Ślub od backstage, czyli okiem celebranta

Kim jest osoba udzielająca ślubu? Czy to taki urzędnik, który czyta urzędową formułkę? Czy to taki duchowny, który nawołuje do modlitwy za grzechy lub każe dziękować Bogu za miłość? Czy może to ktoś inny? Uważam, że ślub jest jednym z tych momentów w życiu człowieka, gdzie świat intymny łączy się ze światem publicznym. Łącznikiem tym jest świadomy celebrant, który potrafi rozumieć obie rzeczywistości. To nie może być przypadkowa osoba, a taka, która autentycznie czuje emocje drugiego człowieka. 

Celebranetem ślubów humanistycznych jestem od niedawna, aczkolwiek idea ta jest w mojej głowie od wielu lat. Kiedyś jeden z moich przyjaciół opowiedział mi o pogrzebach bez księdza. „Bez księdza?! Bez tego „módlmy się za duszę zmarłego”? Bez tego „Módlmy się, za dusze w czyśćcu”? To dopiero było jak objawienie! Może to zabrzmi niezręcznie, ale taki jest mój wymarzony pogrzeb, taki zwyczajnie … po ludzku.

Celebrans humanistyczny PSR Marcin Kostyra

Kilka lat później zauważyłem informację Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów o kursie dla celebrantów, nie pamiętam czy ślubów, czy pogrzebów i wtedy podjąłem decyzję, że chcę zostać celebrantem lub jak kto woli, mistrzem ceremonii. Nie udało mi się sfinalizować tego zamysłu, ale w 2022 ponownie zauważyłem ogłoszenie o kursie. Szybkie konsultacje z żoną i wysłałem zgłoszenie. Sam kurs był dla mnie z jednej strony inspirujący, z drugiej strony pokazujący moje ograniczenia, które musiałem pokonać (nie napiszę jakie, bowiem warto zostawiać jakieś tajemnice dla siebie). Na kursie między innymi pisaliśmy próbne mowy ślubne. Sam byłem zaskoczony, jak dobrze to czuję. Wiedziałem już, że nie chcę żegnać zmarłych, bo w moje mowy wkładam dużo emocji i będzie mi trudno je kontrolować, nawet żegnając obcą osobę. A wręcz nie wyobrażam sobie, że mógłbym żegnać dziecko…

Kilka tygodni po kursie miało miejsce wymagające dla mnie zdarzenie. Los bowiem ma swoje plany i o ironią moją pierwszą mowę napisałem na pogrzeb i to nastolatak, w dodatku, którego dobrze znałem, bowiem był moim uczniem. Nie odczytałem tej mowy publicznie, ale zrobiłem to przed naszą klasą. Nie udało mi się powstrzymać łez …. ale dobrze mi z tym.

Po kilku miesiącach treningu nad sobą, zdecydowałem się na egzamin. Już podczas pisania mowy egzaminacyjnej (to była improwizowana sytuacja), wiedziałem, że coraz bardziej jest to „moje”. Egzamin, na którym „udzielałem” ślubu był w moim domu, przyglądały się mu żona i córka, zdałem na ponad 90%.

Nie mam problemu z wystąpieniami publicznymi – od wielu lat jestem nauczycielem etyki i filozofii. Od ponad 20 lat jestem trenerem sportowym, pracującym z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi. To mi bardzo pomaga w byciu celebrantem, bowiem rozumiem różne pokolenia. Dzięki filozofii nauczyłem się wychodzić poza świat swoich myśli, rozumieć ludzkie wartości, dylematy, postawy. Przez wiele lat tworzyłem też sztukę teatralną, pisałem i reżyserowałem spektakle – i bez wahania stwierdzam – ślub jest teatrem, są aktorzy, są widzowie, jest reżyser, sufler, scenografia, kostiumy, jest katharsis. A ślub humanistyczny to prywatna sztuka napisana na zlecenie konkretnych osób, którymi są Nowożeńcy. Nieraz jest to bardziej romantyczna komedia, a nieraz jest to patetyczna epopeja. U nas jest zawsze happy end.

Zgłosiła się do mnie pierwsza para. Ula i Dima mieszkają w okolicach Białegostoku, w tym czasie planowałem dwudniowy wyjazd na Podlasie – świetna okazja, by spotkać się osobiście z Nowożeńcami. Wywiad, pisanie scenariusza uroczystości, konsultacje, zmiany i mój pierwszy ślub. Z jednej strony miałem wszystko zaplanowane, z drugiej strony czułem dużą ekscytację. Nowe doświadczenie, nie tylko dla mnie, ale dla Nowożeńców, rodziny, przyjaciół, znajomych. Z jednej strony czujesz, że pełnisz ważną rolę, z drugiej strony starasz się być tłem, bo to Oni są najważniejsi. To jest ich dzień. Jestem tu dla nich. Później mówią mi – „było idealnie, tak jak sobie to wymarzyliśmy” – jestem szczęśliwy ich szczęściem.

Najważniejszy jest scenariusz ślubu. Każdy celebrant, zanim napisze scenariusz uroczystości, spotyka się z Nowożeńcami i przeprowadza wywiad. Pytam o historię związku, anegdoty, wspólną muzykę, itd. Najbardziej jednak uwielbiam pytać o … uczucia, o miłość, o to, co czujesz, gdy słyszysz od niego, od niej „kocham cię” – to jest niesamowite obserwować reakcje, te uświadomione i te nieuświadomione, gdy para słyszy to pytanie. Podczas wywiadów, które przeprowadziłem z Nowożeńcami, zawsze gdy pytam o uczucia, mam nieodparte wrażenie, że właśnie w tych momentach w ich związku dzieje się właśnie coś niesamowitego. Gdy Ona, On zadają sobie pytanie – za co Ją, Jego cenię? Co napiszę w przysiędze ślubnej? Jak On, Ona jest bardzo częścią mojego życia? Jak jest ważna, ważny? Na początku mówią: ciężko mi ubrać to w słowa, ciężko wyrazić mi moje uczucia –  i stopniowo widzę w ich oczach, jak coś się dzieje, jak z introwertyków stają się  wrażliwi i poetyccy. Jak pogłębiają swoją miłość, partnerstwo. To jest jeden z tych momentów, które uwielbiam w tej pracy. Drugi moment to, gdy po napisaniu mowy, Nowożeńcy są wdzięczni za oddanie słowami tego, co czują do siebie.

Bycie celebrantem to nie jest tylko mowa ślubna. To też wejście w intymną relację dwojga ludzi, poznanie jej i przedstawienie tego innym, ale w taki sposób, aby nie za dużo obnażyć z tej intymności, a jednocześnie by było wystarczająco osobiście. Bycie celebrantem, to poznawanie ludzkich historii, nie zawsze kolorowych. To też relacjonowanie miłości i relacji między dwiema osobami. To patrzenie na człowieka i rozumienie człowieka. To pokazywanie ludzkiego świata, ludzkiej miłości. To jest uczestniczenie w ważnym dniu ludzi, którzy są szczęśliwi.

Marcin Kostyra

Listopad 2023

O autorze wpisu:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

nineteen − five =