W powszechnym mniemaniu świat polityki zagranicznej i wewnętrznej to świat wielkiego brudu i zepsucia, a także klientelizmu i złodziejstwa. Pamiętam jak była moda na przeciwstawianie mu świata rzetelnych dziennikarzy, lecz teraz traktuje się dziennikarstwo coraz częściej jako przedłużenie polityki, więc nie ma mowy o białej legendzie rozwijanej w opozycji do czarnej. W świecie islamu często to religia uchodzi za czystą tak jak polityka brudną, w laickim świecie Zachodu takim kontrastem jest nauka, świat naukowców. Dużo łatwiej przychodzi większości ludzi uznać że uczony jest człowiekiem bez skazy, altruistą szczerze zainteresowanym w pomnażaniu ludzkiego szczęścia, służącego swą wiedzą ludowi itd. Niż założyć że ten czy tamten polityk naprawdę chce dążyć do czegoś dobrego dla wielu ludzi a nie tylko dla kolesi. Stąd władza oparta na wiedzy stanowi pewien mit Zachodu.
Tymczasem politycy różnią się od naukowców tylko władzą i odpowiedzialnością które dotyczą ich w znacznie większym stopniu. Naukowcy jednak kultywują często ten sam egoizm przy jeszcze mniejszym zainteresowaniu problemami tzw mas i większym od nich oddaleniu niż politycy. Na swą mniej może spektakularną skalę lecz z takim samym zacięciem uprawiają klientelizm i feudalizm, jak liderzy polityczni. Zwłaszcza feudalny i przestarzały system habilitacji utrwala taki stan rzeczy. Malutkie podłości jednak zdarzają się cały czas. Przykład pierwszy z brzegu to opłaty konferencyjne. Zwykle mają one pokryć catering itd, ale przede wszystkim koszty druku artykułów lub zbiorów publikacji naukowych ale wszystko jest z reguły zbierane do jednej puli jeszcze przed konferencjami, choć niemal każda publikacja pokonferencyjna ma swoją redakcję, która często odrzuca niektóre artykuły czy rozdziały lub materiały. Pól biedy jeśli chodzi o błędy do poprawy ale zdarzyło mi się i moim znajomym że redakcja nagle zmieniła zdanie co do tego czy jakiś temat im pasuje do danej publikacji… A te kilkaset złotych? Co z nimi? Zawsze mnie więc zdumiewa wysoki mir nie oczywiście samej nauki ale środowisk akademickich. Nie ma najmniejszych podstaw by uważać je za coś lepszego niż reszta rzeczywistości…
Uczciwości i erudycji nie uczą uniwersytety lecz sami erudyci i uczciwi ludzie a akademicy? Cóż niech lepiej spuszczą nieco z tonu…
Tekst omawia świat nauki na poziomie relacji personalnych, finansów i biurokracji, ale dla zwykłego człowieka ciekawsze i ważniejsze jest, jak ten problem z uczciwością naukowców przekłada się na rzetelność i wiarygodność wyników badań naukowych.
to na pewno wlasciwy film do tekstu?
Tak bo mowa o autorytetach