Czy można być patriotą z wózkiem na zakupy w supermarkecie? A jeśli można, to czy warto? Czy nasi sąsiedzi w Europie odrzucili ten typ wspierania własnych rodaków zajmujących się biznesem i produkcją?
Czy można być patriotą z wózkiem na zakupy w supermarkecie? A jeśli można, to czy warto? Czy nasi sąsiedzi w Europie odrzucili ten typ wspierania własnych rodaków zajmujących się biznesem i produkcją?
Ból- skandal czy błogosławieństwo? Postawy wobec bólu a ogólna wizja świata i człowieka (na przykładzie ateistów, buddystów i katolików) Sylwia Wojas Instytut…
W dyskusji na temat różnic i podobieństw pomiędzy kulturą europejską i amerykańską poruszamy kolejno 6 tematów. Dziś piąty z nich – „Państwo i społeczeństwo” Udział…
W dyskusji na temat różnic i podobieństw pomiędzy kulturą europejską i amerykańską poruszamy kolejno 6 tematów. Dziś trzeci z nich – „Kultura i styl życia.…
Dostrzegam w naszym kraju pewną tendencję do zamierania dyskusji i polemiki między reprezentantami równych ideologii politycznych. Jako liberał i eks-konserwatysta jestem tym faktem dość zaniepokojony,…
Powszechne wprowadzenie flag na produktach tylko zaszkodzi tym lepszej jakości, bo tak samo jak są dobre, polskie produkty, tak samo są kiepskiej lub przeciętnej jakości. Polska flaga na serach raczej będzie zniechęcać niż zachęcać, bo wiadomo, że chcąc mieć naprawdę dobry ser raczej sięga się po francuski czy włoski. w tym wypadku znacznie korzystniejsze dla polskich producentów sera byłoby, gdyby wszystkie sery miały flagę UE. Najpierw trzeba mieć markę jako kraj w wytwarzaniu czegoś. Taką polską marką jest firma Atlas, i w tym wypadku, tak jak Niemcy przy zakupie samochodów, tak Polacy najczęściej sięgną po chemię gospodarczą czy kleje właśnie tej firmy. Patriotyzm zaczyna się liczyć dopiero w momencie, kiedy posiada się produkt tej samej lub wyższej jakości od zagranicznego. Moje doświadczenia z oznaczeniem Produkt Polski są powiedzmy pół na pół, od papki szczawiowej w słoiku z domieszką piasku po właśnie produkty Atlasu, tak więc przestałem brać pod uwagę flagę – interesuje mnie najpierw firma, a potem kraj pochodzenia, bo jednak niektóre uznane firmy poszły w tanią masówkę i kraj pochodzenia odgrywa tutaj rolę.
Poza tym kiedy czytamy made in Germany a jeszcze lepiej made in Swiss, to szanse trafienia na gniot znacznie spadają, więc jeśli miałoby być jakieś sensowne oznaczenia, że to produkt Polski to nie szkodząc tym dobrym firmom tylko one powinny takim znaczkiem dysponować. Kiedyś próbowano tego z jakimś oznaczeniem, już nie pamiętam jakim, ale wcale nie dawało ono gwarancji jakości. Przyznawaniem takich oznaczeń nie powinno zajmować się państwo, ale jakieś cechy rzemieślnicze, jakieś zdobyte medale na uznanych, międzynarodowych targach, po prostu jacyś eksperci branżowi inaczej znaczek bardzo szybko się zdewaluuje jak to jest obecnie. Podam przykład mojego patriotyzmu. Dowiedziałem się, że mamy polską whisky, więc zaciekawiony kupiłem – efekt taki, że kiedy po latach znowu jakąś inną reklamowano jako polski produkt ominałem wielkim łukiem sięgając po sprawdzone trunki z Irlandii i Szkocji.
Niemiec sięga po niemiecki samochód, gdyż klasą dorównuje każdemu innemu na świecie, Polak sięga po Atlas, bo wygląda to podobnie, ale nie mamy wcale tak wielu uznanych firm, by niszczyć je znaczkiem Polska pozwalając na jego używanie przeciętniakom i słabeuszom. Miałoby to mało wspólnego z patriotyzmem, więc najpierw proponowałbym wzorując się na przykład na Niemcach lub Szwajcarach zadbać o porządny system weryfikacji produktów i te najlepsze oznaczać odpowiednio a te słabsze niech robią sobie co tam chcą.
Inna kwestia to ta, że złożone systemu coraz rzadziej wytwarza się w jednym kraju i choć na koniec ktoś przyklei etykietkę innego kraju niż Polska, to produkt może być wytwarzany i wiele produktów jest wytwarzanych na częściach produkowanych przez polskich przedsiębiorców – tak więc kupując zagraniczny produkt także nieraz wspieramy Polską firmę. Wielkie korporacje mają oddziały, które po całym świecie poszukują części do wytwarzanych przez nie produktów, w jednym kraju kupują obudowy, w innym śrubki, w jeszcze innym kleje itd. Więc w jakimś sensie powoli traci znaczenie narodowość. Kiedy powstaje mebel z polskiego drewna, ale sygnowany innym krajem, to także wspieramy polski przemysł. Tysiące polskich firm koperuje ze swoimi zagranicznymi partnerami.
Mam wrażenie, że panowie nie bardzo orientują się jak obecnie funkcjonuje świat biznesu, w jak wielką sieć wzajemnych powiązań się zamienił. Nie chodzi o to, że ludzie uważają oznaczenia za nacjonalistyczne – swoją drogą żarciki na wstępie słabe, ale o to, że nie będą kupować czegoś tylko dlatego, że to produkt polski – zazwyczaj wybiorą produkt lepszy, tańszy, sprawdzoną firmę. Taka dyskusja może miałaby sens przed wojną, w znacjonalizowanej Europie, obecnie można co najwyżej porozmawiać o narodowych oznaczeniach dla produktów najwyższej klasy.
" Powszechne wprowadzenie flag na produktach tylko zaszkodzi tym lepszej jakości, bo tak samo jak są dobre, polskie produkty, tak samo są kiepskiej lub przeciętnej jakości. " Myślę, że miałby Pan rację, gdyby nasz rynek nie był wystarczająco nasycony i konkurencja byłaby słaba. Obecnie tak nie jest. Oflagowanie produktów to bardzo dobry pomysł. Tym bardziej, że pół Europy (jak nie więcej) tak robi, więc który naród nie zrobi, ten będzie stratny…
to taki złotoklatkowy elitkowy pogląd. Zapomina Pan że kosmopolityczne snoby typu Tomasz Lis to może 1-2% społeczeństwa reszta kupi krajowe wyroby. Działa to doskonale nawet w Czechach gdzie nic poza piwem nie jest lepsze niż gdzie indziej
Opierałem się na raczej na wiejskich preferencjach, zupełnie przeciętnych ludzi. Ale moż Pan sobie żyć w tej swojej iluzji, że to elitkowe wyjątki. Mając do wyboru polską wierterką i przeciętnego, zielonego Boscha gwarantuję, żę poza paroma fanami, głównie wyrobów z PRL 95% osób wybierze Boscha. Jeśli chodzi o pożywienie to generalnie wybiera się najtaniej, preferencje krajowe nie odgrywają roli, ale jeśli ktoś chce przygotować coś extra, to wybiera markę, czyli także nie kraj. Wystarczy odwiedzieć trochę warsztatów, aby się przekonać, że ta "elitka", poszukuje marki a nie kraju produkcji, no chyba, że to made in Japan, Germany, USA. Proponuję złapać za jakieś dłuto i poskrobać nieco, wyjść do ludzi i zobaczyć jak wygląda prawdziwy świat. Nawet papieru ściernego przestanie Pan szukać według preferencji kraju pochodzenia a po marce.
Mając do wyboru poslką żywność i niepolską, statystyczny Polak z pewnością wybierze polską.
https://forsal.pl/artykuly/1435807,polacy-coraz-bardziej-cenia-rodzima-zywnosc-ale-najwazniejsza-i-tak-jest-cena.html
Ostatnie sporo podróżuję: Ryga, wszystkie markety w których byłem z produktami oflagowanymi Łotewską flagą; Helsinki – to samo, tylko rzecz jasna Fińska
Jeśli dobrze pamiętam to na Węgrzech albo Austrii było to samo (na pewno w jednm z tych krajów)
Nawiasem mówiąc, to myślę, że nawet turysta (wiem po sobie) będzie chciał kupić coś lokalnego, więc tym bardziej należy flagować produkty.
Wy sobie tu dywagujecie oflagowac/nie oflagować, a analitycy marketingu juz od dawna prowadza badania i statystykę i nie kieruja się żadnym patriotyzmem, tylko wyłącznie wynikami sprzedażowymi. To tak jak z reklamą, nikt indywidualnie nie przyzna, że głupia i idiotyczna (pozornie) reklama wpływa na jego preferencje zakupowe, a analiza posprzedażna twardo wykazuje, że towar niereklamowany, to towar niesprzedany.
Do najskuteczniejszych technik marketingowych zalicza się proces, w którym najpierw stwarza sie POTRZEBĘ (faktyczna lub pozorną) jakiegoś produktu, potem się tą potrzebę zaspakaja, wciskajac ludziom kit.
Tak więc, jesli najpierw wmówimy ludziom, że to, co polskie jest najlepsze, a przy tym patriotyczne, to nawet łajno opakowane w biało-czerwony papierek będzie się dobrze sprzedawało. Zaczynając od flagi, zostaniemy ze stertami łajna.