PiS rządzi poprzez dzielenie, manipulowanie i skłócanie obywateli. Generalnie w tych działaniach obowiązuje podział na „zwykłych ludzi” i tych „gorszego sortu” lub „komunistów i złodziei”, jak kto woli. „Zwykli ludzie” są wyborcami PiS. To pojecie jest bardzo szerokie i można tu zaliczyć rożne grupy społeczne, w zależności od politycznych potrzeb PiS-u. Ludzie „gorszego sortu” to jednak grupa znacznie szersza. Można do niej zaliczyć wszystkich tych, którzy byli zaangażowani w aktywną pracę w PRL. Ludzie „gorszego sortu” popierali ustrój III RP, bądź zajmowali w nim jakieś stanowiska. Są w tej grupie liberałowie, których PiS uważa za groźniejszych od komunistów. Gdzie należą komuniści, nie muszę tłumaczyć. Na pewno do grupy „komunistów i złodziei” zalicza się ostatnio sędziów oraz większość ludzi kultury i nauki. Wśród sędziów bywają ludzie niegodni zawodu, ale tę opinię PiS rozszerza na całą grupę, a to się „zwykłym ludziom” podoba. Wśród księży też zdarzają się źli ludzie, ale tu obowiązuje w PiS zmowa milczenia, bo interes polityczny jest najważniejszy. Do „komunistów i złodziei” zalicza się także wszystkich ludzi samodzielnie myślących, a co za tym idzie także rodzimych lewaków, którzy nie lubią komunistów.
———————————————————————————————————————————————————-
Wyborca PiS, tzw. zwykły człowiek, nie powinien samodzielnie myśleć. Tak jest właśnie w PiS. Myśli prezes i to powinno wystarczyć. No chyba, że obywatel myśli tak samo jak PiS. Wtedy może sobie myśleć co chce. Myśleć sobie co chcą mogą w służbach mundurowych, ale muszą trzymać to wszystko w sobie. „Gorszy sort” został stamtąd usunięty, a ci co pozostali boją się myśleć w ogóle, bo Macierewicz w każdej chwili może im zabrać chleb i wyrzucić na bruk. W zamian za milczenie otrzymali podwyżki, których PO zwykłym ludziom skąpiła i to jest prawda. Na tej prawdzie PiS zbudował sobie znaczące poparcie i przejście dużej grupy obywateli z „gorszego sortu” do grupy „zwykłych ludzi”.
„Zwykłymi ludźmi”, ale specjalnego przeznaczenia, są faszyści, narodowcy, kibole itp. Te podziały przebiegają różnie i nie można wyznaczyć ich zdecydowanej linii.
Supergrupą „zwykłych ludzi” są duchowni popierający PiS i prowadzący wiernych w jedynie słusznym kierunku politycznym, którego nie należy mieszać z wiarą. Co prawda wierzący myślą sobie różnie, ale dzisiaj dobrze jest przynależeć do grupy „zwykłych ludzi”, przynajmniej werbalnie.
PiS przekonując do siebie zwykłych ludzi pomógł im często wyjść z zapaści ekonomicznej, a jeszcze więcej obiecał. W zamian oczekuje posłuszeństwa i intelektualnego lenistwa. Do „zwykłych ludzi” nie zaliczają się już np. frankowicze, którym obiecano co niemiara. Nic z tego nie wyszło i teraz oni już pewnie przeszli do grupy „gorszego sortu”. Takie przejścia mogą nasilić się w przyszłym roku. Wtedy okaże się, na ile obietnice wyborcze zostały spełnione. Jak się nie spełnią, przybędzie „komunistów i złodziei”. Jak się spełnią, staniemy się krajem „zwykłych ludzi”. Tych wywodów proszę nie traktować wprost. Są to moje bieżące spostrzeżenia, jednak podbudowane wieloletnimi obserwacjami.
Czesław Cyrul
Tzw. "frankowicze", cóż szkoda ich… A jednak – sam byłem przez jakis czas tzw. "frankowiczem" więc akurat argumentem o wycofywaniu się PiS z obietnicy o pomocy tymże nie robiłbym aż takiej afery, bo przykład złego PiS-u to żaden… Sprawa była prosta – swego czasu biorąc np. 150 tys. zł kredytu w złotówkach wg ówczasnych przeliczeń za wszystkie lata spłacania kredytu zaplaciłbym ok. 330 tys.a biorąc kredyt we frankach zapłaciłbym ok. 250 tys zł. Widać różnicę? I potem przez ileś lat wszyscy, którzy brali kredyt w złotówkach płacili co miesiąc sowite odsetki, a ci co we frankach odsetki mieli bardzo przystępne. I nagle nastąpił "krach" ich błogości. Zmienił się nie zmienialny dotąd kurs franka i nagle frankowicze zaczęli płacić odsetki podobne (no, nieco wyższe) do tych, jaki płacili złotówkowicze. Pytam więc – czy jest aby na pewno sprawiedliwym, aby państwo spłaciło niejako dzisiaj dużą część należności, którą płac.ą obecnie frankowicze, w stosunku do złtówkowiczów, którzy uczciwie zaciskali coraz bardziej pasa, aby spłacać swoje kredyty w zotówkach, w czasie kiedy frankowicze śmiali im się w twarz, że są "frajerami"?… To tak, jakby obecnie polskie państwo, podejmując się wziąć na siebie część dlugów frankowiczów, dało przyzwolenie, aby frankowicze śmiali się złotówkowiczom w twarz nadal…? Może to co piszę nie jest i humanitarne, ale sprawiedliwe jest na pewno. 5
Szkoda frankowiczów?
Gdy przed laty wyjeżdżałem pracować do USA musiałem kupić 1000 dolarów
żeby przeżyć pierwsze dni, po kursie 4 zł 15 groszy.
Gdy po trzech latach wróciłem i musiałem sprzedać zaoszczędzone dolary,
kurs wynosił 2 złote 15 groszy.
Różnica ta zaszła w skali czasowej trzech lat, a nie trzydziestu lat, w ciągu których niektorzy spłacają kredyt frankowy.
Czy osoby, które liczą na stabilny i korzystny dla siebie kurs waluty w skali dekad
nie są skończonymi frajerami?