Jeden z jaskrawych przykładów tego jak głupota rodziców może wpływać na życie dzieci został zaprezentowany w audycji “Uwaga” w TVN z 11 lipca:
Wstrząsająca historia 12-letniego, chorego na nowotwór chłopca, któremu odebrano szanse na życie. – On nie żyje, bo miał nie żyć – mówi matka, która zdecydowała się na leczenie niekonwencjonalne. Jeżeli dzięki tej opowieści, choć jeden chory zdecyduje się zaufać nauce zamiast hochsztaplerom, śmierć tego chłopca będzie miała sens – jako ostrzeżenie…
Śmierć tego dziecka to owoc głupoty jego rodziców, ale nie tylko ona tu zawiniła. Winę ponosi całe zjawisko tzw. medycyny alternatywnej, uprawianej przez wszelkiej maści hochsztaplerów, bioenergoterapeutów, homeopatów, fachowców od holistyki, czakr, radiestetów itp. Nie można też pominąć w tej litanii środowiska przemądrzałych, nawiedzonych celebrytów pokroju np. Beaty Pawlikowskiej odrzucających medycynę konwencjonalną, samozwańczo mianujących się znawcami tego co zdrowe i naturalne, w czambuł potępiającymi “chemię”. Przy okazji oczywiście nieźle na tym zarabiając. To także ostrzeżenie dla wszystkich, którzy nie dostrzegają zagrożeń w odchodzeniu od sprawdzalnych naukowych metod i często usprawiedliwiających zabobony i szamaństwo stwierdzeniami “a co to komu szkodzi”, albo “skoro ktoś twierdzi, że mu pomaga, to nie nasza sprawa”. Jednak sprawa robi się jak najbardziej nasza, gdy głupota zabija nie jej nosiciela, a kogoś od niego zależnego, kto nie może samodzielnie podejmować decyzji odnośnie wyboru metod leczenia.
Ryszard K. to przedsiębiorca z Nowego Sącza. Jest inżynierem mechanikiem. Od kilku lat prowadzi – w różnych miejscach – ośrodki, w których – jak twierdzi – leczy raka. Ostatni – w Piwnicznej, w wynajmowanym domu. W środku willi są zwykłe pokoje gościnne, brak jakiegokolwiek profesjonalnego sprzętu. „Leczenie” należy wziąć w cudzysłów, ponieważ podawana tam pacjentom substancja – amigdalina zwana także witaminą B 17 – nie ma najmniejszych właściwości terapeutycznych. Przeciwnie – rozkłada się na trujący cyjanowodór.
Amerykański Narodowy Instytut Raka rzetelnie przebadał amigdalinę na dużej grupie pacjentów. Efekty badań były druzgocące dla tej substancji.
Smutne to, że tego typu oszuści, czy też kompletni ignoranci, czasami szczerze wierzący w swoje metody, ciągle znajdują tak wielu zwolenników, a ich pseudonaukowe majaczenia padają na podatny grunt, zamiast być powszechnie wyśmiewane. Jeszcze gorzej to wygląda, gdy ludzie mieniący się wykształconymi przyczyniają się do rozpowszechniania szkodliwych irracjonalnych teorii. Doskonałym przykładem jest tu Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach, który swego czasu otworzył kierunek homeopatii. Dobrze, że istniała grupa ludzi, która nie uznała, że to nieszkodliwe, ale wręcz kompromitujące dla takiej uczelni.
http://katowice.gosc.pl/doc/3491680.Homeopatia-poza-uczelnia
Niestety dziecko poddawane niekonwencjonalemu “leczeniu” nie spotkało na swej drodze odpowiedniej ilości racjonalnie myślących ludzi, co mogłoby je ocalić od śmierci. Mimo autentycznych starań lekarzy sąd najwyraźniej składał się z osób równie podatnych na alternatywne bzdury, co przeciętny obywatel bez podstawowej wiedzy medycznej i co gorsza bez odrobiny zdrowego rozsądku nakazującego większe zaufanie do lekarzy specjalistów niż do kogokolwiek innego, a już w szczególności “niekonwencjonalnych” szarlatanów.
Pomimo poglądów rodziców, Boguś miał szanse na życie. Szpital, po tym jak dziecko nie wróciło na oddział, skontaktował się z rodzicami. Ci powiedzieli, że dziecko kontynuuje chemioterapię w Monachium. Okazało się, że to nieprawda. Wówczas lekarze podjęli bardziej stanowcze kroki.
– Trzy razy występował szpital z pozwem przeciwko rodzicom, żeby rodzice oddali dzieciaka do leczenia. Sąd to oddalał, bo myśmy przedstawiali wyniki, że jest wszystko ok. No więc sąd uznawała, że jest leczony i to prawidłowo – opowiada Ryszard K.
O zgrozo, lekarz internista również przyczynił się do tej tragedii:
Kurator sądowy był u rodziny trzykrotnie. Sąd najpierw uwierzył, że dziecko jest leczone w Niemczech choć szpital informował, że to kłamstwo. Następnie sąd nie zareagował na informację, że dziecko jest leczone niekonwencjonalnie. Wreszcie sąd przyjął za dobrą monetę tłumaczenia lekarza internisty, pod opieką którego znalazł się później chłopiec.
Jak się okazało pan doktor jest również zwolennikiem terapii witaminowych, co sam przyznaje w kolejnej części reportażu w "Uwadze".
Czy taki program przyczyni się do choćby jakichś refleksji u osób wyznających wiarę w tego typu terapie? Szczerze wątpie, bo nawet matka zmarłego dziecka niczego się nie nauczyła.
Był leczony naturalnie. Ziołami, witaminą B17. Jestem terapeutą więc troszeczkę więcej w tym temacie wiem. My wiedzieliśmy, że jego dusza nie chce już żyć. On miał przeżyć tyle. Dwa dni po swoich urodzinach odszedł. Ja nie mogę powiedzieć, że to nie działa, bo on nie żyje. To nie o to chodzi. Oni nie żyje, bo miał nie żyć. Po prostu. Miał odejść – uważa matka chłopca.
Tu już wkracza wiara w przeznaczenie, duszę itp. fantasmagorie. Główny problem z taką wiarą polega na tym, że ci którzy nie przeżywają bezsensownych, alternatywnych metod “leczenia”, nie mogą już zaświadczyć, że to nie działa. Głośna potrafi być natomiast osoba, której się udało, i która przypisuje główne zasługi metodom niekonwencjonalnym, nawet wówczas, gdy równolegle przyjmowała konwencjonalne leki (tę okropną chemię).
Bo my wierzym w to co ma nam zrobić dobrze. To bedziem popierać, i w to bedziem inwestować.
Winę ponoszą niskie podatki na NFZ.
Lekarzy jest mało, nie mają czasu dla pacjenta a znachor zawsze ma czas i wysłucha.
Podejrzewam ze sporo tysiączków wziął za swój czas.
Zeby zracjonalizować lecznictwo powinno być ono czesciowo odpłatne(oprócz podatku na infrastrukture).
Odrobina rynkowości wprost z kieszeni leczonego czy od ubezpieczyciela niezaleznego od państwa na podstawie dobrowolnych umów powinna istotnie zracjonalizować słuzbę zdrowia.
Cyt; "13 tysięcy tzw. opłaty podstawowej…chyba, że dawkę trzeba będzie zwiększyć." Oczywiście to są koszty czasu i "leków".
Druga sprawa że wielu lekarzy to ludzie kompetentni i bardzo dobrze wykształceni jednak posiadający słabe umiejętności w tzw. komunikacji międzyludzkiej.
Nic w tym dziwnego nie ma. Wielu a może większość lekarzy to ludzie którzy od dziecka zamiast rozmawiać i bawić się z równieśnikami a tym samym nabywać kompetencji w komunikacji międzyludzkiej siedzieli w książkach i zakuwali bo przecież inaczej nie skończyliby tych ciężkich studiów w związku z czym nie mają aż takich umiejętności interpersonalnych jak np. Pawlikowska która pisze absurdy opakowując je w piękne słówka.
Na pewno lekarzom potrzebne są szkolenia z komunikacji z pacjentem. Tylko kiedy mogą te szkolenia zrobić skoro ciągle pracują? W niedzielę po mszy? Nie sądzę.
Dlatego konieczne jest podniesienie podatków na NFZ i zatrudnienie dodatkowych lekarzy żeby lekarz miał 30 minut na pacjenta a nie 10 czy 15. Skąd ich wziąć to inna sprawa – za bardzo nie ma skąd bo Ukraińcy uczą się w szkole angielskiego nie polskiego, w Anglii się więcej zarabia niż w Polsce a do tego w Polsce będą ich wyzywać od "Ruskich" i "Banderowców" bo ciężko się pozbyć czasami wschodniego akcentu.
Wydaje się więc że nie ma dobrego wyjścia z sytuacji i trzeba się przygotować na dalszy wzrost popularności tzw. terapii alternatywnych niestety.
Mysle, ze to bardziej kwestia plci po prostu. Kobiety lepiej sie komunikuja, niz mezczyzni, ktorych to trzeba za jezyk ciagnac, a nawet to czesto nie pomaga…
Myślę, że wielu lekarzy to też rzeźnicy. Nie liczy się interes pacjenta i jego zdrowie, tylko pieniądze za drogie zabiegi. Zamiast powiedzieć grubasowi, by schudł, lekarz raczej zasugeruje zabieg liposukcji. Kompetencje też pozostawiają wiele do życzenia. Myślę, że przekonała się o tym większość osób, która z bólem pleców lub kolana udała się do lekarza zamiast do fizjoterapeuty. Ja sam mam niemiłe wspomnienia związane z lekarzami i uważam, że człowiek diagnozę często musi postawić sobie sam, korzystając z internetu, a następnie udać się do lekarza rzemieślnika, by wykonał to, czego oczekuje. Brak rozsądku i zdolności analizy powoduje potem, że decydują się na alternatywne rozwiązania.
Wielu lekarzy to rzeźnicy bo nie-rzeźnicy zamiast pracować w Polsce wyjechali do Szwecji, Niemiec czy innego lewackiego kraju.
Dlaczego? Bo w lewackich krajach lekarzom nie-rzeźnikom więcej płacą niż w Polsce.
Są zbyt niskie podatki na NFZ. Gdyby podatki na NFZ były wyższe mielibyśmy większą szansę zatrzymać lekarzy nie-rzeźników w Polsce.
A tak mamy niskie podatki i lekarzy-rzeźników. I medycynę alternatywną.
-Tylko tutaj nie ma to nic do rzeczy. Chłopak był zdiagnozowany, sprawa była jasna i odpowiednia terapia rozpoczęta. "Rzemieślnicy" robili swoje, a potem nawet walczyli w sądzie o dobro pacjenta.
-Brak rozsądku i skrajna nieodpowiedzialność oraz głupota matki, uważającej sie za madrzejszą od onkologów doprowadziła do śmierci dziecka i taka durna mamuśka (łącznie ze skretyniałym tatuśkiem) powinna za to odpowidać karnie, tak samo jak pijani rodzice zostawiajacy dzieci bez opieki. W sumie tu jest jeszcze gorzej, bo dziecko zamiast leczenia było dodatkowo trute. Głupota nie może być tu usprawiedliwieniem.
Problem w tym że rodzice tego dziecka
1. byli przekonani że lekarze zabijają a nie leczą – nic dziwnego przecież ciągle o tym piszą w brukowcach zamiast napisać że podatki na NFZ są za małe. Nikt nie chce płacić więćej na lekarzy, jeszcze na takich głupków i nierobów jak to ich opisują w mediach.
2. byli przekonani że chemia zabija – no bo zabija ale mniej ludzi niż bakterie czy nowotwory
Czyli kłania się nauka statystyki.
Co ciekawe(w pierwszym linku):
"…
O homeopatii jednoznacznie negatywnie mówi nauczanie Kościoła. Księża egzorcyści wiążą ją z ideologią New Age i praktykami okultystycznymi. Z ich praktyki wynika, że niektóre z osób, które intensywnie korzystały z homeo- patii, doświadczały zniewoleń na poziomie duchowym. Wychodziły z tego dzięki pomocy Kościoła i modlitwie o uwolnienie.
…"
KRK walczy z altrnatywistami tylko dla tego że śą dla niego konkurencja w branzy hokusowo-pokusowej.
Wydaje się że KK ma mniejsze tendencje do wtrącania się w leczenie niż niektórzy protestanci ( z wyjątkiem ginekologii).
Nie słychać żeby np. jakiś biskup skrytykował szczepienia.
a może tak z drugiej strony podejśc do tematu, ciekawe ilu "konwencjonalnie" leczonych pacjentów zmarło w tym czasie……
Na pewno zmarło wielu bo w Polsce są zbyt niskie podatki na NFZ czego efektem sa np. przemęczeni robiący błędy lekarze pracujący 24 h bez przerwy.
To jest niestety błędne koło
1. Są zbyt niskie podatki na NFZ
2. lekarze i pielęgniarki muszą pracować 24 h bez przerwy żeby zarobić na życie
3. praca 24 h bez przerwy powoduje zmęczenie
4. zmęczenie powoduje błędy lekarskie
5. Naród mówi że nie będzie więcej płacić na popełniających błędy lekarzy.
Efektem jest rozkwit terapii alternatywnych i antyszczepionkowców.
-Tak podchodząc z trzeciej strony, to ludzie w ogóle są śmiertelni, umierają mimo medycyny, a czasami w wyniku jej błedów, co w niczym nie usprawiedliwia stosowania stosowania na chorych metod jawnie bezsensownych, a wręcz szkodliwych i zaniechania sprawdzonych i skutecznych. Według wypowiadającego się tu onkologa, wyleczalność tej odmiany raka, którą miał chłopak chemioterapią, wynosi ok. 90%. U takiego samego procenta pacjentów stosowanie amigdaliny powodowało pogorszenie stanu zdrowia, jak wynika z badań w USA. Co byś wybrał w razie choroby?
Amigdalina ma lepszą reklamę, ponadto jest w takiej jakby aurze tajemniczości "źli lekarze sprzysięgli się przeciwko amigdalnie żeby kasę zarabiać a amigdalina jest przecież całkowicie za darmo, podobnie homeopatia".
O amigdalinie i homeopatii pisze się w prosty sposób bez podawnia niezrozumiałych nazw chemicznych.
Rzecz jasna tą niekonwencjonalną, która jest znacznie skuteczniejsza idioto, min banki itp idioto.
Odp. Najlepiej strzel sobie z bańki w ścianę, tłumoku.
Sam jesteś tłumokiem. Bańki mi pomogły jak miałem 4 lata na zapalenie płuc i bynajmniej nie przez placebo ani siłę sugestii czy autosugestii, bo zastrzyki nie pomagały. Wykazały działanie przeciwbólowe i każde inne ignorancie. Metody niekonwencjonalne często są skuteczniejsze od tej waszej chemii rodem ze średniowiecza. I bynajmniej nie zapisał mi ich żaden znachor tylko lekarz rodzinny, pediatra. W Niemczech cały czas do dziś to stosują i jakoś jest good. Ale jak ktoś się łudzi, że witamina B albo C albo D, albo A go wyleczy to nic dziwnego, że ludzie tacy jak ty nie chcą ogółu dać wiary. Uważam, że rodzice tego dziecka popełnili głupotę, z tym się zgodzę, nauczka dla innych, nie można ufać wszystkim bezgranicznie ale swoje przeszedłem i wiem. Uważam dyskusję za zakończoną. Tak na marginesie do dziś biorę leki na zaburzenia obsesyjno kompulsywne i częściowo depresję fluoksetyne i rispolept już ponad 6 lat choruje od 9 lat na nerwicę natręctw i efekty są takie, takie sobie. Pozdrawiam
Bańki są kompletnym zabobonem, nie dają nic poza siniakami, ale jak się potem położysz i wygrzewasz…Zapalenie płuc nie jest śmiertelne. A wiesz ile osób umarło mimo baniek? No o tym się nie pisze, prawda? Umarł i tyle. Pisząc zaś o średniowiecznej chemii dajesz wyraz bezgranicznej ignorancji. Dlaczego przychodnie są pełne ludzi i w długich kolejkach trzeba czekać do "konwencjonalnych" specjalistów? Ile z tych ludzi szukało cudów, a musiało wrócić po "chemię". Chemia matołku, to wszystko, nawet sam jesteś skupiskiem związków chemicznych, jak i chleb który jesz. Każdy lek, który działa, ma jakieś skutki uboczne, a lekarze są ludźmi więc sią mylą. Homeopatia, czy jakieś holistyczne pierdoły dla ciemnoty nie zaszkodzą, bo nie działają, poza zabraniem czasu, co jednak szkodliwe bywa. Gdy człowiek zabobonny wyzdrowieje, to przypisuje moc wyzdrowienia temu, co ostanio robił-nie robił, jadł-nie jadł (co też może się zdarzyć-jedzenie to też chemia) terapii niekonwencjonajlnej, bańkom lub modlitwie…a on po prostu wyzdrowiał, bo nie musial umrzeć. Organizm czasami sobie sam radzi. Z nieuzasadnioną pewnością i agresją opowiadasz o rzeczach, które są kwestią wiary i nie ma na nie dowodów, a często udowodniono ich nieskuteczność.
Także jest tak jak napisałem poniżej 😉
Exactly pajacu.
I nie żadne srasmatagorie ani fantasmagorie tylko realia prawdziwe, przeznaczenia, duszy, reinkarnacji czyli faktów autentycznych i tyle w temacie. Bo taka prawda. Dziwaku.
Odp. Fakt autentyczny ignorancie?
Piotr Kora: niestety bańki są bardzo skuteczne podobnie jak akupunktura, energii chi a konkretnie impulsów elektrycznych i związanych z nowym narządem superstition najprawdopodobniej. http://www.eioba.pl/a/2043/banki-bardzo-stara-metoda-w-troche-innym-ujeciu
I tak sugeruje jeden z waszych racjonalistów na tym portalu i mi.
Michał Właśnie on tak sugerował.