Urugwaj i Paragwaj – nazwy podobne, kraje zupełnie inne

Oba kraje mają podobne nazwy, pochodzące od dwóch indiańskich nazw rzek. Poza tym wszystko jest tam inne. Paragwaj to kraj przede wszystkim Metysów i Indian, w Urugwaju mówi się tylko po hiszpańsku a etnicznie jest to kraj potomków kolonistów hiszpańskich i włoskich. Paragwaj ma 7 mln mieszkańców, czyli dwa razy więcej niż Urugwaj. Urugwaj jest raczej ateistyczny, jest to najbardziej sekularny kraj kontynentu, aż 40% to bezwyznaniowcy, choć otwarcie ateistami nazywa siebie niespełna polowa z nich, to jednak i tak dużo. Gdy iberyjscy konkwistadorzy przybyli na te tereny, terytorium dzisiejszego Urugwaju zamieszkiwali nieliczni, Paragwaju zaś liczni Guarani.

W czasach prekolumbijskich obszary dzisiejszego Urugwaju zamieszkiwały plemiona Indian Charrúa. W 1516 r. Hiszpan Juan Díaz de Solís dotarł do ujścia La Plata. Jednak pierwszymi osadnikami europejskimi byli Portugalczycy. W 1726 roku Hiszpanie wyparli Portugalczyków i założyli fort, wokół którego w drugiej połowie XVIII wieku powstało Montevideo. W 1735 Hiszpanie zdobyli Colonia, najbardziej na południe położoną portugalską twierdzę kolonialną w Ameryce Południowej, założoną w 1680. W 1737 pod naciskiem Wielkiej Brytanii Hiszpanie zostali zmuszeni do jej zwrotu, jednakże już w 1776 zajęli ją ponownie wraz ze o zdobytymi terenami Urugwaju i południowej Brazylii. Walki zakończył rozejm w San Ildefonso w roku 1777, w którym Portugalczycy zrzekli się zajmowanych terenów Urugwaju (Banda Oriental). Hiszpańska ekspansja kolonialna ekspansja doprowadziła do znacznego wyniszczenia ludności tubylczej. Do 1776 roku Urugwaj wchodził w skład hiszpańskiego Wicekrólestwa Peru, a następnie wyodrębnionego z niego Wicekrólestwa La Platy.

[divider] [/divider]

image

[divider] [/divider]

O Guarani bardzo ciekawie pisze Jarosław Molenda w książce: „Wojny guaranskie 1628-1756” (Bellona Warszawa 2012). Bardzo interesujące są jego porównania między konkwista portugalską której chodziło tylko o podbój złoto i niewolników a Hiszpańską w której szło raczej o zasiedlenie i nawrócenie (s. 12). W 1500 Guarani żyli na terytorium Urugwaju, Paragwaju, Brazylii południowej i północnej Argentyny w łącznej liczbie około 1,5 mln. Według biskupa Faxardo z Buenos Aires (1720) charakteryzowały ich niewinność łagodność i dystans, ogólnie budzili raczej sympatię. Gdy hiszpańscy jezuici założyli pierwsze redukcje czyli osiedle dla Indian (na terytorium dzisiejszego Paragwaju, Brazylii i Argentyny, ich spokój zakłócały ataki portugalskich awanturników zwanych Bandeirantes (s. 150-151). I Jezuici i Portugalczycy notorycznie naruszali niewidoczny granice. Gdy oba kraje pozostawały w unii (1580-1640) to bylo jeszcze pól biedy…

W 1750 roku król Ferdynand VI zgodził się oddać Portugalii 7 z okolo 30 osiedli, wydaje się że nie wiedział, że niektóre z nich to nie wspaniale miasteczka a jedno z nich San Miguel to wspaniale liczące 7000 mieszkańców miasto (s. 199). Wystarczyła mu rada teologów, żałować miał potem… Gubernator Montevideo Joaquin de Viana widząc San Miguel miał powiedzieć: „…z pewnością nasi ludzie w Madrycie musieli dostać pomieszania zmysłów oddając Portugalczykom to miasto, choć drugiego takiego nie ma w Paragwaju” (s. 252).

W roku 1752 doszło do spotkania Hiszpanów i Portugalczyków pod Montevideo by ustalić wyznaczanie granicy (s. 215). Ponieważ po ich wyznaczeniu można było się spodziewać oporu Indian zaplanowana została wspólna akcja zbrojna. Wódz hiszpański jednak gen Andoneaqui, gubernator Montevideo nie wierzył w sens wyprawy i cesji i notorycznie się spóźniał by poirytować „sojuszników” (s. 245). W 1755 1600 żołnierzy hiszpańskich i 1200 portugalskich ruszyło przeciw kacykowi Sepe, który żeby było zabawniej jest uważany za brazylijskiego bohatera narodowego…

W historii inaczej niż w bajkach słabszy przegrywa, Sepe więc przegrał. W 1756 zmarł projezuicki hiszpański minister Carvajal, zastąpił go Irlandczyk z pochodzenia, antyklerykał Ricardo Wall, szybko dokończono zajmowanie misji (s. 249). Portugalczycy stracili nieco impet wskutek trzęsienia ziemi w Lizbonie (1755), niemniej jednak wielu Guaranich skłonili ku sobie prezentami z ubrań. Część ludu Guarani poszła pracować na plantacjach należących do Hiszpanów, część na uprawach yerba mate w Brazylii czyli Portugalii. W następnych latach minister Portugalii markiz Pombal i jego hiszpański odpowiednik Ensenada ścigali się kto lepiej zagospodaruje rejony Parany, Urugwaju i Paragwaju. Jeśli chodzi o hiszpańskich osadników w Paragwaju to też potrafili być kłopotliwi w latach 1721-35 miała miejsce rewolta gmin czyli comuneros. W pewnym sensie Hiszpanie tracąc to co dzisiaj stanowi Paragwaj pozbyli się klopotu.

Guarani mieli swoich obrońców jak Voltaire zachwycony rządami perswazji zamiast przemocy w redukcjach, Bougainville, Buffon, Reynal, ale już na przykład Diderot miał Guaranich i ich jezuickich panów za wichrzycieli i nic więcej (s. 282).

Guarani z Paragwaju w 1817-1818 roku poparli generała Jose Gervasio Artigasa w jego walce z Brazylią. Dopiero gdy Paragwaj został w latach sześćdziesiątych zaatakowany przez koalicję Brazylii, Argentyny i Urugwaju, Guarani poczuli się Paragwajczykami (s. 298).

Artigas który zbuntował się w 1811 roku przeciwko Brazylii wywalczył niepodległość Urugwaju dopiero w 1825 roku. Niestety wiele państw miało chrapkę na te tereny. Do 1852 najbardziej uparta Argentyna wreszcie dała spokój. Niedługo potem już niepodważalnie niepodległy Urugwaj pomógł okroić Paragwaj.

Okrojony Paragwaj wpadł w ręce latyfundystów którzy za pośrednictwem swojej partii PC Partido Colloredo, rządzili krajem od 1877 do 1904 roku. Potem rządzili liberałowie. Tymczasem Urugwaj od lat siedemdziesiątych okrzepł i przyciągnął wielu imigrantów zwłaszcza z Italii. W latach 1903-15 w Urugwaju rządziła odpowiedniczka paragwajskiej PC o tej samej nazwie. Konserwatyści… Znacjonalizowli co się tylko da. Potem w 1919 liberałowie nadali Urugwajowi jego charakterystyczną sekularną konstytucję. W I wojnie światowej oba państwa były neutralne. W latach trzydziestych Paragwaj odebrał sila Boliwii tereny które miały kryć ropę naftową lecz jej nie miały. W roku 1940 władzę znów wzięła PC. Mimo nacisków Waszyngtonu i Londynu dopiero pod sam koniec II wojny światowej Peru ukrócili silne wpływy niemieckie w swoim kraju. Paragwajskie rolnictwo sporo zyskało na wojnie. Urugwaj od 1933 miał mussolinskopodobnego dyktatora i również zachowało neutralność w II wojnie. Znany jest motyw gdy w 1939 dyktator ten czyli Gabriel Terra zabronił pobytu w Montevideo zarówno okrętowi niemieckiemu jak ścigającej go eskadrze brytyjskiej. Dopiero w 1945 inne skrzydło PC przejęło kontrolę i opowiedziało się po stronie aliantów. Tymczasem Paragwaj miał dopiero zyskać dyktatora został nim Alfredo Stroessner z mniejszości niemieckiej (potomkowie Niemców mieszkają głównie w Chapo). Od 1952 A.S. miał już pełnię władzy. Tymczasem w Urugwaju liberałowie czyli blancos rządzili zgodnie z wytycznymi MFW i do 1960 roku doczekali się kryzysu i protestów. Kryzys spowodował wieloletni problem z partyzantami socjalistycznymi Tupamaru, by sob z nimi poradzić w roku 1972 dano rządy armii. W roku 1985 zgodzono się na wybory prezydenckie które wygrał kandydat PC.

Oznacza to że w latach 1972-1985 w Urugwaju rządziła liberalna junta, a w Paragwaju – konserwatywna. Stroessner upadl w 1989 roku z powodu buntu współpracownika. W 1990 roku gdy w Paragwaju była już demokracja, w Urugwaju wybory wygrał Luis Lacalle z partii liberałów. Niestety jako polityk był niepopularny, podobnie jak następcy z PC. W 2005 władzę w Urugwaju uzyskał lewicowiec Tabare Vasquez, a w 2010 jego kolega Jose Mujica, wzorujący się na centrolewicowej polityce prezydenta Brazylii de Silvy, Mujica to nawrócony radykal, członek Tupamaros. Od 2015 znowu rządzi Tabare Vasquez.

Tymczasem w tym samym mniej więcej czasie w 2008 roku w Paragwaju władzę objął były biskup Lugo. Wcześniej jeszcze w roku 2005 powstała tam ludowa armia partyzantów komunistycznych z którymi do dziś Paragwaj się użera…

Były terrorysta i były w dodatku niedyskretny eksbiskup prezydentami. Prawda że ciekawe? Obaj byli niezwykle popularni w momencie wyborów. Jednak pierwszego przyćmił kolega, a drugi stracił władzę wskutek impeachmentu, m.in. dlatego że wyszło że spłodził syna gdy jeszcze byl biskupem.

Tu notka o Lugo gdy został wybrany:

„…sandałach i w tradycyjnej paragwajskiej bialej koszuli z zaokrąglonym kołnierzykiem-stójką, były biskup i dotychczasowy prezydent-elekt, Fernando Lugo, złożył dzisiaj w Asunción prezydencką przysięgę, tym samym stając się oficjalnie 52. Prezydentem Republiki Paragwaju.

W inwestyturze byłego duchownego udział wzieli prezydenci Argentyny, Brazylii, Boliwii, Chile, Ekwadoru, Hondurasu, Tajwanu (z którym Paragwaj utrzymuje stosunki dyplomatyczne), Urugwaju i Wenezueli, a także następca hiszpańskiego tronu, książe Felipe de Borbón, i delegacje, oraz ambasadorzy dziesiątek innych państw.

Zgodnie z paragwajską tradycją, odbywające się na placu przed Kongresem Narodowym ślubowanie poprzedziły 21 salwy armatnie, oraz hymn państwowy odśpiewany przez chór i tysiące zebranych na placu obywateli w dwóch oficjalnych językach Paragwaju: po hiszpańsku i w guaraní.

Po złożeniu przysięgi Fernando Lugo otrzymał z rąk przewodniczącego Kongresu, Enrique Gonzáleza Quintany, prezydenckie insygnia: berło, oraz szarfę w barwach narodowych. I tak jak berło jest „przechodnie”, więc to samo, którego używał ustępujący prezydent Nicanor Duarte, tak szarfa pozostaje na zawsze własnością prezydenta, więc Lugo otrzymał zupełnie nową. I była to premiera… Prawdopodobnie po raz pierwszy w historii latynoamerykańskich prezydentur, szef państwa nosić będzie szarfę… z importu. Wyhaftowały ją bowiem zakonnice z ekwadororskiej wioski, w której Fernando Lugo był misjonarzem w latach 1977-1982.

Wraz z lewicowym prezydentem Lugo, ślubowanie złożył jego prawicowy zastępca, wiceprezydent Frederico Franco, którego Prawdziwa Liberalno-Radykalno Partia (PLRA) jest ważną składową Patriotycznego Sojuszu na rzecz Zmian – dość egzotycznej i wielobarwnej koalicji, jaka wyniosła byłego biskupa do władzy i – przede wszytkim – odsunęła od niej Narodowe Stowarzyszenie Republikańskie (Partido Colorado), które rządziło Paragwajem nieprzerwanie przez 61 lat.

Nowego prezydenta czeka ciężkie zadanie. Paragwaj znajduje się na krawędzi kryzysu, a nastroje społeczne są wybuchowe. Wielu obserwatorów podejrzewa wręcz, że wbrew zapowiedziom ustępującego prezydenta Duarte, że nie będzie utrudniał przejęcia władzy przez Lugo, to właśnie ustępujący obóz celowo doprowadził w ostatnich tygodniach kraj do stanu quasi-zapaści. Na stacjach benzynowych brakuje paliwa, w szpitalach i aptekach nie ma leków… Sam prezydent-elekt jeszcze tydzień temu krążył swym samochodem po stolicy w poszukiwaniu możliwości zatankowania.

Rafael Filizzola, minister spraw wewnętrznych w rządzie Lugo, jest przekonany że „w szeregach oddającej władzę partii są frakcje, które chciałyby do tej władzy powrócić jak najszybciej i niekoniecznie demokratycznie”. Minister uważa, że przynajmniej część akcji okupacji ziem należących do wielkich posiadaczy, do jakich doszło w Paragawaju w ostatnich tygodniach, zostało sfinansowanch przez lokalnych działaczy Partido Colorado, którym zależy na spotęgowaniu wrażenia chaosu w kraju pod nowymi rządami.

Do zaanonsowanych już priorytetów Lugo należy m.in. poprawa bezpieczeństwa i walka z korupcją („będziemy bezlitośni wobec okradających Naród”). Paragwaj od lat uważany jest bowiem za najbardziej skorumpowany kraj na kontynencie. Rząd będzie też próbował wziąć się za szalenie trudny temat reformy rolnej. Trudny, bo w chwili obecnej 77 proc. terytorium Paragawaju należy do 1 proc. jego obywateli. Były biskup nie chce korzystać z doświadczeń Boliwii, czy Wenezueli i odgórnie narzucać wywłaszczenia, czy nacjonalizację. Tym bardziej, że na pewno nie zgodziliby się na to jego liberalni i prawicowi koalicjanci. Lugo chce dokonywać reform „poprzez dialog i negocjację”.

Zdaniem politologów nowy prezydent narzuci Parlamentowi intensywny rytm pracy, zdając sobie dobrzę sprawę z tego, że jego koalicja wbrew naturze nie będzie trwać wiecznie. Póki co Lugo ma w nim większość, ale tylko dlatego, że już po wyborach zjednał sobie Narodową Unię Etycznych Obywateli, czyli partię byłego generała Lino Oviedo, posądzanego kiedyś m.in. o próbe przeprowadzenia zamachu stanu i który był przeciwnikiem Lugo w wyborach prezydenckich.

Gdy koalicja się rozpadnie, do czego wcześniej czy później na pewno dojdzie, prezydentowi pozostanie kierowania bieżącymi sprawami kraju. Oczywiście zawsze może ogłosić stan wyjątkowy i rządzić dekretami, ale – zdaniem obserwatorów – Fernando Lugo, który jest zaciekłym krytykiem tak właśnie ongiś rządzącego byłego dyktatora Alfredo Stroessnera, prędzej rozpisze wcześniejsze wybory, niż sięgnie po tą metodę sprawowania władzy.

Agencja Associated Press rozmawiając z wieloma latynoamerykanistami na temat szans Lugo zacytowała m.in. Tatianę Rizovą z Newport University, która powiedziała: „Optymistyczny scenariusz jest taki, że raczej nie uda mu się przeprowadzić zbyt wielu zmian, ale będzie poważany i szanowany przez Paragwajczyków, jako prezydent który nie jest skorumpowany i nie bierze łapówek”.

I chyba tego trzeba Fernando Lugo dzisiaj życzyć. Jeśli mu się to uda to, jak na Paragwaj, i tak będzie to rewolucja…”
http://tierralatina.blox.pl/2008/08/Biskup-na-prezydenckim-fotelu.html

Tu mala ciekawostka o Urugwaju z tego samego źródła:

Urugwaj – celulozowy potentat

Obecnie w Urugwaju nadal rządzi centrolewica z Tabare Vasquezem Rosas na czele. Urugwaj wprowadził niedawno śluby homoseksualistów których tak bardzo lubi obrażać obecny prezydent Paragwaju katoprawicowiec z PC Horacio Carted rządzący od 2012 roku.

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *