Polecam książkę: Jonathana Dimbleby: „Rosja. Podróż do serca kraju i narodu”. Absolutnie się nie zgadzam z postmodernistyczną bełkotliwą recenzją dziennika.pl, w której zarucono Dimleby’emu uprzedzenie: http://kultura.dziennik.pl/ksiazki/artykuly/395296,recenzja-ksiazki-rosja-podroz-do-serca-kraju-i-narodu-jonathana-dimbleby-a.html
Każdy, kto uczciwie przeczytał książkę, wie, że Dimbleby przejawia uprzedzenie nie wobec narodu rosyjskiego i kultury, lecz wobec polityki Kremla i chwała mu za to, bo uczcciwy człowiek Kremla pochwalić nie może. Dimbleby ceni Rosjan i uważa ich za bystrych i zdolnych jako naród, ale dziwi się, że Rosjanie bez zażenowania mówią mateczka Rosja i popierają aktywnie Putina (s. 11), i że forsa z surowców idzie nie na remont infrastruktury lecz do łap oligarchów. Dimbleby nie jest zachwycony jednak złamaniem przez NATO traktatu ABM w 2002 roku, które Rosjanie mają za prowokację (s. 13). Przy czym te „prowokacje” są bez pokrycia ponieważ np. Gruzji NATO nie pomogło (s. 14). Według JD nie ma już cold war, bo nie ma istotnej rywalizacji ideowej (s. 15). Czyżby? JD objechał całą Rosję z Murmańska do Władywostoku. Języka nie zna, ale miał tłumaczkę. W Murmańsku w hotelu Russlandia gdzie mieszkał obok fińskich biznesmenów-ochlapusów zastanawiał się co on tu robi (s. 28). Murmańsk jest ponury, ale w jednym miejscu jest feeria kwiatów. Bogacze lodołamaczami zwiedzają Biegun. Posąg Aloszy (Nieznanego Żołnierza) jest celem pielgrzymek. Kierownik pociągu ogłasza opóźnienie po raz n-ty, wszyscy zachowują spokój (s. 39). By dostać się na dobry uniwerek trzeba dać łapówkę. Rosjanie z fatalizmem znoszą graciarski prom. W 1928 Małsagow odkrył Zachodowi czym są Łagry, ale Gorki zamieszał ten obraz (s. 54).
W Pietrozawłocku gada z Szamanką i zachwyca się Onegą, kobiety skarżą się na wódkę, która zbija ich mężczyzn (s. 65). Wielcy anarchiści; Piotr I i Lenin, traktowali Rosjan jak niewolników. Hercen nie uważał Petersburga za okno na Europę lecz za oszustwo, potwora, podobnie uważał de Custine (s. 73). Wielu mówi, że jeśli Rosja to dyktatura, to dyktatura nie oznacza braku wolności. Elity Petersburga bagatelizują braki wolności i demokracji. Gazety nie piszą o oficerach handlujących żołnierzami jako niewolnikami, bo to zbyt częste by przykuć uwagę (sic! s. 81). Lokalne niepolityczne gazety mają jaką-taką swobodę. Mogą nawet zarzucić Putinowi nieokrzesany język. Wielu mówi na przemian „sowiecki-rosyjski” i „Leningrad-Petersburg” (s. 89). Dostojewski stracił okazje wydawania gazety „Prawda” (1862), carat uznał tytuł za zbyt prowokujący (s. 91). Archeolog Anatolij jako chłopiec napisał list do krewnych na Zachodzie, przez cały czas istnienia ZSRR nie puszczono go nawet do Bułgarii, a tym bardziej do Danii (w końcu członek NATO). Sołżenicyn – Rosja byłaby bardziej ludzka, gdyby cerkiew nie zdradziła ludu dla rządu (s. 113). Lovelace: „nie ze ścian kamiennych jest więzienie”.
Nawet silni psychicznie ludzie są zwykle zrezygnowani. Szał wizyty Madonny w 1991 roku (s. 122). Gniew Cerkwi. Gorbaczow – uczciwy komunista/humanista, Jelcyn – bufon, zbaczający z tematu (s. 127). Rosjanie młodzi żyją chwilą, bo nie ma nic stałego w Rosji (s. 131). Czy BBDO jako jedyna nie daje łapówek w Moskwie? (s. 133). Przecież nawet Niemcy je dają. Prawo jazdy można kupić lub (jak się jest piękną dziewczyną) zdobyć uśmiechem (s. 138). Tołstoj –arystokrata idealizujący lud, Czechow – chłop karcący go (s. 147). Odmowa clubbingu lub wódki to często obraza. Lud nie chce Czeczenii, ale władza boi się wypuścić ja z rąk w obawie przed chain reaction. Tylko duże gospodarstwa, jak te co należą do ludzi z UK i Niemiec, naprawdę prosperują (s. 168). W 1933 roku Muggeridge pisał prawdę o walce z kułakami, ale grupa komuchów z Bloomsbury wiedziała lepiej (s. 175). Kaukaski w USA to biały, w Rosji – czorny (s. 200). Dagestan jest łatwiejszy do kontroli niż Czeczenia. Nie ma policjantów-Czeczenów. Mieszkańcy Dagestanu dziwią się czemu „pederaści w USA mają tyle władzy” (s. 224). Kozacy dońscy lubią Kreml, kubańscy nie. Czarny kawior jest chroniony, za połów jednej rybki biedakowi grożą 2 lata kicia, jesiotr też, ale bogacz robi co chce (s. 240). Ryba dojrzewa 18 lat, więc populacja ginie. Gdyby naprawdę chcieli chronić siedliska – używaliby helikopterów.
Wołgograd, w 1942 roku mieszkańcy z ciekawości podnosili ulotki Wehrmachtu (s. 255). Ni szagu nazad oznaczało 2 mln trupów, dziś walka zdaje się trwać nadal kurhan Niemców kontra krzyżyki Rosjan. 15 sierpnia Rosjanie, a kilka dni potem Niemcy wspominają tych co zginęli (s. 260). Rodina Mat jest wkurzona nie ma delikatności i godności Statue of Liberty (s. 261). Nawet Churchill chwalił Stalina, więc Stalin był cool. Burmistrz Wołgogradu gnije w kiciu z opór wobec nie tych ziemian co trzeba (s. 266). Według JD, Putin zhardział wobec Zachodu po petersburskim G8 w 2006 roku. USA złamało układ o odległości rakiet od granic z 1972 roku, wtedy Kreml zagroził wycofania się z układu o broni jądrowej średniego zasięgu z 1987, NATO niepotrzebnie prowokuje do prowokacji uważa JD (s. 273).
Siedmiodniowy rogal w Samarze (s. 275). Za ZSRR Smara była zbrojownia zamknięta dla cudzoziemców. An-140 cud techniki Rosji Chruszczowa, tyle że bez silnika (s. 282). Siergiej Kut-Chadijew jeden z opozycjonistów, którego co chwilę aresztują za … spiracone programy na PC (s. 296). Dzień Zwycięstwa 10 maja – mało kto śpiewa (s. 299), słowa ciągle zmieniane… Starzy Rosjanie mają sentyment do UK. Nasi to prawie Nazi, o USA mówią jako o zachłannym grubasie (s. 302). Setki żołnierzy popełniają samobójstwo wobec tyranii „dziadów” w armii.
Siergiej Kowalow był w łagrze Perm-36 (s. 326). Ma nadzieję, że w Rosji będzie w końcu jakaś „Solidarność” na wzór Polski (s. 331). W Rosji nikt nie przeprasza za łagry. Słowo faszysta nie jest w Rosji nadużywane, bo kojarzy się z III Rzeszą (s. 333). W Czajfie rozkwitał rock. Jimmy Wilde kieruje kanadyjską kopalnią na Syberii. Sam jest białym z Zimbabwe, na Rosjan narzeka – agresywni, leniwi, ale lubi im opowiadać kawały o gejach (s. 359). W Jekaterynburgu planuje się budowę wielkiego zbędnego klasztoru dla Nikosia II (s. 365). Rosjanie bagatelizują Czeczenię, mówiąc że to taki rosyjski Irak (s. 376). W 2007 BP straciło dostęp do Syberii, Shell jeszcze wcześniej (s. 389). Inni podpisali wymuszone umowy z Gazpromem, nacjonalizacja się wbrew nadziejom Zachodu nie cofnęła.
Tomsk chełpi się niezależnym duchem, ale Putina popiera (s. 423). Irkuck – stolica AIDS (s. 463), niektórych po prostu nie stać na kondomy… Władze dopiero w 2006 zauważyły problem, ale rubli dali mało. Robota spada na Czerwony Krzyż. Dekabryści podziwiani przez liberalnych (nielicznych) Rosjan, którzy zauważają, że nie mieli oni podwójnych standardów jak współcześni Rosjanie (s. 487). W 1890 roku Czechow przewidział sinizację Syberii (s. 515). Bułgaria jest nic nie warta, a Amur bezcenny, ale carat myśli inaczej wściekał się Czechow (s. 517). W 1938 roku Stalin represjonował chińskich Sybiraków. A w 1948 Żydów z ŻOA (s. 536).
Władywostok i koniec podróży autora, trochę smutno, że już koniec sam się dziwi autor (s. 548). Bliżej do San Francisco niż do Moskwy. Nadzieja na rosyjskie Seattle, jak to miasto portowe – Władywostok jest dość liberalny, kosmopolityczny i optymistyczny (s. 553). Dopiero po upadku ZSRR świat mógł zobaczyć port i resztki floty, ale już od lat 80-tych marynarze przywozili ze sobą płyty z jazzem i popem oraz dżinsy. Miasto jest naturalne, rośnie w zgodzie z przyrodą, co w Rosji jest rzadkością. Liberałowie z Władywostoku gadają w staroświecki sposób, ale chcą dobrze, niestety jednak uważają, że tyle ile Rosja ma demokracji, tyle wystarczy… (s. 560). Myślą zwykle, ze demokracja w UK czy USA to tez fasada, więc co za różnica…
Trzeba przyznać, że Dimbleby moze mieć rację z tym ABM 1972 itd, faktycznie Putin się boi, drań nawet jest szczery! Szczery w polityce jest ten, kto się boi, i chce łagodzić spór…
PN
„Wielcy anarchiści; Piotr I i Lenin” ???
Tak ich określił. Że łamali wszelkie zasady
W tym sensie… I tak dziwne określenie biorąc pod uwagę co Lenin robił z anarchistami.