak z ZSRR, na idee i księgarnie (s. 217). Leon Blum przed 1939 mówił o potrzebie trzeciej siły, ani komunistycznej ani konserwatywnej w Europie, ani pacyfistycznej ani Realpolitycznej (s. 221), Cinton to rozumiał, Bush jr nie, w 2000 roku chciał nagle wycofać wszystkich GI z Bałkanów, tylko przerażenie Europejczyków go od tego odwiodło (s. 226). Bush jr słusznie podniósł sprawę poddaństwa kobiet w Afganistanie (to kluczowa kwestia w sprawie afgańskiej uważa Bernard Lewis), ale w roli liberała nie był dość wiarygodny w UE. By ZSRR mógł niewolić połowę Europy przez kilka dekad trzeba było poputczyków, którzy codziennie sami siebie przekonywali, że Zachód też jest na poły faszystowski, więc w sumie co za różnica (s. 241). Niech niemieccy pacyfiści pochodzą po domach w Afganistanie z dobrą nowiną, niech francuscy przeciwnicy kary śmierci obejrzą masowe groby po Saddamowych czystkach w Iraku (s. 243), to wszystko w ramach walki z nihilistycznym kultem śmierci, my jesteśmy antynihilistami uważał Camus, który ten podział uważał za najważniejszy.
Berman wyraźnie widzi to czego wielu autorów się tylko domyśla i to tylko czasem. Doskonale pokazuje hipokryzję socjalistycznych pacyfistów, który widzą jedynie urojone zła: „korporacje”, „wyzysk w pracy”, „imperializm”, a nie dostrzegają zła konkretnego, prawdziwego: rasistowskiej obojętności na ludzki los, kultu morderczych wodzów i śmierci (prawdziwa cywilizacja śmierci to to panowie biskupi!). Zgadzam się też z Bermanem, że islamizm to islamska wersja chrześcijańskiego faszyzmu i ateistycznego komunizmu, a nie immanentna część islamu, jak głosi dziś przerażona Europa.
Nie ma islamu bez szariatu, wiec nie wiem jak niby mam odroznic islam od islamizmu. Syn muftiego Ligii Muzulmanskiej RP jest za szariatem i zaakceptowalby ukamieniowanie kogos ze swojej rodziny i nie nazwalbym tego islamizmem.
A to ze istnieja jakies swieckie republiki w swiecie islamu, to wiadomo. Tylko ze one nie sa zgodne w zadnym stopniu z islamem i przez uczonych w islamie sa uwazane za zle.
A jak odróżnić chrześcijaństwo od tych co glupszych przykazań
Tzn jakich glupszych?
1 2 4 niepotrzebne a dwa ostatnie niezyciowe
Niepotrzebne? Głupie? Właśnie, że stanowią moralny rdzeń trzech religii monoteistycznych. Nie da się odróżnić chrześcijaństwa od tych przykazań, chrześcijanin powinien je przestrzegać. Czy przestaje być chrześcijaninem jeśli ich nie przestrzega? Nie, chociaż grzeszy. Co innego jest w islamie gdzie dużo łatwiej muzułmanie oskarżają siebie o niewiarę itd
Nie powiedziałem głupie