Boski niebyt, nauka i patriotyzm

Ten artykuł wybraliśmy do publikacji całkowicie samowolnie, aby zachęcić Was do lektury kolejnej ciekawej książki Andrzeja Koraszewskiego, naszego Racjonalisty Roku i jednego z założycieli Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów – REDAKCJA RACJONALISTA.TV. 

 

Uwaga autoreklama! Ukazała się moja kolejna książka, więc tych, których może to zainteresować informuję, że jest i można ją już zamawiać. Chwilowo w Wydawnictwie „Stapis”, niebawem również w innych miejscach. Tym razem próbuję odpowiedzieć na pytanie dlaczego jestem ateistą, dlaczego mam dług wobec wierzących, dlaczego ateista nie jest automatycznie ani lepszy ani mądrzejszy od wierzącego, a sam ateizm to zaledwie wniosek, iż dowody na istnienie istot nadprzyrodzonych są tak słabe, iż możemy zasadnie przyjąć, że istnienie takich istot jest bajką z tysiąca i jednej nocy. Krótko mówiąc zgadzam się z księdzem Tischnerem, że rozum przemawia za ateizmem. Co przemawia za wiarą? Tradycja, miłość do bliskich, którzy nam tę tradycję  przekazali, niepokój, że mimo wszystkich postępów nauki na wiele pytań nie mamy odpowiedzi i niechęć do uczciwego odpowiadania „nie wiem”.

 

 

Czy ateizm jest wyborem w tym samym rozumieniu, w jakim wybieram koszulę, samochód, czy partnerkę życia? Czy może raczej konsekwencją studiów, wnioskiem płynącym z rozwoju nauki? Ewolucja naszego gatunku najwyraźniej pchała w kierunku religii. Religie powstawały we wszystkich społeczeństwach na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Rozwój mózgu, rozwój języka i abstrakcyjnego myślenia, zdolność przekazywania innym tego, co widzieliśmy w snach, lęki i nieuchronne pytania o przyczyny nieszczęść; to wszystko musiało prowadzić do prób odpowiedzi na pytania, na które ludzkość mogła zacząć względnie sensownie odpowiadać dopiero dziesiątki tysięcy lat później. Istnienie religii jest całkowicie zrozumiałe. Czy zrozumiałe jest również jej trwanie? Zapewne tak. Ogromna większość żyjących współcześnie ludzi trwa w wierze swoich przodków, a buntując się, nierzadko szukają tylko bardziej ludzkiego boga. Czy istnieje jakiś gen, lub geny wiary? Próby odpowiedzi na to pytanie wydają się trochę naciągane, łatwiej szukać korelacji między typami osobowości, a skłonnością do wiary bez dowodów. Do ateizmu docierają częściej ludzie lepiej wykształceni, ale ateizm nie zawsze jest wnioskiem z nauki, równie często bywa efektem buntu przeciw nieludzkim praktykom instytucji religijnych. Wówczas jest raczej taką lub inną formą antyklerykalizmu.


Tak więc, ateizm nie jest ani kompletnym światopoglądem, ani tym bardziej jakąś formą religii bez boga, jest tylko wnioskiem, który prowadzi do poszukiwania światopoglądu bez religii, do moralności opartej na innych kryteriach niż religijna tradycja, do filozofii bez religijnych podpórek. Efekty tych poszukiwań mogą być, były, są i będą bardzo różne.    


W tych poszukiwaniach jesteśmy osamotnieni. Wspólnoty ateistów nie  mają katechizmów, ani kapłanów, a każda i każdy z nas docierając do wniosku, że sama idea istot nadprzyrodzonych jest groteskowa, samodzielnie szuka dalszych konsekwencji tego wniosku. Wśród ateistów nie ma heretyków, ponieważ nie ma tu żadnej ortodoksji.


Czy warto zatem pisać kolejną książkę o drodze do ateizmu? Jest tych książek wiele, najstarsze sięgają starożytności. W ostatnich latach najsłynniejszą pozycją był Bóg urojony Richarda Dawkinsa. Mamy tu wspaniałe pozycje takich autorów jak Daniel Dennett, Sam Harris, Christopher Hitchens  i dziesiątki innych. Możemy ich podzielić na tych, którzy rozważają relacje między nauką i religią i tych, którzy koncentrują uwagę na roli religii w życiu społecznym. W tej drugiej kategorii szczególnie interesujący wydają mi się ateiści muzułmańscy, którzy z wielu względów dziś bardziej wyraziście widzą dramatyczne skutki religii sprzężonej z polityką. Ten podział jest jednak trochę sztuczny i te grupy zachodzą na siebie.


Ateiści mają często wiele wspólnego z liberalnymi wierzącymi, chociażby z tej przyczyny, że etyka niezależna czerpie również z tradycji religijnej, a liberalni wierzący z świeckiego humanizmu. Ateizm nie może być powodem jakiegoś poczucia wyższości. Uwalnia od gotowych odpowiedzi i jest zobowiązaniem do samodzielnego myślenia, a to prowadzi do paskudnej sytuacji, w której pytania prowadzą do kolejnych pytań bez poczucia, że wreszcie mamy jakąś pewność. Poszukiwanie prawdy nie jest tym samym co posiadanie Prawdy.


Ateizm komplikuje również sprawy tożsamości. We wstępie do tej książki pisałem:

Zapytasz, jak zostałem ateuszem? Nie od razu zostałem ateuszem, pomalutku przepoczwarzałem się w ateusza i jestem teraz ateuszem katolickim, bo nie mogę być ateuszem buddyjskim, ani ateuszem muzułmańskim, ani żydowskim, czy jakimś innym. Religia jest zawsze plemienna i nasz żydowski bóg, tu nad Wisłą ma słowiańską duszę i czuwa nad naszym polnische Wirtschaft.

Oczywiście Polak-ateista nie brzmi dumnie. Polak ateista chciałby, żeby biskupi nie szarogęsili się na scenie politycznej i trzymali swoje „boskie” prawa z dala od Sejmu, albo raczej, żeby politycy wstali z kolan i zaczęli słuchać raczej dziewuch niż kapłanów.      

Nie ma lekko Polak-ateusz, bo jakby mniej ubogacony uniesieniem nie doświadcza, a nawet przeciwnie, jak gdyby jest doświadczony odmiennie, ostrością widzenia tego, co jest, i dolegliwością niewidzenia tego, czego nie ma. Powróciwszy do swojskości licheńsko-przaśnej, do transcendencji lokalno-globalnej, do transgresji niepojętego w niewyuczone, słucham śpiewu słowików i pełną piersią korzystam z mojej łaski niewiary w księżycowe noce, ufając sile empirii oraz trzeźwego chodzenia po ziemi.

To pół żartem, pół serio, bowiem ateizm czerpie swój sceptycyzm z nauki, ale wpływa również na nasz sposób postrzegania patriotyzmu. Nie jest ten mój ateistyczny patriotyzm przeciwstawieniem naszego plemienia reszcie ludzkości, ale zgoła przeciwnie jest humanizmem w tej ziemi.


I znów nie jestem aż tak oryginalny. Tischner mówił:


Cza­sami się śmieję, że naj­pierw jes­tem człowiekiem, po­tem fi­lozo­fem, po­tem długo, długo nic, a do­piero po­tem księdzem.


Ja również mówię, że najpierw jestem człowiekiem, potem Polakiem-ateistą, ale gdyby nawet ateiści mieli kapłanów, to nikt by mnie za żadne skarby do tak paskudnego zajęcia nie przekonał.


Mnie polecać własnej książki nie wypada, informuję, że jest i ciekaw jestem jak ją znajdą ci, którzy po nią sięgną. Dla ateistów to okazja do porównania własnej drogi do ateizmu, dla wierzących okazja do zobaczenia, jaką drogą szedł do swojego ateizmu niewierzący.


Zapraszam do lektury.          

O autorze wpisu:

O Andrzeju Koraszewski, jednym z najwybitniejszych polskich racjonalistów, można by napisać całą książkę. Polecamy zatem wpis o nim i jego przyjaciołach z portalu Andrzeja - "Listy z naszego sadu". Oto on: http://www.listyznaszegosadu.pl/autorzy

  1. Kolejny gosc ktory sie tłumaczy dlaczego jest normalny i nie ma urojen. To chyba jakas choroba! 

    🙂

    Zastąpmy wszędzie słowo ateista słowem normalny (bez urojen i bez nerwicy natręctw).

    Czy na prawde trzeba się tlumaczyc, ze nie mam lękow przed zydowsko-muzułmanskim tzw. bogiem?  Jesli Pan AK pozbył sie bojazni przed żydowskim bostwem to i pozbył sie i przed muzułmanskim bostwem – urojenie i bojazn jest ta sama, to przeciez ten sam urojony gosc, roznie interpretowany.  Wiec można powidziec, ze AK jest muzułmanskim ateistą. Chyba że wierzył w żydowską swiętą rodzinke, ale wtedy widac jego urojenie widac było głębsze.

    "Jako człowiek bez urojen jestem wdzięczny tym ktorzy mają urojenia" – ciekawe dlaczego?

    "Jako człowiek zdrowy nie jestem lepszy ani mądrzejszy od ludzi z psychozą." – tu się zgodzę, trudno mowic o "lepszosci" ale na pewno jest mądrzejszy, przynajmniej teoretycznie.  W chwilach krytycznach nie wpada w panike i nie sciska swietego obrazka.

    "Co przemawia do bycia normalnym? Miłosc do bliskich, tradycja …" Tutaj AK przesadził, To że matula sciska swięty obrazek, to raczej wprawia w zakłopotanie, chcemy byc taktowni i nie wpędzac matki w jeszcze gorszą nerwicę.

    "Zgadzam się z Tischnerem, rozum przemawia za normalnoscią." – po co to mieszac do tego kler (psychiatrę)? Gosc sam z siebie jest niewiarygodny, bo żyje z ludzi z chorobą, a nawet wpedza ich w młodym wieku w uzależnienie. A potem sie mądrzy i sypie mądre mysli? Paranoja.

    "Czy normalnosc i zdrowie psychiczne jest wyborem? " – formalnie nie, to raczej nasze geny decydują o naszych predyspozycjach psychicznych.  Jesli AK dochodzi do wniosku ze "stałem sie normalny bo uszczknąlem wiedzy" – to raczej swiadczy o jego skatoleniu czy zajudaizowaniu – ktos go potraktował w wieku lat 6 jako matoła i probował sprzedawac swiętą rodzinke.  Akurat sie nie dał, ale pewnie i tak po chichu chlipie do Jezuska, skoro do tego zeby pozbyc się urojen potrzebna mu była nauka. Z punktu widzenia ewolucji można by dyskutowac czy religia jest forma psychiatrycznej szczepionki – czy trochę urojenia chroni nas przed większymi urojeniami, przynajmniej niektorych?  Ale jak widac, skutki uboczne takiej szczepionki mogą byc potężne (szczegolnie w czasach pokojowych).

    "Normalny stan umysłu nie jest swiatopoglądem" – fakt, tu się zgodzę.

    "Zdrowy psychicznie człowiek szuka swiatopoglądu bez urojen" – to tez fakt, zdrowe zdrowie psychiczne implikuje, ze nie będziemy brnąc w swięte obrazki.

    "Czy istnieja geny powodujace urojenia" – chyba tak, tu chodzi raczej o geny ktore zwiekszają ryzyko, ze łatwo nas oszukac.

    itd. itp.

    Generalnie wyglada to na książke nt. jak złagodziłem swoje religijne urojenia poprzez tzw. nauke i filozoficzne gadki. Nie jestem pewien czy książka daje receptę na to jak  pozbyc sie tej bojazni zaczepionej przez kler dzieciom w wieku lat 4-6, powodującej nerwicę na całe życie.

     

     

  2. Dobry esej, umiarkowany i jasny. Good job Andrzeju.

    Jak piszesz ateizm nie jest swiatopogladem jest tylko baza swiatopogladu. Ateista nie wierzy w supernaturalne istoty bo nie ma dowodow . Podobnie nie wierzymy w krasnale lub unicorns .

    1. (Polski) Ateista nie wierzy w zydowsko-islamskiego boga serwowanego  pod imieniem Bog. Bogowie innych religii go własciwie nie obchodzą.  Supernaturalne (w sensie nieznane) stwory sobie mogą byc. Gdyby nagle taka istota w jakis sposob dała nam sie poznac, to przeciez nie uznalibysmy tego jako istnienie zydowsko-islamskiego boga tylko, własnie, jako "cos" cos nieznanego, i tajemniczego. Ale na pewno nie byłby to bog, ktory zagląda nam w majtki i nie ten bog uprawiany i zarządzany przez ksiedza, rabina czy imama. 

  3. Najprostrza definicja ateisty: czlowiek ktory nie wierzy w istnienie ponadnaturalnych istot,takich jak bog, anioly, demony . Alternatywnie i pozytywnie,ateista uwaza ze swiat jest wylacznie materialny , materia i jej funkcje takie jak uczucia i twory  na przyklad matematyka  lub  koncepcje  naukowe i filozoficzne.

  4. Nie jestem pewien czy slowo ateista jest potrzebne.  W zadnym jezyku nie ma slowa okreslajacego czlowieka ktory nie wierzy w krasnoludki lub bociany ktore roznosza ludzkie noworodki.

    Slowo antybocianolog oraz akrasnalista nie sa potrzebne . Slowo ateista jest tylko wazne bo okresla  czlowieka  ktorego swiatopoglad rozni sie zasadniczo  od pogladu wiekszosci ludzi religijnej wiary. 

    1. Własciwie ludzie dzielą sie na ludzi bojących się boga i nie bojących się boga. I to wszystko.

      Reszta to tylko filozoficzne dywagacje i intelektualne gdybanie. Jesli się boisz to znaczy, że wierzysz w goscia ktory cię prawdopodobnie ukarze albo nagrodzi. Tzw. nawrocenie to przypomnienie sobie uczucia lęku przed gosciem ktory decyduje czy będziesz się smażył czy biernie obserwowal swiat z zaswiatow.  

      Kler wszczepia w ludzi bojaźn. Np. trudno nam sobie wyobrazic, że jakis Polak na łożu smierdzi nagle z nienacka się boi Ozyrysa, natomiast kulturalnie (sic!) zaszczepiony żydowsko-islamski Bog zostaje im do końca życia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *