Odwaga Afgańskich bojowników o wolność walczących przeciw nowoczesnym arsenałom przy użyciu prostej ręcznej broni powinna być inspiracją dla tych, którzy kochają wolność. Ronald Reagan, 1983
Na początku był Zbigniew Brzeziński. W 1998 roku przyznał, że oficjalna wersja wydarzeń, iż wsparcie CIA dla Mudżahedinów rozpoczęło się w latach 80 po inwazji rosyjskiej, jest nieprawdziwa. Tajna operacja zaczęła się o wiele wcześniej, a cel był prosty: wciągnąć Rosję w podobny wojenny bałagan, w jaki USA dało się wciągnąć w Wietnamie. Afganistan był perfekcyjnym polem bitwy bo angażował Rosję bezpośrednio. Nie można Brzezinskiemu odmówić sukcesu tej misji – w dzień inwazji Rosyjskiej napisał do Cartera "mamy okazję dać Sowietom ich Wietnam". Zapewne był to dla niego równie udany dzień, jak dzień obalenia Kaddafiego dla Hillary Clinton.
Potem działał szybko. Jedną stroną poszły sankcje, które miały zwiększyć koszty polityczne działań rosyjskich, a on sam pojechał na miesiąc do Pakistanu, by przygotować wspólną reakcję, która sprawi, że rosjanie będą krwawić mocno i możliwie jak najdłużej. Broń dla Mudżahedinów CIA kupowało od Arabii Saudyjskiej, Egiptu, Chin, nawet Czechosłowacji, a poźniej nawet od Armi Radzieckiej, która była wybitnie skorumpowana.
Po wycofaniu się Rosjan, Mudżahedini zaczęli walczyć między sobą o władzę. Po kilku latach wojny domowej na polu walki pojawiło się nowe ugrupowanie wspierane przez Pakistan i Al-Kaidę – Taliban. Dzięki sukcesom Talibanu i przejęciu kontroli nad niemal całym Afganistanem, Al-Kaida zyskała nową, bardziej ugruntowaną siedzibę i możliwość rozbudowy swojej siatki.
Brzeziński nie cieszył się oczywiście z sukcesu Talibanu, ale pytał co ważniesze z punktu widzenia historii: Taliban, czy upadek Związku Radzieckiego? Paru zradykalizowanych muzułmanów czy wolność dla wschodniej Europy i koniec zimnej wojny? Dla współczesnych historyków związek przyczynowo skutkowy między wojną afgańską a upadkiem ZSRR jest co najmniej kontrowersyjny, a z "paru zradykalizowanych muzułmanów" zrobił się globalny jihad. Co zabawne, ale też godne uwagi, wielu afgańskich radykałów podzielało tok myślenia Brzezińskiego i było przekonanych, że to właśnie dzięki ich jihadowi upadł berliński mur.
Ciekawą cechą dyskusji na temat terroryzmu w świecie islamu jest to jak bardzo bazuje ona na mainstreamowych medialnych narracjach a jak mało na rzeczywistych wysiłkach w celu zrozumieniu tego problematycznego zjawiska. Niby opłacane są służby specjalne, zlecane raporty, zatrudniani badacze terroryzmu, socjologowie, psychologowie, przesłuchiwani sprawcy i jakby niewiele z tego wysiłku wydaje się przenikać do mediów i popularnych, czy politycznych dyskusji.
Znamienne jest to, że gdy w latach 80 CIA poszukiwała wśród Mudżahedinów ochotnika na samobójczy atak bombowy bo trzeba było wysadzić jakiś kluczowy dla rosyskiej logistyki tunel, nie było chętnych. – To wbrew naszej religii – mówili Mudżahedini. 30 lat później, w 2009 roku mamy w Afganistanie 180 samobójczych ataków bombowych. Ile samobójczych ataków miało miejsce w Iraku przed 2003? Zero. Więc jak powstaje terrorysta? Czyżby w Koranie w ostatnich 30 latach pojawiła się jakaś ważna korekta?
Czy religia rzeczywiście jest tu kluczem? Zdaniem Roberta Pape, założyciela Chicago Project on Security and Terrorism, który zbadał każdy atak samobójczy od 1980 roku "cechą wspólną 95% ataków nie jest religia, tylko konkretna strategiczna motywacja do odpowiedzi na militarną interwencję, często okupację terytorium, które terroryści uważają za swoją ojczyznę. Począwszy od Libanu i Palestyny w latach 80 i 90 przez Afganistan i Irak, do współczesnych ataków w Paryżu w listopadzie 2015 – to właśnie jest najczęstszą bezpośrednią motywacją ataków terrorystycznych".
Zdaniem Pape, ISIS to grupa, której zewnętrzna ekspresja religijnej zagorzałości służy praktycznym celom – kontroli zasobów i terytoriów. Ogromna część wierchuszki ISIS to byli wysocy rangą oficerowie świeckiej irackiej armii. Z kolei Franklin Lamb, profesor prawa międzynarodowego twiedzi, że z jego wielu rozmów z terrorystami z ISIS wynika, iż zaskakująco wielu nie jest zbyt religijnych, niezbyt interesuje ich Koran i niewiele wiedzą zbyt wiele o Wahabiźmie. Zdaniem Lamba "panuje ogólna zgoda co do tego, że są trzy główne przyczyny powstania ISIS i podobnych grup w regionie: 1. Pozbawienie arabów wolności i godności przez dyktatorów i polityków. 2. Okupacja Palestyny. 3. Narastający konflikt sunnicko-szyicki". Lynda Wilson przeprowadzając wywiady z pojmanymi bojownikami ISIS zauważyła, że "są ogromnymi ignorantami w sprawach islamu i mają problemy z odpowiedzią na pytania dotyczące szariatu, kalifatu i jihadu."
Ataki samobójcze studiował też Robert Brym, socjolog z Uniwersytetu w Toronto. Okazało się, że ogromna większość napastników z lat między 2000 a 2005, niezależnie od ideologii, religii czy grupy terrorystycznej straciła przyjaciela lub krewnego w wyniku militarnej okupacji. Brym wskazał na zemstę jako głęboką motywację większości badanych terrorystów. Foreign Policy sugeruje, że w tym kontekście praktyka Izrealskiej armii polegająca na burzeniu domów jako środek odstraszający jest przeciwproduktywna.
FBI też badało w 2012 motywacje terrorystów działających w USA, konkludując że najczęściej podawanym motywem był gniew w obliczu którejś z amerykańskich militarnych interwencji.
W raporcie amerykańskiego wywiadu "Trendy w globalnych terroryźmie: implikacje dla USA" czytamy, że "wojna w Iraku stała się tematem kluczowym dla jihadystów i kreuje nowe pokolenie terrorystów i ich liderów". Peter Bergen i Paul Cruickshank, eksperci od terroryzmu piszą w swoim studium, że "wojna w Iraku spowodowała siedmiokrotny wzrost ilości ataków jihadystów, co przełożyło się na setki dodatkowych ataków i tysiące dodatkowych ofiar." Centrum badawcze RAND jednoznacznie sugeruje, że "najlepszym sposobem na likwidację siatek terrorystycznych są nie działania militarne tylko środki policyjno prawne." Autorzy tego studium przeanalizowali 648 grup terrorystycznych aktywnych między 1960 a 2006 rokiem. W 40% przypadków lokalny wywiad i policja były w stanie spenetrować i rozbić siatkę, a 43% osiągnęło konsensus polityczny z lokalnym rządem. Interwencje militarne zakończyły działalność 7% badanych grup.
Problem każdego, kto widzi w terroryście opętanego religią, zakutanego w turban tępaka polega na tym, że nie docenia swojego wroga. Co może być niebezpieczne. Zawahiri bliski współpracownik Bin Ladena pisał w jednej z przejętych przez USA listów, że "Al-Kaida eskaluje walki z USA, aby wciągnąć ich w otwartą wojnę przeciwko ludności w krajach muzułmańskich. Amerykańskie ataki podbudują morale i zjednoczą podzielony i zmęczony wojną ruch jihadystów i przywrócą jego wiarygodność w oczach muzułmanów". Sam Bin Laden w jednym z nagrań wideo mówi, że "wkrwawialiśmy Rosjan przez 10 lat, aż zbankrutowali i zmuszeni byli się wycofać… teraz wykrwawiamy Amerykę… wystarczy, że wyślemy gdzieś dwóch mudżahedinów z kawałkiem szmaty z napisem Al-Kaida i zaraz pojawią się tam amerykańscy generałowie, by przynieść Ameryce kolejne ludzkie, ekonomiczne i polityczne straty."
Jest rok 2016, Brzeziński wciąż doradza Obamie, a w amerykańskich kręgach wojskowych pojawiają się pomysły na naboje z wieprzowiną. Czyj plan realizujemy? Swój, czy Bin Ladena? Dziś drony latają nad Jemenem i Somalią, a całkowity koszt wojny z terroryzmem sięga 4 bilionów dolarów i rezultaty jakie są, każdy widzi…
Wreszcie znalazł się autor na tym portalu, który unika prymitywnych uproszczeń w diagnozie i genezie islamskiego terroryzmu. Świetny artykuł
To że bojownicy IS nie znają dobrze Koranu i Sunny, to wynika z analfabetyzmu w rejonie Iraku i Syrii, który wynosi jakieś 20-30%. Przede wszystkim w momencie kiedy zaznali cierpień z rąk szyitów, to wystarczy im powiedzieć, że szyici to niewierni, bo czczą grobowce i wierzą w modlitwy do pośredników między Bogiem a człowiekiem, no i wystarczy, zaczyna się wojna na tle religijnym. Nie sądzę żeby armia turecka, saudyjska, czy jakakolwiek inna wiedziała więcej o islamie i jego zasadach niż ta IS. Gdyby większości członków IS nie interesowało budowanie kalifatu, to nie byłoby tam wprowadzanego całego prawa opartego na wykładni salafickiej. Istnieje silny czynnik religijny. Gdyby IS chodziło tylko o terytorium to tak naprawdę nigdy nie atakowałoby wszystkich dookoła, pochodziłoby racjonalniej do prowadzenia wojny – ja racjonalnych elementów u nich nie widzę. Podobno jest rozłam w IS pomiędzy ludźmi którzy kiedś służyli Husajnowi i hardcorowymi dżihadystami – pierwsi chcą podbijać racjonalnie, drudzy wszystko naraz. Nie jest to jednak prawda, ponieważ jeśli prześledzi się historię tych generałów i osobników od Husajna, to zauważymy, że nie tylko sprzymierzyli się z terrorystami, lecz również przyjęli ich myślenie religijne, używając tych samych określeń co oni.
Dlaczego w swoim wpisie nie podaje Pan wskazówek bibliograficznych do cytowanych fragmentów oraz w ogóle nie wspomina o publikacji internetowej:
Jeffrey Rudolph, Terrorism Quiz, w: idem, Detailed Political Quizzes (https://detailedpoliticalquizzes.wordpress.com/terrorism-quiz/),
z którą Pański tekst wykazuje daleko idące podobieństwa?
***
Oto dwa przykłady takich podobieństw (a jest ich więcej):
*
@Jarek Dobrzanski: „Autorzy tego studium przeanalizowali 648 grup terrorystycznych aktywnych między 1960 a 2006 rokiem. W 40% przypadków lokalny wywiad i policja były w stanie spenetrować i rozbić siatkę, a 43% osiągnęło konsensus polityczny z lokalnym rządem. Interwencje militarne zakończyły działalność 7% badanych grup.”
*
@Jeffrey Rudolph: „The authors looked at 648 terrorist groups that were active from 1968 to 2006. In 40 percent of the cases, policing is ‘the most effective strategy,’ with local intelligence and police agencies able to penetrate and disrupt the terror groups, while 43 percent reached a political accommodation with the government. The study states: ‘Military force led to the end of terrorist groups in 7 percent of the cases,’…”
(W wersji polskiej zakradł się błąd – zamiast roku 1968 jest 1960).
***
@Jarek Dobrzanski: „Ataki samobójcze studiował też Robert Brym, socjolog z Uniwersytetu w Toronto. Okazało się, że ogromna większość napastników z lat między 2000 a 2005, niezależnie od ideologii, religii czy grupy terrorystycznej straciła przyjaciela lub krewnego w wyniku militarnej okupacji. Brym wskazał na zemstę jako głęboką motywację większości badanych terrorystów.”
*
@Jeffrey Rudolph: „The University of Toronto sociologist Robert Brym carefully studied all 138 suicide bombings between September 2000 and mid-July 2005. He concluded that in the vast majority of cases the suicide bombers themselves—whatever their ideological predispositions, or the groups that claimed responsibility—had lost a friend or close relative to Israeli fire. They acted, he wrote, ‘out of revenge’.”
***
To jak – komu gratulować ciekawego tekstu?
Jaka jest rola religii w teroryzmie?
Bespopsrednia motywacja jak pisze autor eseju nie jest treligijna. Ale zasady religi umozliwiaja teroryzm pomiewaz czynia go prawem wyznawcow. Zasada jihadu jest wbudowana w Koran ktory jest wspolnym mianownikiem wszystkich wyznawcow Islamu.
Okrucienstwo zolnierzy niemieckich podczas drugiej wojny swiatowej nie bylo ,motywowane nazistowskim rasizmem ale nazim usprawiedliwial tego rodzaju postepowanie.Morderstwo 9/11 nie bylo besposrednio motywowane Koranem ale idea Koranu czynila to masowe morderstwo sprawiedliwym i pozadanym aktem .