W jednym z podręczników pada pytanie: Kim jest Bóg? Spróbujmy odpowiedzieć, nie sugerując się katechezą.
Mówiąc „Bóg”, często ma się na myśli nieznaną siłę, która spowodowała powstanie świata i także dziś podtrzymuje jego istnienie. Na forach można przeczytać, że musi istnieć „coś”, co stanowi prapoczątek świata i podstawę jego istnienia. Ten Bóg-Coś przypomina boga deistów.
Deistami nazwano filozofów i ludzi wykształconych, którzy w czasach Oświecenia twierdzili, że bóg stworzył świat, ale nie ingeruje w ziemskie sprawy. Kwestionowali też inne podstawowe nauki kościołów chrześcijańskich: wiarę w cuda, sąd ostateczny, zbawienie, potępienie, w to, że Pismo Święte zawiera boże objawianie itd. W epoce Oświecenia wśród sławnych ludzi deistami byli Denis Diderot, Jan Jakub Rousseau, Voltaire, Maksymilian Robespierre, Napoleon Bonaparte, Benjamin Franklin, Jerzy Waszyngton, Thomas Jefferson. Do XX w. deiści, podobnie jak ateiści, ukrywali swoje poglądy. W państwach islamistycznych ma to miejsce do dziś.
Bóg deistów nie jest osobą. Jest niezwykłą siłą, nadzwyczajną rzeczywistością. Współcześnie utożsamia się go często z „mózgiem” sterującym światem za pomocą praw przyrody, z ładem rzekomo panującym w przyrodzie, z transcendencją (rzeczywistością całkowicie innego rodzaju niż rzeczywistość fizyczna czy przyroda), z absolutem rozumianym jako rzeczywistość wieczna, niezmienna, stanowiąca podstawę wszystkiego, co istnieje. Deizm często trudno odróżnić od panteizmu, od utożsamiania z bogiem całego wszechświata rządzącego się prawami przyrody.
Bóg według Kościoła katolickiego
Kościół uznaje Boga osobowego, który opiekuje się ludźmi i sądzi ich po śmierci. Naucza ponadto – a jest to sprawa kluczowa – że człowiek posiada duszę nieśmiertelną, daną mu przez Boga. Dzięki temu będzie mógł istnieć wiecznie. Obietnica „wiecznego życia” jest wręcz głównym tematem kościelnego nauczania.
Z pojęciem Boga w katolicyzmie wiąże się wiele innych wyobrażeń i dogmatów, np. wiara w cuda, w istnienie aniołów i szatana, w grzech pierworodny, w niepokalane poczęcie, w objawienie zawarte w Piśmie Świętym, w Trójcę Przenajświętszą, w Jezusa Chrystusa, który został zasłany przez Boga ojca, by odkupić świat, następnie zmartwychwstał i w przyszłości będzie sądził ludzi itd. Jest to, jak widać, obszerna mitologia religijna.
Pod wpływem starożytnej filozofii greckiej teolodzy chrześcijańscy zaczęli w Średniowieczu przedstawiać Boga za pomocą pojęć filozoficznych. Za Biblią pisze się, że jest niewidzialnym, wszechpotężnym duchem, z którym rozmawiał Mojżesz, prorocy, Jezus. A za starożytną filozofią pisze się (także w podręcznikach), że jest absolutem, transcendencją, immanencją. W ten sposób Bóg z wszechpotężnego ducha bytującego gdzieś w niebiesiech, stał się nadnaturalną rzeczywistością, bytem istniejącym poza czasem i przestrzenią, a zarazem przenikającym wszechświat jakby był rodzajem promieniowania.
Czy to prawda?
W podręczniku czytamy, że „Bóg nie może być przedmiotem bezpośredniego i jednoznacznego poznania”, oraz że „Religia nie podlega żadnym możliwościom empirycznego sprawdzenia”. Wiedza o Bogu ma pochodzić z bożego objawienia zawartego w Piśmie Świętym, oraz z poznania religijnego (teologicznego) odbywającego się za pomocą nadzwyczajnego „zmysłu wiary”, danego przez Boga.
Kościelni autorzy nie chcą spojrzeć prawdzie w oczy: istnienie Boga może być przyjęte tylko „na wiarę”, nie „na rozum”. Nie ma na to rady. Poznanie religijne jest całkowicie subiektywne, chociaż w podręczniku pisze się, że jest obiektywne. Dlaczego obiektywne? „Obiektywny charakter wiary potwierdza Nauczycielski Urząd Kościoła”, a biblijna prawda o stworzeniu świata i człowieka przez Boga „jest zagwarantowana nieomylnym Bożym natchnieniem”. No tak, nic dodać, nic ująć. Jak władze kościelne i Biblia coś mówią, to jest to na pewno obiektywna prawda. Hej!
Cytuję podręcznik religii dla liceum i technikum „Drogi świadków Chrystusa w świecie”, jezuickiego Wydawnictwa WAM, płyta DVD i notes ucznia (w innych podręcznikach jest podobnie). Jeden z podrozdziałów nosi tytuł: „Człowiek pyta, kim jest Bóg”.
W jakiego boga wierzyć?
Jeżeli już musimy wierzyć w boga, to tylko w abstrakcyjnego boga deistów. I najlepiej nie nazywać go bogiem. Idzie bowiem o nieznaną pierwotną, fundamentalną siłę jak najbardziej naturalną, należącą do świata przyrody. Nazwa „Bóg” sugeruje, że jest to siła nadnaturalna. I że jest to Bóg osobowy. Dlatego lepiej nie nazywać tej siły bogiem (szczególnie przez duże B). Może nazwa supersiła byłaby odpowiednia?
W żadnym przypadku nie warto wierzyć w boga utkanego z zabobonów, należącego do którejkolwiek ze znanych religii – katolicyzmu, chrześcijaństwa, judaizmu, islamu, hinduizmu lub innych. Wiara w istnienie nieznanej supersiły ma w sobie łut racjonalności. Coś takiego może istnieć. Natomiast wiara w biblijnego Boga osobowego, nawet przekształconego za pomocą pojęć filozoficznych, to jakby wiara w krasnoludki lub we wszechpotężnego czarownika z bajki (o tym, dlaczego nie wierzymy w krasnoludki, próbowałem napisać w innym miejscu, w artykule „Dowód na nieistnienie. Kogo?” – link poniżej). Nie warto wierzyć w starożytne mity religijne, nawet jeżeli zostały "unowocześnione" przez filozofów i teologów.
Warto przyjrzeć się bogowi Arystotelesa i Einsteina.
Einstein nie identyfikował się z żadną z istniejących religii. Nie wierzył w Boga, o którym nauczały kościoły chrześcijańskie, judaizm czy jakakolwiek inna znana religia. Ale … po pierwsze, często używał słowa „bóg” jako przenośni, alegorii, jak w sławnym powiedzeniu „Bóg nie gra w kości”. Wyrażał w tej sposób przekonanie, że w przyrodzie panuje powszechnie determinizm. Przeciwstawiał się indeterminizmowi zyskującemu wówczas na znaczeniu wśród fizyków i filozofów.
Po drugie, Einstein nazywał „bogiem” swoisty ład, który przyroda zawdzięcza zadziwiającym zasadom/prawom. Chciał wiedzieć, skąd ten ład pochodzi. Są to poglądy o charakterze deistycznym lub panteistycznym. Sugerowanie, że Einstein wierzył w Boga, o którym mówi Biblia, jest intelektualnym nadużyciem i wprowadzaniem w błąd. Einstein nie był „wierzący”.
"Słowo >Bóg< jest dla mnie – napisał – niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, ponadto dość dziecinnych. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić".
Jednak Einstein nie unikał słowa "bóg". Można powiedzieć, że był niekonsekwentny, co wynikało chyba stąd, że nie próbował przedstawić swoich poglądów na temat boga w pełniejszy i systematyczny sposób. Za to w telegraficznym skrócie napisał: "Wierzę w Boga Spinozy, który ujawnia się w harmonii wszystkiego, co istnieje, a nie w Boga, który interesuje się losem i uczynkami ludzi". Spinoza (XVII w.) to czołowy przedstawiciel panteizmu. Podręcznik wymienia go jako jednego z głównych krytyków teizmu w czasach nowożytnych.
W jednym z wywiadów Einstein powiedział: "Jesteśmy w sytuacji dziecka wchodzącego do olbrzymiej biblioteki wypełnionej książkami w wielu językach. (…) Dziecko niewyraźnie dostrzega tajemniczy porządek w układzie ksiąg, ale nie wie, co to jest”. Bóg Einsteina to coś, co ujawnia się w „tajemniczym porządku” zauważalnym w przyrodzie, czy też jest tym porządkiem.
Einstein nie chciał nazwać się ateistą, bo ateizm kojarzył z niedostrzeganiem tajemniczości świata i życia. Niesłusznie, tak jak bywają prymitywni teiści, w tym prymitywni katolicy i biskupi katoliccy, tak też bywają prymitywni ateiści. Ale ateizm nie wyklucza zadziwienia światem, a nawet swoistego mistycyzmu, rozumianego nie jako wrażenie kontaktu z Bogiem, ale jako poczucie, że jesteśmy częścią świata, którego nie potrafimy do końca zrozumieć (to mistycyzm naturalistyczny, jak można by go nazwać).
Ateizm nie wyklucza zafrapowania „tajemniczym porządkiem” panującym w przyrodzie i jego źródłem. Ateista zauważy co najwyżej, że w przyrodzie ładowi towarzyszy bezład. I nie wiadomo, co leży u podstaw. Może ład jest po wierzchu, zaś bezład u podstaw? Na pewno ateista nie przyjmie wyjaśnienia, że porządek został stworzony przez boga, bo na istnienie boga brak dowodów.
Einsteinowi przypisuje się deizm, panteizm (utożsamienie boga ze światem) lub agnostycyzm. Żadne z tych określeń nie jest zadowalające. Przekonania Einsteina to pogranicze deizmu i panteizmu, w żadnym wypadku teizm. Fundamentem teizmu, w tym judaizmu i chrześcijaństwa, jest pojęcie boga osobowego, ingerującego w sprawy świata i ludzi.
Przeskakując do starożytności zauważmy, że dla Arystotelesa bóg to bezosobowy byt najdoskonalszy, wieczna, niezmienna rzeczywistość. To nieruchomy „pierwszy poruszyciel”, który utrzymuje cały świat w ciągłym ruchu. Nie jest to bóg osobowy, nie sądzi ludzi, nie karze, nie zbawia, nie czyni cudów, nie wskrzesza zmarłych, nie objawia się w pismach świętych. Arystotelesowi nie idzie o bogów znanych z mitologii greckiej. Ma na uwadze coś zupełnie innego niż jakiegokolwiek boga z mitów greckich lub z Biblii.
Bóg deistów, Arystotelesa, Einsteina, nie reaguje na ludzkie zachowania i nie wymaga, by go czcić. Nie ma sensu modlić się do niego. Modlitwa do tego boga przypominałaby modlitwę do energii elektrycznej.
Z powodu domniemanego istnienia deistycznego boga (supersiły, nieznanego „coś”) nie ma sensu należeć do Kościoła katolickiego lub jakiegokolwiek innego.
Teologiczne pomyłki
Dla Arystotelesa bóg (theos) to byt bezosobowy. A co zrobił św. Tomasz z Akwinu (XIII w.)? Utożsamił Arystotelesowskiego bezosobowego boga – z Bogiem chrześcijańskim. Czy to celowa sofistyczna (oszukańcza) zmyłka? Po części ten kamuflaż trwa do dziś. Np. św. Tomasz zapożyczył od Arystotelesa argumentację na rzecz istnienia boga, chociaż w grę wchodzą całkowicie odmienne pojęcia boga. Argumentacja ta przekazywana jest w nauczaniu kościelnym także dziś, także w podręczniku. Jest błędna formalnie i merytorycznie, na co wskazuje się powszechnie. Mimo to nadal jest w obiegu.
Św. Tomasz przyjmuje za Arystotelesem, że każda rzecz ma swoją przyczynę, musi więc istnieć pierwsza przyczyna sprawcza. Przyjmuje też, że ruch zawsze wymaga siły poruszającej – musi więc istnieć „pierwszy poruszyciel”, który wprawił świat w ruch. Mają to być argumenty przemawiające za istnieniem Boga. Bo tą pierwszą przyczyną i pierwszym poruszycielem musi być – twierdzi św. Tomasz – Bóg.
Otóż nie. Pierwszą przyczyną i pierwszym poruszycielem może być równie dobrze nieznana nam samoistna pierwotna rzeczywistość, jak najbardziej naturalna. Św. Tomasz i teolodzy katoliccy tendencyjnie przyjmują/sugerują, że musi to być Bóg – i to Bóg, o którym mówi Pismo Święte i Kościół katolicki.
Na coś jeszcze warto zwrócić uwagę. Nawet jeżeli przyjmiemy za św. Tomaszem, że Bóg istnieje i jest pierwszym poruszycielem i pierwszą przyczyną, to w żaden sposób nie wynika z tego, że człowiek ma duszę nieśmiertelną; że Jezus był synem bożym; że przed końcem świata odbędzie się sąd ostateczny itd. Te wszystkie „prawdy”, podawane do wierzenia przez Kościół, wymagałyby odrębnej argumentacji – a tej brak. Kościół powołuje się na objawienie zawarte w Piśmie Świętym i na „zmysł wiary”, który zawdzięcza się łasce bożej (czytamy o tym także w podręczniku).
Jest to argumentacja bezwartościowa. Dlaczego? Bo przekonanie, że Pismo Święte rzeczywiście zawiera boże objawienie, jest pozbawione jakiegokolwiek sensownego uzasadnienia. A świadectwa „zmysłu wiary” to bez reszty subiektywne doznania.
Na koniec sięgnijmy do katechizmu. Mówi się tam, że istnieje rzeczywistość, która „nie ma ani początku, ani końca”, jest „pierwszą przyczyną i ostatecznym celem wszystkiego”. I stwierdza się, że tę właśnie rzeczywistość „wszyscy nazywają Bogiem” (KKK 34).
No właśnie – nazywają. Co z tego, że wszyscy nazywają to Bogiem? Być może istnieje wieczna rzeczywistość, która nie ma początku ani końca i jest przyczyną wszystkiego, ale nazywanie jej Bogiem i sugerowanie, że to Bóg, o którym naucza Kościół, jest pozbawione jakichkolwiek podstaw. Hipotetyczną wieczną rzeczywistością może być przyroda, nieznana nam dziś jej postać. Nie musi to być jakikolwiek bóg.
Najlepiej …
Najlepiej nie wierzyć w żadnego boga, nie wyznawać żadnej religii, żadnych religijnych filozofii, nie wierzyć w żadne zabobony i przesądy, wróżby, magię, astrologię, ezoterykę, w żadne duchy. Niczym to nie grozi. Nie słyszałem, żeby ktoś cierpiał z powodu utraty wiary w boga, w „prawdy” religijne, zabobony, moce tajemne. A ludzi niereligijnych jest sporo.
Nie wiemy, jak świat powstał, czy może w jakiejś postaci był wieczny. To jednak nie powód, by ulegać kościelnej indoktrynacji i wierzyć w religijne mity.
Dopiero dziś wiemy, jak przebiegało spotkanie papieża Franciszka z polskimi biskupami na Wawelu 27 lipca br. podczas Światowych Dni Młodzieży (jak donosiła prasa, spotkanie odbyło się na życzenie papieża za zamkniętymi drzwiami).
Biskupi zapytali papieża:
– Co mamy zrobić, by naród polski pozostał wierny Bogu?
– Nic nie da się zrobić. Boga nie ma! – odpowiedział papież.
Alvert Jann
……………………………………………………………………………………….
Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia. – http://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/
Na blogu znajduje się w tej chwili 29 artykułów, w tym 6 z cyklu "Podręczniki do religii".
………………………………………………………………………………………………………………..
Można wiedzieć skąd pochodzi ten żart na końcu? Nigdy nie słyszałem żeby JPII wypowiadał się w ten sposób.
„Można wiedzieć skąd pochodzi ten żart na końcu? Nigdy nie słyszałem żeby JPII wypowiadał się w ten sposób.”
Bohaterem żartu nie jest Jan Paweł II, lecz Franciszek.
A sam żart pochodzi prawdopodobnie ze strony polskiateista.pl, z której pochodzi też powyższy tekst, i z samym papieżem Franciszkiem pewnie nie ma nic wspólnego.
Tekst nie pochodzi ze strony ateista.pl. Autor tego tekstu wpisał go po prostu na dwa portale. Nasz i ateistę. Nie wiem, na który najpierw.
Tekst/artykuł „Podręczniki do religii. Kim jest Bóg?” opublikowałem na portalu polskiateista.pl (to inny portal niż ateista.pl) 1 września br., a dziś na racjonalista.tv.
To ciekawa publikacja, niezależnie skąd pochodzi to ma dobre pochodzenie i dlatego uważam, iż warto ją uzupełnić uzupełnieniem/rozszerzeniem pochodzącym z Racjonalisty.pl. http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4873/q,Bog.bogowie.bostwa Oczywiście rozszerzenie jest tylko dla tych, którzy lubią swoją wiedzę rozszerzać.
„W jednym z podręczników pada pytanie: Kim jest Bóg? ”
No to wam opowiem autentyczną historię. Pewna z bliskich mi osób naucza m.in. religii. Aczkolwiek nasza osoba posiada kwalifikacje do nauki religii i missio canonica Kościoła ewangelickiego, problem we wspomnianej szkole polegał na tym że nie było rozdziału na religię katolicką i ewangelicką. Nie było również lekcji etyki. Uczniowie uczyli się zawodu w zakładach pracy a ich obecność w szkole ograniczała się do kilku dni w miesiącu. Nie należących do żadnej konfesji szkoła posłałaby najchętniej do domu, ale temu przeciwni byli pracodawcy którzy za czas nauki płacili wynagrodzenie. Innym problemem był program, 5 tematów dla ewangelików i 5 innych dla katolików. CI bez konfesji i muzułmanie (tacy też tam byli) podpisami oświadczenie zgody na udział w zajęciach. W zespole szkolnym nauczycieli religii stwierdzono że z braku czasu możliwe jet zrealizowanie jedynie 3 tematów. wobec powyższego nasza rezolutna nauczycielka wypisała na tablicy 5 tematów ewangelicznych i 5 katolickich do wyboru. Uczniowie wybrali sobie: sekty religijne, terroryzm w islamie i coś jeszcze. I teraz clou całej sytuacji. Na pierwszej lekcji uczniowie zapytali nauczycielkę czy wierzy w teorię ewolucji. Ta bez mrugnięcia okiem odpowiedziała: oczywiście, ja studiowałam wiele lat i nauczono mnie samodzielnie myśleć oraz dostarczono mi wiedzę. Po takim dictum lekcje religii przebiegają pełne zainteresowania, o katechezie nie ma mowy. Tak też można uczyć religii.
Program nauczania religii, przyjęty przez Kościół katolicki, wyraźnie zobowiązuje nauczycieli do prowadzenia katechezy. W programie w odniesieniu do każdej części określone są „Cele katechetyczne”. Oto np. w programie dla 2 klasy liceum (podręcznik, który cytuję, dotyczy tej właśnie klasy) czytamy w odniesieniu do części drugiej: „Cele katechetyczne: Pogłębienie rozumienia i przyjęcia prawdy o Chrystusie zmartwychwstałym i żyjącym w Kościele, przynoszącym orędzie prawdy i wolności”. Dalej w punktach jest to opisane dokładniej i niedwuznacznie widać, że idzie o dokładne nauczanie doktryny Kościoła katolickiego. Wszelkie dokumenty kościelne mówią wprost, że celem nauczania religii w szkołach jest katecheza. Programy i podręczniki są skrajnie dogmatyczne.
Co do ewolucji, pisałem o tym w innym artykule dokładniej. Kościół uznaje w ograniczonym zakresie ewolucję w przyrodzie, bo nie chce popadać w skrajne absurdy. Ale w podręcznikach mówi się wyraźnie, że Bóg ingeruje w ewolucję. Cytowany jest oficjalny dokument, przyjęty przez biskupów polskich: „ewolucja wiedzie ku pojawieniu się człowieka jako istoty wolnej, odpowiedzialnej i świadomej. Ale sama z siebie tego progu nie pokonuje. W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę – na swój obraz i podobieństwo”. Jest to nie do przyjęcia na gruncie współczesnych nauk biologicznych.
Zamieszczam poniżej odpowiedź Nietsche’go we właściwym miejscu (była na końcu):
NIETSCHE
@Alvert Jann
Mówisz o nauczaniu religii w Polsce, mój przykład dotyczył przypadku w jednym z krajów unijnych.
@ Nietsche: Tak też można uczyć religii.
———
Można i pewnie się zdarza, ale ja pamiętam, co biskup Ignacy Krasicki napisał we „Wstępie do bajek i przypowieści” napisał:
–
Był młody, który życie wstrzemięźliwie pędził;
Był stary, który nigdy nie łajał, nie zrzędził;
Był bogacz, który zbiorów potrzebnym udzielał;
Był autor, co się z cudzej sławy rozweselał;
Był celnik, który nie kradł; szewc, który nie pijał;
Żołnierz, co się nie chwalił; łotr, co nie rozbijał;
Był minister rzetelny, o sobie nie myślał;
Był na koniec poeta, co nigdy nie zmyślał.
–
— A cóż to jest za bajka? Wszystko to być może!
— Prawda, jednakże ja to między bajki włożę.
***
Swietny esej Alvert.Jak zwykle piszesz jasno i ciekawie . Dziekuje w imieniu wszystkich czytelnikow. Good job my friend.
Moge dodac jeszcze inna definicje boga.
Bog jest naszym ludzkim wynalazkiem wiec jest tym co
chcemy aby byl.
Na pytanie kim jest krolewna Sniezka nie ma jednoznacznej odpowiedzi .Jest tym co stworzyl poczatkowo bajkopisarz a my dodajemy rozne cechy opowiadajac o krolewnie naszym dzieciom. Uzywajac alegorii mozemy powiedziec ze bog to plastelina z ktorej mozna ulepic rozne figorki.Amen.
Kazdy bog byl stworzony inaczej ew roznych plemionach.
Grecy mieli boga morskiego, Wikingowie boga zeglarza i bojownika, Hindusi boga malpe, australijscy aboriginis mieli boga ppodobnego do kangura.
Warto zadać sobie pytanie dlaczego nie powstała żadna kultura ateistyczno-materialistyczna? Tylko wszędzie Bogowie ,duchy, reinkarnacje? Widocznie w ludzkiej naturze zakorzeniona jest potrzeba transcendencji.
@ olrob: Warto zadać sobie pytanie dlaczego nie powstała żadna kultura ateistyczno-materialistyczna?
————
Pytania sobie warto zadawać? Kultury oparte na wierze ateisteistyczno/materialistycznej powstawały i chroń nas Panie Boże przed nimi, ale warto sobie zadać też pytanie czy sceptyczni racjonaliści chcieliby podporządkować jakąkolwiek kulturę wierze w cokolwiek? Choćby i najpiękniejsze ideologie? Zaś do kultury laicko/ateistycznej spokojnie można zaliczyć prawie wszystkie najbardziej rozwinięte kraje Europy Zachodniej.
@ olrob: Widocznie w ludzkiej naturze zakorzeniona jest potrzeba transcendencji.
————-
Zgadzam się z Panem, chyba jest coś zapisane w naszej naturze, iż człowiek w swej masie jest istotą religijną, ale zgodnie z postulatami religii i filozofii chrześcijańskiej człowiek jest znacznie czymś więcej niż jego natura i dlatego nie powinniśmy pozwalać aby to natura w nas dominowała. Człowieczeństwo wymaga wzniesienia się ponad wymogi, które nam natura dyktuje. Racjonalizm wymaga zaś spójności poglądów i żenadą jest mówienie raz tak, a raz inaczej.
***
Ująłbym to trochę inaczej: Człowiek nie jest istotą religijną, tylko „zabobonną” (słowo „zabobonną” biorę w cudzysłów), to znaczy skłonną do pewnej dozy irracjonalizmu i urojeń. Zaś treści religijne, wiara w bogów, to efekt wychowania i indoktrynacji (kapłanów i władców bardzo interesowało upowszechnianie służącej im religii, bo to narzędzie panowania nad ludźmi).
Czasami spotyka się pogląd, że religijność uwarunkowana jest genetycznie – i stąd jej powszechność. To nie tak. Genetycznie uwarunkowana jest skłonność od irracjonalizmu i urojeń, zaś wierzenia religijne są wytworem kultury danej społeczności. Wierzenia te są „instalowane” w ludzkich umysłach w drodze wychowania.
Trzeba też dodać, że ludzie różnią się bardzo skłonnościami do irracjonalizmu/urojeń – i w konsekwencji różnią się podatnością na wierzenia religijne. Jedni wierzą do szaleństwa, inni tylko od niechcenia, jeszcze inni wcale.
W drodze odpowiedniej edukacji, wychowania i zmian w życiu społecznym (ale nie „siłowo”) można znacznie ograniczyć irracjonalizm i religijność. Np. irracjonalizmowi i religijności sprzyja brak poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego i ogólnego, wskazują na to poważne badania socjologiczne. Należałoby więc poczucie bezpieczeństwa zwiększać.
@ Alvert Jann: Ująłbym to trochę inaczej:
————
Myślę, iż każdy to trochę inaczej ujmuje i swoje refleksie innym prezentuje. Dlatego dorzucam tu refleksje red, Andrzeja B. Izdebskiego:
–
„Pstryk i wszystko jasne! No, może jednak nie tak bardzo, gdyż do dziś nie ma teorii w sposób przekonujący wyjaśniającej dlaczego ludzie wierzą w Boga. Dlaczego jest ich tak wielu, a wśród nich osoby wysoko wykształcone. Prawdopodobnie ten fenomen jest splotem wielu przyczyn, z których najważniejsze to proces socjalizacji i chyba jakieś uwarunkowania genetyczne.
–
Społeczne formatowanie ludzi, rozpoczynające się od samego momentu narodzenia, zostało już dosyć dobrze opisane i wiemy, jak bardzo trudno się z niego wyzwolić. Wraz z rozwojem wiedzy o mózgu zaczęto się zastanawiać, na ile nasze doświadczenia duchowe są odbiciem procesów neurologicznych. Niektórzy uczeni twierdzą, że nawet nasze poglądy polityczne w 30% uwarunkowane są genetycznie. Nic też dziwnego, że powstała nowa dziedzina nauki – neuroteologia. Polski „Newsweek” poświęca temu zagadnieniu sporo miejsca w dwóch numerach: z 2.12.2001 roku z okładkowymi tytułami: Bóg i mózg. Neuroteologia, Zrozumieć wiarę oraz z 20.2.2005 roku: Bóg i geny, Uczeni odnaleźli kod wiary w naszym DNA. Oczywiście medialnej sensacji w tych artykułach jest dużo, ale jest w nich sporo ciekawych informacji, czym zajmują się amerykańscy uczeni. Dean Hamer w książce The God Gene stawia tezę, że „gdyby człowiek nie został wyposażony przez naturę w biologiczną zdolność do przeżyć pozazmysłowych, nie mógłby ich odczuwać”.
–
Tak naprawdę istnieje wiele różnych genów tworzących neurologiczną strukturę, a także substancji sygnałowych w mózgu pośredniczących w skomplikowanych procesach umysłowych. Niewątpliwie wpływają one na skłonność ludzi do przeżyć duchowych (aż po mistykę) i wiary w zjawiska nadprzyrodzone. Ale są to procesy dalece skomplikowane i nigdy nie znajdą prostych rozwiązań. Dlatego też, według „Newsweeka”, „odpowiedź na pytanie, czy nasz mózg stworzył Boga, czy też Bóg stworzył mózg, wciąż pozostanie jedynie kwestią wiary”. A moc ludzkiej wiary jest nie do przecenienia!”
–
I z epitetowaniem „zabobonami” też zachowałbym pewną ostrożność. Zakonnik ojciec Józef Maria Bocheński w swojej książce „Sto zabobonów: Krótki filozoficzny słownik zabobonów” swój wybór nam podaje, który przecież można zmieniać i uzupełniać, według własnego „widzi mi się”:
http://100-zabobonow.blogspot.com/p/przedmowy.html Co dla jednych jest zabobonem wcale nie musi być dla innych i choć całym sercem i duszą jestem po ateistycznej stronie, to zdarza mi się czytać wypowiedzi ateistów przerażająco głupie i choć rzadko, to wypowiedzi teistów bardzo mądre.
***
***
„Zaś do kultury laicko/ateistycznej spokojnie można zaliczyć prawie wszystkie najbardziej rozwinięte kraje Europy Zachodniej.”
To jest twierdzenie bardzo kontrowersyjne. Ja bym powiedział że są to kraje nie chrześcijańskie. Jednak z uwagi na popularność okultyzmu i ezoteryki, a także rosnący w siłę islam, nie nożna stwierdzić że są to kraje laicko-ateistyczne. Czy wie Pan czym jest okultyzm w Czechach ? Potężnym przemysłem ! Na targi okultystyczne gdzie wystawiane są różne piramidki amulety afrodyzjaki, .. itp, przyjeżdża setki tysięcy Czechów. Podobnie dość dyskusyjny jest ateizm Norwegów którzy mają państwowy kościół.
@ Andrzej Bogusławski: „Zaś do kultury laicko/ateistycznej spokojnie można zaliczyć prawie wszystkie najbardziej rozwinięte kraje Europy Zachodniej.”
@ olrob:
To jest twierdzenie bardzo kontrowersyjne.
————-
I o czym tu dyskutować? To co dla jednych jest oczywistym, dla innych może być kontrowersyjne.
****
@ olrob: Ja bym powiedział że są to kraje nie chrześcijańskie.
———–
To źle by Pan powiedział, gdyż to są mocno zlaicyzowane, czy nawet zateizowane, ale jednak kraje chrześcijańskie.
***
@ olrob: Jednak z uwagi na popularność okultyzmu i ezoteryki, a także rosnący w siłę islam, nie nożna stwierdzić że są to kraje laicko-ateistyczne.
———–
Uczestniczyłem w ciekawej konferencji na ten temat: http://www.attac.pl/?lg=pl&kat=&dzial=71&typ=2&id=202 a tu znajdzie Pan wygłoszone tam referaty: http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,577202#w577223 Zdecydowanie nie ma Pan tu racji, to jednak są kraje laicko-ateistyczne – szczególnie wtedy, gdy bierzemy pod uwagę tzw. „ateizm praktyczny”. Związany z indyferentyzmem wobec oficjalnych wyznań.
***
@ olrob: Czy wie Pan czym jest okultyzm w Czechach ? Potężnym przemysłem ! Na targi okultystyczne gdzie wystawiane są różne piramidki amulety afrodyzjaki, .. itp, przyjeżdża setki tysięcy Czechów. Podobnie dość dyskusyjny jest ateizm Norwegów którzy mają państwowy kościół.
————
Wolę jednak odwoływać się do bardziej mi bliskiej głupoty własnego narodu. W Polsce też „gusła i czary” to poważny przemysł, a na tego typu targi przyjeżdża tysiące Polaków. (Polecam tu referat A. B. Izdebskiego z tej konferencji)
***
„Pierwszą przyczyną i pierwszym poruszycielem może być równie dobrze nieznana nam samoistna pierwotna energia, jak najbardziej naturalna.” –
na taki argument religianci tez mają odpowiedz – pierwotną energie stworzyl ich „bog”. Nie ma od tego ucieczki, kazda dyskusja na argumenty z religiantami to strata czasu. Religianci zresztą dzielą sie na gleboko wierzących, wszystko-im-jedno-rytualistow i niewierzących (to kler).
A jesli chodzi o energie to jest to tylko pojecie wymyslone przez ludzi, to wielkosc ktora „nie ginie” (zasada zachowania energii), w naszych obserwacjach i opisach swiata. Juz opisach wszechswiata mamy problem, bo tej „energii” brakuje aby zasada byla zachowana – widac jakis „bog” pompuje energie/materie do swojego wszechswiata. Kazda dyskusja z klerem na temat fizyka-religia sprowadza sie na manowce, ich swiat to pasozytowac na innych ludziach, a nie jakies sensowne eksperymenty.
To, co „pompuje” brakującą energię/materię, to nie musi być bóg, tylko nieznane nam naturalne źródło. Może z czasem zagadka ta zostanie rozwiązana. Rozwiązaniem nie jest wskazywanie na „boga”, bóg to pojęcie/postać ze starożytnych mitologii nie mające żadnego znaczenie dla naszej wiedzy o świecie.
Słów „energia” i „siła” używam w artykule w znaczeniu potocznym, nie w rozumieniu fizyki. Można zastąpić je słowem „rzeczywistość” (używam go w innych miejscach), co zrobiłem w cytowanym w komentarzu zdaniu, by uniknąć nieporozumień.
I jeszcze jedno. Na argumenty religiantów trzeba odpowiadać, bo inaczej oddaje im się pole. Argumentacja ateistyczna jest skierowana nie do zagorzałych religiantów i teologów (tych nic nie przekona), ale do ludzi, którzy się zastanawiają, wątpią, nie zadowalają się katechezą, poszukują odpowiedzi innych niż religijne. Takich ludzi jest w Polsce dużo.
Nie można przyjąć, że ponieważ religianci na każdy argument wygłoszą swoją odpowiedź, to ateiści powinni milczeć. Lucyan, głowa do góry.
Twoja argumentacja i ta obrona przed słowem „Bóg” przypomina mi tych różnych wróżbitów z TV, którzy wprawdzie nie są ateistami, ale słowa „Bóg” nigdy nie wypowiadają. Gadają o różnych energiach, światłach, a nawet aniołach itp.
Idzie o coś innego niż piszesz. Nie ma sensu używać słowa „Bóg”, jeżeli rozumie się go tak jak na ogół deiści i im podobni autorzy. I tyle. Bóg chrześcijan i „bóg” deistów, Einsteina, Arystotelesa, to pojęcia tak odmienne, że nie powinny być określane tą samą nazwą.
Bardzo dobry artykuł. Ciekawe, jak w kilku akapitach można wyjaśnić to zagadnienie. Podnosi też na duchu wymienienie różnych myślicieli nowożytnych. To zawsze podnosi morale. Religia to też sprawa psychologiczno-socjologiczna. Wielu „wierzy” z przyzwyczajenia, wygody, konformizmu i owczego pędu. Żeby wyjść z tego zamroczenia potrzeba jąder kondensacji, a takimi są różne wpływowe osoby. Ja jestem bliski deizmowi, ale mam też ludzkie zwyczajne słabości, które wynikają z tego, że jestem homo sapiens. Jeśli 99,99% ludzi byłoby wierząca w uczciwy sposób to podejrzewam, że popadłbym w pesymizm i być może dał się złamać. Jak pisze przedmówca: głowy do góry. Wiara to spory problem społeczny i nie można go ignorować.
PS Zawsze łatwiej iść do piekła razem z Einstainem, Spinozą, Arystotelesem i Wolterem.
„Nie wiemy, jak świat powstał, czy może w jakiejś postaci był wieczny. To jednak nie powód, by ulegać kościelnej indoktrynacji i wierzyć w religijne mity.”
Teoretycznie nie wiemy do końca jak świat powstał, ale wiemy już wystarczająco dużo, aby stwierdzić, że nie może być on dziełem przypadku, tak więc …
To odpowiedź do głównego tekstu – przepraszam za błąd, nawet najlepszym się zdarza 😉
We współczesnej nauce nie przyjmuje się, że świat powstał przypadkiem. Natomiast pogląd taki głoszą często teolodzy i osoby religijne, przypisując go nauce jakby to było naukowe twierdzenia. Celem tego zabiegu jest skompromitowanie nauki.
Jeżeli nie przyjmujemy twierdzenia, że świat powstał przypadkiem, to nie wynika z tego, że został stworzony przez jakiegokolwiek boga. Nie wiemy jak świat powstał, mógł istnieć w jakiejś nieznanej nam postaci wiecznie.
Jeśli twierdzicie, że świat nie powstał przypadkiem, to już prawie jesteście „w domu”, wystarczy tylko odrobina dobrej woli i porzucenie uprzedzeń.
Nie. Przeprowadź następujące rozumowanie: jeżeli teolodzy mówią, że ich Bóg istniał wiecznie i nie został przez nikogo stworzony, to równie uprawnione jest stwierdzenie, że wiecznie istnieje i nie została przez nikogo stworzona przyroda. Ale o ile istnienie przyrody nie jest na ogół kwestionowane, widzimy ją (uznają to także teolodzy chrześcijańscy), to na istnienie Boga/bogów brak dowodów i widzieli go tylko ludzie w szczególnych stanach psychicznych (dopiero w szpitalu psychiatrycznym zobaczyłbyś, co potrafią widzieć ludzie i jakie potrafią mieć urojenia). Życzę trwałości w wierze religijnej.
„Natomiast wiara w biblijnego Boga osobowego, nawet przekształconego za pomocą pojęć filozoficznych, to jakby wiara w krasnoludki lub we wszechpotężnego czarownika z bajki (o tym, dlaczego nie wierzymy w krasnoludki, próbowałem napisać w innym miejscu, w artykule „Dowód na nieistnienie. Kogo?” – link poniżej). Nie warto wierzyć w starożytne mity religijne, nawet jeżeli zostały „unowocześnione” przez filozofów i teologów.”
Jak można porównywać Pismo Święte, gdzie padają konkretne (niejednokrotnie historycznie i archeologicznie potwierdzone) daty, wydarzenia, opisy, dialogi, postacie z baśniami wymyślonymi przez człowieka? Nawet dla człowieka wątpiącego lub/i poszukującego to z pewnością skrajny prymitywizm naukowy w połączeniu z ignorancją, manipulacją i złą wolą.
Biblia, tak jak Iliada i Odyseja Homera, zawiera pewne fakty historyczne, geograficzne i etnograficzne. Ale mamy tam masę zmyśleń, a główny przekaz Pisma Świętego to fantastyczne opowieści o Bogu. Porównanie do bajek o krasnoludkach jest uprawnione, bo główny przekaz tych bajek to fantastyczne opowieści, tyle że o krasnoludkach, a nie o Bogu czy bogach.
>>Jak można porównywać Pismo Święte, gdzie padają konkretne (niejednokrotnie historycznie i archeologicznie potwierdzone) daty, wydarzenia, opisy, dialogi, postacie z baśniami wymyślonymi przez człowieka?
-I wielokrotnie obalone. Półwysep Synaj został już przeczesany przez archeologów wielokrotnie, którzy szukali potwierdzenia biblijnych banialuków. Szczególnie narodowi wybranemu na tym zależało. Nie ma śladu po armii faraona, która rzekomo ścigała bandę Mojżesza, To masa ludzi i sprzętu, ze starszych epok znajdujemy mnóstwo artefaktów. Cała historia o niewoli egipskiej to bzdura, nie potwierdzona w żadnych pismach (poza biblią). Takie idiotyzmy jak Arka Noego zbierająca wszystkie gatunki zwierząt, czy Jonasz w brzuchu ryby nawet nie wymagają obalania, bo tylko zupełny ignorant w dziedzinie biologii może w to uwierzyć. A może znaleziono żonę Lota zamienioną w słup soli? Bujda na bujdzie i bujdą pogania.
„Ateizm nie wyklucza zafrapowania „tajemniczym porządkiem” panującym w przyrodzie i jego źródłem. Ateista zauważy co najwyżej, że w przyrodzie ładowi towarzyszy bezład. I nie wiadomo, co leży u podstaw. Może ład jest po wierzchu, zaś bezład u podstaw? Na pewno ateista nie przyjmie wyjaśnienia, że porządek został stworzony przez boga.”
Brak wiary w Pana Boga wynika na ogół z … pychy. Oczywiście, zdarzają się i inne przyczyny, jak np. wpływ różnych uzależnień na życie człowieka, tzw. młodzieńczy bunt, problemy osobiste, poczucie niesprawiedliwości, opętanie, satanizm/okultyzm itp.
Współcześnie brak wiary w Boga i kryzys religijności w krajach zachodnich jest efektem wielu procesów kulturowych, przede wszystkim postępu nauki i upowszechniania się racjonalnego podejścia do spraw, które kiedyś wyjaśniała religia. Np. fakt, że ludzie często chorują, wyjaśniano skutkami grzechu pierworodnego (teologia i podręczniki religii głoszą to także dziś). Nie trzeba być ogarniętym pychą, by odrzucić takie wyjaśnienia. Podobnie jest z innymi wyjaśnieniami religijnymi.
Przypisywanie ateistom pychy jako źródła niewiary w boga, to wyłącznie próba ich zdyskredytowania. Nie jest to żadne wartościowe wyjaśnienie. Powody indywidualnych i społecznych kryzysów wiary religijnej są dużo poważniejsze niż przedstawia to Aramis – wspomniałem o nich w poprzednim akapicie. Dodam jeszcze, że wskutek postępów nauki i wiedzy racjonalnej upowszechnia się przekonanie, że religia to zmyślenie, fantastyka, w całości lub w znacznych fragmentach.
>>Brak wiary w Pana Boga wynika na ogół z … pychy.
-Cóż za błyskotliwe odkrycie. Kto nie podziela twojej wiary w twojego pana boga musi być pyszałkiem, nie ma innej opcji. To właśnie szczyty religijnej pychy. Pycha, nadęcie i głupota, ograniczenia umysłowe, niepozwalające przyjąc do wiadomości innnego rozumienia świata…w ogóle rozumienia, zamiast przyjmowania na wiarę. Twoja wiara bierze się z indoktrynacji, nawbijali ci „mądrości” do łba…
Moja wiara opiera się głównie na własnych przemyśleniach i poszukiwaniach. Ani nie miałem żadnego objawienia, ani religijnie zagorzałych rodziców, tak więc Twoje zarzuty są chybione. Nie chciałem również uogólniać, doświadczenia ludzi są różne.
>Brak wiary w Pana Boga wynika na ogół z … pychy< A wiara w boga wynika najczęściej z ignorancji i niedouczenia !
Jakiej ignorancji i niedouczenia? Czego ja nie wiem, a Pan wie, abym stracił/zyskał wiarę/wiedzę?
Wiara w to, że choroby i śmierć to skutek grzechu pierworodnego, oraz że będzie armagedon i Chrystus osądzi ludzi i i zakończy istnienie świata, nie może być poważnie traktowana jako sensowna wiedza. Rozum bierze oczywiście udział w tworzeniu i akceptacji tych wyobrażeń, także urojenia są efektem działalności ludzkiego mózgu/rozumu. Urojenia chorych psychiczne paranoików też są efektem rozumowania, często bardzo wymyślnego – w swoim mniemaniu oni poznali prawdę.
Czyli co, np. Tomasz Kalita zwariował? Jak to jest, że jak człowiek umiera to nagle zaczyna mówić o Chrystusie, a nie np. o krasnoludkach lub o UFO? Czy to Bóg do Niego przemówił, czy ktoś inny? O to wielka tajemnica wiary, ale dająca sporo do myślenia. http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/smiertelnie-chory-byly-posel-sld-tomasz-kalita-sie-nawrocil/d24n481
.
Odpowiadam w tym miejscu, bo zabrakło miejsca pod komentarzem: Dane mi było, niestety, obserwować ostatnie chwile życia kilku przedwojennych ateistów o różnych przekonaniach politycznych. Nie nawrócili się, do ostatniej chwili nie wykazywali najmniejszego zainteresowania religią. Znawcy tematu mówią, że w przypadku ateistów tak jest najczęściej, natomiast osoby religijne tendencyjnie wmawiają ludziom, że jest inaczej. – Alvert Jann.
@Aramis
>>Czyli co, np. Tomasz Kalita zwariował?
-A wiesz co się dzieje w ludzkim mózgu, szczególnie podczas umierania?
>> Jak to jest, że jak człowiek umiera to nagle zaczyna mówić o Chrystusie, a nie np. o krasnoludkach lub o UFO?
-Pomyśl chwilę. Bo krasnoludki, ani UFO nie obiecują życia po śmierci. Chrystus ma też więcej wyznawców. Pomyśl jeszcze chwilę i odpowiedz sobie dlaczego żaden umierający Hindus, muzułmanin, żyd, ani ateiści z tych kręgów kulturowych, nie mówią o Jezusie?
>> Czy to Bóg do Niego przemówił, czy ktoś inny? O to wielka tajemnica wiary, ale dająca sporo do myślenia.
-Do ciebie już przemawiał? „Religia to komunikacja w jedną stronę, w obydwie to psychoza.” – Dr House.
Kim jest bóg ? Doskonałym narzędziem do „narzucania światu swojego formatu” Zwłaszcza gdy grupa jego urzędników osiągnie dostateczne wpływy by osiągnąć ten cel. A i tak nie jest źle, parę wiosen wstecz, powyższe dywagacje byłyby niebezpieczne dla dywagujących jako tzw. bluźnierstwo, zagrożone karą jeszcze w II RP. Obecnie natomiast wolno na tych ziemiach dywagować o bogach, ich wtajemniczonym personelu i jego sprawkach, także wśród prostego ludu, nie wspominając oczywiście o elytach.
Choć ostatnio „ci co wiedzą lepiej” podnieśli niebezpiecznie wysoko swoje kaprawe łby i chcą znów zabierać i ograniczać, ciekawe jak daleko się posuną, a przecież osiągnęli relatywnie bardzo dużo. Pozdro
@ Aramis: „Ateizm nie wyklucza zafrapowania „tajemniczym porządkiem” panującym w przyrodzie i jego źródłem. Ateista zauważy co najwyżej, że w przyrodzie ładowi towarzyszy bezład. I nie wiadomo, co leży u podstaw. Może ład jest po wierzchu, zaś bezład u podstaw? Na pewno ateista nie przyjmie wyjaśnienia, że porządek został stworzony przez boga.” – Jakaś pomyłka. Tekst w cudzysłowie nie jest autorstwa Aramisa, tylko mój – Alvert Jann.
————
Ateizm to tylko i aż przekonanie, iż świat nadprzyrodzony (i różni bogowie) nie istnieją i może być przeróżnie uargumentowanym, tak racjonalnie jak i irracjonalnie: http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,506302/z,0/d,17#w508110
***
@ Aramis: Brak wiary w Pana Boga wynika na ogół z … pychy.
————
Tak, można to i tak uzasadniać! Różni ludzie różne bzdury wygadują, a teraz pod nickami w internecie, to już prawie bezkarnie. Przy poparciu i rechocie ich popleczników. Odpowiedzialność intelektualna słowo zanika nawet na poważnych dotychczas portalach. Tu mamy przykłady jak ateizm rozumieją fideistyczni teiści: http://www.racjonalista.pl/forum.php/z,0/d,1/s,660438#w660569
***
-Kim jest Bóg? Jedna z najkrótszych definicji:
„Bóg to tylko neuropeptyd”. – Janusz Leon Wiśniewski
Kiepski … „żart” 🙂
W gwoli ścisłości, nie zarzucam wszystkim ateistom pychy, ale brak pokory niestety już tak. Ateizm to nie jest brak wiary, tylko świadome odrzucenie wiary, a to zasadnicza różnica. Dlatego tak ważne w debacie publicznej byłoby jasne rozróżnienie pomiędzy ateistami, a niewierzącymi.
Ateizm to nierzadko skrajna postawa, będąca przeciwwagą dla fundamentalizmu religijnego.
„Może nazwa supersiła byłaby odpowiednia? ”
Super siła to jeż jest tylko siła. Przedrostek „super” nie wyraża nic. Jeżeli bóg ma być siłą, sła jest energią ta jest stenem masy-materii. Bóg deistyczny jest bogiem materialnym. co się stanie gdy czarna energia pochłonie naszą energię, zniknie deistyczny bóg? Ponadto częstym błędem ateistów jest definiowanie boga, zamiast przyjęcia postawy wyczekującej, niech boga zdefiniują ci którzy twierdzą że istnieje. Takim klasycznym przykładem braku logiki była napis na autobusach londyńskich i wiedeńskich: „Na 98% procent bóg nie istnieje” Prawdopodobieństwo wygrania w totka jest jeszcze mniejsze a ludzie wygrywają.
” Kościół powołuje się na objawienie zawarte w Piśmie Świętym i na „zmysł wiary”, który zawdzięcza się łasce bożej (czytamy o tym także w podręczniku). ”
Skąd człowiek nabywa zmysłu wiary nie ma żadnego znaczenia. Mogą to być plamy na słońcu, dieta lub łaska boża. To twierdzenie jest absurdalne z innego powodu. Zmysł jet organem służącym nam do rozpoznawania rzeczywistości Kościół twierdzi że bóg jest nierozpoznawalny, to na co nam jakiś dodatkowy zmysł? Wg twierdzenia Kościoła zmysły można pozyskać lub utracić siłą woli. Jako wierzący posiadamy ten zmysł ale po utracie wiary, zmysł ten zanika. Gdy niewierzący powraca do wiary zmysł ten się pojawia. W tym drugim przypadku jest problem kolejności. Niewierzący nie posiadający zmysłu mimo tego nawraca się = poznaje boga. Wtedy otrzymuje zmysł wiary. Czy może bóg rozdaje zmysł wiary wśród niewierzących jak Amerykanie green card. To przeczy z kolei sprawiedliwości boga. Cała ta teza jest tak absurdalna że trzeba przyznać rację Tertulianowi.
Zapewne każdy człowiek ma tzw. łaskę wiary, ale niektórzy ludzie ją po prostu odrzucają, wypierają z umysłu, własnej podświadomości, ale ona wróci do każdego człowieka, choćby przed samą śmiercią, a wtedy „nie” już NIE WOLNO powiedzieć.
>>Zapewne każdy człowiek ma tzw. łaskę wiary, ale niektórzy ludzie ją po prostu odrzucają, wypierają z umysłu,
-Znalazłeś jedno z lepszych miejsc żeby się ośmieszyć. Tak, cała twoja wiara opiera się na strachu przed śmiercią.
Tylko głupiec się nie boi śmierci, albo … kłamczuch.
Często śmierci bardziej boją się katolicy, bo obawiają się, że zostaną skazani na wieczne męki. Nie wiadomo też, czy jeżeli grzechy odpuścił im niegodziwy kapłan (a tacy są), to jest to ważne. Władze kościelne twierdzą, że ważne, bo mają w tym interes. Ale mogą się mylić. Obecnie Kościół przemilcza to zagadnienie, ale dawniej, w „złotych” czasach chrześcijaństwa wielu teologów głosiło, że odpuszczenie grzechów w takiej sytuacji jest nieważne. Wielu teologów, dawniej chyba większość, głosiło, że w ogóle tylko niewielu ludzi dostąpi zbawienia. Żaden katolik nie może być pewien zbawienia. Żaden nie wierzy w Boga dostatecznie szczerze i mocno, by mieć pewność, że Chrystus to uzna. Wielu wierzy z wyrachowania (to zwolennicy tzw. zakładu Pascala) – to udawana wiara. Według Pisma Świętego wiara powinna być szczera, a nie z wyrachowania i strachu.
Tylko głupiec tak odczytuje wypowiedzi. Każde żywe stworzenie chce żyć, a te świadome odczuwają strach przed śmiercią. Tylko chciejstwo, strach, ani pobożne życzenia ku pokrzepieniu serca nie zmieniają faktów, nie stworzą boga.
"Alvert Jann" – to prawda, że wielu świadomych Chrześcijan obawia się śmierci, choć z drugiej strony np. wierzy w Boże Miłosierdzie. To również prawda, że wielu wierzy cynicznie, za "coś" (obietnica życia wiecznego, Zbawienia), ale taki jest właśnie człowiek, słaby, grzeszny i niejednokrotnie interesowny. Tak czy inaczej, Sąd Ostateczny nie ominie nikogo, choćby był świętym, albo wręcz przeciwnie – zagorzałym ateistą i/lub wyrachowanym grzesznikiem, pozbawionym pokory i chęci poprawy. I to faktycznie jest powód, aby się obawiać, ale przede wszystkim ciągle nawracać, bo nikt nie zna dnia ani godziny (nawet Piotr Korga).
.
Odpowiadam Aramisowi w tym miejscu, bo pod komentarzem wyczerpało się już miejsce: Ateiści nie zostaną wezwani na Sąd Ostateczny, miałem takie Objawienie Boże, jest to więc źródło całkowicie pewne, a przynajmniej tak samo pewne jak objawienia zawarte w Piśmie Świętym. Zaś wierzącym Bóg przetrzepie skórę porządnie i wielu skarze na wieczne męki. Piszesz Aramisie, że Bóg jest miłosierny. Czy na pewno? W potopie Bóg zgładził wszystkich z wyjątkiem Noego i jego najbliższych (zginęły niemowlaki i dzieci nienarodzone). Bóg potrafi, polecam mój artykuł „Pismo Święte jakiego nie znacie” – http://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/
Nietsche, zacząłeś dywagować na tak wiele różnych tematów, że nie sposób dyskutować.
@ Alvert Jann: Nietsche, zacząłeś dywagować na tak wiele różnych tematów, że nie sposób dyskutować.
——–
Moim zdaniem sposób i dlatego przeniosłem dyskusję tu: http://racjonalista.tv/kim-czym-jest-bog-i-dla-kogo/
***
Odpowiadam Aramisowi, który napisał, że Sąd Ostateczny nie ominie nikogo. To nieprawda. Ateiści nie zostaną wezwani na Sąd Ostateczny, miałem takie objawienie, jest to więc źródło całkowicie pewne, a przynajmniej tak samo pewne jak objawienia zawarte w Piśmie Świętym. Zaś wierzącym Bóg przetrzepie skórę porządnie i wielu skarze na wieczne męki.
Piszesz Aramisie, że Bóg jest miłosierny. Czy na pewno? W potopie Bóg zgładził wszystkich z wyjątkiem Noego i jego najbliższych (zginęły niemowlaki i dzieci nienarodzone). Bóg potrafi, polecam mój artykuł „Pismo Święte jakiego nie znacie” – http://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/