Pan Prezydent znowu krzyczał do, lub na, Polaków. Tym razem z okazji święta 3 Maja. Było o nowej Konstytucji, referendum w tej sprawie i jedności narodu. Dzień wcześniej prezydent wskazał zdrajców narodu oraz powiedział, że ich dzieci też mają w genach zdradę. Zatem o jedności narodu mowy być nie może. Jeszcze wcześniej, nad Odrą, twierdził, że przelana, żołnierska krew ma taki sam kolor. A jeszcze wcześniej, na okoliczność rocznicy smoleńskiej, nawoływał do przebaczenia, a rok później wykrzyczał, że o przebaczeniu mowy być nie może.
Kiedy Prezydent mówi to, w co wierzy? Prawdziwszy jest ten dzielący obywateli na różne sorty, bo zdarza mu się to częściej. Ale kto to wie, co naprawdę kłębi w prezydenckiej głowie i czy wyleci gołębiem, sępem czy płochliwym wróblem?
Pan Prezydent przemawia bez kartki, czasami podejrzewam, że i bez namysłu. Wyrzuci z siebie to, co mu właśnie przychodzi do głowy, a potem nawet partyjni towarzysze wbijają wzrok w ziemię i nabierają wody w usta. Może lepiej byłoby, gdyby jednak Prezydent czytał swoje wystąpienia z kartki: wcześniej napisane, przemyślane i dostosowane do okoliczności. Myśli byłyby poważniejsze i głębsze, a i wstydu byłoby mniej. A jakby do tego przestał krzyczeć na obywateli, to zrobiłoby się bardziej znośnie.
Czesław Cyrul
Chyba wrzask?
Mhm