Okazuje się, że warto wrócić do tego tematu, który przedstawiłem w artykule „Racjonalnie o problemach Europy z islamem”. Jako jedno z głównych źródeł tych problemów podałem utopijne postawy sporej części lewicy i sporej części radykalnej prawicy. Doczekałem się wnet szybkiej odpowiedzi mojego redakcyjnego (i nie tylko redakcyjnego) kolegi Radka Czarneckiego. Bardzo Radkowi za tę obszerną wypowiedź dziękuję, gdyż dzięki niej mogę odnieść się do (nieracjonalnych moim zdaniem) poglądów popularnych wśród części lewicy nie na zasadzie ich samodzielnej rekonstrukcji (w którą siłą rzeczy mogą się wkraść błędy), ale odpisując po prostu na uwagi poczynione przez osobę wyrażającą te poglądy. Znika zatem możliwość zarzucenia mi przerysowania i uzurpacji…
Swoją polemikę z moją krytyką złej lewicowej perspektywy dotyczącej kwestii islamu rozpoczyna Radek w taki oto sposób:
„Uważam, że za rozwój i rozprzestrzenianie się tej szkodliwej i groźnej choroby przede wszystkim odpowiedzialność ponoszą USA (jako dominujący pod każdym względem kraj Zachodu) – a w zasadzie elity rządzące tym krajem (bez względu na polityczną opcję) – realizujące określoną politykę globalnego hegemonizmu.”
Już na samym wstępie mój polemista zdradza się z głęboką niechęcią wobec Stanów Zjednoczonych. Tymczasem oczywiście ciężko przypisać Amerykanom winę za to, że choćby w Zjednoczonym Królestwie hinduiści z Indii nie sprawiają problemów, a muzułmanie z Pakistanu owszem. Hinduiści nie nalegają na to, aby brytyjskie sądy sądziły według kodeksu Manu, natomiast imigrantom z państw muzułmańskich udało się przepchnąć w niektórych rejonach Zjednoczonego Królestwa sądy szariatu. Hinduiści nie nalegają na to, aby zamykać całe ulice z uwagi na ich codzienne rytuały, muzułmanie owszem. Wiele hinduistek ubiera się normalnie, czego nie można powiedzieć o muzułmankach, nie zdających sobie sprawy z tego, że stroje zaprojektowane dla nich przez Koran mają dowodzić niższości kobiety i obwiniać je za męską przemoc płynącą z pożądania. Gdzie tu zatem rola USA? Zapomniałem dodać – hinduiści nie werbują w Anglii również terrorystów do ucinania głów innych ludziom…
W przypadku omawianej przeze mnie części lewicy można śmiało mówić o amerykanofobii i bardzo bym chciał, aby to słowo weszło u nas do obiegu, bo być może ma szansę zawstydzić co niektórych myślących ludzi. Zwalanie na USA winy za to, co często odbywa się zupełnie poza ich wpływem, jest właśnie przejawem amerykanofobii. Również określenie „globalny hegemonizm” jest pełne uprzedzeń. Jak wiemy, USA zwyciężyły z nazistowskimi Niemcami i Japonią. Lecz nie uczyniły z tych krajów swoich bezwolnych kolonii. Po zbudowaniu tam nieistniejącej wcześniej demokracji Stany Zjednoczone pozwoliły im się rozwijać, czego nie można na przykład powiedzieć o Związku Radzieckim i jego kolonii NRD (czyli Wschodnich Niemczech).
Radek pisze dalej dając, moim zdaniem, kolejne dowody amerykanofobii:
„Amerykanie flirtują z jednej strony z tymi radykałami (po cichu, dla utylitarnych i doraźnych celów – [za]: Jueregen Elsaesser, „Jak dżihad przybył do Europy”) – a ze wszystkimi radykałami jakakolwiek komunia źle się kończy – a z drugiej admirując sponsorów terroryzmu i islamizmu jako „najwierniejszych” i pewnych sojuszników na blisko-wschodnim teatrze polityki (chodzi głównie o Arabię Saudyjską i Katar) stają się uosobieniem skrajnej hipokryzji politycznej co skutecznie podważa moralno-etyczne i doktrynalne uzasadnienia USA (i Zachodu) jako światowego hegemona i imperium opartych o kanony kultury wywodzącej się z Oświecenia.”
Opinia o najbliższych sojusznikach, jakimi rzekomo miałyby być dla USA kraje takie jak Katar czy Arabia Saudyjska jest zagrywką propagandową, zbudowaną na głębokiej niechęci do Ameryki. Z pewnością przez wiele dekad najbliższym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na Bliskich Wschodzie był Izrael. Jeśli to się zmieniło, to za sprawą lewicowego jak na realia amerykańskiej sceny politycznej prezydenta Obamy, który też poparł tzw. Arabską Wiosnę Ludów, co było największym błędem polityki amerykańskiej na Bliskim Wschodzie. To poparcie stworzyło ISIS, zepchnęło Libię w w podobną otchłań i niemal nie zniszczyło Egiptu. Odpowiedzialna jest za to narracja lewicowa wybielająca islam jako normalny światopogląd pozwalający na humanitarną dla mniejszości światopoglądowych i etnicznych demokrację. Odpowiedzialna jest też naiwna wiara Amerykanów w potęgę demokracji, która to wiara jest niezależna od prawicowych, czy lewicowych poglądów. Niestety, w społecznościach totalitarnych z uwagi na brutalną i nietolerancyjną religijność brakuje przygotowania do demokracji. Okazuje się, że osoby tak okropne jak Kadafi czy Saddam Hussein są mniejszym złem, niż chwilowe zostawienie władzy w rękach ludu, który z wolności skorzysta tylko po to, aby popaść w jeszcze większą niewolę. Mubarak w Egipcie hamował zapędy Bractwa Muzułmańskiego, Wiosna Ludów w kraju piramid niemal osadziła na czele tego pięknego kraju tych szaleńców.
Jeśli chodzi o kwestię rozpadu Jugosławii i stworzenia Kosowa, rzeczywiście można sporo zarzucić Stanom Zjednoczonym. Opinia światowa jednak liczyła na ich ingerencję, nie chciała zostawić spraw swojemu biegowi, jednocześnie rodząca się UE była zbyt słaba i zbyt w zły sposób lewicowa, aby podjąć lepsze działania, niż te, który miały miejsce ze strony USA. Między zdaniami domyślam się też idealizacji Serbii ze strony Radka, co idzie w parze z nieracjonalną rusofilią, przesłaniającą obiektywną perspektywę. Nie sądzę, aby pozwolenie Serbom na dokończenie czystek etnicznych było lepszym rozwiązaniem od tego, które miało miejsce.
„Co prawda od wieków polityka była tak właśnie postrzegana (co skonkretyzował Nicolo Machiavelli już w XV/XVI wieku) – czego emanacją jest stwierdzenie 19-wiecznego brytyjskiego antropologa i twórcy idei anglosasko-kolonialnego rasizmu Roberta Knoxa, że „…Prawo międzynarodowe tworzy się po to by stosowali je słabsi, a łamali mocarni” – ale współczesna polityka Zachodu opierać się ma (co podkreślają nagminnie politycy) na szerzeniu idei wolności, demokracji i uniwersalnych praw człowieka w poza-zachodnim świecie. Promocja wolności obywatelskich, praw człowieka i demokracji (stanowiących clou tego co zwiemy kulturą Zachodu) od dekad, zderza się z zastosowaniem podwójnych standardów, traktujących te uniwersalne zasady i kanony jako narzędzie swoich, utylitarnych celów polityczno-gospodarczych. Tak jest to odbierane w innych kulturach i żadne zaklęcia bądź zapewnienia padające z trybun tego nie zmienią.”
Powyższe zdania niewiele znaczą. Wiadomo, że silne kraje łamią niekiedy prawo międzynarodowe, ale czy Zachód czyni to mocniej niż państwa Bliskiego Wschodu? Nie sądzę. Ogólnie Zachód ma znacznie mniej agresywną politykę (polityki) nie tylko od Turcji, Syrii, Palestyny czy Iranu, ale również od Indii czy Rosji. A przecież potencjał militarny Zachodu (nie tylko USA) jest znacznie większy od większości wspomnianych wyżej państw. O to, jak agresywna jest na przykład polityka zagraniczna Indii wypada spytać Lankijczyków, czy Nepalczyków. Przykład powojennych Niemiec, Japonii czy Korei Południowej pokazuje, że Zachód rzeczywiście promuje demokrację i prawa człowieka. O kim więcej można tak powiedzieć? Jeśli chodzi o Rosję (byłe ZSRR), porównajmy Koreę Południową z Koreą Północną i jak sądzę, ten przykład wszystko wyjaśnia. Z tego co wiem, w etycznej ocenie Radka USA nie są lepsze od ZSRR w ujęciu historycznym, co jest równie śmiałą, co nieprawdziwą i amerykanofobiczną tezą.
„Elity rządzące Zachodem od przynajmniej 3 dekad trudno zakwalifikować jako lewicowe. One są przede wszystkim liberalne (lewicowość jaką znamy sprzed upadku muru berlińskiego jest dziś w głębokim regresie – właśnie na Zachodzie).”
Z powyższych zdań wynika, że prawdziwa lewica skończyła się wraz z upadkiem Związku Radzieckiego. Tymczasem sądzę, że każda osoba, której prawa człowieka leżą na sercu, musi przyznać, że komunizm tylko szkodził szanującej wartości humanistyczne lewicy. Komunizm ZSRR niszczył lewicę w Stanach Zjednoczonych i w Zachodniej Europie. Zatruwał ją propagandą skrywającą totalitaryzm i ludobójstwo. Problemy lewicy w dużej mierze biorą się stąd, że ta propaganda nadal żyje w ludzkich umysłach. Wszystkie państwa Zachodu, łącznie z najbardziej neoliberalnymi z nich USA i UK, mają w siebie wszczepione wiele osiągnięć lewicy. Czas pracy, ubezpieczenia społeczne, równość, prawa kobiet etc. Żadne rządy lewicowe na Zachodzie nie opierają się na gospodarce centralnie planowanej, gdyż poniosła ona fiasko i łączyła się z ustrojem totalitarnym, czego ludzie myślący na Zachodzie sobie nie życzyli, ani, na szczęście, nie życzą. Elity rządzące Zachodem są albo lewicowe, albo prawicowe, ale mają z pewnością wdrożone w siebie elementy lewicowe, których nie mają zamiaru podważać. I jest to prawdziwa lewicowość w przeciwieństwie do totalitaryzmu ZSRR.
„I owa post-modernistyczna narracja, która opanowała zarówno medialny jak i polityczny dyskurs w kulturze Zachodu, jest narracją liberalną. Tu trzeba przede wszystkim kierować uwagi i pretensje. Bo to rządzący politycy podejmują decyzje, nie medialny mainstream, nawet najsilniejszy i najbardziej wpływowy, a oni są (i byli od lat) reprezentantami opcji – przede wszystkim – liberalnej o której Autor „Racjonalnie o problemach Europy z islamem” dyskretnie (jako zwolennik liberalizmu) milczy”
Z powyższych zdań dowiaduję się, że o czymś „dyskretnie milczę”. Jak widać nie milczę o tym, że współczesna myśl lewicowa odgrywająca jakąś rolę w rządach nie ma nic wspólnego z komunizmem, natomiast musi stosować się do wartości liberalnych i całe szczęście. Na Zachodzie rządzą nami albo liberalna lewica, albo liberalna prawica. Nawet PiS jest bardzo liberalny przy rządach Iranu czy Autonomii Palestyńskiej. Liberalizm polega na wolności obywatelskiej. Nie jest związany z kultem wolnego rynku, co cechuje neoliberalizm, który często jest sprzeczny z wolnościowymi postulatami liberalizmu.
„Niezwykle celną uwagę dotyczącą takich postaw i decyzji politycznych postawił Neil Clark w londyńskim Guardianie, w kwietniu 2014 roku (Blog politics.co.uk, http://neilclark66blogspot.com, I’m confused, can anyone help me ?). Zwrócił uwagę na zbojkotowanie przez część elit świata zachodniego otwarcia Olimpiady w Soczi z racji uchwalenia przez parlament rosyjski obostrzonego prawa skierowanego przeciwko homoseksualistom (tak to w skrócie można określić). Clark pisze: „… Mówi się nam, że Rosja jest bardzo złym i zacofanym krajem, bo uchwaliła prawo przeciwko promowaniu homoseksualizmu wśród nieletnich. A nasi liderzy, którzy zbojkotowali Zimową Olimpiadę w Soczi z powodu tego prawa, odwiedzają kraje w Zatoce Perskiej, gdzie homoseksualistów można wsadzać do więzienia, a nawet skazywać na karę śmierci i czule obejmują ich władców, nie wspominając nawet tam o prawach gejów”. Ikona tego tekstu – promująca tę polemikę – pokazuje wyraźnie czas około-olimpiadowy, Soczi 2014 i wizytę prezydenta USA Baracka Obamy w Rijadzie oraz rozmowy z królem Abd Allahem ibn Abd al Aziziem al Su’udem. To jest właśnie wizytówka hipokryzji liberalnych elit Zachodu w przedmiocie szerzenia tzw. praw człowieka (dlatego piszę o nich – tzw. prawa człowieka – twierdząc, że ich uniwersalny oraz humanistyczny wymiar został sprowadzony do maczugi którą okłada się niewygodnych, dla utylitarnych interesów, przeciwników) i moralnej schizofrenii (czyli – zakłamania). W takim wypadku lepiej i uczciwiej jest mówić językiem (i stosować argumentację) cytowanego Roberta Knoxa”
Te powyższe zdania traktuję jako zbiór uproszczeń i przeinaczeń, nie chcąc być niegrzecznym, nie powiem, że propagandowych. Po pierwsze prezydent Obama jest (zwłaszcza w polityce zagranicznej) przedstawicielem amerykańskiej lewicy i w poprzednim artykule krytykowałem również jego. Więc pisanie mi o tym, że argumentem przeciwko moim wsześniejszym wypowiedziom jest zbyt tolerancyjna dla elit saudyjskich postawa Obamy jest bez sensu. Ja właśnie między innymi to krytykowałem…
Ale pozwolę sobie mimo to napisać kilka słów w obronie Obamy, gdyż Radek zastosował chwyty propagandowe. Otóż udział w Olimpiadzie to nie to samo, co zwykła wizyta dyplomatyczna. O tym, czy Saudowie byli „obejmowani czule” wiedzą natomiast tylko amerykanofobiczni propagandziści. Ja przypuszczam, że marzenia o „czułym obejmowaniu” Saudów nie zaburzają prezydentowi Obamie spokojnego snu.
Gdyby władze Ameryki brały udział w pielgrzymce do Mekki, byłoby to rzeczywiście porównywalne z udziałem w Olimpiadzie w Soczi. Jeśli zaś chodzi o niewygodnego sojusznika USA jakim jest Arabia Saudyjska to zgadzam się, że jest to żenujące. Ale jaki ma inny wybór kraj chcący operować w tym regionie, a mimo wszystko obecne naloty broniące Kurdów i Druzów przed ludobójstwem ze strony ISIS są potwierdzeniem, że warto mieć nawet tak parszywych sojuszników. USA próbowały sojuszów z innymi państwami – z Iranem, z Irakiem, z Turcją (w sumie nadal próbują). Popełniały błędy, również z wiary w demokratyczną samodzielność społeczeństw tych krajów. Na to nakładała się rywalizacja z ZSRR, do której USA były moim zdaniem etycznie zobowiązane, jeśli chciały rzeczywiście bronić demokracji i praw człowieka na świecie. Rywalizacja z ZSRR na Bliskim i Środkowym Wschodzie zmuszała USA do bardzo parszywych kompromisów, na przykład w Afganistanie. Sądzę, że historia Iranu również potoczyłaby się lepiej, gdyby nie to napięcie, jak i historia Syrii i Iraku. Tym niemniej religijny fundamentalizm mieszkańców tych państw nie był dziełem ani USA ani ZSRR. Mając okazję na wolność (Arabska Wiosna Ludów, obalenie szacha Iranu, obalenie Sadddama Husseina etc.), te społeczeństwa, na drodze demokracji, wybierały sobie jeszcze gorszą niewolę. Z szansy na wolność danej przez zwycięstwo USA nad ZSRR skorzystali natomiast Polacy, Czesi, Bułgarzy, Rumuni, Słowacy, Węgrzy, Słoweńcy, wschodni Niemcy, Wietnamczycy, Laotańczycy i wiele, wiele innych nacji. Jak widzimy, wśród tych narodów nam, Polakom, całkiem nieźle się udaje tę sytuację wykorzystać.
„Wolne, pluralistyczne, liberalne media (o politykach nie wspominając) dziwnie prześlizgnęły się nad faktem (poza rosyjskimi gazetami, także na to zwróciły ostatnio uwagę media tureckie i indyjskie) że w sierpniu we wsch. Ukrainie zabito „Białą wdowę” (najbardziej poszukiwaną terrorystkę- islamistkę na świecie). Samantha Lewthwaite to obywatelka Wielkiej Brytanii, konwertytka z anglikanizmu na islam – rodowita, błękitnooka Angielka, jedna z najbardziej poszukiwanych terrorystek na świecie (ściga się ją w prawie 200 krajach listami gończymi INTERPOL-u), uczestniczka kilku zamachów terrorystycznych (m.in. w Nairobi czy Bombaju), żona Germaina Lidsay’a (jednego z londyńskich terrorystów-samobójców – 2005), obecnie – Hasana Maadima Ibrahima, szef somalijskiego odłamu al-Kaidy (Asz-Szabab). „Biała wdowa” miała walczyć w szeregach elitarnego, ukraińskiego oddziału Ajdar przeciwko rosyjskojęzycznych separatystom w rejonie Doniecka – Ługańska. Czy w takim razie pieniądze i materialne środki idące ze strony państw Zachodu (także z Polski) na militarne wsparcie Ukrainy w tej sytuacji pośrednio nie sponsorują islamski terroryzm ?”
Mój polemista w powyższych zdaniach w niezwykły sposób sprowadza przedstawienie jednostkowej historii psychopatycznej Angielki związanej z al Kaidą do oceny walki Ukraińców z Rosją o własne państwo. Moim zdaniem jest to wręcz rasistowskie w stosunku do Ukraińców. „Patrzcie, walczyła z wami terrorystka, przynajmniej tak mówią, więc nie macie prawa do własnego państwa”. Nie, drogi Radku, Ukraińcy mają prawo do własnego państwa i jedna terrorystka tego nie zmienia. Dodam, że nie ma pewności iż taka pani rzeczywiście walczyła po stronie Ukraińców, jest to źródło putinowskie, a wiemy, że nie są to źródła obiektywne.
Porównanie sytuacji z Kosowem z sytuacją z Ukrainą obnaża modną wśród części lewicy perspektywę: „Ukraina powinna być kolonią Rosji, bo ja lubię Rosję”. Innego klucza dla tego w swej istocie dziwacznego porównania nie pojmuję. Oczywiście nie zgadzam się z tezą, iż Ukraina „powinna być kolonią Rosji”. Polityki Putina zdecydowanie nie lubię, kulturę rosyjską – Czajkowskiego, Bułchakowa, Szostakowicza, Prokofiewa ogromnie natomiast cenię. Innym kluczem dla dziwacznego porównania Kosowa z Ukrainą mogłoby być powstawanie strefy chaosu, na której mogą bezkarnie operować i szkolić się terroryści. Jednakże wielu analityków przypuszcza (i ja się z nimi zgadzam), że taką strefą może stać się Donbas, dzieło Putina, który stara się rozbić Ukrainę i wolno, bądź szybko dołączyć część ukraińskich terytoriów do swojego kraju. Na pewno wsparcie militarne Putina dla separatystów jest głównym źródłem destabilizacji tego regionu i otwarcia go na działania pozaprawne.
„Przykłady z Kosowa i Bośni świadczą o tym dobitnie. Liberalni politycy i elity rządzące Zachodem – debata o Ukrainie jest analogiczną w swym wymiarze jak to co prezentowano w mainstreamowym przekazie podczas kryzysu kosowskiego – jednak nie wyciągają żadnych wniosków z niedalekiej przecież historii. Czy tu właśnie, w braku konstruktywnych wniosków – oprócz wspomnianej niekonsekwencji i jawnej hipokryzji – nie leży wzrost islamistyczno-terrorystycznego zagrożenia ?”
To bardziej europejska lewica niż prawica chciała utworzenia niezależnego Kosowa. Nazywanie wszystkich rządów europejskich jak leci prawicowymi jest niezgodne z rzeczywistością. Przeciwieństwem słowa liberalizm jest konserwatyzm.
„Ową hipokryzję i niekonsekwencję polityków Zachodu właśnie w przedmiocie podwójnych standardów w węzłowych zagadnieniach polityki (i jej etyczno-moralnego wymiaru w świetle praw człowieka) podkreśla też tradycjonalista i konserwatysta jakim był wspominany Samuel Huntington: Zachód „… Jest za nierozprzestrzenianiem broni masowej zagłady gdy dotyczy to Iranu, Iraku, ale nie Izraela. Prawa człowieka dla niego to kwestia sporna z Chinami, ale nie z Arabią Saudyjską” ([w]: „Zderzenie cywilizacji”). To musi rzutować na ocenę nie tyle klimatu intelektualnego tworzonego przez mainstream (choć i on nie jest bez znaczenia) co przede wszystkim na reputację całej klasy politycznej, od ponad trzech przynajmniej dekad rządzących krajami Zachodu”.
Zachód nie poparł programu nuklearnego Izraela, tak jak nie poparł programu nuklearnego Indii i Pakistanu. Gdy jednak te kraje uzbroiły się w broń jądrową, Zachód nie zerwał z nimi stosunków. Zachód ogólnie jest przeciwny rozprzestrzenianiu się broni masowego rażenia, ale gdy zostanie postawiony przed faktem dokonanym, nie odcina się całkowicie od tych państw. Całkowite się odcięcie byłoby polityczną utopią i dość szkodliwą na tle polityki światowej. Jeśli Iran posiądzie broń masowego rażenia, wtedy też Zachód dalej będzie z nim rozmawiał.
Pisze mój Szanowny Polemista: „Obawiam się, że jeśli problemów z wojującym islamem nie rozwiąże się na drodze starannej debaty i wyrzucania z niej osób zaczadzonych ideologią (postmodernistyczna lewica, nacjonalistyczna prawica), dojdzie w niedalekiej przyszłości do eskalacji przemocy”. To jest przykład rozumowania autorytarno-demagogicznego, na pewno antydemokratycznego i anty-pluralistycznego, założeń narzucających jednostronną wizję rzeczywistości (albo – wizję swego kręgu wyznawców czy akolitów). Jakiekolwiek wykluczanie, kogokolwiek z dyskursu publicznego (nie z racji jego totalitarnych zapędów czy przestępstw przeciwko zasadom państwa prawa, a z tytułu niezgody na jego poglądy i racje) jest myśleniem dogmatycznym, sekciarskim, mającym swe korzenie w poglądach totalitarnych. Widać, że każda ideologia, każda doktryna, każdy pogląd i sąd – nawet liberalizm (czy racjonalizm – in situu sprzeczne z dogmatyzmem i bezruchem myśli) chcący krzewić wolność, swobody, pluralizm i demokratyczne formy życia publicznego – mogą łatwo dryfować, kiedy brak jest autokrytycyzmu i umiaru w sądach, kiedy ego zwycięża sceptyczne racje oświeceniowego rozum, na tak niebezpieczne antypody. Bo jak widać na tym przykładzie nawet totalnych zwolenników wolności słowa – tu: zdeklarowanych liberałów – dotyczy sentencja Orwella mówiąca, iż wyznacznikiem tej wolności jest zgoda na prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć.
Z mojego stwierdzenia wynikało, że polityka Zachodu wobec islamizmu zdominowana jest przez utopijne narracje, które są tylko ideologiami nie mającymi związku z rzeczywistością. Na przykład ostatnio wiele państw europejskich zatwierdza, lub zastanawia się nad zatwierdzeniem państwowości Palestyny, choć przywódcy Palestyny nie uznają Izraela i grożą wymordowaniem wszystkich Żydów. Pozwolenie w polityce zagranicznej, aby modne, ideologiczne narracje dominowały nad rzeczywistością oznacza morze ludzkiej krwi. Tylko o tym pisałem i nadal tak uważam. Nie chciałem atakować mojego polemisty i nie będę tego robił. Niech czytelnicy sami ocenią na bazie poniższych rozważań, kto z nas bardziej ulega dogmatom.
Później Radek zauważa, iż zwyczaj obrzezania kobiet nie jest tylko muzułmański. Zgadzam się. Ale tam gdzie jest, jest konserwowany przez religie. Czy to przez islam, czy to przez koptyjskie chrześcijaństwo… Nie jest natomiast ten zwyczaj aktywne potępiany przez żaden odłam islamu, czego nie można powiedzieć o niekoptyjskich chrześcijanach. W ogromnej większości potępiają oni brutalne okaleczanie kobiet i chwała im za to. Gorzej jest z prawem aborcyjnym, ale nawet w ultrakatolickich krajach kobiety są znacznie bardziej wolne, niż we wszystkich państwach muzułmańskich. Całkowity zakaz aborcji jest mniej brutalny, niż mordowanie kobiety w majestacie prawa za zwykłą niewierność, ślub z „niewiernym”, czy nawet za jakikolwiek kontakt z obcym mężczyzną. Dodam, że całkowity zakaz aborcji jest też powszechny w wielu środowiskach muzułmańskich.
„Tu politycy – zwłaszcza liberalni, rządzący współczesną Europą i USA – mają wyjątkowe pole do popisu: nacisk polityczny, ekonomiczny, etyczno-moralny (a także – gospodarczy) na swych sojuszników. Dotyczy to zwłaszcza Arabii Saudyjskiej posiadającej kolosalny mir i mającej olbrzymie znaczenie w świecie muzułmańskim: doktrynalno-religijne – święte miejsce islamu znajdują się na jej terenie, finansowe – morze petrodolarów, polityczne, militarne etc”
Mocniejsze naciskanie na Arabię Saudyjską może zantagonizować cały świat islamu, bo ten kraj ma Mekkę i Medynę. Nacisk utrudnia relatywizm kulturowy modny wśród części lewicy i amerykanofobia. Obecnie następuje pogłębienie niezależności surowcowej Zachodu, głównie dzięki USA i pozwoli to na skuteczne stosowanie nacisku ekonomicznego. Gdyby część lewicy nie była wrogo nastawiona do energii nuklearnej, taki nacisk byłby tym bardziej możliwy. Również na inny kraj łamiący prawa człowieka – na Rosję.
„Warto też zdefiniować czym jest sam fundamentalizm religijny, niosący sobą zawsze – obojętnie na wyznanie (a religie monoteistyczne są tu szczególnie narażone na ukąszenie fundamentalizmem) – nietolerancję, ksenofobię, nienawiść i agresję, (co przeradza się często jak widać w terroryzm). Jak zauważa Georg Soros (liberał, finansista, gracz giełdowy, filantrop i animator społeczeństwa otwartego) jest to założenie pewnego rodzaju wiary „…która może być łatwo doprowadzona do skrajności. Jest to wiara w doskonałość, w absolut wiara w to, że każdy problem musi być rozwiązany. Zakłada ona istnienie autorytetu wyposażonego w wiedzę doskonałą, nawet jeśli ta wiedza nie jest łatwo dostępna dla zwykłych śmiertelników”. „
Jestem wielkim przyjacielem wszystkich muzułmanów, którzy nie są fundamentalistami. Czyli na przykład – pozwalają się uczyć swoim córkom, nie torturują ich za niemuzułmański strój, czy poznawanie chłopaków. Nie widzę natomiast podziału na muzułmanów i islamistów pomiędzy ludźmi, którzy wprowadzają totalitarne relacje w rodzinie i ludźmi, którzy wprowadzają totalitarne relacje na świecie. Gdy widzę ojca muzułmanina z córkami mającymi chrześcijańskich, bądź ateistycznych chłopaków i chodzącymi w normalnych ubraniach, nie uwłaczających kobiecości, wiem, że na raczej na pewno nie widzę fundamentalisty. W sumie znalazłoby się wśród moich znajomych trochę pokojowo nastawionych fundamentalistów, ale obecnie będę ich gorliwie przekonywał do liberalnego podejścia do życia. Bo z nieliberalnego podejścia do życia wyrasta przemoc na małą i na dużą skalę.
Należy skonkludować, analizując ostatnie 30 lat rządów na Zachodzie (i nie mówmy tu o neoliberalizmie czy neo-konsach, które to pojęcia dla zwykłego „zjadacza chleba” i konsumenta mainstreamowych informacji medialnych są zjawiskami absolutnie tożsamymi z liberalizmem i wolnością, gdyż quasi-liberalna i zarazem orwellowska nowo-mowa poczyniła w tym względzie kolosalne spustoszenia w świadomości społecznej – [za]: Andrzej Walicki ,„Dziedzictwo liberalizmu i jego neoliberalna deformacja”, RES HUMANA nr 5/2012 oraz „Od projektu komunistycznego do neoliberalnej utopii”), iż liberalne oglądanie i interpretacja rzeczywistości także nie są wolne od fundamentalistycznego schorzenia i dewiacji. Nie piszę tego w formie ad personam wobec stanowiska Szanownego Polemisty lecz na podstawie percepcji tego jak przebiega współczesna polityka realizowana przez wspomniane elity Zachodu i jak kształtuje się mentalność oraz świadomość społeczeństw w tym względzie. Tu bym doszukiwał się przede wszystkim wzrostu popularności populistycznej prawicy – a także w wyraźnym pogorszeniu się en bloc sytuacji materialnej, braku perspektyw i ogólnym klimacie niepewności czy nieprzewidywalności. Masowe strajki we Włoszech, Belgii, Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Niemczech, starcia uliczne we Francji, Szwecji, Wielkiej Brytanii świadczą o rosnących napięciach społecznych w Europy Zachodniej i to na tle ekonomicznym, zaś wzrost notowań populistycznej prawicy jest tylko tych napięć efektem, a przeniesienie przez nią dyskursu na płaszczyznę kulturową jest zabiegiem znanym sprzed dekad (skutek był dla tych sił pozytywny) ze Stanów Zjednoczonych ([za]: Thomas Franck, „Co z tym Kansas ?”). Tu tkwią zasadnicze przyczyny dzisiejszych notowań populistycznej prawicy, nie w dominującej jak uważa Jacek Tabisz, lewicowej (której de facto nie ma gdyż to o czym On pisze jest podjęciem przez te środowiska konfrontacji ideowej na forum narzuconym przez środowiska prawicowo-liberalne, vide – w Polsce Platforma Obywatelska) narracji medialnej.
Zachód jest bogatszy niż był 10 lat temu, zaś 10 lat temu był bogatszy niż 20 lat temu. W Polsce dokonał się ogromny postęp i wzrost ogólnego poziomu życia. Jednocześnie wzrosły nasze potrzeby. Oczywiście, radykalna prawica i radykalna lewica bazują na nieprzemyślonych emocjach, aby sięgać po władzę, która z pewnością przyniosłaby nam wszystkim regres. Mieliśmy kryzys światowy. Takie zjawisko się zdarza i będzie się zdarzało na globalnym rynku.
Było mi miło odnieść się do tez Radka. W jego rozumowaniu uderza mnie przesada w krytyce Ameryki, w idealizowaniu Rosji, a zwłaszcza ZSRR. Zadziwia mnie postrzeganie upadku ZSRR sączącego jad propagandy na zachodnią lewicę jako kryzysu lewicy, zamiast, zgodnie z faktami, jako jej uwolnienia od niszczącej jej wiarygodność i skuteczność ideologii totalitarnej. Zadziwia mnie też mieszanie pojęć. Liberalizm może być lewicowy lub centrowy, są też partie prawicowo – liberalne. Przeciwstawianie lewicy (zapewne komunistycznej, z gospodarką centralnie planowaną) liberalizmowi jest bez sensu i w sumie uderza tak w nowoczesną prawicę, jak i w centrum, jak i w lewicę.
Brak rozeznania w polityce międzynarodowej i imigracyjnej, trwające nadal przedkładanie ideologii nad rzeczywistością jest bardzo groźne na przyszłość. Rodzi się obawa, że zamiast prób sensownej polityki integracyjnej wobec europejskich muzułmanów pojawi się w końcu przemoc na tle rasistowskim. Będą jej winne zarówno radykalna prawica (reagując na sytuację), jak i radykalna lewica (doprowadzając do sytuacji). Na skalę międzynarodową dalsza domieszka dominującej w wielu decyzjach ideologii części lewicy może doprowadzić do zagłady państwa Izrael wraz z częścią jego mieszkańców, do dalszego wybijania ludności Iraku, Syrii i sporej części Afryki przez wojowników muzułmańskich. Oczywiście w tych ludobójczych wojnach giną też muzułmanie, nie pasujący do tej bądź innej odmiany islamu, zatem przeciwdziałanie ideologizacji w polityce międzynarodowej paradoksalnie ratuje przede wszystkim muzułmanów. Niepokojąca jest przyszłość Indii, Indonezji, mniejszości wyznaniowych w Pakistanie, przyszłość krajów zamieszkałych przez ludy tureckie. Na skutek złej polityki zagranicznej wszystkie ważne europejskie miasta, łącznie z Warszawą, mogą stać się regularnym celem zamachów, z których część będzie przeprowadzana z powodzeniem. Skonstruowanie broni nuklearnej w Iranie może przynieść nowy rodzaj terroryzmu, polegający na detonowaniu ładunków nuklearnych w centrach miast.
W czasach, kiedy islam był inny niż dziś i dawał czasem przykłady tolerancji, a nie czegoś przeciwnego, powstawała tak zwana literatura adabowa, łącząca prozę z poezją. Więc i ja postanowiłem dać na koniec sonet wyrażający mój niepokój związany z zaistniałą na świecie sytuacją:
Świat w ruchu
–
Dziś w deszczową zimę cienie w strugach tańczą,
Starte głębią nocy, słabe w swych konturach.
Czerń nagich gałęzi echa liści zdradza,
Których nie ma teraz, które będą tutaj.
–
Wciąż dalekie wojny tkwią w relacji sznurach,
Które mkną nad wiatrem z dnia w miejsce zmierzchania.
Może jednak jawa krzyków z dali słucha
I zdobędzie przyszłość lepszą niż ta znana?
–
Jedno ziarno piasku nie zatrzyma świata,
Ani jedna chwila, ani jeden człowiek,
Wielkich mas tworzywo niesie zdarzeń zmiana.
–
Zapatrzony w gwiazdy pod ciężarem powiek
Niemal nie istnieję. Jednak słyszę zamach
Chaosu wahadła ponad czasu morzem.
Kazdy chciałby być tak potężny jak USA, więc podszczypują je wszystkie kraje przeceniając ich wpływ na to się w świecie dzieje. Reagan hodowal trochę mudżahedinów ale to już over.
Ameryka jest mocarstwem i jak na mocarstwo przystało prowadzi politykę dosyć ekspansywną. To samo robiła i robi (jak na swoje możliwości) Rosja,i robiła i kiedyś Anglia czy Francja..Tylko ze to w temacie problemu islamu w europie moim zdaniem nie ma to nic do rzeczy Ja mieszkałem 2 lata w UK a i mam sporo znajomych w Francji, Holandii czy Belgii. . Jak nieraz rozmawiamy na temat muzułmanów w tych krajach, to ,to co nieraz opowiadają to się włos na głowie jeży. Zresztą sam sporo widziałem w Anglii jak tam mieszkałem. Bardzo trafnie problem muzułmanów zdiagnozował Jan Reszka. Oni są bardzo agresywną i zamkniętą grupą. Tam fanatyk , fanatykiem, fanatyka pogania. I jedyne co mają w głowie to Dżihad i koran. No i oczywiście płodzenie dzieci którym potem wciskają fanatyzm do łbów. W Anglii to sobie nawet zrobili nieformalną”policję religijną”.
Tu też racja, że Radek przeniósł rozważania na zupełnie inną płaszczyznę, tak jakby każdy muzułmanin zamieszkały we Francji żył tylko polityką USA i pod jej wpływem decydował się na prześladowanie córki, która chodzi w mini, lub umawia się z ateistą, lub nieprześladowanie… Oczywiście brzmi to absurdalnie i nic takiego nie ma miejsca.
Dokładnie Jacku. Zapytaj się przeciętnego fanatycznego muzułmanina w UK czy Francji dlaczego zachowuje się tak agresywnie to odpowiedz nie będzie że ”nie zgadza się z polityką USA i zachodu” tylko odpowie że ”chce by islam opanował świat i zostali zabici niewierni. ”. I tyle Większość z nich nawet nie ma pojęcia o polityce zagranicznej.
po świętach napiszę tekst o tym w jakim stopniu jakie państwa odpowiadają za rozwój islamskiego terroryzmu. Bo moim zdaniem obaj upraszczacie kwestie tylko do usa czy winne czy nie – winne ale nie jedyne winne cccp Francja uk izrael chiny Rosja tez nabroily
Ja aż tak nie upraszczam. Wymieniam błędy. Skupiam się na obronie wobec bardzo radykalnego stanowiska Radka. Zwróć też uwagę na podejście Radka do liberalizmu, Ukrainy i Rosji. Jego pogląd jest konstrukcją pełną dość mocnych sądów, jak oprzesz się tylko na ocenie Reagana etc., nic nie powiesz…
Nagrajcie video z Tabiszem i Czarneckim, w sprawie Islamu i spornych kwestii . Będzie to lepsze niż ciosy na artykuły,a i bardziej wyczerpujące temat. 😉
Myślę, że jednak w wypowiedziach Radka jest więcej sensu.
Proszę wyjaśnić dlaczego Pan tak myśli. Po to są te okienka dialogowe, aby jakoś próbować uzasadnić swoje tezy.
Odpowiedzialność USA za rozwój terroryzmu jest widoczna, początek był w Afganistanie, podczas okupacji ZSRR. We wspomaganiu bojowników islamskich miał udział Radek Sikorski, będący na służbie rządu USA. Wiosna arabska to dzieło agentów CIA. Powstanie ISIS to też dzieło USA. W Syrii, na początku może były pokojowe demonstracje, ale szybko zostały zdominowane przez bojowników islamskich wspieranych militarnie, logistycznie, propagandowo przez USA i Saudyjczyków. Kiedy bojownicy islamscy ze Syrii zaatakowali Irak i ogłosili ISIS, to stali się terrorystami.
Wszystkie misje militarne USA mające obalić dyktatorów i wprowadzić demokrację doprowadziły do wojen religijnych i destabilizacji. Podobne były działania USA w Ukrainie. Pokojowe demonstracje w Majdnie przechwycili nacjonaliści ukraińscy kontynuujący tradycje Bandery i UPA, którzy uzyskali wsparcie USA. Media pokazywały zniekształcony obraz wojny.
W USA wiele lat wcześniej powstała koncepcja Nowego Ładu Światowego, w którym powstanie rząd światowy.
Krokiem w realizacji tego planu jest światowa destabilizacja. Kiedy powstanie wielki chaos to do działania wkroczy armia amerykańska i sojusznicy. Równolegle z działaniami militarnymi jest prowadzona wojna handlowa i informacyjna. Wojna handlowa z Rosją może być początkiem III wojny światowej.
Właśnie tak nieracjonalnym poglądom jak Pańskie mam zaszczyt się przeciwstawiać. Ciekawe co na to Radek.
bojownicy z ISIS mieli amerykańską broń, rakiety przeciwlotnicze i przeciwpancerne (bazuka).
Są to fakty, jest to widoczne na filmach umieszczonych na YouTube przez islamskich bojowników.
Kiedy wybuchło powstanie przeciw Kadafiemu to NATO poparło rebelię islamskich bojowników. To są fakty, można to sprawdzić.
Odnośnie Ukrainy a w szczególności wydarzeń w Odessie w naszych mediach np. Gazecie Wyborczej pojawiły się fałszywe informacje, proszę to sprawdzić w innych mediach.
Ostatnio była głośna sprawa tajnych więzień CIA w Polsce. Wyszło na to, że nasi politycy bezwstydnie kłamali. Zostało ewidentnie złamane prawo i nie dzieje się nic. To jest odejście od demokracji.
ISIS miało amerykańską broń, bo odebrało ją armii irackiej. O tym, że lewicowy prezydent USA niepotrzebnie wsparł wiosnę arabską pisałem w tekście, który Pan omawia. Cieszę się, że Pan się ze mną zgadza. W USA, również za sprawą ogromnych błędów w polityce zagranicznej, popularność Obamy jest mała. Jeśli chodzi o Ukrainę, została zaatakowana, czy uważa Pan, że było odwrotnie?
Odsyłam Cię Jacku do ostatniego zdania napisanego w komentarzach przeze mnie pod „moim responsem”. Skonczyłem dyskurs nt. temat. Do-siego Roku 2015-go.