Postmodernizm powstał na Zachodzie jego intelektualnymi przodkami są według różnych koncepcji Schopenhauer Vonnegut i inni. Do bardziej znanych przedstawicieli zalicza się Derridę i Foucaulta. Czasem także Habermasa, ale chyba nieco na wyrost – to raczej lewicowy liberał. Postmodernizm jednocześnie istnieje i nie istnieje. Ma wiele wspólnego z radykalną antropologią dekonstruktywistyczna. Można powiedzieć że jest jej filozoficzną odmianą. Wiele ma też wspólnego z romantycznym orientalizmem, który w przeciwieństwie do oświeceniowego, nie miał na celu inspirację taką by ulepszyć zachodnie instytucje, lecz by zwątpić w ich sens.
Postmodernizm przedstawia się jako nurt postępowy. A jest niestety wsteczny. Wątpliwości postmodernizmu podobne są antyindustrialnym ramotom romantyków takich jak Shelley. To niemal ironia, że oświecony Zachód, jak dotąd najlepsza kultura w zabezpieczaniu szczęścia ludzkości ma tyle wątpliwości co do samej siebie. Rosja czy Chiny zwalczają wątpliwości w swoim lonie choć mają daleko mniej do zaproponowania. Michel Foucault pisał o władzy demoliberalnej jako o władzy medycznej izolującej wszystkich którzy się z nią nie zgadzają jako chorych. MF porownywal to z chrześcijańską władzą Ludwika XV który skazał Damiensa na tortury. Zauważy też MG że niektóre kultury prymitywne (słowo zakazane przez postmodernistyczną polityczną poprawność) cenią wariatów i robią z nich szamanów. Wszystko prawda ale co z tego? Czy przez demistyfikację naszej kultury dochodzimy do czegoś lepszego? Foucault nie proponuje nic w zamian. Podobnie skrajny solipsysta Derrida. Liberal Neil Postman i konserwatysta Roger Scruton słusznie demaskują postmodernizm który umie tylko niuansować i mnożyć problemy, nie proponując żadnej odpowiedzi a jedynie utrudniając ukończenie oświeceniowego projektu. Postmodernizm daje przywódcom zachodu pretekst do przymykania oczu na łamanie praw człowieka w Azji i Afryce. Są więc już tysiące a może miliony ofiar postmodernizmu. Postmodernizm to charakterystyczne zwątpienie obniża poziom badań naukowych przez dzikie i niesprawdzalne twierdzenia jakoby na przykład amerykańscy ojcowie założyciele zaczerpnęli swe uwielbienie wolności od Indian a nie od Np. Voltaire’a, choć nie ma jak tego sprawdzić a Indianie żyją przecież w niewoli klanowych zależności. Postmodernistyczna moda na histeryczne przepraszanie i automatyczne przyznawanie racji ofiarom historii jest równie szkodliwe dla wolnej myśli jak socjalistyczne automatyczne przyznawanie racji biednym.
Postmoderniści szerzą wątpliwość i używają dziwnych słów którymi psują dyskurs naukowy, świetnie wykpiony w dziele Alana Sokala:”Modne bzdury”, nie proponując nic w zamian. Postmodernizm to raczej fin de sieclowy pesymizm, choroba modernizmu niż jakiś wartościowy nowy nurt. Na szczęście coraz więcej intelektualistów sprzeciwia się tej nowej fali irracjonalnego, motywowanego niechęcią socjopatycznych intelektualistów do naszego świata, myślenia. Oby postmodernizm zbańczył jak najprędzej dla dobra ludzkości.