Nie warto spierać się o to na ile sytuacja dziś jest dyktaturą, autokracją i demokracją, bo to tylko etykietki. Do tego udajemy że rozmawiamy o teraz, podczas gdy tak naprawdę chcemy przewidzieć co będzie jutro. Dla mnie ważniejsze jest to jaki 'kolor i charakter' ma 'dobra zmiana' i jaki jest trend zmian. (Jarek Dobrzański w jednym z komentarzy)
Piszę ten tekst z ciężkim sercem, gdyż „barwy” i „charakter” są coraz ciemniejsze.
19. stycznia br. zamieściłam publikację „Tylko kaczokracja, czy już dyktatura?” W niej postawiłam m.in. tezę/ przypuszczenie/a może wniosek:
„W kontekście punktu „a” można już zupełnie łatwo przejąć resztę tj. trzecią władzę, czyli sądownictwo.”
Przypomnę, że punkt „a” dotyczył już de facto przejęcia TK przez PiS (w tym, w mojej ocenie z naruszeniem prawa i Konstytucji RP) i zrobienie z niego fasady. Fasady, która będzie jedynie maskować bezprawie i temu bezprawiu partii PiS nadawać w razie potrzeby pozory praworządności.
Nie trzeba było długo czekać, by moje słowa zaczęły przybierać realną wizję. Czarną wizję.
20. stycznia minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednym, Zbigniew Ziobro zapowiedział „reformę” sądownictwa. Obwieścił m.in.:
„Chcemy wprowadzić element demokratycznej kontroli nad procesem. Wybór sędziów do KRS będzie dokonywany przez parlament. Tak, jak ma to miejsce w przypadku wyboru sędziów do Trybunału Konstytucyjnego, wybór do KRS będzie poprzedzony pozyskaniem informacji i wskazań ze strony środowiska sędziowskiego, organizacji sędziowskich, ale decyzje będą należeć do parlamentu”
[dziś tylko 6 członków na 25 wybiera parlament, 17 to sędziowie, do tego min. Sprawiedliwości i przedstawiciel prezydenta]. Do najważniejszych zadań rady należy desygnowanie kandydatur sędziowskich.
Choć Ziobro używa słowa „demokratyczna kontrola”, choć mydli „pozyskiwaniem informacji i wskazań ze strony środowiska sędziowskiego” to przecież w momencie, gdy w parlamencie PiS ma większość do przeforsowania każdej, choćby najgłupszej i łamiącej zasady państwa prawa ustawy, gdy ma usłużnego prezydenta, który pod każdą bzdurą jest gotów się podpisać, gdy ma wreszcie TK w łapach, który dokona wykładni zgodnie z myślą prezesa sprawa jest przesądzona. I tak PiS pożre kolejny skrawek państwa.
To już nie jest „demokratyczna kontrola”, tylko dyktat „wąskiej grupy”.
W drugiej części mojej publikacji, dodanej do tekstu głównego jakieś dwa dni później, wskazywałam na ruchy m.in. min. MSWiA Błaszczaka i wynajdywanie zgodnie z niechlubną sentencją „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie” owych paragrafów, by oskarżać ludzi. Wspominałam również w moim tekście o opublikowaniu przez policję i poszukiwaniu, niczym listem gończym wizerunków osób, które brały udział w manifestacji pod gmachem Sejmu 16. grudnia 2016. Dziś niektórym z tych osób, które miały się zgłosić niby w charakterze świadka stawia się zarzuty z kolejnych paragrafów, np. 216 KK (znieważenie dziennikarza i utrudnianie krytyki prasowej). Posłowi Nowoczesnej Mariuszowi Malinowskiemu postawiono z kolei zarzut „znieważenia za pomocą środków masowego przekazu”. To dosyć groteskowe w sytuacji, gdy bez skrępowania Jarosław Kaczyński wypowiada się do kamer, cyt. :
„Nie przejmuję się tym. Patrząc na twarze tych osób, obawiam się, że niektórzy z nich byli pracownikami dawnych organów bezpieczeństwa. Widać tam też trochę twarzy osób specjalnej troski. „
http://lodz.wyborcza.pl/lodz/1,35153,21277786,trela-do-kaczynskiego-nie-pozwolimy-sie-obrazac.html
Miało to miejsce w sobotę 21. stycznia 2017 w Łodzi dla „Radia Łódź”. A te wszystkie „spieprzaj dziadu”, „gorszy sort”, „komuniści i złodzieje”, „współpracownicy gestapo”. Trochę się uzbierało posłowi Kaczyńskiemu „znieważania za pomocą środków masowego przekazu”. Ciekawe pod jaki paragraf podciągnąć posłankę Krystynę Pawłowicz? Swego czasu do posła SLD Marka Balta, co zostało zapisane w stenogramie sejmowym, rzuciła „Spierdalaj”. Czy takie zachowanie posłanki ma chronić poselski immunitet materialny? Tyle, że oni mogą wszystko, inni „morda w kubeł”.
Dla PiS-u najtrudniejszym pierwszym krokiem była pacyfikacja Trybunału Konstytucyjnego. Przy pomocy nieprawnych działań osiągnęli w końcu to, co chcieli. Choć długo mieli problem z prezesem Rzeplińskim i rok się męczyli. Dziś mają z już z górki. No to przyspieszają.
Ale nawet przez ten rok nie zasypywali przysłowiowych gruszek w popiele. Wprowadzili szereg ustaw, które nas obywateli łapią za pysk z naruszeniem naszych praw (np. tzw. ustawy inwigilacyjne), a sobie z kolei zapewnili pole nie tylko bezkarności, ale też nawet takie narzędzie, które w krajach anglosaskich, a przede wszystkim w USA jest a priori odrzucane.
Bezkarność zapewnili sobie np. uchwalając nowe prawo o prokuraturze 28. stycznia 2016 i art. 137. Cyt.:
Art. 137. § 1. Za przewinienia służbowe, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu, prokurator odpowiada dyscyplinarnie (przewinienia dyscyplinarne).
§ 2. Nie stanowi przewinienia dyscyplinarnego działanie lub zaniechanie prokuratora podjęte wyłącznie w interesie społecznym.
Proszę mi zdefiniować „interes społeczny”.
Czy już zaczynacie się drodzy czytelnicy czuć nieswojo?
Ale to jeszcze nic.
Niezasypujący gruszek w popiele PiS, jako Sejm RP w dniu 11. marca 2016 r. uchwalił ustawę o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego.
A było to tak…
Za poprzedniej kadencji Sejmu (tzw. PO-PSL) uchwalono ustawę o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw. Weszła ona w życie 01. lipca 2015. Dokonano tym doniosłego zapisu, który wzorem np. USA nie uznaje dowodów określanych, jako „owoce zatrutego drzewa”. Brzmiał ten zapis tak:
art. 168a Niedopuszczalne jest przeprowadzenie i wykorzystanie dowodu uzyskanego do celów postępowania karnego za pomocą czynu zabronionego, o którym mowa w art. 1 § 1 Kodeksu karnego
PiS postanowił te zmiany cofnąć. Tyle, że nie tylko je cofnął, ale i usankcjonował „owoce zatrutego drzewa”. Uchwalona 11. marca 2016 r. ustawa o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego weszła w życie 15. kwietnia 2016. Wraz z nią wszedł poniższy zapis, nie tylko likwidujący art. 168a w dotychczasowym brzmieniu, ale zmieniający go o 180 stopni. Dziś ta podstawa prawna brzmi następująco:
Dowodu nie można uznać za niedopuszczalny wyłącznie na tej podstawie, że został uzyskany z naruszeniem przepisów postępowania lub za pomocą czynu zabronionego, o którym mowa w art. 1 § 1 Kodeksu karnego, chyba że dowód został uzyskany w związku z pełnieniem przez funkcjonariusza publicznego obowiązków służbowych, w wyniku: zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu lub pozbawienia wolności.
Wyszczególnienie tylko tych trzech podanych kryteriów (po: „chyba, że”) oznacza, iż dowód jest w pełni dowodem w sprawie i MUSI zostać przez sąd zaakceptowany, nawet, gdy wymuszono go za pomocą, ot choćby, presji psychicznej. Tortura zwana „waterboardingiem” będzie tu bardzo pomocna. Naturalnie, jeżeli zostanie przeprowadzona „profesjonalnie” i podtapianego się nie utopi. Taki „środek perswazji” był na tym portalu (o wstydzie wielki) z wypiekami na twarzy zachwalany:
http://racjonalista.tv/jak-to-jest-z-tym-waterboardingiem/
Cóż. Ktoś tu przytomnie przytoczył Kisiela:
„Jesteśmy w dupie”.
A dalej…
Teraz po pierwsze to ci, co nam ten odbyt zafundowali będą nas w nim dalej urządzać. Po drugie część zacznie się sama w jelicie jak najwygodniej zagospodarowywać.
I tylko ja jakoś nie mam najmniejszej ochoty na życie w takim miejscu.
Zapomniałabym. Wprowadzono jeszcze do KPK art. 168 b:
Jeżeli w wyniku kontroli operacyjnej zarządzonej na wniosek uprawnionego organu na podstawie przepisów szczególnych uzyskano dowód popełnienia przez osobę, wobec której kontrola operacyjna była stosowana, innego przestępstwa ściganego z urzędu lub przestępstwa skarbowego niż przestępstwo objęte zarządzeniem kontroli operacyjnej lub przestępstwa ściganego z urzędu lub przestępstwa skarbowego popełnionego przez inną osobę niż objętą zarządzeniem kontroli operacyjnej, prokurator podejmuje decyzję w przedmiocie wykorzystania tego dowodu w postępowaniu karnym.
Naturalnie wszystko w imię „interesu społecznego”.
P.S.
Mimo wszystko, choć nie jest to postać z mojej bajki, dziwię się Gowinowi, który firmuje swoją osobą takie bezprawie. Przeciwstawiając się Kaczyńskiemu i wyprowadzając swoich posłów z koalicji (czym PiS straciłoby samodzielną większość parlamentarną) mógłby urosnąć do rangi zbawcy. Tak zabetonuje tylko swoją pomocą kraj i utrwali na długo (pewno na zawsze) pozycję, w której nie będzie już miał najmniejszych szans, by ziściło się jego marzenie bycia kimś wielkim. A gdy już pomoże Kaczyńskiemu wszystko przejąć, ten ostatni skonsumuje przystawkę a’la Gowin. I nawet mu się nie odbije.
No to prawda, że nie ma się co spierać i że sytaucja jest nieciekawa, niestety nie wiem co mozna zrobic poza nawoływaniem opozycji do jedności by wygrała następne wybory
Trzeba organizować Majdan. Pół miliona ludzi przed Sejmem przemówi do Jarosława
Juz widzę pół miliona bezideowców sterczących na jakimś placu w Warszawie… A jeśli nawet, to PiS uruchomić może 2 miliony ludzi. Chcesz rozlewu krwi, to zachęcaj do Majdanów, proszę bardzo.
Ojojoj. 2 mln.? A to się chłopaczkowi pomarzyło. Tymczasem tak zapowiadane na styczeń "wielkie" wydarzenie wzięło i zdechło:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1329,title,PiS-szykuje-marsz-poparcia-dla-rzadu-PiS-Joachim-Brudzinski-7-stycznia-To-dezinformacja,wid,18662985,wiadomosc.html?ticaid=118828
Ale śnijcie dalej tow. Robercie swój sen o potędze i "bezkształtnej masie kruszców drogecennych"…
A jakby wam towarzyszu za mało było to możecie i sen o "Triumph des Willens" sobie pośnić.
Robert ma rację: " Ta" opozycja musiałaby się co najmniej sklonować, żeby siłowo cokolwiek wskórać. Jeżeli ktoś potrafiłby siłowo obalić rządy Pis, to na pewno nie nowoczesna z platformą , a czy radykalna prawica? – to też nie do końca dobry adres. Ci co naprawdę potrafiliby cokolwiek zdziałać, to mieszanka wsi i wielkich miast – są wielobarwni – od meksykańskiej czerwieni do nadfioletu. Mają tylko jedną wspólną cechę – w 3 zmianowym systemie zaiwaniają na PKB i brak im ochoty oraz nerwów by przez kolejne ćwierć wieku wysłuchiwać, że żyją jak żyją gdyż niewydajnie pracują. A takimi wynalazkami jak Kijowski nikt niczego się nie wywalczy przecież gołym okiem i do tego po zmroku widać , że ta postać to produkt a nie żaden lider.
*Pan Robert
Potem odpowiem panu szerzej panie Piotrze. Na razie tylko, ze mam jeden pomysł. Ale nie chce o nim pisać publicznie, gdyż uprzedzenie przeciwnika może spowodować, ze zrobi blok jeszcze przed "atakiem". Nie. Nie mam na myśli żadnej rewolty, puczu, czy przewrotu. Ale mój pomysł potrzebuje wsparcia mądrych głów. Sama tego nie ułożę.
1. "Interes społeczny" to typowy dla języka prawnego zwrot niedookreślony, niezbędny przy konstruowaniu aktów prawnych. Takich określeń jest wiele (np. "ważne powody", "dobro wymiaru sprawiedliwości", "uzasadnione okoliczności", "wyższa konieczność" itd. Tak, dają one spore pole do interpretacji, ale o to właśnie chodzi. Skonstruowanie pełnej listy konkretnych przypadków najczęściej nie jest w prawie możliwe, dlatego pewna doza "braku precyzji" jest wskazana.
.
2. Co do art. 168a k.p.k. to zgoda, że regulacja w obecnym brzmieniu nie jest najlepsza, ale poprzednia też nie była. Artykuł w obecnym kształcie może prowadzić do patologizacji postępowania dowodowego i zaburzać rzetelność procesu. Bo czemu strona nie miałaby dokonać przestępstwa (powiedzmy "mniejszej wagi"), w celu zdobycia dowodów prowadzących do uniewinnienia od zarzutu poważniejszego? Np. kradzież z włamaniem, w celu zdobycia notatek, wskazujących, że oskarżony nie zabił? Taka pokusa może tworzyć całkiem realne zagrożenie.
.
Poprzednia regulacja blokowała natomiast – prawdopodobnie na skutek niedbałości ustawodawcy – dowody zdobyte poprzez pewne czynności operacyjne, wyszczególnione w ustawie o policji, takie jak "zakup kontrolowany" czy "prowokacja". Ustawa co prawda czyniła z nich kontratypy (a więc wyłączała ich bezprawność), ale nadal traktowała je jako czyny zabronione.
.
Sam art. 168b k.p.k. to już faktycznie "grubsza sprawa". Podobna regulacja obowiązywała już wcześniej, co raczej trzeba uznać za pozytyw. Wyobraźmy sobie np., że policja sprawdza komputer człowieka podejrzanego o piractwo komputerowe, a znajduje pornografię dziecięcą, jednak nie może z takiego materiału zrobić użytku w sądzie – to byłby absurd. Haczyk jest niestety taki, że wcześniej to sąd decydował o wykorzystaniu takiego dowodu, a nie – coraz bardziej wszechmogący – prokurator… Poza tym mogło to dotyczyć jedynie określonego typu przestępstw i musiało odbyć sie w określonym terminie (więc nie mogło być tak, że np. prokurator trzymał dowody pod poduszką przez 2 lata i czekał na "właściwy moment"). Z resztą sprawą zainteresował się w zeszłym roku RPO i postępowanie wisi obecnie w Trybunale Konstytucyjnym. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
1. "Interes społeczny" to typowy dla języka prawnego zwrot niedookreślony, niezbędny przy konstruowaniu aktów prawnych. Takich określeń jest wiele (np. "ważne powody", "dobro wymiaru sprawiedliwości", "uzasadnione okoliczności", "wyższa konieczność" itd. Tak, dają one spore pole do interpretacji, ale o to właśnie chodzi. (Crow)
Na początku pragnę przypomnieć, że oceniając coś należy umieścić to w całościowym kontekście. W tym wypadku, komu uchwalone prawo ma służyć jest niezwykle ważnym aspektem tej sprawy. „Interes społeczny” to jak brzytwa. W rękach fryzjera konieczna, w rękach małpy niebezpieczna, a już w rękach przestępcy to zupełnie niedopuszczalna zabawka.
Hm… kto stoi na czele prokuratury i stał w momencie uchwalania tego przepisu? Człowiek, któremu groził TS.
Myślę, że warto o tym pamiętać.
„Interes społeczny”.
Tak. W prawie jest cała masa niedookreśleń.
Tylko, że jest czym innym wprowadzanie takiego niedookreślenia do aktów prawnych mających za zadanie ograniczyć wolność jednostki właśnie w odniesieniu do stanu wyższego, czyli „interesu publicznego”, bądź „dobra wspólnego”. Czyni się to po to, aby np. wolność jednostki nie zmieniła się w jej samowolę. [Choć i tu stanowione prawo nie może w swoim zakresie doprowadzać do sytuacji, gdzie jednostka musi ubiegać się o pozwolenie jej na wolność. To ostatnie miało miejsce w systemach totalitarnych. Jest różnica między częściowym ograniczaniem jakiś wolności, a ich całkowitą reglamentacją.- ale to na marginesie]
W tym konkretnym wypadku jest jednak o wiele gorzej, gdyż nie ma to niedookreślenie „interes społeczny” ograniczyć wolności jednostki, czyli prokuratora, tylko wręcz przeciwnie. W imię „interesu społecznego” nadaje się funkcjonariuszowi publicznemu uprawnienie do bezprawności w „majestacie prawa”. I to w sytuacji, gdy ten funkcjonariusz jest i tak przez prawo stosownymi przepisami chroniony w sposób szczególny, a na linii prokurator – zwykły obywatel pozycja tego pierwszego jest o wiele wyższa.
Taki zabieg prawny stoi zatem w rażącej sprzeczności z jedną z najistotniejszych zasad tworzenia dobrego prawa, czyli zasady proporcjonalności. Ale dzisiaj nikt z PiS-u się takimi drobnostkami przecież nie przejmuje, bo przecież nie o to im chodzi.
Dodatkowo. Konstrukcja art. 137 ustawy o prokuraturze budzi poważne zastrzeżenie, gdyż par. 2 w stosunku do par. 1 nie stanowi jego dopełnienia, tylko jest zapisem znoszącym treść par. 1. W sytuacji, gdy to zniesienie jest posiłkowane TYLKO takim niedookreślonym sformułowaniem jest prostą drogą do nadużyć polegających na:
– dowolności interpretacyjnej
– nadużywania pojęcia, czyli w konsekwencji samowoli organu, który się nim posiłkuje.
Ponadto. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale zdaje się cała ustawa o prokuraturze jest tak skonstruowana, że nie ma zewnętrznej kontroli, aby to niedookreślenie nie było nadużywane, a wręcz przeciwnie nadaje się tej instytucji (prokuraturze) prawo do wykładni tego nieostrego pojęcia. Dzieje się tak, gdyż w świetle art. 135 §5 prokurator może być pociągnięty do odpowiedzialności karnej tylko na podstawie uchwały sądu dyscyplinarnego zezwalającej na takie pociągnięcie. Natomiast kto i na jakiej zasadzie tworzy sąd dyscyplinarny określa art. 145. Zgodnie z nim sądy dyscyplinarne działają przy Prokuratorze Generalnym (§ 1), czyli obecnie przy Z. Ziobro, który powołuje przewodniczącego i zastępcę przewodniczącego sądów dyscyplinarnych na 4-letnią kadencję spośród prokuratorów wybranych na członków sądów dyscyplinarnych. (§ 2)
I takim to sposobem wszystko pozostanie w rodzinie i pod kontrolą rodzinną, w tym interpretacja tak nieostrego pojęcia, jak „interes społeczny”.
To zdaje się stoi również w sprzeczności z pewnymi regułami, cyt.:
5/ zagrożenia przewidywalności prawa występują, gdy:
– przesłanki zwrotu niedookreślonego są determinowane elementami subiektywnymi;
– zwrotom takim nie nadaje się brzmienia, które gwarantowałoby jednolitość linii orzeczniczej;
– ustalenie znaczenia pojęć nieostrych powierza się organom stosującym te przepisy, zwłaszcza, gdy są to organy administracji publicznej, czyni to z nich faktycznie organy prawotwórcze (K 4/03 z 11 V 2004 r., OTK ZU 2004, seria A, nr 5, poz. 41).
http://www.prawo.uwb.edu.pl/pliki/download/uploads/prawidlowa_legislacja.pdf
I tak to pan Ziobro ma pełną buzię frazesów o konieczności rozbicia korporacyjności środowiska sędziowskiego, ale swojej korporacji prokuratorskiej zapewnia klosz.
Na koniec ciekawostka. W III RP używało się terminu „interes publiczny”, pojęcie „interesu społecznego funkcjonowało” w PRL. A teraz decydenci wracają do tradycji z tego okresu słusznie minionego. Czyż to nie znamienne…
„nie zasypiać gruszek w popiele”, nie „
zasypywać”@ZORRO
Dziękuję. Co racja to racja.
W tym samym czasie, nic nie znaczący tathinthanczek Kaczelnik Wolski zlecił Kuchcńskiemu wziecie za morde sejmu, a dokładniej opozycji sejmowej i obserwatorów sejmowych.
Ale jak to mówi Pan Piotr na razie nic szczególnego się nie dzieje.