Hiszpańska wojna domowa 1936-1939 wg Tadeusza Zubińskiego

Wojna domowa w Hiszpanii (1936-1939) to pierwsza nowoczesna wojna lotnicza, podczas której sprawdzono, że lepsza jest armia zawodowa niż ta z poboru (de Gaulle) i że najważniejsze są samoloty, najlepiej jednopłaty (Giulio Douhet), a także, że najlepsza jest wojna błyskawiczna z użyciem czołgów (Guderian, Liddell-Hart). W wojnie walczyło 70 narodów, była to być może najbardziej zmitologizowana wojna w dziejach. Tym lepiej, że Tadeusz Zubiński stara się nieco ją odmitologizować.

StLS00NTYyMTUtV29qbmEgZG9tb3dhIHcgSGlzenBhbmlpIDE5MzYtMTkzOV8zMDBkcGkuanBn

Podobnie jak inni autorzy Zubiński szuka korzeni wojny w zapóźnieniu cywilizacyjnym Hiszpanii. Około 1800 roku PKB na mieszkańca Hiszpanii miał się do Brytyjczyka czy Francuza jak ponad 0,9:1, ale w 1875 już tylko 5,5:1 (s. 13). W 1910 48% ludności była analfabetami (w 1975 – 8,7%, w Murcji 28%, w Asturii – 1%). Industrialna Katalonia żyła mentalnie w XX wieku, ale wieś była nadal w wieku XIX. Dopiero w 1933 roku kobiety poszły do urn wyborczych. Jezuici mieli wielkie wpływy (także np. w zakładach Hispano Suiza), co pięćsetny Hiszpan był duchownym. W 1920 roku było ponad tysiąc strajków, a w latach 1903-1923 „rządziły” 33 gabinety (s. 16).

W 1923 miał miejsce pucz gen. Primo de Rivera y Orbaneja, założył Union Patriotica (taki hiszpański BBWR), podziwiał Mussoliniego, ale męczyło go partyjne gadulstwo, i codzienne obowiązki. W 1930 miał dość i odszedł do zabaw (s. 21). W 1929 roku Jose Ortega y Gasset opublikował „Bunt mas”, w 1930 w San Sebastian policja rozbiła zjazd anarchistów. Doradca Rivery Calvo Sotelo wdrożył ogromny plan robot publicznych, i zwiekszył rozmiar hadlu zagranicznego o 300% (s. 324). W grudniu 1930 puczu próbował republikański brat F. Franco, mjr Ramon Franco (sławny na całą Europę, bo w 1926 roku przeleciał nad Atlantykiem do Argentyny, rok przec Charlesem Linberghiem, choć potem to zapomniano).

W kwietniu 1931 republikanie, liberałowie i lewica rozgromiły monarchistów w wyborach municypalnych. Jose Sanjuro, dowódca Guardia Civil, ogłosił, że oddziały GC nie wystąpią przeciw republice. Król wolał nie reagować, w końcu na II zjeździe Bolszewików 1920 roku Lenin stawiał na Hiszpanię, jako drugi kraj sowiecki po Rosji, wtedy Fdernando de los Rios spytał go o tą obiecaną wolność, na co Lenin: „wolność? A po co komu wolność?”… (s. 24). Alfons XIII wziął tyle forsy ile mógł i uciekł do Francji. W Barcelonie Francesc Macia ogłosił powstanie Republiki Katalonii, na razie Madryt go nie niepokoił.

W styczniu 1932 roku Republika Hiszpańska przejęła majątki jezuitów i zdelegalizowała zakon (s. 31). Manuel Azaña uznał 13 października, że „Hiszpania przestała być katolicka” (s. 33). Azaña rozparcelował mniej ziemi niż chciała skrajna lewica. W sierpniu 1932 roku Sanjuro próbował zamachu stanu, dostał za to wyrok dożywocia (Azaña nie chciał nekręcać spirali przemocy).

W 1934 Kortezy znów były prawicowe, więc anarchiści z Asturii przejęli kontrolę nad Oviedo, Francisco Franco dostał od prezydenta Alcala Zamory rozkaz pacyfikacji. Choć obie strony zachowywały się paskudnie, świat zapamiętał tylko reakcyjnego brutala majora Lisardo Doval Bravo… (s. 43). Od października 1934 zamieszki inspirowane przez PSOE wybuchały w 26 prowincjach. Od 1933 na arenę wkroczyli komuniści ze swą bojówką MAOC. W tym samym roku Jose de Rivera zakłada, po powrocie z musolinskich Włoch, Falange Espñola (s. 57). Amerykański ambasador Claude Bowers nazywał Jose Antonio de Riverę, bohaterem płaszcza i szpady, monarchiści mieli go za nacjonalistycznego bolszewika. FE nie chciała monarchii, ani socjalizmu, lecz trzeciej drogi i republiki. W 1935 roku, w baskijskim barze: „Cueva del Or Kompon”, w Madrycie Juan Telleria ułożył dla falangistów hymn: „Cara al Sol” („Twarzą ku słońcu”). Jest to pieśń typowo wojskowa, nie ma w niej mowy ani o Bogu, ani o królu. Jest to modernizm prawicowy, faszystowskopodobny.

http://www.youtube.com/watch?v=Xe_mzj5TjgI

Cara al Sol

Większym zagrożeniem dla rządu była jednak Union Militar Española (UME), założona w 1934 roku. Na jego czele stał generał Mola.

W lutym 1936 mamy lekkie zwycięstwo lewicy. Tylko Madryt, Walencja, Katalonia, Asturia, Estremadura i Andaluzja opowiedziały się za lewicą. Reszta wybrała prawicę, rozsądne Kanary wybrały w tym czasie szaleńców – polityków centrowych (s. 50). Azaña przewodził słabym rządowi, który tracił panowanie nad krajem, zarówno nad skrajną lewicą, która teoretycznie go popierała, jak nad coraz bardziej faszyzującą prawicą. Przywrócono karę smierci. 14 marca 1936 zdelegalizowano FE. 15 lipca aresztowano 185 działaczy FE. Azaña został 10 maja 1936 roku II prezydentem Republiki i to przytłaczającą większością głosów (s. 65). 2 lipca zginął w Barcelonie, angielski fabrykant John Mitchell Hood, 10 dni potem konunista por. Juan del Castillo, lewica zemściła się mordując Juana Calvo-Sotelo.

Azaña nie był komunistą, lecz marksizującym liberałem i antyklerykałem, frankofilem zwalczającym częste w elitach hiszpańskich germanofilstwo (s. 77), tłumaczył Voltaire’a i Russella, niestety nie znał się na ekonomii, i pozwalał komunistom we swego rządu demolować gospodarkę hiszpanską (s. 78). Jego partia IR (Izquierda Republikana) miała cały wahlarz ideowy. Oddał ZSRR hiszpańskie złoto w zamian za pomoc wojskową, już w listopadzie 1936 roku tego żałował (s. 82).

Zubiński ciekawie porownuje tego zdolnego mówcę, lecz chwiejnego polityka z Franco – zupełnym jego przeciwieństwem (s. 111). Franco, jak Hitler nie lubił papierosów, ale inaczej niż Hitler, nie lubił przemówień i alkoholu. Franco cierpiał na kompleks niskiego wzrostu (164 cm), i fobie antymasońskie, od 1911 należał do bractwa dewocyjnego, nie lubił nowinek technicznych, ale rozumiał psychologię wojny, dużo czytał i uczył się angielskiego, znał też francuski, pomogło mu to w tworzeniu alternatywnej stolicy w Burgos, gdzie posłów skrzętnie wysłali Włosi, Niemcy i Portugalczycy (s. 115). Powstańcy szybko przejęli hiszpańskie Maroko, gdzie stacjonowały najlepsze wojska, Zubiński pokazuje jak absurdalne czasem bywały procesy jeńców, meksykańską żonę kpt lotnictwa Virgilio Ruiza skazano m.in. Za znajomość języka rosyjskiego (s. 124). 18 lipca do Madrytu dotarły pierwsze wieści o puczu (s. 129). Szybko, bo 17 lipca Związkowcy zaczęli blokować koszary w Hiszpanii europejskiej. 19 licpa podał się do dymisji rząd Casaresa Quirogi, schorowanego cżłowieka-marionetki komunistów. PSOE domagała się rozdania broni ludowi. Funkcjonariusze wywiadu SIM byli to niemal wyłącznie komuniści, władza radykałów utrwalała się, ale liczni przemysłowcy i oficerowie bojąc się Franco starali się o pomoc ambasad (ambasador Chile Aurelio Nuñez Mordago udzielił schronienia 1800 osobom). Nowy rząd Jose Girala, rozdał broń ludowi, czyli DE FACTO KOMUNISTOM no i się zaczęło… (s. 137).

Karliści (las boinas rojas) poparli pucz 6 tysiącami zbrojnych opanowując Nawarrę, Burgos szybko poparło pucz, Segowia została szybko podbita przez puczystów z Valladolid (s. 143). Uwolniony Onesimo Redondo (fan III Rzeszy) przekonał garnizon w Avilli do poparcia puczu. Przeciwstawiano w odezwach Świętą Hiszpanię, czerwonej Rosji. Asturia i Barcelona trwały przy republice. W Astrurii puczyści musieli cofnąć się w góry. Od 21 lipca w Barcelonie bito duchownych, m.in. Z powodu plotki, że w klasztorach schowano broń (s. 155). Z 16 tys oficerów, tylko 3,5 tys zachowało wierność republice (s. 169). Obie strony mordowały, choć na przykład Indalecio Prieto wzywał w sierpniu do opamiętania. Garcia Lorca nie spodziewał sie ataku, skoro pod koniec 1936 właściwie nie angażował się już w politykę, koledzy odradzali mu powrót do rodzinnej Grenady (s. 194), w odwecie za Lorcę, lewica zamordowała jezuitę i pisarza Jesusa Casanovasa (s. 196), Manuel Moreno Diaz zginął z rąk lewicowców-homofobów.

30 lipca rząd zarządził pobór. Do wrzesnia walczono o alkazar w Toledo, Franco, jako romantyk, zamiast iść na Madryt, odblokował Toledo dla puczystów, co prawda Hitler był pod wrażeniem i wysłał Canarisa do puczystów (s. 186), powstał alternatywny rząd, monarchiści z trudem przekonali do barw rojalistycznej flagi pozostałych. W lutym 1937 alternatywna frankistowska Hiszpania zyskała cztery hymny: Marcha Real, Cara al Sol, Oriamendi i Hino de la Legion, podczas gdy hymnem republikanów był Himno del Riego. Syn króla przybył w Francji i nieudolnie starał się przechwycić to wszystko dla Korony. Portugalczycy chcieli sprzedać niemieckie samoloty generałowi Sanjuro, a Douglas Jerrold oferował 50 ckmów. Od lipca do października Niemcy pomogli zrobić pierwszy most powietrzny w historii (Tetuan-Kadyks/Sewilla). W sierpniu Francja proponowała Niemcom układ o nieinterwencji, Niemcy nie mówiły nie, ale jednocześnie wysyłały naćpanych previtinem legionistów do Hiszpanii. Messerschmitty nie dostały się jednak w hiszpańskie ręce, Hiszpania miała być poligonem niczym więcej (s. 208). 22 lipca Franco prosił Mussoliniego o pomoc, ten udostępnił znakomite hydroplany i elitarne oddziały. Mussolini miał zamiar włączyć Hiszpanię jako słabszego partnera do swego rodzaju unii z Italią, o Hiszpanach miał złe zdanie uważał, że są gnuśni, bo za długo rządzili nimi Arabowie (s. 214). Jednorazowo aż 40 tys Włochów mogło walczyć w wojnie domowej w Hiszpanii. Salazar wysłał tzw. Brygadę Viriato, bo „czerwona Hiszpania, to czerwona Portugalia” (s. 218). Camizas azules z Irlandii też wspierali Franco. Niemcy wystawili olbrzymi rachunek, Włosi racjonalny i pieniądze dostali, dług Hiszpanii wobec Niemiec, zniosły UK, USA i Francja w … 1948 roku. W Hollywood tylko Errol Flynn popierał Franco. Jednak Unamuno i Ortega y Gasset poparli go również (s. 295), uważali oni frankizm za mniejsze zło, podobnie jak demokrata Malreaux uważał za mniejsze zło marksizm (s. 310).

20 lipca premier Giral prosił o pomoc swego francuskiego odpowiednika Bluma (s. 227). Blum wysłał broń, ludzi nie wysyłał, Eden nie wysłał nawet broni, Meksyk dostarczał amerykanskiego sprzętu za surowce (s. 229). Internacionales od czasu alternatywnej olimpiady ploretariackiej znali wielu sowietów, dowodzili oni Brygadami Międzynarodowymi. 15% ochotników BM stanowili Żydzi (s. 247), pod względem narodowym najwięcej było Francuzów. Najmniej zdyscyplinowana była brygada anglosaska im Lincolna. W BM zaczynali Willy Brandt (szybko skonfliktował się z komunistami), i Klement Gottwald (s. 254). 24 marca 1940 ostatni amerykańscy jeńcy z BM opuścili niewolę. 27 sierpnia 1936 roku ambasador ZSRR Rosenberg przybył z agentami i doradcami. W sumie miało ich być 2082 (s. 271).

Zubiński snuje za Buñuelem i Malraux, dość nieprzekonujące porownania na temat podobieństw Rosja-Hiszpania; spontaniczny śpiew, branie śmierci na poważnie, brak rasizmu (a bicie czornych w Petersburgu? A limpieza de sangre?…)

13 sierpnia 1936 roku puczyści napotkali po raz pierwszy większy opór – pod Badajoz (s. 317). O Madryt walczono po raz pierwszy od listopada 1936 do stycznia 1937 roku. Włoscy lotnicy mieli gorsze masyzny, niż sowieci, ale wygrywali doświadczeniem walki nad stolicą (s. 339). Doughet nie miał jednak racji, że samoloty wystarczą, wazniejsze okazały się czołgi, a sowiecki T-26 nie miał sobie równych. W Maladze w ręce powstańców dostał się Arthur Koestler. W lutym 1937 frankiści ruszyli w kierunku Walencji. W kwietniu butni Włosi wykrwawili się pod Guadalajarą (s. 373), choć Mussolini uważał, że pokaże Hiszpanom jak się walczy i zwycięża. W maju 1937 roku premierem Republiki został Juan Negrin, germanofil, erotoman, antyklerykał i kosmopolita-poliglota z PSOE, stworzył karabinierów hiszpańskich (los hijos de Negrin) i mawiał o sobie, że jest jedynym socjalistą niemarksistowksim w PSOE (s. 376). 15 wrzesnia zakazał… wszelkiej krytyki… ZSRR (s. 377). Do końca 1937 podbita została czerwona Asturia. Od listopada 1937 frankiści starali się stworzyć blokadę morską. Barcelona i Madryt coraz bardziej komunizowały się, bo jedyny ratunek upatrywano w sowietach, pod koniec 1938 roku Madryt głodował. W styczniu 1939 450 tysięcy lewicowców uciekało z Barcelony do Francji (s. 497). Tam ich los był bardzo kiepski, w kwietniu 1940 roku Francuzi z gen Jeanem Menardem na czele próbowali ich eksmitować znów do Hiszpanii, protesty międzynarodowe zahamowały to – na razie (s. 504). po zdobyciu Barcelony (porównywanej przez frankistów do Sodomy) peseta na giełdzie paryskiej podskoczyła 60-krotnie. 28 stycznia 1939 rząd Franco uznano za legalny w Paryżu i Londynie. USA uznały go w kwietniu.

Zazwyczaj liczbę ofiar cywilnych w strefie republikańskiej ocenia się na ok. 70 tysięcy, a we frankistowskiej – 35 tys. Zubiński kończy zdaniem Bismarcka, który uznał Hiszpanów za ludzi pozbawionych niemieckiej konsekwencji, niedoścignionych w samounicestwieniu: „gdyby zaniechali tego samobójczego procederu, staliby się pierwszym narodem na świecie” (s. 565).

Autor stoi sercem po stronie frankistów, i to widać, ale mimo to dość obiektywnie przedstawia cały konflikt. Ukazuje całą bezradność Franco i Azañy uzależnionych od pomocy z zewnątrz i w pewien sposób współczuje obu. Franco nie był barankiem, ale jego dyktatury (1938-1975) nie da się porównać z Hitlerem czy Stalinem, ani nawet z Husseinem. Mimo to coś podkusiło republikanów by wydać broń hiszpańskim bolszewikom. Od tego momentu alternatywa frankistowska staje się tą mniej paskudną, a przecież nie musiało tak być. Skoro Lloyd-George czy Malreaux byli po stronie Republiki, należało trzymać jakieś standardy. Kontynuowanie wojny za cenę sowietyzacji było błędem i igraniem z hiszpańską krwią. Frankiści traktowali wojnę domową jak wojnę z Rosją, faktycznie strona republikańska była bardziej uzależniona od sowietów, niż frankiści od Italii i III Rzeszy, niechęć lewicy do hiszpańskiej wsi i vice versa była jednak silniejsza niż oburzenie na wtrącanie się obcych w hiszpańskie sprawy.

Meksyk obrabował Hiszpanów z surowców, ZSRR ze złota, Francuzi z tego co przywiózł Alfons XIII, Niemcy i Włosi nie zyskali wiele forsy, ale świetnie się bawili. Po co była ta walka, skoro wiadomo, że wygrają oficerowie, czyli ci co się na wojnie znają.

Z drugiej strony wojna domowa powstrzymała zapewne Franco od udziału w II wojnie światowej, choć musiał nieustannie kluczyć między Mussolinim i Hitlerem, a potem między NATO i ZSRR, a może i bez tego starał by się o pokój? Może Hiszpanie nie mają wcale aż tak silnego genu samounicestwienia…

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *