Największe zagrożenie dla zwierząt

 

Moim zdaniem nie ulega wątpliwości, że największym zagrożeniem dla zwierząt jest przyrost ludzkiej populacji. Pisałem o tym już w poprzednim artykule na ten temat, ale wydaje mi się, że ten wątek wart jest ciągłego podkreślania.

 

Gdyby nawet wszyscy ludzie byli weganami i bardzo kochali zwierzęta, to wzrost naszej populacji do 100 miliardów, czy do większej jeszcze liczby osób unicestwi znakomitą większość habitatów dzikich zwierząt. Ludzie będą potrzebowali miejsc na mieszkania, pól do produkcji żywności, materiałów do potrzebnych im budynków, przedmiotów, pojazdów, urządzeń etc.

 

W Indiach zastanawiano się nad wprowadzeniem kontroli urodzeń, ale ostatnie dekady pokazały, że z uwagi na wzrost zamożności Hindusów przyrost naturalny przyhamował. Ale wzrósł za to w innych regionach świata. Jednym ze sposobów na radzenie sobie z zabójczym dla dzikiej przyrody przyrostem naturalnym Homo sapiens jest zatem zamożność społeczeństwa. Wtedy pojawia się bardziej staranne planowanie rodziny, inwestowanie w edukację dzieci, potrzeba czasu wolnego i komfortu. Gdy ludzie są bardzo biedni, często zakładają, że większa ilość dzieci zabezpieczy ich na starość i jest to jedyna gwarancja emerytalna biedaków w wielu biednych państwach. Do tego w biednych państwach nie ma dobrych lekarstw, więc umieralność dzieci jest wyższa i gdy ktoś ma tylko dwójkę dzieci, ryzykuje, że żadne z nich nie doczeka dojrzałości i na starość nie będzie się cieszył z potomstwa, wnuków etc.

 

Oczywiście państwa rozwijające się oznaczają bezmyślną niekiedy anihilację przyrody. W Europie było tak w XIX wieku. Dziś tą drogą kroczą Chiny i Indie. Obok eksperymentalnych i bardzo progresywnych projektów ekologicznych, które mają w tych krajach miejsce, większość bogacących się ludzi w ogóle nie dba o ich przyrodnicze otoczenie. Śmieci nie są nawet wrzucane do kubłów, przyroda jest zupełnie nieistotna wobec potrzeby bogacenia się. Można pomyśleć, że tacy ludzie są trochę „straszni”, ale nie sposób ich nie zrozumieć z psychologicznego punktu widzenia. Ktoś, kto nagle wyrwał się z niewyobrażalnej nędzy, zagrażającej wprost egzystencji jego i jego rodziny, nie będzie się zastanawiał, czy ściąć pomnik przyrody i zarobić, czy też dać mu rosnąć i nie zarobić.

 

Z kolei w państwach rozwiniętych zerowy bądź ujemny przyrost naturalny również jest wielkim problemem. Gospodarka nie dorobiła się rozwiązań związanych z kurczeniem się ilości ludzi zdolnych do pracy, oraz z kurczeniem się ilości konsumentów. Dla gospodarki rozwiniętych państw również najkorzystniejszy jest nieokiełznany przyrost naturalny. Oczywiście do czasu, gdy nie będzie już miejsca i zasobów.

 

Taki moment globalnego braku miejsca i zasobów nadejdzie oczywiście długo po tym, gdy mnożąca się ludzkość zniszczy niemal wszystkie naturalne habitaty zwierząt. Długo jeszcze będziemy mogli zamieniać Ziemię w jedno wielkie blokowisko, w jedno wielkie miasto. Nawet uprawy będziemy mogli zamknąć w drapaczach chmur, gdzie wyższe niż w domach piętra będą polami uprawnymi. Takie budynki już powstały na przykład w Holandii, jest to technologia już istniejąca.

 

Być może dzięki technice Ziemia pomieści jeszcze wiele bilionów ludzi, zanim nastąpi nieunikniony przy ciągłym wzroście populacji kryzys. Miejsca dla większości gatunków zwierząt, w tym dla większości dziko żyjących, zabraknie na wieki wcześniej. Mało kto stwierdzi, że lepiej pozostawić milion bezdomnych niż wymazać z powierzchni planety kolejny park narodowy wraz z jego zwierzęcymi mieszkańcami.

 

Czy gospodarka państw rozwiniętych mogłaby się przestawić na zerowy przyrost naturalny? Jest to poważne wyzwanie, ale z pewnością jednym z kroków na tej drodze jest podwyższenie wieku emerytalnego. Czy część obrońców zwierząt myśli o tym, oceniając na przykład PO? Jeśli nie podwyższymy wieku emerytalnego, będziemy potrzebować dla zachowania dobrobytu wyższego przyrostu naturalnego. Albo naszego własnego, albo ze strony imigrantów, którzy „sprzedadzą” nam swój wysoki przyrost naturalny. W skali globalnej to bez różnicy, czy w Polsce potrzebne będą dla zachowania dobrobytu pokolenia młodych Polaków, czy Wietnamczyków lub Ukraińców. Tak czy siak ludzi będzie więcej, a przestrzeni dla zwierząt mniej.

 

Ja osobiście uważam, że pod wieloma względami to dobrze, że jest nas ludzi więcej. Jesteśmy istotami, które są w stanie najbardziej świadomie wykorzystać swoje istnienie. Szansa na to, że wśród miliona ludzi będą wybitni naukowcy, wynalazcy i artyści jest większa niż szansa na to wśród stu przypadkowo wybranych osób.

 

Nasze istnienie to największy skarb, jaki mamy. To wielka wartość. Zatem nadawanie istnienia nowym ludziom, nowym pokoleniom ma też wymiar etyczny. Gdyby nie nasi przodkowie, nie istnielibyśmy, nie moglibyśmy przeżyć żadnego smutku, ani żadnej radości, nie moglibyśmy niczego stworzyć, niczego dokonać. Nie byłoby nas wcale.

 

Przestrzeń na planecie Ziemia jest ograniczona. I to również wtedy, gdy technika pozwoli nam przetrwać przy populacji rzędu wielu bilionów. Nawet jeśli ktoś jest kompletnie obojętny na to, by przetrwały naturalne ekosystemy i większość zamieszkujących je zwierząt, to pogodzenie się z unicestwieniem pod osiedla wszystkich parków narodowych odsuwa tylko problem kryzysu populacyjnego w czasie. Nie stwarza też nic pozytywnego dla modeli ekonomicznych nie dających sobie rady w warunkach zerowego przyrostu naturalnego (nie wspominając już o ujemnym).

 

Jedynym sensownym wyjściem jest coś, co należy póki co do sfery fantastyki, czyli kolonizacja innych planet. I tak, zanim zbudowanie samowystarczalnego miasta na planecie Mars okaże się możliwe, minąć może zapewne tysiąclecie. Ale kiedyś trzeba zacząć myśleć o tym na serio. Czy ludzie naprawdę kochający naturę nie powinni wspierać tego typu działań równie zagorzale jak miłośnicy astronomii i kosmonautyki?

 

Mocno antropocentryczny sposób patrzenia na świat, związany z bardzo przedmiotowym traktowaniem innych niż człowiek zwierząt, jest powszechny i silnie obecny w dyskursie społecznym. Również na tym portalu. Tym niemniej proanimalsi odnoszą znaczące sukcesy. Całkiem możliwe, że w krajach rozwiniętych osiągną część swoich postulatów. Pytanie jednak, czy już teraz nie należy poruszać najważniejszych problemów, mówić o największych zagrożeniach? Czy aktywiści działający w obronie zwierząt nie powinni być promotorami nowych rozwiązań ekonomicznych i eksploracji kosmosu? Moim zdaniem tak, a co Wy o tym sądzicie?

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

17 Odpowiedź na “Największe zagrożenie dla zwierząt”

  1. Jak ludzkość będzie się rozmnażała bez ograniczeń, to nie pomoże kolonizacja planet.
    Europa osiągnęła stabilizację demograficzną przez wzrost zamożności. Dzisiaj przybywa wielu muzułmańskich uchodźców, którzy maja dużo dzieci. Islam obok walki zbrojnej prowadzi walkę rozrodczą, chce skolonizować świat.
    W jaki sposób następuje ograniczenie populacji w przyrodzie?
    Jeżeli nie wykształciły się wewnętrzne mechanizmy kontroli, to mamy głód, kanibalizm, wojny, epidemie. Racjonalnie myślący kontroluje płodność.

  2. My jesteśmy sami dla siebie zagrożeniem. Czytałem że maksymalnie do 2 mld ludzi może tu żyć bez negatywnych konsekwencji. Natura zredukuje ludzka populację różnymi katastrofami naruralnymi. Zmiany klimatyczne widać już gołym okiem.

  3. 100 miliardów to na szczęście tylko fantastyka.
    Wg demografów ok 2100 roku osiągniemy ok 11-12 mld i na tym poziomie się zatrzymamy.
    Przy czym Europa i obie Ameryki nie będą już rosły. Większość tego wzrostu przypadnie na Afrykę, ale tam też się w końcu ustabilizuje.
    Już w tej chwili średnia liczba dzieci na rodzinę na globie to 2,5.
    Zagrożenie dla przyrody nie tkwi więc w przeludnieniu, tylko w oczekiwanym wzroście dobrobytu. Coraz większe indywidualne potrzeby powodują wzrost zużycia energii i wody, produkcji odpadów, zajmowania ziem itd. Ale na to powinny coś poradzić nowoczesne technologie.

      1. Są realistyczną interpolacją już zachodzących zjawisk. Azja już wyraźnie wyhamowuje ze zbyt szybkim przyrostem naturalnym. W Afryce te procesy zachodzą znacznie wolniej, ale też już są widoczne symptomy zmian.
        Jeśli już, to problemem będzie raczej starzenie się społeczeństw, a nie przeludnienie.
        Trudno zgadnąć też jaki będzie kulturowy i ekonomiczny obraz świata, w którym liczba Afrykanów będzie dwukrotnie większa niż łączna liczba mieszkańców Europy i obu Ameryk, a Azji trzykrotnie.
        Azja zapewne stanie się nowym centrum ekonomicznym i naukowym globu.

        1. Japonię spotkał kryzys, z którego nadal nie mogą się do końca wygrzebać. Gospodarka chińska zaczyna się zacierać. Jestem bardzo sceptyczny wobec takich prognoz. Może się okazać, że USA będzie miało za 50 lat silniejszą pozycję niż teraz. Albo, że Europa znów zacznie mocno powiększać swoją populację.

          1. Jasne, że nic pewnego nie wiadomo co do przyszłości.
            Jednak wiadomo to, że populacja Azji jest obecnie ponad dwukrotnie większa niż populacja świata „białego człowieka” (sorry), a jak słusznie pan zauważył, więcej ludzi oznacza większą szansę na pojawianie się geniuszy dokonujących przełomowych odkryć lub wynalazków. Edukacja w Azji jest coraz powszechniej dostępna, a (znów sorry) wiele wskazuje na to że rasa żółta jest zdolniejsza w naukach ścisłych od białej (Hindusi tez w niczym nie ustępują), więc przy znacznie większej populacji to jednak Azja stanowi niemal pewnego kandydata na przyszłe centrum świata.

          2. Ale Azjaci trafiający nas zachodnie uniwersytety mają lepsze wyniki od miejscowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

one × 4 =